Dodany: 10.07.2011 23:13|Autor: tomcio
Gwiezdne dziecko i nudne bum
Mijają dwa lata od opuszczenia wyspy przez rodzinę Thorgala. Przy okazji postoju na pustyni okazuje się, że niektórzy mają już trochę tej wędrówki dość. W tym, wydawałoby się, odludnym miejscu bohaterowie napotykają dwóch tajemniczych przybyszów. Namawiają Thorgala do podążenia z nimi, ale pod wpływem niedawnego rodzinnego sporu ten decyduje: to koniec tej wędrówki bez końca. Czyżby? W nocy bohaterowie tracą swój jedyny środek transportu...
"Królestwo pod piaskiem" jest rozwinięciem i, jak się zdaje, zamknięciem "gwiezdnego" wątku "Thorgala". Bohater spotka tu innych członków grupy przybyszów z kosmosu, z której pochodzili jego rodzice. O ile początkowe sygnalizowanie tego fantastycznego motywu było intrygujące, rozwijało baśniowy świat Thorgala o zupełnie niespodziewane perspektywy, o tyle jego zakończenie jest miałkie i, co ostatnio nie jest niestety niespodzianką, przegadane. Kontrarcha długo i namiętnie tłumaczy Thorgalowi wszystkie motywy swojego na wskroś złego postępowania, a ja zastanawiam się nad sensem utrzymywania 40-stronicowej długości jednego tomu "Thorgala". Jeśli Van Hamme ma tak mało do powiedzenia, może nie powinien męczyć się sztucznym przedłużaniem albumu niepotrzebnymi debatami, a zwyczajnie skrócić historię? Poza tym, czy naprawdę brakuje już pomysłów na kolejne tomy? Ostatnio każda odsłona cyklu to nowa sceneria i stare sposoby prowadzenia akcji. Długie wypowiedzi, nieskomplikowane intrygi, akcji jak na lekarstwo. Gdzie się podziały bezpretensjonalne turnieje łucznicze z pierwszych tomów? Co się stało z baśniowymi motywami, z nawiązaniami do nordyckiej mitologii? Przecież ciekawa opowieść w świecie Thorgala naprawdę nie wymaga wielkiego przedsięwzięcia, ten świat sam się prosi o wciągające fabuły.
Inna sprawa, że i pod względem rysunku cykl szwankuje. Bardzo prosta pustynna sceneria sprowadza klatki komiksu do luźno zarysowanych postaci na jednokolorowym tle. Nawet statek kosmiczny nie stanowi pretekstu do popuszczenia wodzy graficznej fantazji. Mało tego, ilustracje stają się tam jeszcze bardziej monotonne. Pozornie atrakcyjna dwustronicowa panorama postaci, jakie przewinęły się przez serię, jest tak naprawdę autoplagiatem, to rozwiązanie pojawia się w cyklu bodaj po raz trzeci.
Fabuła jest bardzo prosta, stosuje trywialne zwroty akcji (znowu zatruty napój?), zgrane elementy (nie wiem, który już podziemny labirynt), a samo zakończenie to jakaś farsa: wielkie bum na parę stron i niezamierzenie prześmieszny komentarz.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.