Dodany: 18.04.2007 20:35|Autor: norge

Dlaczego natura kobiety jest odmienna od natury mężczyzny?


Po przeczytaniu tej książki jakby z mniejszą irytacją patrzę na stereotypy dotyczące kobiet :-). Ze spokojem obserwuję archetypowe napięcie, które istniało i istnieje we wszystkich kulturach pomiędzy teściową a synową. Nie dziwi mnie, że choć wszyscy lubimy seks, to mężczyźni lubią go znacznie bardziej. Rozumiem pielęgniarki łatwiej akceptujące autorytatywny styl u chirurga płci męskiej, a u chirurga-kobiety – nie. Nawet to, iż uczucia matki do dziecka nie są uwarunkowane jakością jej związku z ojcem, podczas gdy u mężczyzn bywa z tym dość różnie, nie powoduje mojego świętego oburzenia. Ja, kobieta wyzwolona i feministka, zostałam niejako przekonana, że zjawiska te nie są częścią jakiegoś strasznego spisku mężczyzn, ale rezultatem naturalnych procesów ukształtowanych w toku ewolucji.

Oto przyczyna mojej łagodności: „Jej niezależny umysł. Psychologia ewolucyjna kobiet”, książka wydana w Wydawnictwie Literackim w 2002 roku. Ze względu na naukową tematykę nie należy do lektur łatwych. Jednak napisana przystępnym językiem może wzbudzić zainteresowanie czytelnika, który wcześniej o „psychologii ewolucyjnej” nawet nie słyszał. Dużym plusem jest załączony słownik terminów ewolucyjnych, indeks użytych nazw oraz spis literatury w języku polskim.

Anne Campbell, doświadczona i ceniona w kręgach naukowych psycholog z Durham University, przenikliwie analizuje naturę kobiety, pokazując, jak bardzo różna jest od męskiej. Stanowczo kwestionuje pogląd, że kobiecość jest wyłącznie konstruktem społecznym i nie ma żadnych podstaw psychologiczno-biologicznych. Zgadzam się z tym. Przekonuje mnie argument, że tysiące lat doboru płciowego mogło i musiało mieć wpływ na kształtowanie się ludzkich umysłów u obydwu płci, tak aby mogły optymalnie realizować swoje odmienne role, jakie mają w procesie przekazywania życia. Nie oznacza to oczywiście lekceważenia zjawiska „gender”, czyli tzw. płci w wymiarze społeczno-kulturowym. Nikt rozsądny nie wątpi, że powszechnie pojmowane w określony sposób „męskość” i „kobiecość” stają się w pewnym stopniu samonapędzającymi przepowiedniami i że wzmacniając pewne zachowania, możemy je kształtować. Ale pojawia się interesujące pytanie: Co było najpierw – wiedza o płci czy zachowania zróżnicowane właśnie ze względu na płeć?

Do rozmnożenia trzeba dwojga, ale jego koszty – jak wiadomo – od samego początku nie są dzielone na pół. WIELKIE RÓŻNICE zaczynają się od spraw podstawowych: od wielkości oraz roli, jaką odgrywa żeńskie jajeczko w porównaniu do męskiego plemnika. A jeśli równowaga w procesie rozmnażania płciowego raz zostanie zachwiana, ma to niezwykle dalekosiężne konsekwencje. Jakie? To właśnie Anne Campbell na prawie 500 stronach (plus 40 stron bibliografii) opisuje. Nie chodzi o to, że mężczyźni i kobiety różnią się jakoś w ogóle, na przykład pod względem towarzyskości, inteligencji, poczucia humoru, otwartości na doświadczenia, zdolności do podejmowania trudnych decyzji (by wymienić tylko kilka przykładów). Różnice występują tylko w ramach kilku obszarów ludzkiej psychiki – tych mianowicie, które dotyczą roli mężczyzny i kobiety w rozmnażaniu.

Autorka udowadnia, że z punktu widzenia ewolucji strategie, które podnosiły prawdopodobieństwo sukcesu reprodukcyjnego u kobiet, były odmienne od tych, które pełniły taką funkcję u mężczyzn. Mantra psychologii ewolucyjnej brzmi prozaicznie: sukces reprodukcyjny mężczyzny zależy od liczby partnerek, które może zapłodnić, a u kobiety od zdolności zdobywania zasobów potrzebnych do zapewnienia dzieciom przetrwania. Zatem dla dziecka, czyli „sukcesu reprodukcyjnego” pary, większe znaczenie ma przetrwanie matki niż ojca. Tak urządziła to natura. Albo Bóg. W każdym razie reguły te obowiązywały przez setki tysięcy lat. Jak jest dzisiaj? Może tylko na pierwszy rzut oka istnieje ogromna przepaść pomiędzy społecznościami zbieracko-łowieckimi, w których gatunek ludzki spędził 99% czasu swojego istnienia, a współczesnym społeczeństwem, w jakim żyjemy?

Trzeba koniecznie zaznaczyć, że wszelkie niesprawiedliwości tego świata dotyczące kobiet, ograniczanie ich wolnych wyborów życiowych, lekceważące traktowanie, poniżanie itd. – czyli wykorzystywanie wyżej wspomnianych „ewolucyjnych mechanizmów” do dyskryminacji i dominacji, oburzają autorkę tej książki. Mnie też. Nie ma mowy o usprawiedliwieniach typu: „Biję moją żonę, ponieważ w naturze mężczyzny leży zazdrość o charakterze seksualnym uwarunkowana tym, że zapłodnienie zachodzi w ciele kobiety”. Campbell pisze o tym tak: „Na szczęście to, co naturalne nie zawsze musimy uznać za moralnie słuszne czy właściwe, a dla naszej wizji doskonalszego świata nie potrzebujemy szukać usprawiedliwień w teorii ewolucyjnej. Mówi ona o przeszłości, pozostawiając przyszłość bez komentarzy”*. Ale jednocześnie zaraz zaznacza: „Jeśli teoria ewolucyjna jest słuszna, kobiety XXI wieku nie da się wykreować tak zupełnie od początku. Współczesna ideologia, polityka społeczna, prawo i media nie mogą robić z niej kogoś, kim nie jest. Możemy i powinniśmy dawać ludziom szansę, które zapewnią im maksimum swobody bycia tym, kim chcą być. Mając taką swobodę, natura kobiety sama może obrać swój kierunek”*.

Książka niewątpliwie burzy liczne stereotypy w postrzeganiu mężczyzny i kobiety. Jest wyzwaniem rzuconym teoriom feministycznym. Przekonuje, że różnic między płciami nie należy szukać tylko w społeczeństwie. Ale nie czarujmy się, psychologia ewolucyjna nie jest w stanie objaśnić wszystkiego. Część prezentowanych teorii wydaje mi się trochę „niepewna”, czego autorka wcale nie ukrywa. Na przykład przyznaje, że fenomen przyjaźni między kobietami oraz ich odwieczna potrzeba dzielenia się między sobą emocjami jest dla psychologii ewolucyjnej zagadką. Z pokorą stwierdza, że wciąż daleko do dokładnego określenia obszarów mózgu, na które wywierają wpływ hormony. Książka jest jednak napisana tak inteligentnie i ciekawie, że z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, kto ma otwarty umysł i chce go trochę „poużywać”. Oczywiście ci, którzy są absolutnie przekonani o braku jakichkolwiek różnic między psychiką kobiety i mężczyzny, niech raczej omijają tego typu publikacje szerokim łukiem.


---
* Anne Campbell, „Jej niezależny umysł: Psychologia ewolucyjna kobiet”, przekład Joanna Kantor-Martynuska, Wydawnictwo Literackie, 2002.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18753
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: Krzysztof 26.01.2011 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Po przeczytaniu tej książ... | norge
Od pierwszych swoich lat moja córka była inna od synów. Lata z nią były wspaniałe także dzięki możliwości patrzenia na taką małą kobietkę. Jeśli ktoś mówi o braku różnic w psychice mężczyzny i kobiety, to chyba przez swoją ślepotę.
Diano, czy autorka pisała o prawdziwej, bezinteresownej przyjaźni między kobietami? Taka faktycznie jest chyba rzadka.. Pytam, bo pomyślałem o spotykanych u kobiet przyjaźniach które są interesowne, mianowicie skierowane przeciwko komuś. Łączymy siły, by wspólnymi podchodami kogoś pognębić.
A dlaczego kobieca potrzeba dzielenia się emocjami jest dla niej niezrozumiała?.. Przyszło mi do głowy, że skoro dla mnie jest zrozumiała, także z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej, to znaczy, że zbyt powierzchownie widzę ten temat, zbyt mało wiem.
Czyli że powinienem książkę przeczytać:)
Użytkownik: krasnal 26.01.2011 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Od pierwszych swoich lat ... | Krzysztof
Krzysztofie, proszę, nie powtarzaj tych stereotypów o nieistnieniu przyjaźni między kobietami:) Strasznie mnie denerwuje to męskie "zagarnianie" przyjaźni - że niby prawdziwą przyjaźń znają tylko mężczyźni. Kobieca przyjaźń jest piękna. Jeśli mówimy o jakimś układzie przeciw komuś, to to przecież w ogóle nie jest przyjaźń i w związku z tym nie ma tu nic do rzeczy. W ogóle zdziwiło mnie to, co napisałeś: "Łączymy siły, by wspólnymi podchodami kogoś pognębić." Zabrzmiało to tak, jakbyś zakładał, że wszystkie kobiety działają na zasadzie pognębiania kogoś. Jakbyś miał niezbyt dobre zdanie o kobietach w ogóle - a to bym Cię w życiu nie podejrzewała:)
Użytkownik: Krzysztof 26.01.2011 23:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, proszę, nie ... | krasnal
Krasnalu, nie pisałem o jej nieistnieniu, a o rzadkości występowania, a nawet napisałem, że "chyba rzadko". Tego rodzaju interesowna przyjaźń jednak istnieje, i wcale nie musi być tak płytka w odczuciu tych kobiet, jakby to wynikało z moich słów. Nawet ta interesowność nie musi być uświadomiona.
Jeśli mam jakiś stereotyp myślenia o przyjaźni, to chyba ten jeden: wśród kobiet jest ona rzadsza niż wśród mężczyzn. Raczej trudno byłoby mnie przekonać do jego zmiany. A poza tym przyjaźń w ogóle jest rzadka, bardzo rzadka - zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. Chyba nawet rzadsza niż miłość.
Dziękuję za wyrażenie swojej niewiary. Masz rację, kobiety podziwiam, lubię i szanuję. Chyba też rozumiem, skoro lepiej się czuję w ich towarzystwie niż wśród mężczyzn.
Użytkownik: krasnal 27.01.2011 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Krasnalu, nie pisałem o j... | Krzysztof
Wiesz co, wydaje mi się, że takie ocenianie "krzyżowe", tj. przyjaźni między kobietami przez mężczyzn i odwrotnie, do niczego mądrego nie prowadzi;) Z mojego doświadczenia (w sensie obserwacji i rozmów na ten temat) wynika, że przyjaźń między mężczyznami wygląda inaczej niż między kobietami. Nie ma więc chyba sensu ocenianie ich takimi samymi kryteriami i próba oceniania "liczebności".

Co do interesowności przyjaźni - w pewnym sensie każda jest "interesowna", bo przecież zawsze jest to wymiana: coś dajemy i coś bierzemy. Po coś nam jest przyjaźń potrzebna, inaczej byśmy jej nie podtrzymywali. Zwykle po to, żeby mieć od kogoś wsparcie, pomoc w trudnych chwilach, czerpać radość z kontaktu, inspirować się wzajemnie - ale jednak po coś.

Swoją drogą, to smutne co piszesz o rzadkości przyjaźni w ogóle. Ja na szczęście mam jak dotąd dobre doświadczenia i więcej optymizmu:) Choć bynajmniej nie wszystko w moich przyjaźniach układało się sielankowo - mimo to przetrwały i to w nich cenię.

I jeszcze o miłości - dla mnie miłość bez przyjaźni jest czymś niepełnym, więc bym tak tego nie dychotomizowała:)
Użytkownik: norge 27.01.2011 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz co, wydaje mi się, ... | krasnal
Krasnalu, proszę wyjaśnij mniej rozgarniętym uczestnikom dusykusji (m. innymi mnie) co znaczy słowo "dychotomizowała".
Użytkownik: krasnal 27.01.2011 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Krasnalu, proszę wyjaśnij... | norge
Dychotomia to podział na części nawzajem się wyłączające. Miałam na myśli to, że według mnie nie można w taki sposób rozdzielić miłości i przyjaźni, bo każda zawiera element drugiej. To odnośnie do wyrażenia Krzysztofa, że przyjaźń jest rzadsza niż miłość, które sugerowało właśnie takie dychotomiczne rozumienie - albo coś jest miłością, albo przyjaźnią. A dla mnie te relacje się zazębiają.
Użytkownik: aleutka 27.01.2011 11:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Krasnalu, nie pisałem o j... | Krzysztof
Ten stereotyp o kobiecej przyjazni szczegolnie mnie smuci, bo jest wyjatkowo krzywdzacy, a tak potezny, ze kobiety tez mu czesto ulegaja. Istnieje kult "prawdziwej meskiej przyjazni" a kobiety na ogol sprowadzane sa do intrygantek, ktore interesownie te przyjazn udaja.

Przyjazn meska jest - na ile potrafie ocenic z zewnatrz - inna niz kobieca, ale to nie znaczy ze meska jest prosta i szlachetna, a kobieca podszyta zawiscia i rzadziej spotykana.
Pamietam jak plakalam nad Pozegnaniem z Afryka, bo ten fragment wlasnie tak fantastycznie zaprzecza temu stereotypowi. Jest dlugi, ale pozwole sobie wkleic.

"Mniej więcej w tym samym czasie - ale jeszcze przed wysłaniem koni - Ingrid Lindstrbm przyjechała ze swej farmy w Nioro, aby pobyć trochę ze mną. To był niezwykle miły i przyjacielski gest z jej strony, bo niełatwo przychodziło jej oderwać się od gospodarstwa. Jej mąż wziął posadę w wielkiej spółce eksploatacji włókna sizalowego, aby zarobić na spłatę rat ciążących na farmie. Pocił się teraz gdzieś w Tanganice, w nisko położonej okolicy. Ktoś mógł powiedzieć, że Ingrid oddała męża w niewolę dla dobra farmy. Tymczasem więc prowadziła farmę sama. Rozszerzyła hodowlę drobiu i ogród warzywny, miała hodowlę świń i stada młodych indyków, które wymagały ciągłej opieki. Zdobyła się jednak na to, że zostawiła wszystko pod opieką Kemosy i pospieszyła do mnie tak, jakby pośpieszyła na pomoc przyjacielowi, którego dom stanął w ogniu. (...) Ingrid doskonale rozumiała i całym sercem, całą głębią kobiecego serca odczuwała, co naprawdę znaczy, gdy kobieta musi zrezygnować z farmy i opuścić ją na zawsze.
Podczas pobytu Ingrid nie rozmawiałyśmy ani o przeszłości, ani o przyszłości, nie wspominałyśmy też przyjaciół i znajomych, skupiłyśmy się obie na aktualnym nieszczęściu. Razem chodziłyśmy od jednej rzeczy do drugiej wyliczając je tak, jak byśmy sporządzały pamięciowy inwentarz moich strat albo jakby Ingrid w moim imieniu zbierała materiał do książki zażaleń, którą miała przedłożyć losowi. Ingrid wiedziała doskonale z własnego doświadczenia, że taka książka nie istnieje, lecz mimo to myśl o niej jest nieodłączną częścią życia każdej kobiety.
Poszłyśmy do zagrody wołów i siadłyśmy na plocie, licząc zwierzęta wracające z pastwiska. Bez słowa wskazałam je Ingrid, a mój ruch oznaczał: „Te woły”. Ona podobnie odpowiedziała: „Tak, te woły” i wciągnęła je do swej księgi. Poszłyśmy do stajen i karmiłyśmy konie cukrem, potem lepką i oślinioną dłonią wskazałam z płaczem na konie, co znaczyło: „Te konie”. „Tak, te konie” z westchnieniem, ale bez słów odpowiedziała Ingrid notując znów w księdze. Gdy znalazłyśmy się w ogrodzie nad rzeką, nie mogła się pogodzić z myślą, że mam zostawić wszystkie rośliny sprowadzone z Europy. Z rozpaczą załamywała ręce nad lawendą, szałwią i miętą i potem ciągle wracała do tego tematu, jakby obmyślała dla mnie plan zabrania roślin ze sobą.
Popołudnia spędzałyśmy na kontemplacji niewielkiego stada miejscowych krów, które pasło się na trawniku przed domem. Informowałam Ingrid o wieku i mleczności każdej z nich, ona zaś wzdychała słysząc te cyfry, jakby sprawiały jej fizyczny ból. Oglądała wszystkie krowy dokładnie, nie pod względem wartości handlowej, bo były przeznaczone dla moich boyów, lecz w celu ustalenia jakości i wielkości mojej straty. Nie mogła się też oderwać od cieląt słodko pachnących mlekiem. Po bardzo wielkich wysiłkach miała na swojej farmie kilka krów z cielętami i teraz, bez rozsądnego powodu i wbrew własnej woli, gromiła mnie wzrokiem za opuszczanie mego przychówku.
Jeżeli jakiś mężczyzna kroczy obok przyjaciela wyzutego z wszystkiego, co posiadał, i co chwila powtarza sobie w myśli słowa: „Dzięki Bogu, że to nie mnie spotkało”, musi odczuwać z tego powodu wyrzuty sumienia i stara się myśleć 0czym innym. Między dwiema kobietami, dwiema przyjaciółkami, z których jedna otwarcie wyraża współczucie dla drugiej, rzecz ma się zgoła inaczej. Jest zupełnie oczywiste, że szczęśliwsza przyjaciółka będzie w myślach powtarzać te same słowa: „Dzięki Bogu, że to mnie nie spotkało”, lecz to nie powoduje rozdźwięku, a wprost przeciwnie, jeszcze bardziej zbliża do siebie przyjaciółki, podkreśla ich osobisty kontakt. (...) Jest natomiast rzeczą naturalną, że panna młoda triumfuje nad druhnami, a przy odwiedzinach po porodzie inne kobiety zazdroszczą młodej matce: nikt nie ma jednak nikomu tego za złe Kobieta, która straciła dziecko, pokazuje jego koszulki przyjaciółce, w pełni zdając sobie sprawę z tego, iż ta przyjaciółka powtarza w myśli: „Chwała Bogu, że to nie mnie spotkało”. Lecz obie uważają to za naturalne i zupełnie na miejscu.
Tak samo było między mną a Ingrid. Wiedziałam, że chodząc po mojej farmie, myślami przebywała na swojej, podziwiała własne szczęście, że jeszcze ją ma, tym bardziej się do niej przywiązywała. Dobrze nam z tym było. Chociaż ubrane w stare spodnie khaki i zniszczone płaszcze deszczowe, stanowiłyśmy w rzeczywistości parę mitycznych kobiet spowitych jedna w biel, druga w czerń: parę geniuszów życia farmerów w Afryce.
Po kilku dniach Ingrid pożegnała się i koleją wróciła do Nioro.
Użytkownik: Natii 27.01.2011 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten stereotyp o kobiecej ... | aleutka
MUSZĘ w końcu przeczytać "Pożegnanie z Afryką".
Użytkownik: norge 27.01.2011 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Krasnalu, nie pisałem o j... | Krzysztof
Krzysztofie, wiem, że jesteś ostatnia osobą, ktora chciałaby urazic jakakolwiek kobietę :-), zwłaszcza tu na BN :-) Ja osobiście wcale nie czuję się urażona, że piszesz o tym stereotypie. Ba, powiem nawet że wiele razy miałam podobne odczucia, jak ty (chwilowe, na szczęście:-) Ale mimo to nie podzielam zdania, że przyjaźń wśród kobiet jest rzadsza, niż wśrod mężczyzn. Według mnie jest równie częsta (nie mówimy tu o przyjaźni interesownej czy bezinteresownej, bo za bardzo byśmy skomplikowali temat, mówimy po prostu o przyjaźni, takiej prawdziwej przyjaźni między normalnymi ludźmi, a co to znaczy, ta każdy z nas mniej więcej rozumie).

Moim skromnym zdaniem (podpartym naukowo:-) przyjaźń między kobietami jest najzwyczajniej w świecie inna od przyjaźni męskiej. Nie lepsza, nie prawdziwsza, nie trwalsza, nie bardziej lub mniej bezinteresowna, ale prostu inna. Na temat tej inności są badania, są teorie, że się tak to ukształtowało w procesie ewolucji. Są w końcu obserwacje i doświadczenia z zycia codziennego, ktore kazdy z nas chcąc nie chcąc prowadzi...

Oto co o tym pisze Campbell i ja się z nią zgadzam: "Bliskie przyjaźnie między kobietami są bardziej wspólnotowe, natomiast przyjaźnie męskie ukierunkowane są bardziej na wymianę". Daje mnóstwo dowodow i przykładów, poczynając od opisu zachowan szympansów i innych naszych praprzodków:-) Ale już gorzej w wyjasnianiem DLACZEGO tak jest, bo tu psychologia ewolucyjna trochę się zaplątuje, zeby w rezultacie przyznac, ze do końca, to tak nie wiadomo.

Trochę poczytałam i domyślam się nawet skąd mógł się wziąc ten stereotyp, który wywołał emocje uczestnków naszej dyskusji. Zaprzyjaźnione kobiety przywiązują większą wagę do podobnego podejścia do życia, do podobieństw swoich charakterów i osobowości (mężczyźni w dużej mierze do wspólnych zainteresowań). Przyjaciółki maja pewną szczegolną cechę, darzą się dużo większym zaufaniem, odslaniają się przed sobą, potrafią rozmawiac o swoich najintymniejszych uczuciach. Ze względu na intensywnośc relacji i na to, co ryzykuje się w przypadku zdrady, gdy przyjaźn między kobitami zostaje nadwyrężona albo zerwana, jest w tym niezwykle dużo zajadlości i goryczy, a powstały rozdźwięk może wyglądac dramatycznie, o wiele bardziej dramatycznie niż kiedy rozejdą się drogi mężczyzn. Sądzę, że coś w tym jest...
Użytkownik: Zoana 27.01.2011 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, wiem, że jes... | norge
O, to to! O tym samym myślałam, tylko nie wiedziałam, jak to ująć. :) Ale chyba zgodziłabym się z tym, że przyjaźń męska jest prostsza niż kobieca, co oczywiście nie oznacza, że jest bardziej prostolinijna.

Taki przykład z własnych obserwacji. Kłótnia pomiędzy dwojgiem przyjaciół o jakąś głupotę, która w końcu okazuje się zwyczajnym nieporozumieniem. Mężczyźni skwitują to klepnięciem po ramieniu, wymruczą coś pod nosem i pójdą razem na piwo tak, jakby tej kłótni nigdy nie było, temat zamknięty. U kobiet w procesie "godzenia się" raczej nie obejdzie się bez kilkugodzinnej rozmowy, aby wyjaśnić wszystko od początku do końca, rozebrać cały konflikt na czynniki pierwsze, przeanalizować każde słowo wypowiedziane i niewypowiedziane, każdą myśl, każdy gest, każde uczucie, a na koniec popłakać się i paść sobie w ramiona. Celowo troszkę przerysowuję, żeby uwypuklić sens. Tak jak diametralnie różni się psychika kobiety i mężczyzny, tak różni się przyjaźń kobieca i męska. I nie ma co oceniać, która jest gorsza, a która lepsza, bo dla mężczyzny patrzącego z zewnątrz, większość aspektów przyjaźni pomiędzy kobietami będzie kompletnie niezrozumiała i odwrotnie.

Mam takich dwóch znajomych przyjaciół-mężczyzn. Przyjaźnią się chyba od przedszkola, na śmierć i życie, więc kiedy się pokłócą, to również na śmierć i życie. Jednego dnia potrafią być na siebie śmiertelnie obrażeni, a drugiego zachowują się jak gdyby nigdy nic. Kiedy pytam się później któregoś z nich o tę sytuację, nasza rozmowa zawsze wygląda mniej więcej tak:
Ja: Już się pogodziliście?
On: No, tak.
Ja: Tak szybko? Już sobie powiedzieliście wszystko?
On: Ale co mielibyśmy sobie niby powiedzieć?
Ja: Jak to co? Porozmawiać o tej sytuacji, wyjaśnić...
On: Ale po co?! Przecież tak jest dobrze!
Moja kobieca logika niestety zawsze w takich sytuacjach się buntuje i tego nie ogarnia. ;)))

I oczywiście ja również się nie zgadzam ze stwierdzeniem, że przyjaźń męska jest zjawiskiem częstszym od przyjaźni kobiecej, ale również od dawna spotykam się z takim stwierdzeniem. Nie oburza mnie ten stereotyp, raczej bawi - szczególnie kiedy pomyślę o moich trzech "bratnich duszach", z którymi łączy mnie przyjaźń od dobrych dwunastu? trzynastu? lat. I też nie obyło się bez kłótni i płaczów, i zainteresowań wspólnych nie dzielimy, i poglądy i podejścia do życia mamy diametralnie różne. A mimo to nadal trwamy. Więc choćby mi i tabun mężczyzn mówił, że przyjaźń między kobietami jest interesowna albo nie istnieje, zawsze niezmiennie będę się z tego tylko śmiać. :) Jeśli już miałabym oceniać przyjaźnie pod kątem częstotliwości występowania, powiedziałabym, że najrzadsza jest chyba pomiędzy kobietą i mężczyzną, no ale to już temat do zupełnie innych rozważań. :)
Użytkownik: norge 27.01.2011 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to to! O tym samym myś... | Zoana
"Jeśli już miałabym oceniać przyjaźnie pod kątem częstotliwości występowania, powiedziałabym, że najrzadsza jest chyba pomiędzy kobietą i mężczyzną, no ale to już temat do zupełnie innych rozważań. :)"

Noooooo...... tak :-)

Ciekawe jest też, że jakby jakaś kobieta powiedziała (czy napisała tu na BN), że męska przyjaźn jest w zasadzie oparta na rywalizacji i bardzo powierzchowna, to pewnie żadnego faceta by to nie ruszyło i żaden nie rzuciłby się do obrony czci męskiej. A my, kobiety reagujemy od razu! Przecież ten stereoptyp mógłby nas w zasadzie bawić, jak to słusznie zauważasz.
Krzysztof tak sobie napisał, pewnie dość odruchowo :-), ma prawdopodobnie takie, a nie inne doświadczenia i nie widzę żadnego problemu.
Użytkownik: Czajka 27.01.2011 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, wiem, że jes... | norge
Ja też stereotypowo uważam, że przyjaźń kobiet jest rzadsza, a jeżeli nie jest, to sądzę, że na pewno trudniej w niej wytrwać kobietom niż mężczyznom. Widzę to na własnym przykładzie. Niedawno zupełnie syn widząc moje perypetie z największą moją przyjaciółką, powiedział - wy [kobiety] to się dziwnie przyjaźnicie, ja dzwonię do swojego przyjaciela (po tygodniu) i mówię - dzwoniłeś? A on na to - Tak, dzwoniłem (tydzień wcześniej), idziemy pobiegać?
I idą pobiegać. Kobiety natomiast pewnie usiadłyby i roztrząsały dlaczego minął tydzień, która powinna zadzwonić i dlaczego nie zadzwoniła.
I tak sobie myślę, zupełnie po amatorsku, że kiedy kobiety siedziały sobie nad żarnami, to na takie dywagacje czas był, a jak Gilgamesz poszedł z Enkidu walczyć z Humbabą to im to nie było w głowie. :)
Użytkownik: Krzysztof 27.01.2011 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, wiem, że jes... | norge
To w takim razie nie jestem typowym facetem (a mam się, jak każdy z nas, za stuprocentowego faceta!), bo zawsze i długo analizuję słowa i gesty, a nawet doszukuję się ukrytego dna, powrót natomiast do stanu dobrego bywa u mnie długim i bolesnym procesem godzenia się i wyjaśniania. Może z powodu zbyt dużych oczekiwań wobec przyjaźni. I łatwiej mi o przyjaźń z kobietą niż z mężczyzną, z którym nie bardzo mam o czym rozmawiać. Dość mam facetów po jedenastu godzinach w pracy, a potrzebę męskiej pogaduchy zaspakajam z jednym lub drugim moim synem; jutro jadę do starszego syna i do jego córki. Brakuje mi jej łapek na mojej twarzy.
Kiedyś, na przerwie w pracy, wtrąciłem się w głośną rozmowę kolegów o piłce nożnej: otóż zapytałem się ich, dlaczego, skoro bramki są najbardziej widowiskowe, jak twierdzą, dlaczego taka kupa chłopów gania za jedną piłką ciągle sobie przeszkadzając? Przecież gdyby każda drużyna miała swoją piłkę, niewątpliwie byłoby więcej goli. Od tamtej pory każą mi milczeć gdy rozmawiają o piłce. Nie wiem dlaczego…

Drogie panie! Moje zdania są tylko moimi i absolutnie nie roszczą sobie one praw do niepodważalnej słuszności, aczkolwiek do niektórych z nich jestem silnie przywiązany – może nie tyle z powodu stażu lat ich ważności dla mnie (noo, może odrobinę), co z powodu posiadanej wiedzy (co prawda pełnej luk) i doświadczenia własnego.
Wiem, że przyjaźnie różnią się w zależności od płci przyjaźniących się osób, naprawdę wiem o tym. Wiem, że miłość nie wyklucza przyjaźni, ani przyjaźń miłości; wiem też, że Wy wiecie, iż można przyjaźnić się bez miłości, miłować bez przyjaźni, można przyjaźnić się i kochać jednocześnie. Można też ani tak ani tak – i tak jest najczęściej. Niestety.
Niezbyt fortunnie wyraziłem się o interesowności za co przepraszam. Dostrzegam tutaj pewne jądro prawdy, ale musiałbym dużo napisać, aby pogląd uzasadnić, a w trakcie zapewne okazałoby się, że tego czy tamtego argumentu nie potrafię w pełni oddać, więc tutaj kładę uszy po sobie.
A przyjaźń jest rzadka – przy tym trwam. Ustępuję w jednym: częstsza bywa tylko w tych dobrych małżeństwach, które potrafiły płomienną miłość zamienić na spokojny ciepły płomyk podsycany wzajemną przyjaźnią – nie pomyślałem o nich pisząc tamten komentarz.
Wypowiedź więc skoryguję i napiszę: przyjaźń poza małżeństwem jest rzadka, rzadsza niż miłość. Myślę, że nasze różnice w ocenie częstotliwości biorą się z różnic w pojmowaniu przyjaźni.
Na jakim stopniu bliskości, zażyłości i wzajemnej zależności kończy się koleżeństwo, znajomość, a zaczyna przyjaźń? Moje poprzeczki zawieszone są wysoko, i ta z napisem „przyjaźń”, i ta ze słowem „miłość”. Dla mnie jedno i drugie uczucie jest rzadkie jak perła w muszli, przyjaźń rzadsza. Miłość ma w sobie coś nierozumnego, irracjonalnego, niezależnego od nas. W przyjaźni nie ma nic z tego, a wszystko należy wypracować na bazie sporego apriorycznie istniejącego podobieństwa, co nie jest wymagane przy zakochiwaniu się. Śmiem też twierdzić, iż kochać jest łatwiej niż przyjaźnić się, ponieważ w miłości występuje siła wiążąca niezależna od naszej woli, a jest nią kochające serce zdolne wybaczać nawet niegodziwości – czego w przyjaźni nie ma.
Jeśli ktoś mówi – a często słyszy się takie słowa – o swoich przyjaciołach, to albo myli się nie wiedząc co to przyjaźń, albo niewłaściwie używa słów mając na myśli znajomych.

Użytkownik: norge 27.01.2011 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Od pierwszych swoich lat ... | Krzysztof
Krzysztofie, bardzo się cieszę, że zwrociłeś uwagę na tę książkę :-) Jest naprawdę bardzo dobra, a przeczytało ją i oceniło tylko 4 osoby. Wiesz, mogę do niej wrócic, bo mam ją na własnośc i wtedy napiszę ci coś więcej na temat przyjaźni między kobietami, dzieleniu się emocjami, bo po tych kilku latach niewiele pamiętam. No, tak recenzja była napisana w 2007 roku! Dla mnie jest to fascynująca dziedzina wiedzy i dyskusja na ten temat sprawi mi przyjemnośc.
Użytkownik: gosiaw 27.01.2011 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzysztofie, bardzo się c... | norge
To może tak z rozpędu miałabyś ochotę i na to Mózg i płeć: O biologicznych różnicach między kobietami i mężczyznami (Blum Deborah)? Tematyka zbliżona.
Użytkownik: jakozak 27.01.2011 09:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Po przeczytaniu tej książ... | norge
Do schowka. :-)
Użytkownik: norge 27.01.2011 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Do schowka. :-) | jakozak
Jolu, moja kochana! Czy ty wiesz, ze masz w schowku 1750 pozycji to przeczytania? Jak zobaczyłam tą liczbę, to się strasznie zaczęłam śmiac :-)))) Jestes niesamowita z tym apetytem na książki. Ja też mam nieco na sumieniu, bo nagromadziłam już tyle e-booków (samych dobrych!), że mam wątpliwości, czy starczy mi życia aby je wszystkie przeczytac. Do tego "ściągam" je cały czas i kolekcja się powiększa, mimo że przyrzekam sobie zastopowac :-) Pozdrowienia :-) A po ksiazkę Campbell naprawdę warto sięgnąc.
Użytkownik: jakozak 27.01.2011 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jolu, moja kochana! Czy t... | norge
Diano. :-)
No wiem, że mam tyle. Nie potrafię się ograniczyć. Gdy tylko ktoś z Was zachwala jakąś książkę i widzę, że może mi się spodobać, daję ją do schowka. Liczba straszna! Ale ja MUSZĘ! :-)))
Buziaki.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: