Drugie podejście czepliwego czytelnika do współczesnej prozy polskiej zapowiadało się tak dobrze… Ponieważ była to powieść osadzona w realiach wczesnośredniowiecznej Europy (na krótko przed chrztem Polski), cz.cz. ucieszył się podwójnie, bo nie dość, że lubi powieści historyczne od czasu, gdy w drugiej klasie szkoły podstawowej wyciągnął z rodzicielskiej biblioteczki „Potop”, to jeszcze miał nadzieję, że
Wichman: Krucjata (
Owcarz Piotr)
dostarczy mu co nieco wiedzy o ówczesnej sytuacji politycznej i mentalności naszych zachodnich sąsiadów i wprowadzi go w klimat tamtych czasów, które to wprowadzenie przyda się przed lekturą dzieła opowiadającego o wydarzeniach odległych o niecałe stulecie („Bolesław Chrobry” Gołubiewa).
Klimat klimatem… może lepszy dałoby się wydobyć, powtarzając sobie chociażby „Dzikowy skarb” Bunscha… natomiast z całą pewnością przeczytanie jakiejkolwiek książki historycznej, wydanej w czasach, gdy jeszcze wydawców interesowała strona techniczna publikowanego utworu, nie dostarczyłoby cz.cz. takiego zbioru literackich kwiatków, a raczej… chwastów. Otóż i one:
„Hyp! Hyp! – skakała pupa chędożonej dziewczyny w rytmie niemalże rączym.
Charch! Chark! – ciężko pracował płucami Wichman. (…)
- Przyszliśmy po ciebie! – padło zza drzwi zdanie, zdaje się w mowie niemieckiej. – Otwieraj!
- Hm! – zdziwił się rycerz wyraźnie do stanu błogiego dochodzący. – Warujcie się stąd!- zawołał z gniewem. – Zasrani rodacy! Warujcie się!
- Dalej, żyw jeszcze! – usłyszeli go. – Diabeł i sukinsyn!
- Och! – wrzasnął graf i jakże wstydliwe dla mężczyzny: - Ach! (…)
- Przemiły Bóg! Umieram! – okropnie glegotał i chrapał.” [14]
„Zobaczył sierściucha. Stał w kącie na schodach. Miał długi ogon, jedwabistą sierść i masywne nogi z ptasimi pazurami. Wlepiał w niego czerwone, straszne oczy. Bił z nich niezwykły blask, jakby nie z tego świata i czasu.
- Diabolo! – syknął młodzieniec, wykonując znak krzyża. (…)
- Wrr! – zawarczał sierściuch, szczerząc groźnie zęby. (…)
Błysnął nóż, komes zamachnął się nim i zaczął ciąć w ciemności.
- Uspokój się, do cholery! – Ekbert chwycił go za rękaw i kilka razy targnął. (…)
- Psiakrew, nerwy mi puściły – przyznał młodzieniec, chowając za pasem broń.” [57-58]
„Stóóóóóój!” – darł japę, bezlitośnie prąc naprzód” [69]
„Mam halucynacje – mówił do siebie, próbując opanować zdenerwowanie. – To z powodu tego przeklętego upadku.” [116; generalnie cz.cz. nie miałby nic przeciwko temu zdaniu, gdyby akcja powieści toczyła się jakieś 800-900 lat później]
„W jego głowie kłębiły się ponure myśli. Wystarczy przebić ją kołkiem i oderwać głowę od reszty ciała, a cmentarna armia zniknie bez śladu – przypomniał sobie rady ludowych szamanów” [117]
„- Do diaska! – wrzasnął rudzielec. – Naprawdę? Mamy tam kumpli. Swojska ekipa. Tak jak my, nastają na bogatych. Masz farta, stary. – Opuścił piąchy. (…) Mów zaraz, za kim tu węszysz? Komu mamy dokopać? Komu ryj obić?” [148]
„- (…) No nie, dupeczki? – Spojrzał na przaśne dziewczęta. – Dlatego idziemy w miasto.(…)” [149]
„- O, w mordę, zapomniałem – żachnął się mężczyzna.” [150]
„ (…) – rozdarł się komes. – Kurwa, pięknie! Przepadlim!” [159]
„Pierwsza salwa z kusz wyściełała łąkę trupem. Druga dokończyła dzieła.” [159]
„Gdy zdarł go [opatrunek – przyp.cz.cz.] zupełnie, spojrzał mętnym wzrokiem na stojącego przed nim Jaromira. Był prawdziwym słowiańskim herosem. Miał blisko sześć stóp wzrostu, szeroki tors, gładko ogolony podbródek i bujne, jasne włosy, splecione z tyłu głowy w warkoczyk” [170]
„Gdy tylko kadłub zarył o piaszczyste dno, jego pasażerowie utopili łapcie w zimnej wodzie”[170]
„Na wzniesieniu czekał już na nich luneburski agent. Siedział przy namiocie, odziany w prosty słowiański strój. Grzebał patykiem w ziemi. (…)
- Siadajcie!- powtórzył obcy, posyłając im wrogie spojrzenie, charakterystyczne dla człowieka zbrodni.
(…)- odparł agent z szyderczym uśmieszkiem, skrywanym w kącikach ust. – (…) Najlepiej skorzystać ze skrótu. Jedyny, jaki znam, wiedzie przez rozpadlinę szeroką na półtorej chłopa.” [171]
„Próbował odejść, lecz wiedźma wyrżnęła go łokciem w sterczący brzuch i atakiem pijawki wpiła w usta, z których wionął przykry zapach spożytego przed spotkaniem piwa.
- A więc to tak, opoju! – Odskoczyła. – Powinnam się tego domyśleć! Buteleczka, a nie cipeczka! Sądziłeś, że od tej partaniny dostanę drgawek? Nuże! Miłużesz mnie, wreszcie! Do roboty!
Ostre pieszczoty sromu pochłonęły resztki energii Guntera, ale cel osiągnął. Połabianka szczytowała z właściwą sobie fantazją. Znowu leciały achy i ochy, pomieszane z najrozmaitszymi wulgaryzmami. Po wszystkim położyła głowę na jego owłosionej klacie.”[262]
„Na szczęście dla obu niewiast marsz nie trwał długo, zadźwięczał dzwonek informujący o zakończeniu zajęć. Przełożony strażników, Gunvor, wykrzykując ochrypłym głosem rozkazy dla swoich podwładnych, nakazał powrót wszystkich więziennych komand do obozu.
(…) Przed główną bramą więźniarki dokładnie przeszukano i policzono. (…) Chodaki stukały po zmarzłej grudzie. Ucichły dopiero na placu apelowym.
- Baczność! Stać prosto! – zdzierała gardło obleśna dozorczyni w kożuchu z czarnym trójkątem na plecach. (…)
Zatrwożone dziewczę wyszło przed koleżanki. Dozorczyni zbliżyła się do swej ofiary i grubym trzonkiem korbacza podniosła jej podbródek (…). Uderzyła pięścią prosto w naciągniętą szyję. Biedaczka upadła na ziemię bez jęku.
- Brawo! – od strony komendantury rozległy się pojedyncze oklaski.
- Czapki z głów! – wrzasnął Gunvor. – Komendant idzie!
Istotnie, w stronę więźniarek zmierzał sam Herjolf Godwinson w towarzystwie swojej pijanej w sztok świty.
-Świetny cios, Helgo! – pochwalił morderczynię. – Nie na darmo nazywają cię „Krwawą”. [277-278; nie, to nie pomyłka, ten fragment nie pochodzi z innej powieści ani też akcja nie przenosi się w czasie…]
„Za drzwiami nagle coś zaszeleściło.
- Uważaj!... Dokąd leziesz, Johann?
- Trza mi do wychodka. Chceeeeeeeeeee!
Ru! Bęc! Pac! Klap! Buch!
Duńską mowę zastąpiły odgłosy upadku ze schodów.” [285]
„Rok Anno Domini dziewięćset pięćdziesiąty piąty zapowiadał się rokiem bardzo niespokojnym. Pełnym wojen i dramatycznych wydarzeń” [295]
„Podpalał opuszczone zabudowania, wszczynał pożary” [295]
„Krzyczeli, miotając obelgi. Wynikało z nich, że Herman jest męskim organem płciowym, miejscem do siedzenia oraz samcołożnikiem.
Połabska amunicja zebrała w niemieckich szeregach straszliwe żniwo śmierci.
- Ooooooooooooooooooooodwrót!- wrzasnął wściekły Billung.
Spojrzał na Wichmana. Leżał bez broni otoczony kupą knechtów.”[302]
„Stajenny chciał szybko nabywcy wyprowadzić cyrkowca [ mowa o koniu] z zagrody, ale ten nie pozwolił mu tego zrobić” [330]
„- Ty suko! – zacharczał, robiąc się bordowy.”[379]
„Siedzący na drzewie Wichman nie mógł patrzeć na śmierć Witosławy i mordującego ją na brzegu z zimną krwią człowieka.(…)
Spojrzał jeszcze raz na zabójcę, wycierał miecz o spodnie.” [379]
„Sądząc po odzieniu, byli to ubodzy ludzie, żyjący wyłącznie z tego, co podaruje im natura”[402]
„Jorg poszukał wzrokiem Adelajdę”[403]
„(…) i pijana zgraja wdała się regularną bójkę. Rozkwaszała sobie nosy, wybijała zęby, kancerowała twarze – do czasu przybycia zwartych oddziałów milicji. Wtedy na powrót stała się jednością. Przewracała budy z jadłem, stragany z suwenirami, kubły pełne śmieci, prowizoryczne toalety (…). Gradem leciały w stronę chowających się za tarczami milicjantów najrozmaitsze przedmioty (…). Mimo tego akcja pacyfikacyjna ani na chwilę nie wymykała się służbom porządkowym spod kontroli. Wprawione w potyczkach ulicznych formacje, będące na usługach miasta, otoczyły feralną knajpę i zaczęły wypierać zadymiarzy poza teren zawodów. Zwarty oddział krawężników przygotowywał się do ostatecznego szturmu, gdy jednemu z nich mignęła między filarami konstrukcji książęcej trybuny, na których ktoś zdążył narysować sprośne obrazki, kobieca postać. (…)
Zwariowana fanka czy skrytobójczyni? – rozważał w swojej rozpalonej głowie, sadząc długie susy. (…) No cóż, za długo był w branży, by mieć skrupuły. (…)
Uśmiercając zatrutą szpilką do włosów Bogu ducha winnego milicjanta, Teofano nie pozostawiła sobie wyboru. Zdziwiony osunął się na ziemię, wytarłszy wcześniej policzkiem porysowany sprośnościami obślizgły słup.”[422]
„(…) nasycone wiśnią kuszące usta uświadomiły mu, z jak piękną ma do czynienia kobietą.”[423]
„- Gdzie oni są? – Szef gwardzistów stanął przed hrabiną.
- Kto, szlachetny rycerzu bez imienia? – spytała, uśmiechając się cynicznie?
- Sasi!- zaszczekał żołnierz.”[440]
„- Germańscy nadludzie – kontynuowano – z tajnego stowarzyszenia berserków Mannerbunde, przez dziesięć dni i nocy trzymali go w odosobnieniu, by poddać próbie męstwa. (…) Na sam koniec okryto skórą obdartego z niej konfratra i nakarmiono surowym mięsem. Wtedy to po raz pierwszy spożył ciało człowieka. Kanibalizm wywołał wstrząs psychiczny i wyzwolił najgorsze instynkty: wpadł w ekstazę potęgującą agresję, siłę fizyczną, wytrzymałość na zmiany temperatury, okrucieństwo, tłumienie bólu oraz lęku przed wrogiem. Zyskał poczucie, że w stanie pobudzenia jest antycznym gadem (…)”[449-450]
"Opuścił barłóg i wyszedł z domu. Siedział przed nim Ljot i rozmawiał z jakimś tylko sobie znanym człowiekiem.
Na widok jarla przerwali konwersację i ukłonili się uprzejmie. Skall [zwany też Smokiem - przyp.D.] ręką pozdrowił mężczyzn, po czym utopił głowę w stojącej tuż przy wejściu beczce.
- Ale mnie suszy! - przełknął tęgi łyk.
Ciecz pociekła mu po czerwonej jak burak piersi.
- Ljot! -warknął. - Weź wiadro i wylej je na mnie!
Majtek błyskawicznie zmoczył Smoka. Otrzeźwiony chluśnięciem lodowatej wody otrzepał włosy.
Nieznajomy wstał z ławeczki.
- To ktoś do ciebie, panie.
Ociekający DESZCZUŁKĄ [podkreślenie cz.cz.] berserk zmierzył obcego groźnym wzrokiem."[451]
„Wypatrując najlepszej przyjaciółki, Gnieźnianka zatrzymała wzrok na rei. Ociekała krwią. Spływała z zatkniętej na maszcie, uciętej głowy Pięknowłosego”[461]
„Kupiec wciągnął do płuc parę z domieszką mokrego tytoniu i wypuścił. Powietrze wypełnił mocny aromat.
(…) Komes wziął do ręki drewniany ustnik, przetarł rękawem koszuli i utopił w czeluści rozchylonych warg.
- Dziwne uczucie – rzekł po chwili, charakterystycznie pykając.
- A niech to! – Jednooki zakrztusił się dymem.
- Spokojnie. – Gospodarz poklepał go po plecach.
Na nic się to zdało. Ekbert wypluł prawie całą zawartość swojego gardła.”[467]
„(…) czekał na kolejne ciosy. Nastąpiły seryjnie. Pierwszy wszedł pod brodę, drugi ześlizgnął się po żebrach, trzeci kończący trafił między oczy. Jęknął i z połamanym nosem legł na wznak” [470]
„Dominował wielojęzyczny bełkot, urozmaicony odgłosami wypróżniających się w marszu zwierząt” [471]
„Chwycił za ławę i kosił nią niczym zboże. Po pierwszym starciu na ziemi leżało czterech poturbowanych zbójów. Charczeli i wypluwali zęby. Reszta próbowała odciągnąć ich na bok.”[484]
„Gar [ z bulgoczącą polewką – przyp.cz.cz.] wpadł do ognia. Po chwili eksplodował z wielkim hukiem. Gorąca ciecz raniła napastników. […] Większość zbójów kaszlała, wypluwając płuca” [485]
„- No chodź! – Zmęczony rycerz charknął niemiłosiernie.”[485]
„- (…) Wołają na niego Koń Trojański.
- (…) Gdzieś już słyszałem ten pseudonim. Z pewnością mówili coś o Troi ci zbójnicy”[494]
„Bełt z kuszy, naciąganej hakiem u pasa, łupnął w potylicę burgrafa z taką siłą, że wybił w czaszce dziurę wielkości kamienia.”[495]
„Przymusowe stajania opóźniały znacząco marsz. (…) Skuta dotychczas ziemia stała się niebywale grząska. Czym posuwali się dalej, nieskażony dotychczas niczym biały puch brudniał i ciemniał, przypominając coraz bardziej lepiącą się do kopyt maź.”[496]
„Człapiące w rozmokłej brei kopyta zadudniły o grube dechy. Jadący na słuch Wichman poderwał głowę. To, co zobaczył, wprawiło go w osłupienie. Ciągnące się w bezkresną dal wielkie, zaostrzone u szczytu pale zaginionego w środku puszczy grodu lśniły, jakby oblał je ktoś żywicą, a dominujące nad nim trzy wysokie wieże przypominały gigantyczne karmiki, z okrągłymi słupkami podtrzymującymi stożkowate sklepienia. Zadarł brodę, by policzyć bramy.”[497]
„Ostrokół od wewnątrz wyposażony był w drewniany balkon z leniwie spacerującymi wojami”[498]
„Świątynia znajdowała się na silnie zalesionym brzegu posępnego jeziora (…). Wzniesiono ją na fundamencie czaszek turów i rogów dzikich zwierząt.”[498]
„Przekroczywszy próg przybytku, komes rozpłynął się w ciemnościach. Szedł ostrożnie, próbując butem gruntu do momentu, aż dostrzegł jasną poświatę” [499]
„Zapadło milczenie, po czym z cienia wyszło dwunastu gładkolicych kapłanów. Z ich nadobnych twarzy emanowała mądrość i powaga. Otoczyli Niemca kołem. Stojący na godzinie dwunastej mag dał znak, aby uklęknął. Rycerz zgiął kolana, i opadł ze stukiem na wyślizganą przez pielgrzymów posadzkę” [499]
„(…) zamiast świątobliwej dwunastki magów zobaczył przed sobą siwego, długowłosego starca. Siedział na bierwionie z glinianą tabliczką w rękach. Pobladłą miał cerę i mętne spojrzenie. Nienaturalnie przewracał pokrytymi bielmem gałkami. (…)
- Czy to ten człowiek? – zagrzmiał głos maga z pozycji dwunastej?” [500]
„Połabskie łąki trysnęły zielenią, pola przepychem zbóż, a lasy rozsadzającą ściółkę grzybnią” [501]
„Wychodziło osłabienie nabyte w wyniku gwałtownego ochłodzenia organizmu podczas niedawnej ucieczki (…)” [503]
„(…) posługując się długimi drągami, ponownie zlustrowali nurt Łaby. Jednak martwego ciała komesa nigdzie nie było” [504]
I tym optymistycznym akcentem cz.cz. chwilowo kończy bliskie spotkania z prozą młodych polskich autorów…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.