Dodany: 28.06.2011 23:05|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czepliwy czytelnik czyta współczesną literaturę polską – część I


Czepliwy czytelnik (cz.cz.) nie stroni w zasadzie od żadnego gatunku literatury, czyta książki pochodzące z dowolnego okresu literackiego i dowolnego kraju. Zauważył jednakże, że jego redaktorsko-korektorskie nawyki mogą spokojnie iść spać, gdy bierze się za klasykę; konia z rzędem temu, kto znajdzie byka (przez „byka” cz.cz. rozumie wyjątkowo szkodliwe dla tekstu literówki - typu „śmieć” zamiast „śmierć” - oraz wszelkie błędy językowe, gramatyczne i stylistyczne) w dowolnym utworze wydanym przez Ossolineum albo w którymkolwiek z siedmiu tomów Prousta w przekładzie Boya + Rogozińskiego… Ale przecież nie samą klasyką człowiek żyje, a prawdę powiedziawszy, w większości nie klasyką, bo a to znajomi coś polecą, a to rodzina sprezentuje, a to opis w księgarni się spodoba, a jeszcze do tego cz.cz. ma pewne obowiązki recenzenckie, na skutek których przez jego ręce przechodzi miesięcznie po kilka nowości świeżutkich jak ciepłe bułeczki.

Cz.cz. stara się być osobnikiem empatycznym i za każdym razem wczuwać się w sytuację młodego autora, który właśnie wydał swoją pierwszą powieść, więc naprawdę nie jest a priori źle nastawiony do debiutanckich produkcji. Ale co ma począć, gdy przy co którejś takiej lekturze odnosi wrażenie, że w wielu wydawnictwach etaty redaktorów i korektorów istnieją tylko na papierze, w rzeczywistości zaś nikt nie czyta (a na pewno nie czyta DOKŁADNIE) utworów kwalifikowanych do druku?! Może sobie wołać „o tempora, o mores”, a obyczaje w wydawnictwach pewnie i tak nie powrócą do stanu sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy to nawet pisarz z dłuuugim stażem i sporą kolekcją nagród literackich niejednokrotnie otrzymywał swój rękopis popstrzony przez redaktora dopiskami sugerującymi potrzebę poprawy szyku zdania czy użycia wyrazu właściwszego w danym kontekście…

Ponieważ trudno w recenzjach wypunktować wszystkie błędy i niedoróbki, cz.cz. pozwoli sobie tutaj właśnie zamieścić garść okazów, pochodzących z czytanych ostatnio współczesnych powieści pochodzenia krajowego [w nawiasach nr strony, na której znajduje się cytowany fragment]:

Poślubiona korporacji (Rogala Marta), Zysk i S-ka 2011:

„Moje buty były doskonałym przewodnikiem okrutnego zimna, gdyż u celu mej wycieczki prawie nie czułam stóp. Wyobrażając sobie, że robią się one od spodu sine, gdyż nie dopływa tam krew, z każdym krokiem było mi coraz bardziej wszystko jedno, czy mi się uda, czy też nie” [6]

„- No tak, na razie nie podjęliśmy współpracy – odparła kobieta w równie źle dopasowanej co Waleria garsonce – ale (…)” [19].

„Jako rekompensatę za darmowe spanie owy artysta oferował umieszczenie logo hotelu na zaproszeniu na tę swoją imprezę. Może i takowe zaproszenia były drukowane w ilości stu egzemplarzy, ale i tak mało kto fatygował się z nich skorzystać.”[27]

„Spojrzała na człowieka siedzącego naprzeciwko, zachodząc w głowę, jakim cudem zaszedł tak wysoko, będąc tak wielką pomyłką” [28]

„Pokazała palcem na telefon, jakby była magikiem (…) [29]

„Waleria zmieniała tylko kierunek, biegając z biura dyrektora na dół, z dołu do biura dyrektora, a także po kawę, którą nazywała kawą sikaną, gdyż pachniała i smakowała gorzej niż pomyje, w których ktoś wymoczył stare, noszone przez trzy tygodnie skarpetki…”[31]

„- Wybacz – podłapała – ale (…)” [36]

„Gdy skończyła, spostrzegła w bloku naprzeciwko kobietę. Przebierała się z kostiumu w coś luźniejszego. Gdy to już uczyniła, zgasiła światło w pokoju, przeszła do kuchni, otworzyła lodówkę i wyjęła z niej wino. Podeszła do okna i pociągnęła duży łyk z butelki. Wyglądała przez chwilę, po czym przeszła do innego pomieszczenia (…) [44]

„Miała śniadą gładką cerę, ale zadawano jej pytanie, kiedy znajduje czas, by iść do solarium. A ona nie chodziła do żadnego solarium. Może to pozostałości po jakimś czarnoskórym przodku odznaczały się delikatnie na jej twarzy? Pełne usta, mały nos i duże brązowe oczy.” [48]

„Dla Walerii wszystko było jasne. Wszyscy jakoś świetnie sobie radzą. (…) I chociaż większość firm jest jak wirus starający się wedrzeć do organizmu swojego pracownika, udaje im się powstrzymać zakażenie” [96].

„Berta była ładną i chudą blondynką, chodziła w idealnej długości spódnicach, których tylny rozporek sięgał do połowy koronki w pończochach, i koszule marszczące się na biuście.”[97]

„Berta miała dziś na sobie czarne pończochy z grubym szwem z tyłu, nadające się bardziej do filmu erotycznego aniżeli do pracy w korporacji. Waleria wiedziała, że to są pończochy, gdyż spódnica Berty miała tak głęboki rozporek z tyłu, że widać było nawet, gdzie się owe pończochy kończą. Czasami, czekając na możliwość wejścia do gabinetu dyrektora, Waleria z premedytacją patrzyła na tyłek jego asystentki, po to tylko, by zobaczyć, czy tamta jest na tyle bezwstydna, ażeby pokazywać majtki. Nigdy ich jednak nie mogła dostrzec. Asystentka Big Bena była piękną kobietą, nie było co do tego żadnych wątpliwości, na pewno większość mężczyzn, przewijających się przez gabinet dyrektora, śliniło się na jej widok. Waleria wiedziała o tym, nie zazdrościła, ale jednak przeszły ją dreszcze, od stóp aż do samego czubka głowy.”[120]

„Każdy wyciągnął swój przenośny dysk, na którym miał własną prezentację. Po kolei do tablicy podchodzili ludzie, którzy jeszcze nie przedstawili Big Benowi własnego pomysłu. Trwało to chyba całą wieczność, gdyż dyrektor wprost ubóstwiał używać wyglądającego jak minidługopis lasera.” [125]

"Podszedł do laptopa i mało co nie wydał z siebie okrzyku: ‘Tadaaam!”. Usiadł na krześle i powiedział, że teraz on coś przedstawi. Pierwszy slajd jeszcze niczego nie zdradzał, za to drugi wbił Walerię w fotel.” [126]

„Była zszokowana, że jej matka ma tak dobry kontakt z córką jej męża z poprzedniego małżeństwa. Było to dla niej tak dziwne, że wykraczało poza możliwości postrzegania tego, jako możliwego do spełnienia.” [114]

„Był mężczyzną honorowym, który, jak tylko zorientował się, że zaczyna się oglądać za spódniczkami, przejrzał na oczy, że czegoś mu brakuje” [114]

„Kac od choroby różni się tym, że organizm zupełnie odmawia posłuszeństwa. Kaca trudno ukryć. Jest jak duży pryszcz na czole, którego nie da się zneutralizować nawet całą tubką podkładu i korektora” [146; ta złota myśl nie pada w dialogu, lecz jest wypowiadana przez narratora]

„(…) uśmiechnęła się pod nosem, a raczej na jej twarzy pojawił się grymas świadczący o tym, że uśmiechnęłaby się właśnie w tym momencie, gdyby była zdrowa” [147]

„Człowiek, który przychodzi do nowej pracy świeży, jakby był żelem pod prysznic, nie ma szansy opuścić firmy w innej formie, jak tylko będąc pianą na gąbce.” [158]

„Burze mają to do siebie, że nadciągają nagle i szybko mijają, być może zdając sobie sprawę, że ludzie nie znieśliby dłużej rozdzierających ziemię błyskawic” [159]

„Lommo było idealnym miejscem na imprezę. Wyglądało tak, jakby do wnętrza ktoś przetransportował całą plażę” [171]

„Poszli na kolację, a potem spacerowali przez trzy godziny, aż wreszcie Tom zrobił się tak głodny, że zamówił sobie hot-doga w pierwszej lepszej budce. Gdy jadł, zauważył, że Greta się trzęsie, zaprowadził ją do swojego samochodu i powiedział, że tak wcześnie jej nie puści, i zapytał, czy ma ochotę pojechać z nim do knajpy (…)”[178]

„- O kurwa! – Dziwne, że w najtrudniejszych chwilach wypowiada się akurat to słowo. Waleria nawet nie siliła się na nieco bardziej wyszukane: „Ja pierdolę”. [184]

„Idąc do sali konferencyjnej, widzisz swoich pracowników, którzy z zaciekawieniem przyglądają się kobiecie, która być może niedługo zostanie ich koleżanką z pracy. Czujesz, że ona im się podoba. Na ciebie nigdy tak nie patrzyli. Wchodzisz do sali i widzisz piękną kobietę.” [244]

„Zadowolona z siebie, opuściła pokój ku niezadowoleniu asystentki Big Bena, która zajmowała się umawianiem go na spotkanie z kolejnym kierownikiem, którego jeszcze nie poznał” [252]

„Miała na sobie granatowe bawełniane spodnie wiązane pod biodrami, beżowy top wykończony koronką. Włożyła na to niebieski sweter i wyszła na klatkę. Gdy otworzyła, zauważyła, że prawie wszystko, co Aleks ma na sobie, czyli skórzana kurtka, sweter w serek i sprane dżinsy, jest mokre.” [265-266]

„Leżąc w łóżku, opróżniała pudełka z chusteczkami szybciej, niż dzieci pałaszowały kawałek ciasta drożdżowego z mlekiem” [307; żadnych dzieci w najbliższym otoczeniu nie było]

„Wszyscy byli pod wrażeniem wielkich żyrandoli, które specjalnie na tę okazję zostały przywiezione zza granicy, i efektownych dekoracji. Najbardziej zachwyciła wszystkich czekoladowa rzeźba łabędzia, który prężył szyję na środku sali balowej. Był specjalnie schładzany od spodu, żeby się nie rozpuścić.” [326]

„Waleria wyszła na scenę, powiedziała to, co miała powiedzieć, i zaprosiła Big Bena. Wyszedł, szumnie podziękował wszystkim za przybycie, powiedział, że to wielki zaszczyt dla hotelu, że istnieje na rynku już dwadzieścia lat i że przez te dwadzieścia lat zawsze znajdował się w pierwszej dziesiątce” [327]

„Nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek może mieć tak nierówno pod sufitem, by pojawić się znikąd o trzeciej w nocy, zaproponować robienie dzieci i zniknąć nagle, nie mówiąc nawet dobranoc. Wzruszyła ramionami i powłóczyła nogami do taksówki. Billy’emu odpisała, że chętnie się wybierze, po czym z uśmiechem na twarzy ruszyła do domu” [336]

Ciąg dalszy (niestety) nastąpi…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4683
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: misiak297 28.06.2011 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepliwy czytelnik (cz.cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
No to mamy kolejny zbiór kwiatków do nieocenionej kolekcji (zaraz po "Jak umiera miłość", "Parku Osobliwości" i "Wystrzałowej licealistce"):D
Użytkownik: chuda 29.06.2011 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepliwy czytelnik (cz.cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nieważne, że byle co i byle jak, ważny jest Zysk (i Spółka ;)). Kto przejmowałby się redaktorem czy korektorem?! Istotne, by wcisnąć gniota naiwniarom. Przeraża mnie fakt, że znajdują się osoby, które zachwycają się tego rodzaju książkami. Później takiemu pseudopisarzowi wydaje się, że swoim "talętem" zbawia świat.


A w całym tym "tfórczym" bagnie najbardziej szkoda mi drzew...
Użytkownik: carmaniola 14.07.2011 11:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepliwy czytelnik (cz.cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zasałabłam. Może to dobrze, że mało czytam współczesnej literatury polskiej?!
Użytkownik: CyriaNa 01.06.2013 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepliwy czytelnik (cz.cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Cytat ze strony 184 wygrywa, oczywiście w sensie negatywnym. Nie wiem, czy się śmiać (z tych popisów grafomanii), czy płakać (że wydają takie rzeczy...).
Użytkownik: Jagusia 03.04.2015 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepliwy czytelnik (cz.cz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Już od dawna o współczesnej polskiej mówię: "literaturka". Choć czasem zdarzają się perełki.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: