Dodany: 06.07.2011 10:59|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

5 osób poleca ten tekst.

06.07.2011 "Małgorzata Musierowicz i Borejkowie" i nie tylko...


Tak to już czasem bywa na biblionetce - jedna recenzja czy wymiana postów skłoni nas do tego, żeby zainteresować się jakąś nieznaną książką, poznać obcego dotąd autora, odświeżyć sobie coś czy przyspieszyć lekturę. Po żarliwej dyskusji o Jeżycjadzie pod jedną z recenzji "Opium w rosole", postanowiłem sięgnąć po szkice krytycznoliterackie Małgorzata Musierowicz i Borejkowie (Biedrzycki Krzysztof). Cóż, nie zawiodłem się.

Przede wszystkim podobało mi się podejście Biedrzyckiego do spraw czytelnictwa. Pyta on na przykład: "Czy trzeba się tłumaczyć z tego, że się lubi czytać? Nie, lubimy to co lubimy - nikomu nic do tego. Czy trzeba wyjaśniać, czemu się lubi jedne książki, a inne darzy obojętnością? Czemu jedni autorzy budzą w nas dreszcze emocji, inni nie są w stanie poruszyć ani jednej struny naszej duszy? Nie trzeba, choć warto. Ale: czy trzeba samemu sobie odpowiedzieć, czemu się czyta z przejęciem powieści dla dziewcząt, skoro jest się dorosłym mężczyzną? O tak, trzeba, bo przecież powstaje dziwna sytuacja, jakby się ukradkiem podczytywało list do innego adresata."

Myślę, że to dosyć ważny problem. Ja nigdy nie uznawałem barier w literaturze, aczkolwiek kultura wyrabia coś takiego, że "nie wypada" czytać książek w nieswojej kategorii. Mniejsza o książki, które są może "uniwersalne" (np. kryminały, thrillery, fantastyka), ale facet, który czyta babską literaturę staje się "podejrzany", np. o zniewieścienie, czasem nawet wyśmiany. I choć ja się przyznaję do czytania Musierowicz, Montgomery, Grocholi, Siesickiej, rozmaitego chick-litu, a nawet do sięgania sporadycznie po romansidło Steel, to jednak nie wziąłbym żadnej z ich książek do autobusu. Takie to mechanizmy wyrabia w nas kultura. No ale to tylko dygresja.

W każdym razie, mówiąc o Jeżycjadzie, Biedrzycki postuluje lekturę "nienaiwną". Chodzi tutaj o umiejętność nabrania dystansu wobec cyklu, dostrzeżenia subtelnej gry, jaką prowadzi z czytelnikami Musierowicz, wychwycenia rozmaitych niuansów, nawiązań do konwencji oraz aluzji literackich. Dziś sam praktykuję taki sposób czytania, natomiast kiedy dobrych kilka lat temu zaznajamiałem się z powieściami Musierowicz ani mi się to śniło, czytałem naiwnie, dla przyjemności (choć oczywiście przyjemność można też odnaleźć w wyłapywaniu rozmaitych "smaczków").

Eseje Biedrzyckiego pozwoliły mi spojrzeć na Jeżycjadę trochę łaskawszym okiem. Jak wiecie, jestem przeciwny postulowanemu tam modelowi "pro-rodzinnemu", temu, że nie ma tam nic alternatywnego, brakuje pogłębienia psychologicznego, Borejkowie zamieniają się w karykatury samych siebie itp. itd. To oczywiście nie przeszkadza mi z zainteresowaniem czytać każdej kolejnej części. W każdym razie Biedrzycki bardzo ciekawie pokazuje w jaki sposób kreowane są bohaterki, objaśnia aluzje literackie, wskazuje fragmenty dyskretnie opisujące peerelowską rzeczywistość. To fascynująca lektura - i tylko szkoda, że tych esejów tak mało. Zrobiłbym sobie teraz chętnie powtórkę z Jeżycjady, ale póki co, nie mam czasu wejść na dłużej na Roosevelta 5. Teraz moja lektura na pewno byłaby dojrzalsza, wyciągnąłbym z niej więcej.

Muszę przyznać, że coraz bardziej jestem zafascynowany też literaturą skandynawską. Nie wiem, co sprawia, że to po prostu rewelacyjne książki - bez względu na to, czy są to książki dla dzieci, młodzieży, czy to kryminały, czy powieści obyczajowe, bądź psychologiczne. Zdumiewa mnie ich wysoki poziom, z jakim raczej rzadko można się spotkać w literaturze współczesnej. Sięgając po literaturę skandynawską, wiem, że przeczytam coś dobrego. A może nawet rewelacyjnego.

Bardzo dobrą książką jest Człowiek, który pokochał Yngvego (Renberg Tore). To powieść dla młodzieży, ale taka, w której coś dla siebie znajdą też dorośli. Miałem nieodparte skojarzenia to z "Buszującym w zbożu" Stalingera, to z "Jimem w lustrze" Edelfeldt.

Norwegia 1990 rok. Jarle Klepp to zbuntowany nastolatek. Jest jednym ze szkolnych vipów dzięki swoim odważnym, bezkompromisowym poglądom i potrzebie zmiany świata na lepszy. Ma ugruntowaną pozycję, jest solistą w punkowym zespole, pomaga matce, spotyka się ze swoją dziewczyną i z najlepszym przyjacielem. Wszystko wydaje się ugruntowane, jasne. Do chwili kiedy spotka tytułowego Yngvego. Jarlego ogarnia fascynacja - zaczyna wypatrywać Yngvego na przerwach, szuka z nim kontaktu, rozmyśla i śni o nim. Okazuje się, że w imię tej znajomości będzie musiał zakwestionować cały swój światopogląd, kłamać, oszukiwać (czasem samego siebie). Jak to się skończy?

"Człowiek, który pokochał Yngvego" to zajmujący pamiętnik z okresu dojrzewania. Renberg pokazuje swego bohatera z całą prawdziwością psychologiczną, szamotaniną wewnętrzną, tym dziwnym stanem zakochania. Ponadto trudno się oderwać od tej książki, narracja jest niezwykle wciągająca, a wszystko aż tchnie autentyzmem. To powieść naprawdę warta poznania.

Ufff... coś mi dzisiaj wyszła czytatka młodzieżowa. Ale co z tego?:D

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7855
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: ka.ja 06.07.2011 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to już czasem bywa na... | misiak297
Co ja się naszukałam filmu "Mannen som elsket Yngve"! Widziałam tylko fragmenty i nabrałam apetytu, a film i owszem - znalazłam, ale tylko w oryginale, co mi nic nie daje, bo ja po norwesku potrafię powiedzieć tylko "dziękuję". Nie wiedziałam, że jest książka. To już wiem, co sobie kupię na wakacje w ojczyźnie.

A Musierowicz kocham bezrozumnie. I już. Z całym jej brakiem alternatyw. Z całym jedynym słusznym światopoglądem. Może zwyczajnie jestem z tych, którzy kochają nie za coś, a pomimo? I już się nie moge doczekać aż sobie znów zajrzę do "Szóstej klepki" albo "Kalamburki".
Użytkownik: agatatera 06.07.2011 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Co ja się naszukałam film... | ka.ja
Co do Musierowicz, to mam tak, jak Ty. Czytam te wszystkie dyskusje o modelach, stereotypach etc. i kompletnie mnie to nie rusza. Wręcz wzruszam ramionami i mruczę "no i co?" :P
Użytkownik: Pingwinek 25.05.2019 07:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do Musierowicz, to mam... | agatatera
Mam podobnie. Bardzo jestem do "Jeżycjady" przywiązana, darzę ją sentymentem, kocham miłością bezkrytyczną :-)
Użytkownik: duch puszczy 06.07.2011 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to już czasem bywa na... | misiak297
A ja bezwstydnie czytałem i czytam w autobusach Musierowicz i Montgomery, Colette i nawet diabła od Prady w tramwaju czytałem (chociaż to akurat żenująca rzecz, powieść, nie czytanie w tramwaju:)).
Użytkownik: norge 06.07.2011 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to już czasem bywa na... | misiak297
Jak zwykle z wielką przyjemnoscią przeczytałam twoją czytatkę, Misiaku. Bardzo lubię czytać "o czytaniu", więc sobie tę pozycję o Musierowicz zapamiętuję. A film "Człowiek..." muszę sobie obejrzeć, bo książka nowo wydana - to pewnie sobie na nią trochę poczekam.
Użytkownik: Pani_Wu 06.07.2011 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak zwykle z wielką przyj... | norge
A to mnie ta czytatka miło zaskoczyła i dopiero po czasie spojrzałam na autora, tak się zaczytałam. Wspomniane w czytatce książki wrzuciłam do schowka i cieszę się, że ten temat zaistniał. A cała rzecz jest w tym, że mnie interesują dobre książki dla młodzieży, a także w tym, że dopiero teraz odkryłam w ogóle Jeżycjadę.

Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że cykl pani Musierowicz ominął mnie wiekowo. Że też człowiek nigdy nie urodzi się w sam raz, ale zawsze za wcześnie (na coś) albo na coś za późno :)
Chcąc nie chcąc, niestety, patrzę na Borejków z pozycji człowieka dorosłego i żałuję emocji, które mnie ominęły, gdybym trafiła na nich dawniej.

Niemniej, gdyby to kogoś interesowało, to chłopcy z gimnazjum bardzo chętnie czytają Jeżycjadę i "całą Chmielewską", nie tylko książki na tzw. topie. Podejrzewam nawet, że częściej czytają te książki chłopcy niż dziewczęta. Ale czy w środkach komunikacji miejskiej to nie wiem, tego raczej nie widziałam. :)
Użytkownik: Zbojnica 06.07.2011 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to już czasem bywa na... | misiak297
Ja również od dawna zauważam wielkość literatury skandynawskiej. Niegdyś(czyli ponad dziesięć lat temu), w mym rodzinnym Twin Peaks, jedna z księgarń wyprzedawała za grosze cykl Wydawnictwa Poznańskiego zawierający właśnie literaturę skandynawską :). Kupiłam i przeczytałam wszystko, co było wówczas dostępne. Podrzucę tutaj te tytuły, bo może komuś się przydadzą ?;)
Młyn na wzgórzu (Gjellerup Karl (Gjellerup Karol))
Kapitan Worse: Powieść (Kielland Alexander Lange (Kielland Alexander L.))
Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza; Marsz weselny (Bjørnson Bjørnstjerne Martinus)

Jeszcze były inne,ale te uważam za najciekawsze ze wspomnianej serii. Oczywiście do tego Vesaas, Axelsson, Gaarder, Undset...A na podsumowanie
Szkice o literaturze skandynawskiej (Iwaszkiewicz Jarosław (pseud. Eleuter))

Odnośnie Borejków, to mam wrażenie, że od pewnego czasu w pewnych kręgach, czytuje się Jeżycjadę tylko po to, by jej dokopać..I po co, się pytam? Nie ma przymusu lekturowego ;)
Użytkownik: Monika.W 06.07.2011 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to już czasem bywa na... | misiak297
Przeczytałam sobię tę czytatkę i zaczęłam się zastanawiać, czy i ja "nie uznaję barier w literaturze" i czy czytam literaturę męską. I znalazłam się w kropce. Bo nie wiem, jakie książki do niej należą. A może w ogóle nie ma takiej kategorii? Może jest wyłącznie kategoria literatury kobiecej?
Użytkownik: Anna 46 07.07.2011 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak to już czasem bywa na... | misiak297
"... aczkolwiek kultura wyrabia coś takiego, że "nie wypada" czytać książek w nieswojej kategorii."

E tam, nie wypada.
We mnie kultura niczego takiego nie wyrobiła i mam nadzieję, że nie wyrobi. :-)
Czytam sobie (powtórkowo) z przyjemnością co chcę i kiedy chcę; Pana Samochodzika Nienackiego, Makuszyńskiego (chociaż on tu się nie klasyfikuje, bo jest od lat 6 do 106), Bahdaja, Marię Krüger, Broszkiewicza, Niziurskiego; teraz mam powtórkę z pani Musierowicz (i bardzo dobrze, że jest pro-rodzinna).
Niektóre książki przynoszę z biblioteki, co oznacza, że myszkuję po dziale dla młodzieży i wcale mnie to nie peszy, zawstydza czy tam co innego w ten deseń; moje ukochane Panie z biblioteki nie dziwią się żadnym gustom czytelniczym.

Mój mąż zaś czytuje Grodzieńską (zdecydowanie babska literatura), wspomnienia typu Był dom...: Wspomnienia (Szatkowska Anna) i jakoś nie zniewieściał. :-)

Wniosek mój osobisty: czytamy, co chcemy i kiedy chcemy i nikomu nic do tego, a wszelkie "wypada - nie wypada" radośnie wsadzamy między bajki.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.07.2011 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: "... aczkolwiek kultura w... | Anna 46
Popieram! Ja z upodobaniem czytałam i nadal czytam zarówno literaturę "dziewczęcą" czy "kobiecą" (jak tu żyć bez "Ani z Zielonego Wzgórza", "Przeminęło z wiatrem", "Jeżycjady"?), "dziecięcą" (Muminki moje kochane, i Miś Paddington!), "chłopięcą" (Nienacki, Szklarski, May itd.) i "męską" ("mocne" thrillery z wyrazistymi bohaterami, np. Cobena, Childa, Morrella; wspomnienia wojenne partyzantów, marynarzy czy lotników). Nigdy w życiu nie czytałam czegoś dlatego, że "wypada" (co najwyżej z ciekawości, jakie jest coś, co wszyscy czytają), ani tym bardziej nie zrezygnowałam z czytania czegoś, czego "nie wypada" (skoro powtórka z "Trędowatej" sprawia mi frajdę, to czemu mam sobie odpuścić?).
Najwyraźniej gen molowatości książkowej - przynajmniej u mnie - nie jest związany z płcią...
Użytkownik: agatatera 07.07.2011 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram! Ja z upodobanie... | dot59Opiekun BiblioNETki
To tak, jak i u mnie :)
Użytkownik: misiak297 07.07.2011 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram! Ja z upodobanie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Anno, Dot - ale wy jesteście kobietami. Wobec kobiet nie ma - wydaje mi się - takich restrykcji.
Użytkownik: benten 07.07.2011 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Anno, Dot - ale wy jesteś... | misiak297
To właśnie od tego jest równouprawnienie. Żeby faceci też sobie mogli poczytać co im pasuje.
Użytkownik: Monika.W 07.07.2011 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram! Ja z upodobanie... | dot59Opiekun BiblioNETki
"(...) i "męską" ("mocne" thrillery z wyrazistymi bohaterami, np. Cobena, Childa, Morrella; wspomnienia wojenne partyzantów, marynarzy czy lotników). "
No to jednak nie czytam literatury męskiej, bo nie lubię co do zasady thrillerów, żadnych, nie tylko męskich. Bo kryminały się już nie mieszczą w kategorii męskiej literatury - czy jednak się mieszczą? Bo czytuję.
Wspomnienia zaś czytam, nie dzieląc ich na kategorie - czy wojenne, czy nie. Ale - czy ciekawa osoba je spisuje. Czy taki Dziennik Broniewskiego z czasów wojny to już męska czy jeszcze nie?

Coś dalej mam problemy z kategorią "literatury męskiej".:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.07.2011 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "(...) i "męską" ("mocne"... | Monika.W
Dlatego wzięłam ją w cudzysłów - to wszystko jest takie umowne... Dziennik Broniewskiego jednak jest chyba bardziej dziennikiem intelektualnym niż sensu stricto wojennym; ale taka np. rzecz jak Na stanowiska startowe (Gallery Dan) czy Ze starą wiarą na Peleliu i Okinawie (Sledge E. B.) to pozycje wybierane w bibliotece w 90, a może 99 procentach przez mężczyzn. A ja na przykład czytam takie z dużym zainteresowaniem, chociaż w odróżnieniu od mojego małżonka i tak nie zapamiętuję szczegółów budowy lotniskowca ani różnic między typami broni maszynowej...
Użytkownik: Monika.W 07.07.2011 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlatego wzięłam ją w cudz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Hmmmm - czyli Feynman to też męska? Ja takie "Pan raczy żartować, panie Feynman!": Przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips) przeczytałam jak ciekawe wspomnienia, ale już mój partner analizował na serio sposób "łamania" szyfru w kłódkach.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.07.2011 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmmm - czyli Feynman to ... | Monika.W
Do Feynmana się jak na razie nie dobrałam, ale nie wykluczam, chociaż fizyka i matematyka odstraszają mnie stanowczo bardziej, niż militaria :). Nie, ja naprawdę uważam, że to lipa z tym podziałem literatury według płci, i uważam tak od czasu, kiedy w podstawówce byłam bodaj jedyną dziewczyną w moim roczniku, która przeczytała wszystkie "Tomki", wszystkie "Samochodziki" i wszystkie westernowe przygodówki, za to specjalnie się nie paliła do książek z miłością w tytule :).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: