Dodany: 16.04.2007 21:50|Autor: gregok

O "Legnickim polu" słów parę


Powieść Zofii Kossak-Szczuckiej "Legnickie pole" posiada wiele zalet. Pisarka ukazała w sposób, w jaki chyba nikt inny w literaturze polskiej go nie ukazał - obraz średniowiecznej Polski: pełnej niesprawiedliwości, okrucieństwa, fałszywej religijności, zabobonu. W powieści tej najazd Mongołów jawi się jako zasłużona kara dla skażonej złem chrześcijańskiej Europy. Mongołowie symbolizują siły zła, ale także rękę Opatrzności ingerującej w rzeczywistość ludzką.

Zaciekawiła mnie u Zofii Kossak-Szczuckiej jej spiskowa teoria dziejów. Chińscy dyplomaci usiłują skierować hordy mongolskie na zachód, by chronić swój kraj przed najazdem. Weneccy kupcy chcą skierować na wschodnią Europę najazd, by przeciąć szlaki handlowe swych rywali - Genueńczyków. Skłoniło mnie to do refleksji na temat roli jednostek w kształtowaniu dziejów świata.

Najciekawszy w tej powieści jest obraz Śląska z czasów Henryków Brodatego i Pobożnego. Poznajemy go oczami przede wszystkim cudzoziemców. Legata papieskiego udającego się na dwór wrocławski po zaległe świętopietrze, chińskich kupców-szpiegów działających na rzecz Mongołów oraz młodego Wenecjanina Gaetana, pragnącego wydostać ukochaną z klasztoru. Obraz Polski jawi się jako barwny i różnorodny. Z drugiej jednak strony jest to też obraz przygnębiający. Prawdopodobnie jednak prawdziwy. Obraz Karakorum - stolicy Imperium Mongołów, w którym także toczy się akcja powieści - nie wygląda zresztą lepiej.

Książka pisana jest z dbałością o realia historyczne. Osoby zainteresowane historią na pewno poszerzą swoją wiedzę, szczególnie z zakresu obyczajowości średniowiecznej Europy. Zdarzają się jednak istotne przejaskrawienia. Ludzie ówcześni ukazani są jako ciemni i przesądni - zapewne zgodnie z prawdą - jednak scena opisująca, jak książę Henryk i jego świta biorą nogi za pas na widok ptaka, którego przy świetle dziennym biorą za latawca (złego ducha), moim zdaniem jest śmieszna i na sto procent nieprawdziwa. Zofia Kossak popełnia też błąd czyniony przez wielu historyków, którzy uważają ludzi średniowiecza za fanatyków religijnych. Większość ówczesnych kronik pochodzi od duchownych lub absolwentów szkół katedralnych (głównie oni umieli pisać i czytać) i ich lektura ukazuje lekko zafałszowany obraz tych wieków jako wieków szczególnej religijnej psychozy. Myślę, że liczba fanatyków religijnych była tylko troszkę większa niż obecnie. Ludzie byli zawsze podobni.

Bardzo istotne błędy historyczne pojawiają się w opisie najazdu Tatarów. "A w tejże chwili Bajdar (...) rzuci na udręczoną garstkę walczących jeszcze chrześcijan ostatnie trzy, nieczynne dotąd tumany"*. Tak brzmi jedno ze zdań w książce, które sugeruje, iż Mongołowie parokrotnie górowali nad Polakami liczebnie. Jest to nieprawda, bo według najnowszych badań historyków uderzyli oni na Polskę w sile jednego tylko tumanu (10 tys. wojowników), czyli podobną liczbą wojska, jaką dysponował Henryk Pobożny pod Legnicą. Mongołowie zwyciężyli nie dzięki przewadze w liczbie, ale dzięki lepszemu zorganizowaniu i szybkości poruszania się oraz dzięki użyciu gazów bojowych pod Legnicą. Polacy nie byli jednak bez szans. Nieprawdą jest również, iż w bitwie uczestniczył mistrz Krzyżaków Poppo d'Osternau, choć istotnie brał w niej udział kontyngent krzyżacki.

Na koniec chcę zaznaczyć, że choć najazd tatarski miał niespotykany jak na owe czasy zasięg, to jednak z punktu widzenia zwykłej ludności nie był katastrofą na miarę końca świata. Ludność wówczas często doświadczała najazdów wrogów zewnętrznych (Jaćwingowie, Rusini, Niemcy, Litwini), jak i skutków częstszych jeszcze wojen domowych. Najazd Tatarów był tylko jedną z wielu tragedii, które trzeba było przetrwać. Najazd ten był jednak katastrofą z politycznego punktu widzenia. Śmierć Henryka Pobożnego opóźniła znacznie proces jednoczenia ziem polskich, zaś spustoszenie ziemi spowodowało zwiększenie napływu osadników cudzoziemskich (głównie Niemców), co przyczyniło się do zniemczenia znacznych obszarów Śląska i Małopolski.

Książkę mogę polecić osobom, które pasjonuje ten okres dziejów. Odradzam ją tym, którzy historii nie lubią. Nadmiar informacji zgromadzonych w powieści może być atutem dla wielbicieli historii, ale osoby niezainteresowane nią mogą uznać powieść za fabularyzowany podręcznik i zniechęcić się do niej.

Podsumowując, książka jest nie najgorsza, ale ma swoje wady.


----
* Zofia Kossak-Szczucka, "Legnickie pole", Wydawnictwo "Śląsk", 1985, str. 182.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4503
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Harey 19.04.2007 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Powieść Zofii Kossak-Szcz... | gregok
Ciekawy tekst, chętnie przeczytam - dziekuję za tę recenzję.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: