Dodany: 27.06.2011 12:10|Autor: Averil

Książka: 7 razy dziś
Oliver Lauren

1 osoba poleca ten tekst.

Dobre czytadło dla nastolatek


„7 razy dziś” to nie jest arcydzieło, ale poprawnie napisana książka dla młodzieży, adresowana chyba szczególnie do „imprezowych” nastolatek. Na samym początku proszę przyszłych czytelników, by nie zrażali się konwencjonalnym początkiem, bo potem jest już tylko lepiej. Przyjaciółki jadąc samochodem zastanawiają się żartobliwie, co chciałyby czuć w chwili śmierci - jakiej muzyki słuchać, jakie zabrać ze sobą wspomnienia. Są typowymi, bezrefleksyjnymi, żyjącymi z dnia na dzień nastolatkami. Te typy bohaterów i środowisko amerykańskiego liceum znamy z wielu książek i filmów, mimo tego po „7 razy dziś” warto sięgnąć.

Książka zaczyna się jak „Dzień świstaka” dla młodzieży i mniej więcej do połowy jest podobna do tego filmu. Bohater filmowej komedii miał jednak z założenia nieskończenie wiele szans, by do perfekcji doprowadzić jeden dzień swojego życia, a jego błędy „resetowały się” i nie miały żadnych konsekwencji.

Tutaj jest trochę inaczej, bo i szans jest mniej, i założenie od początku jest trochę inne. Bohaterka dowiaduje się, że każde działanie ma konsekwencje i to nie tylko dla niej, każdy czyn jest tu porównany do ruchu skrzydeł motyla, który może gdzieś daleko spowodować tornado. W trakcie prób naprawy swoich (i nie tylko swoich) błędów Samantha uczy się, że nie wszystko w życiu da się naprawić, że z konsekwencjami niektórych postępków trzeba nauczyć się żyć - o ile to życie jeszcze będzie nam dane. Bo nigdy nie wiadomo, który dzień będzie ostatni.

Autorka książki ostrzega bez nachalnego dydaktyzmu, że nigdy nie znamy chwili swojej śmierci. A żyjąc bez refleksji, możemy krzywdzić nie tylko siebie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1634
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: nikeska 19.02.2015 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: „7 razy dziś” to nie jest... | Averil
Dziękuję za tą recenzję, zwłaszcza trzeci akapit trafnie opisuje pomysł książki. Który nota bene jest świetny, i, jako że wynika on z opisu na okładce, dla niego kupiłam tę pozycję.

Cóż, mnie przyprawiła o dodatkowe deja-vu. Mianowicie przypomniały mi się czasy, gdy jako nastolatka przeczytałam kilka amerykańskich powieści dla dziewczynek. Po pierwsze, pamiętam, jak wydawało mi się że opisują nieprawdę, bo przecież tak głupie i puste dziewczyny nie mogą chyba istnieć? w mojej szkole takich, mogłam przysiąc, nie ma. A po drugie, ten język! powtarzające się, prymitywne słownictwo jakby język znał tylko parę wyrazów, i jak wulgarnie!

Po części to wina tłumaczenia. Nasza 'suka' to bardzo obraźliwe, skrajne i prawie niecenzuralne w tym kontekście słowo; angielskiemu 'bitch', którego często pieszczotliwie używają przyjaciółki, bardziej odpowiadałaby 'wrednota' albo coś w tym stylu.

Przez długi czas myślałam, że taki po prostu jest język angielski - do wyrażenia swych myśli używa się prostych słów. Ale z biegiem lat przeczytałam więcej amerykańskich książek, coś tam też w oryginale - i ten język naprawdę może być bogaty. Wg mnie nic nie stoi na przeszkodzie, by książki dla nastolatek napisane były też w ładnym stylu.

Co do poziomu amerykańskiej młodzieży, to nie miałam szans sama się przekonać. Skłonna jestem uwierzyć, że taki mają właśnie sposób myślenia. Choć włos się jeży!

Podsumowując, kiepskie wykonanie choć pomysł dobry. Szczęściem, podejście głównej bohaterki zmieniało się w miarę czytania na dojrzalsze i subtelniejsze. Straciłabym wiarę w ludzkość!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: