Dodany: 03.07.2011 18:34|Autor: Marylek

To nie bajka


Kot Oskar mieszka domu opieki w Rhode Island, razem z pięcioma innymi kotami, królikiem i kilkoma ptakami. Pensjonariusze domu, rezydenci, jak nazywa ich autor, spędzają w nim czasem kilkanaście lat, czasem ledwie kilka tygodni. Nie są to ludzie młodzi ani zdrowi, co nie znaczy, że nie odczuwają potrzeby radości, czułości, bliskości i kontaktu ze światem - na sposób, jaki im u kresu życia pozostał. Na drugim piętrze mieszkają pacjenci z demencją, najczęściej spowodowaną chorobą Alzheimera.

Książka z kotem w tytule opowiada głównie o ludziach: o pensjonariuszach domu opieki, ich bliskich i personelu medycznym. Kot Oskar jest członkiem tego personelu. Autor książki, lekarz geriatra, pisze: „(…) Oskar uosabia empatię i bliskość. Jest kluczowym ogniwem w dobrze naoliwionym i pełnym poświęcenia zespole opieki zdrowotnej. Moja praca jako lekarza polega na przepisywaniu właściwych leków chorym i dostarczaniu informacji ich rodzinom; zajęciem pielęgniarki jest zapewnienie odpowiedniej opieki; pastora – niezbędnej porady duchowej; zaś zadanie Oskara, to towarzyszenie chorym i ich bliskim w ostatnich godzinach, czasem najtrudniejszych. Jest on bezspornie częścią zespołu oraz źródłem otuchy zarówno dla rodzin, jak i pacjentów, a w niektórych przypadkach jedyną rodziną, jaka pacjentowi została”[1].

Doktor Dosa opisuje również swoją drogę od sceptycyzmu i niewiary w jakiekolwiek nadzwyczajne zdolności zwykłego kota, poprzez podejrzewanie personelu o zaburzenia racjonalnego myślenia, stopniowe poznawanie faktów drogą obserwacji, rozmów z personelem, z rodzinami pacjentów i z nimi samymi, próby naukowego wyjaśnienia fenomenu Oskara, aż do akceptacji wiodącej bezpośrednio do pytania, czy rzeczywiście ważne jest wyjaśnienie samego zjawiska? Czy nie ważniejszy jest sam fakt, że kot niesie posługę wielu ludziom w skrajnie ciężkiej sytuacji życiowej, a to, jak dochodzi do wyboru pacjentów, jest kwestią pomniejszą?

Niedawno czytałam Oznaki życia: Przypadki z intensywnej terapii (Hillman Ken). „Oskar” jest o tym samym. Czyta się łatwiej, bo w rozważania lekarza na temat tego, co nieuniknione, wpleciona jest historia kota. Ale refleksje ogólne oraz dotyczące stanu opieki paliatywnej i pozostawienia rodziny pacjenta terminalnego samej sobie są bardzo podobne. Wiele mówiąca jest też konkluzja, jaką autor kończy książkę: „A tak przy okazji: na końcu moich dni wolę kota niż OIOM”[2].

I jeszcze coś: był ostatnio w „Polityce” reportaż o polskich domach tzw. spokojnej starości. Przyszło mi do głowy, że nie chciałabym zostać pensjonariuszką takiego „przybytku”. Między innymi, jako jedno ze źródeł traumy wymieniono tam fakt, że warunkiem przenosin do domu opieki jest konieczność rozstania się z ukochanym psem czy kotem, nawet jeśli jest on jedynym towarzyszem czyjejś samotności, bo w żadnej z polskich placówek tego typu posiadanie zwierzęcia nie jest możliwe. Przypomniał mi się tamten tekst, gdy czytałam u Davida Dosy: „Zanim nie nadeszły lata osiemdziesiąte, nie istniała terapia z udziałem zwierząt. Dla czworonogów nie było miejsca w instytucjach opieki zdrowotnej. Po co wprowadzać »niehigieniczne stworzenie« do sterylnego środowiska? Z czasem jednak niektórzy naukowcy poparli tezę, że zwierzęta mają korzystny wpływ na ludzkie zdrowie i psychikę. Badania zaczęły w coraz większym stopniu potwierdzać ten pogląd. Szczególnie pacjenci domów opieki – z zanikiem pamięci lub bez – dzięki obecności zwierząt stawali się mniej przygnębieni i samotni”[3]. Dogoniliśmy już świat Zachodu pod względem ilości emitowanych w telewizji reklam i seriali. Czy można liczyć, że trudniejsze wzorce też będą brane pod rozwagę?

Opowieść o kocie Oskarze i ludziach, z którymi mieszka i którym pomaga, bardzo polecam.


---
[1] David Dosa, „Oskar. Kot, który przeczuwa śmierć”, przeł. Agnieszka Maria Wrońska, wyd. Świat Książki, Warszawa 2011, s. 228-229.
[2] Tamże, s. 238.
[3] Tamże, s. 55.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3491
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Marylek 02.10.2011 18:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Kot Oskar mieszka domu op... | Marylek
Podepnę tutaj link do ciekawewgo artykułu o mruczących i machających ogonami lekach: http://www.koty.pl/czytelnia/art52,mrrrrrterapia-czyli-najlepszy-lek-na-cale-zlo-to-lek-z-machajacym-ogonem.html
:)
Użytkownik: misiak297 01.04.2012 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Podepnę tutaj link do cie... | Marylek
Marylko, to cudna recenzja przepięknej książki. Wiele razy wzruszyła mnie do łez - moja babcia była pensjonariuszką domu opieki z powodu Alzheimera. Rozterki bohaterów tej książki nie są mi obce. Dla mnie "Oskar..." to wartościowa pozycja również dlatego, że przybliża tę chorobę i jej tragedię. I tylko szkoda, że w domach opieki, z którymi ja się zetknąłem próżno szukać podobnej troski o pacjenta.

A tak w postscriptum - na początku trochę nieprzychylnie nastawiło mnie stwierdzenie, że niektóre postaci są fikcyjne, "pozlepiane" z różnych osób. Potem pomyślałem, że to uczciwe, iż autor pisze o tym we wstępie, a po drugie - szanuje prywatność.

Piękna książka, którą wszystkim serdecznie polecam.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: