Dodany: 17.07.2011 18:08|Autor: maja752

Zapchajdziura na wakacje


Tytuł tej książki sprawił, że wydawała się bardzo obiecująca. Ale, na Boga! Tak dobry tytuł dla takiego czytadła? „Gorzka czekolada” utrwaliła we mnie tylko poczucie ironii losu względem okładek, tytułów i notek mających zachęcić mnie do czytania. Otóż niestety i tym razem dałam się nabrać, a do końca dobrnęłam tylko dlatego, że nadzieja umiera ostatnia.

Charlotte Armstrong spróbowała uraczyć nas, czytelników, romansem kryminalnym rozgrywającym się w nieśmiertelnych Stanach Zjednoczonych (notabene, dlaczego właśnie tam obsadzona jest zazwyczaj akcja najgorszych powieści i filmów?) w pierwszej połowie XX wieku. Dwudziestokilkuletnia Amanda zupełnie przypadkowo dowiaduje się, że zaraz po narodzinach omal nie została podmieniona w szpitalu. Drugim dzieckiem uczestniczącym w nieszczęśliwej pomyłce okazuje się Thone, syn sławnego malarza, Tobiasa Garrisona. Mandy, popchnięta przez zbyt wybujałą wyobraźnię oraz głód wrażeń, odnajduje niedoszłego ojca i wkracza w życie jego rodziny. Podczas wizyty w domu Garrisonów staje się jedynym świadkiem tajemniczego zdarzenia – potrącenia termosu z gorącą czekoladą przez macochę Thone’a. Czekolada okazuje się trucizną...

Myślę, że dopowiedzenie reszty tej historii nie zrobiłoby żadnej różnicy. Jednak nie można wykluczyć, iż znajdą się wśród czytelników mojej recenzji chętni do zgłębienia tegoż kryminału. Zatem grzechem byłoby odbierać tym najodważniejszym jedyny sens pokonania tych dwustu stron.

Tak się nieszczęśliwie złożyło, że „Gorzka czekolada” stała się moim „pierwszym razem z kryminałem”. O ile oczywiście powieść tę można kryminałem nazwać. Ten gatunek połączony dodatkowo z romansem nigdy mnie do siebie nie przyciągał. Tak jak wspomniałam na początku – i tym razem zachęcił mnie tylko tytuł. Jednak nie tak wyobrażałam sobie ów pierwszy raz i teraz już wiem – należało sięgnąć po powieść z wyższej półki.

Charlotte Armstrong proponuje nam czytadło do pociągu czy też na plażę, po które wolno nam sięgnąć jedynie w akcie desperacji (na przykład gdy podczas podróży walizka, w której były książki zaginęła na lotnisku, a w hotelu na Krecie nie ma nic innego w naszym ojczystym języku). Proza zupełnie przeciętna, fabuła zupełnie do niczego, napięcia zupełnie brak, sensu zupełnie żadnego. A zakończenie? Cóż... co kto lubi. Ja za ckliwymi scenami z tanich kryminałów nie przepadam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1181
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: