Dodany: 21.07.2011 15:11|Autor: Annvina

Historia jakich wiele


Ta czytatka nie będzie związana z książkami, ale chcę się podzielić z Wami moim szczęściem :)

Trzy tygodnie temu pojawił się na osiedlu pies, taka sierota, brudny jak nieboskie stworzenie, bez obroży, bez numerka. Pogłasakałam raz i drugi, jak to mam w zwyczaju. Myślałam, że kundel, tak trochę jak Reksio wygladał, biały w jasno-brązowe łaty, tylko pysk bardziej szpiczasty niż u Reksia. No i tak się błąkał po osiedlu, spał na naszej wycieraczce. Co było robić? Kupiłam paczkę karmy i zaczęłam dokarmiać. Koleżanka jak go zobaczyła, orzekła, że to rasowy Jack Russel – nawet nie wiedziałam, że taka rasa istnieje. Po kilku dniach razem z koleżanką zawiozłyśmy psa do weterynarza, żeby sprawdzić, czy nie ma chipa, bo może ktoś go szuka, skoro taki rasowy. Chipa nie miał, a pani weterynarz potwierdziła przypuszczenie, że to zdrowy, mlody Jack Russel, ma trochę ponad rok, ale nie więcej niz dwa, powiesiła ogłoszenie, że taki pies się znalazł itd... ale ja już wtedy wiedziałam w głebi serca, że to mój pies. Mam nieodparte wrażenie, że on też to wiedział. Pozostała jeszcze tylko kwestia męża - mojego oczywiście. Zakupiłam więc psi szampon, wzięłam psa do wanny, wykąpałam zachlapując przy okazji całą łazienkę i takiego czystego, odpchlonego przedstawiłam mężowi. Był nieco sceptyczny – głównie martwiło go, co zrobić z psem, gdy będziemy wyjeżdżać na urlop, zwłaszcza za granicę – ale i na to byłam przygotowana – przedstawiłam małżonkowi listę znajomych, którzy zdeklarowali się zająć psem w razie naszej nieobecnosci. W końcu powiedział „tak” a ja skakałam z radości. Próbowaliśmy wołać go różnymi imionami, bo przecież półtoraroczny pies na pewno miał wcześniej jakieś imię. Pozwoliliśmy mu samemu wybrać – najlepiej reagował na „Maks”, więc tak zostało. Trochę się obawiałam, żeby jego właściciele się nie znaleźli, choć z drugiej strony mam silne podejrzenie, że ktoś wyjechał na wakacje i go po prostu zostawił! Podłość ludzka nie zna granic!
Trochę niesamowicie to wszystko się ułożyło, bo pomysł, żeby wziąć psa ze schroniska chodził mi po głowie od jakiegoś czasu, ale ulegałam rozsądnym tłumaczeniom męża: kto się będzie nim zajmował, nie mamy czasu na psa, co z wyjazdami, itd, itd... A tu Maksiu pojawił się sam. Jakby to on nas wybrał, a nie my jego... Teraz jest uosobieniem radości i wdzęczności!
Gdy wita mnie w drzwiach, kiedy wracam z pracy albo układa się na plecach i chce, żeby go drapać po brzuchu, przychodzi mi do głowy banalny i oklepany cytat z Alchemika: „Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć”.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3496
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: norge 22.07.2011 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta czytatka nie będzie zw... | Annvina
Annvino, gratuluję podjęcia decyzji o zatrzymaniu Maksa. Czy czytałaś już książkę Marley i ja: Życie, miłość i najgorszy pies świata (Grogan John)? Jeśli nie, to bardzo polecam...
Użytkownik: Annvina 22.07.2011 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Annvino, gratuluję podjęc... | norge
Dziękuję :)
A książki nie czytałam - do schowka!
Użytkownik: Marylek 19.10.2012 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta czytatka nie będzie zw... | Annvina
O, swego czasu przegapiłam tę czytatkę. Ale teraz nadrabiam i gratuluję i Tobie (Wam) i Maksiowi!
:-)
Użytkownik: Annvina 21.10.2012 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: O, swego czasu przegapiła... | Marylek
:)
Użytkownik: misiabela 19.10.2012 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta czytatka nie będzie zw... | Annvina
Ha, mnie też moje zwierzaki wybierają same i nie wiem, czy się z tego cieszyć, czy nie, bo wkrótce będę mieć już dwa psy i dwa koty...
Dwa dni temu jadąc z synem przez miasto zauważyłam maleńką psinkę, która totalnie zdezorientowana stała na brzegu chodnika w pobliżu bardzo ruchliwej ulicy. Oczywiście szybko zaparkowałam i udałam się z synem na poszukiwania. Psinka niestety była tak wystraszona, że na każde nasze wołanie reagowała paniczną ucieczką, więc dałam spokój, bo bałam się, że przez nas wpadnie pod samochód. Dwa dni z żalem rozmyślałam o tej sytuacji aż wczoraj odnalazłam ją na stronie naszego schroniska. Straży Miejskiej udało się to, co mnie nie. No i właśnie jutro jedziemy z synkiem na wizytę zapoznawczą... :-)
Użytkownik: Annvina 21.10.2012 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, mnie też moje zwierza... | misiabela
Ale fajnie!!! Mój Maks jest niestety uosobieniem aspołeczności - przynajmniej zwierzęcej - każde zwierzę to wróg! I trzeba mu skakać do gardła oczywiście. Za to każdy człowiek (oprócz listonosza - wg Maksa zalicza się do zwierząt szczególnie wrogich) to maszyna do drapania po brzuchu lub rzucania piłki :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: