Dodany: 23.06.2011 13:15|Autor: 82zabcia

Książki i okolice> Książki w ogóle

2 osoby polecają ten tekst.

Wielokrotne czytanie tych samych książek


Co byście powiedzieli na wielokrotne czytanie tych samych książek? Czy, według Was, ma to sens?
Wyświetleń: 12008
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 25
Użytkownik: dorotta90 23.06.2011 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Moim zdaniem jak najbardziej warto wracać do tych samych książek pod warunkiem, że treść danej książki wzbudziła głębokie emocje i pozostawiła w czytelniku niezatarte, i trwałe przemyślenia. Poza tym niezmiernie ważny jest sam walor intelektualny zawarty w książce. Nieodłącznym elementem powracania do pewnej powieści jest zwykła chęć przeczytania
i przeżycia sensu powieści po raz kolejny, bez względu na fakt, że czytało się ją już kilka razy.
Użytkownik: filizanka212 23.06.2011 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Czasami boję się, że jeśli przeczytam książkę drugi raz to straci ona swój urok, zacznę dostrzegać wątki, rzeczy, które wcześniej mi w jakiś sposób umknęły i w rezultacie nie będę już tak książką oczarowana.
Z drugiej strony, na pewno jest wiele książek, które warto powtórzyć ;)
Użytkownik: Ryana 23.06.2011 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Zdarza mi się wracać do książek niekoniecznie mądrych i niekoniecznie pięknych - po prostu takich, które mi się podobały i poprawiały humor. Analogicznie do oglądania po raz kolejny znanego filmu - wyłącznie dlatego, że się spodobał :)
Użytkownik: 0liwkab 23.06.2011 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Kiedyś często czytałam kilka/kilkanaście razy to samo. Teraz zdarza mi się to o wiele rzadziej i tylko w przypadku poezji i eseistyki. Czasem warto przypomnieć sobie coś, co się czytało już dawno... albo drugi raz przeczytać jakieś zabawne historie.
Użytkownik: wpluska 23.06.2011 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Książki czytam (i oglądam filmy) po to, by poznać ciekawą historię. Jeśli więc historia opowiedziana w książce mnie zainteresowała pragnę przeżyć ją po raz kolejny. I jeszcze kolejny. Przy czym nie ma znaczenia czy książka jest "mądra" i uczy jak żyć, czy"głupia" i opowiada o niczym - liczy się tylko to, czy opowieść jest zajmująca.

Czasem zdarza się, że kolejne czytanie ukazuje książkę jako uboższą w porównaniu pierwszego czytania. Tak w moim przypadku było z sagą o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego - to już nie była ta świetna historia, którą poznałem przed laty. To ryzyko wielokrotnego czytania książek. Ale w najgorszym wypadku pozostanie wspomnienie tego dziewiczego spotkania, które możemy w sobie pielęgnować.

Czy więc wielokrotne czytanie ma sens? Tak. Wszak przeczytanie dobrej książki sprawia przyjemność a nie należy pozbawiać się drobnych przyjemności.
Użytkownik: DearPrudence 27.06.2011 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki czytam (i oglądam... | wpluska
Wychodzę z tego samego założenia.
Często bardzo wciągam się w akcję danej powieści i bardzo mi żal, że książka się skończyła. Do każdej takiej porywającej książki mam sentyment i często potem do niej wracam, kiedy tylko czuję się w nastroju żeby akurat w tym konkretnym świecie się znaleźć. Dla czystej przyjemności, oczywiście.
Użytkownik: Anncecile 23.06.2011 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Wracam do książek, których czytanie sprawiało mi przyjemność - mogę wtedy otworzyć taką książkę na dowolnej stronie i zacząć czytać, czasem czytam od deski do deski, ale są książki, których całych bym drugi raz nie przeczytała za to jest np. 50 stron albo pojedyncze sceny które mogę czytać nieskończoną ilość razy i mi się nie znudzą.

Ale wracam wtedy, kiedy nie mam ochoty albo czasu czytać czegoś nowego; nowa książka niesie ze sobą ryzyko wciągnięcia, na które nie zawsze mogę sobie pozwolić. Wtedy bezpieczniej wybrać coś co już znam i mogę odłożyć w każdym momencie. Jeśli natomiast mam ochotę na książkę, a nic mnie nie ogranicza ze strony obowiązków bądź limitu czasowego, mając do wyboru coś nowego albo już znanego - wybieram nowe.

Podsumowując:
Życie jest za krótkie, żeby czytać coś kilka razy, ale lepiej już coś powtórzyć niż odpuścić czytanie:)
Użytkownik: Czajka 23.06.2011 16:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Dla mnie (dla mnie osobiście) tylko wielokrotne czytanie ma sens. I urok. :)
Użytkownik: Monika.W 03.07.2011 09:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla mnie (dla mnie osobiś... | Czajka
Podpisuję się obiema rękami.
Jednocześnie żałując, że na ogół czytam jednak książki nie-czytane. Ale gdy juz wracam - to jest uczta. Obecnie czytam Lakę (chyba 4 raz) i zastanawiam się, czemu nie czytałam jej od 10 lat, to jest takie piękne. Gdy już znam akcję, wiem, jak się skończy, itd. - to wtedy mogę w całości skupić się na smaczkach, niuansach. Zresztą - nie czytam książek dla akcji (poza kryminałami), lubię wiedzieć, jak się skończy, żeby nawet przy pierwszej laketurze móc wyławiać powyższe.
A już przy nie-beletrystyce, którą się kocha - to obowiązkowe jest czytanie po kilka razy. Można zacząć i skończyć w dowolnym miejscu taki tom esejów Herberta czy dzienniki Bobkowskiego czy Grudzińskiego. Jak mam ochotę na świetną literaturę, to podchodzę do półki i czytam 10 stron Bobkowskiego, zawsze pomaga.
Użytkownik: analaw 23.06.2011 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Podobno, jeśli nie masz ochoty przeczytać czegoś po raz drugi, to znaczy, że nie warto było czytać po raz pierwszy. Wychodzę z założenia, ze i tak nie przeczytam wszystkiego, co zostało napisane, więc się nie stresuję, gdy zamiast nowej pozycji znowu biorę tę dobrze znaną. Często wpadam do znanych książek jak w odwiedziny do przyjaciół. Czasem na chwilę tylko, na jakiś fragmencik, czasem na dłużej, czyli całe czytanie. I jak najbardziej dla mnie ma to głęboki sens. Poza tym, czytając ten pierwszy raz, zwykle skupiam się na wątkach, akcji, chcę szybko dowiedzieć się jakie jest zakończenie książki. Często nie zauważam pięknych drobiazgów, które dopiero przy następnym czytaniu dopieszczam i doceniam.
Użytkownik: Zoana 23.06.2011 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobno, jeśli nie masz o... | analaw
Ach, to jest właśnie najgorsze - ta świadomość, że nigdy nie uda się przeczytać wszystkiego, co zostało napisane! :)

Staram się jednak czytać raczej nowe książki i nie wracać do tych już raz przeczytanych. Staram się, ale najczęściej z marnym skutkiem. ;) Czasem po prostu nie mogę się powstrzymać, żeby nie przeczytać choćby właśnie jakiegoś fragmentu, paru stron, rozdziału, raz jeszcze. Ale zawsze mam wtedy wyrzuty sumienia, bo przecież mogłam przeczytać coś, czego jeszcze nie znam!

Sumienie mnie nie gryzie jedynie, kiedy sięgam po poezję - po raz setny albo i tysięczny, znając niekiedy już całe wiersze na pamięć. Wydaje mi się, że w poezji, ulubionych wierszach, które raz mnie zachwyciły, jest jakaś taka magia, która nawet po wielokrotnym czytaniu nie znika, a wręcz przeciwnie - urzeka i przyciąga coraz bardziej. A z prozą to już różnie bywa, często książka, którą kiedyś uważałam za rewelacyjną, przy drugim czytaniu lekko rozczarowuje.
Użytkownik: Marylek 23.06.2011 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Wydaje mi się oczywiste, że wracam do książek, które lubię, które zrobiły na mnie wrażenie. To tak, jak spotkane ze starym przyjacielem po latach. I za każdym razem odkrywa się coś nowego.
Użytkownik: Anna 46 24.06.2011 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Jasne, że tak. Mam swoje ukochane, które musze mieć własne, od czasu do czasu powtórzyć, albo nawet tylko zerknąć na grzbiecik, czule pogłaskać i obiecać powtóreczkę. :-)))
Pratchett Terry - zaskakuje za każdym kolejnym czytaniem
Białołęcka Ewa - wzrusza i bawi
Chmielewska Joanna (właśc. Kühn Irena) - smakuje wybornie na wakacjach
Pilipiuk Andrzej (pseud. Olszakowski Tomasz) - jak wyżej
Nienacki Zbigniew (właśc. Nowicki Zbigniew Tomasz) i jego Pan Samochodzik - jak wyżej
Druon Maurice (Kessel Maurice) - przenosi na dwory średniowiecznej Francji i Anglii; uwielbiam tam bywać
Stachowicz Izabela (pseud. Czajka lub Gelbard Izabela lub Bell Iza)
Omakto najmojsza, jak tak mogę o całej swojej podręcznej bibliotece. :-)
Wracam do książek, jak do kochanych przyjaciół.
Użytkownik: lady P. 24.06.2011 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że tak. Mam swoje ... | Anna 46
Bardzo mi się podoba ostatnie zdanie w Twojej wypowiedzi. :) Też mam takie książki, do których wracam (czasem nawet co roku). Nie żal mi na to czasu, staram się tak wszystko rozplanować, żeby czytać i nowe i powtórki. :)
Użytkownik: in_dependent 24.06.2011 18:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Często wracam do książek, które już raz (bądź kilka razy) przeczytałam.
Teraz w planach mam powtórkę całego cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza - pragnę też zakupić wydaną niedawno książkę zawierającą ostatnie opowiadania Montgomery o Ani.
Później zaś chciałabym powrócić do lektur szkolnych - wiele z nich już po skończeniu liceum zakupiłam w całkiem nowych wydaniach (czasami i przekładach), więc pragnę skonfrontować.

Natomiast książkami do których wracam najczęściej są poszczególne części Jeżycjady oraz powieści z cyklu Świat Dysku Pratchetta. Wydaje mi się, że za każdym razem, gdy powracam do tych lektur odkrywam coś nowego, a jest to naprawdę niesamowite :)
Użytkownik: ka.ja 27.06.2011 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Często wracam do książek,... | in_dependent
A no to nie jestem oryginalna.
Powieści o losach Ani Shirley-Blythe czytuję regularnie (rozbawiłam Miłośniczkę tym, że używam rozdziału o śmierci Mateusza do solidnego wypłakiwania wszystkich złogów emocjonalnych; robię tak od ponad dwudziestu lat!). Do Borejków wpadam na herbatę, mam swoje ulubione części na rozmaite nastroje, niektóre części Jeżycjady czytam w całości, z innych tylko ulubione fragmenty, nieodmiennie najbardziej podnoszącą mnie na duchu sceną jest przemiana Idusi w romantycznego motyla, zaśmiewam się do łez nad pisankami Bobcia i wzruszam nad samotnością Genowefy Sztompke-Lompke-Bombke.
A Pratchett to już w ogóle jest rozkoszny. Rozważam nauczenie się na pamięć wszystkich dialogów Niani Ogg z Babcią Weatherwax, żeby nie musieć dźwigać ze sobą książek, a móc wracać do ulubionych tekstów.
Użytkownik: Jabłonka 28.06.2011 07:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
No tak, ja mam książki które czytam każdego roku, np jesieni nie dam rady bez Władcy Pierścieni , zimą pomagam sobie Panią Gromko, bo wiedzmy lubię ogromnie... i też jestem zdania, że jeśli mi się naprawdę coś podobało to na pewno do tego wrócę... dlatego muszę mieć w biblioteczce własną książkę, by ją pogłaskać i czasem wytłumaczyć dlaczego nie spędzam z nią teraz czasu... -bo np teraz męczę Pana Miłosza ;) - ale na pewno do niej wrócę, i znowu się wzruszę jak Justynka krzyknie Janku! albo przestraszę przy kurhanach :( (za każdym razem się boję tego fragmentu), albo dam się uwieść Lenowi :) dlatego tak ciężko mi pożyczać niektóre książki, bo boję się że zostanie np źle potraktowana i wróci z pozaginanymi rogami, albo plamą od kawy na tytułowej stronie :( albo co gorsza pozostanie nieprzeczytana i wzgardzona... i potem będzie skarżyć się cichutko...
Użytkownik: jakozak 28.06.2011 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
No jasne, że ma.
Człowiek ma swoje czytadła-kochadła, do których chce i musi wracać.
Użytkownik: anek7 03.07.2011 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: No jasne, że ma. Człowie... | jakozak
Śliczna nazwa Jolu:)

Też mam kilka takich książek, które przynajmniej raz do roku są czytane - Błękitny zamek (Montgomery Lucy Maud), Maria i Magdalena (Samozwaniec Magdalena (właśc. Kossak Magdalena)) czy Wszystko czerwone (Chmielewska Joanna (właśc. Kühn Irena)) to tylko niektóre z nich...
Użytkownik: jakozak 03.07.2011 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Śliczna nazwa Jolu:) T... | anek7
Dwie ostatnie są również moimi kochadłami. I Trzech panów w łódce.., Przeminęło z wiatrem, Długi deszczowy tydzień, Przygody Hucka i sporo innych, których w tej chwili nie pamiętam.
Użytkownik: mika_p 03.07.2011 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Oczywiście, że ma to sens!

Są ksiażki, które najpierw czytam zachłannie dla samej fabuły (każdy nowy Pratchett), a zaraz potem zaczynam od początku, delektując się szczegółami (prawie każdy nowy Pratchett).

Lubię wracać do książek, które podobały mi się przed laty - widzę po nich, jak się zmieniam. O Ani Shirley czy Tomku Wilmowskim najpierw czytałam z zachwytem, jako dziecko. Potem z zażenowaniem (dziecinnym zachowaniem bohaterów), jako panna w poważnym nastoletnim wieku. Jeszcze później znowu z przyjemnością.

Albo Curwood, którego czytałam we wczesnej podstawówce, lubiłam go. Minęło ćwierć wieku, wróciłam, w celu sprawdzenia, czy przymusić dziecko do lektury ("Synu, to dobra ksiażka, zacznij przynajmniej"), czy uznać, że przegapiłam czas na miłe historyjki o zwierzątkach, bo młody nastolatek już na nie za stary. I zdumiałam się, bo to wcale nie są miłe historyjki o zwierzątkach, tylko książki uczciwie pokazujące, jak zwierzęta żyją, polują, umierają. Dość brutalne, powiedziałabym dziś (i chyba nie podsunęłabym 8-9-latkowi, gdybym sobie przypomniała o Curwoodzie 4-5 lat temu). A, i mają ludzki wątek romantyczny, którego ćwierć wieku temu nie zapamiętałam.
Mam w planach więcej Curwooda na teraz :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.07.2011 18:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Jasne, że ma!
Po pierwsze: są książki-przyjaciele, do których człowiek wracać musi, choćby tylko jeden rozdział miał przeczytać, ale zawsze zyskując przy tym poczucie, że jest w świecie, w którym jest mu dobrze, który dostarcza mu pozytywnych emocji. Takich mam kilkadziesiąt. Do jednych wracam co rok-dwa lata, do innych co kilka lat, ostatnio niestety rzadziej niż bym chciała.
Po drugie: nie zawsze z książki przeczytanej po raz pierwszy wydobywamy wszystko to, co można wydobyć. Zwłaszcza jeśli czytamy ją na szybko, bo na przykład trzeba dotrzymać terminu oddania do biblioteki. Albo jeśli czytamy z musu, w ramach "przerabianej" lektury. Albo jesteśmy akurat w takiej konfiguracji intelektualno-emocjonalnej, że myślimy: byle już to skończyć, bo takie ponure, zagmatwane, przeładowane opisami itd. (niepotrzebne skreślić). Miałam tak z kilkoma tytułami - za pierwszym razem źle się czytało, nudziło, męczyło - za drugim olśnienie. Za pierwszym zwracałam uwagę tylko na fabułę - za drugim doceniłam język albo kreację psychologiczną postaci.
Po trzecie: pamięć ludzka bywa jednak zawodna, zwłaszcza w miarę upływu lat. Dziesięć lat po zakończeniu mojej "fazy" na realistów amerykańskich potrafiłam dość precyzyjnie opowiedzieć, o czym jest która powieść Faulknera, Hemingwaya, Steinbecka, wyliczyć bohaterów włącznie z drugo-i trzecioplanowymi; po dalszych dwudziestu latach przypominam sobie ledwie co nieco i mając okazję powtórzyć sobie "Grona gniewu" zdumiałam się, jak ogromnie dużo wyleciało mi z pamięci. A zdaję sobie sprawę, że to dobra literatura i żal mi ją skazywać na zapomnienie...
Użytkownik: Malita 03.07.2011 21:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Notabene, "Czytadła-kochadła", jakie to cudne określenie!

Tak, popieram, ma sens. Ja jeszcze do tego bardzo szybko czytam, a kiedy książka mnie wciąga, to tym bardziej się śpieszę, by poznać zakończenie (czytanie go przedwcześnie jest trochę świętokradztwem, czyż nie?). Bardzo przyjemnie się potem wraca, spokojnie, znając już całość, do wcześniejszych rozdziałów. Smakuje dialogi, poszczególne sceny, odkrywa drobiazgi, które przy pierwszej lekturze umknęły. W ten sposób kilka powieści znam prawie na pamięć :)
Użytkownik: Gabra 03.07.2011 23:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Ja właśnie takie powtórkowe czytanie zostawiam sobie święta, urlopy, kiedy mam dużo czasu, kiedy wręcz wymagam dobrej lektury. Wiem, że na pewno się nie zawiodę, a na pewno nie jest tak, że książka jest mniej atrakcyjna czy mniej wciągająca tylko dlatego, że znam ją już prawie na pamięć. W przypadku tych naj nie ma znaczenia czy to jest drugie czy ósme czytanie, zawsze smakują wybornie. Nie ma chyba lepszego komplementu dla książki niż czytanie jej po raz kolejny, a ja nie wyobrażam sobie pożegnania z tymi ulubionymi na zawsze, bardzo smutne byłoby wtedy czytanie... Z drugiej strony, gdyby była opcja wymazywania książek z pamięci tylko po to, aby móc za każdym razem czytać je po raz pierwszy, to chętnie bym z niej skorzystała...
Użytkownik: berserkerka 07.07.2011 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Co byście powiedzieli na ... | 82zabcia
Podobno właśnie tym literatura różni się od publicystyki/prasy, że czytamy ją kilka razy, a nie tylko raz, aby zaczerpnąć informacji.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: