Dodany: 20.06.2011 14:48|Autor: Łukasz_Maciulewicz

„Jak dżihad przybył do Europy”


Niedawno wpadła mi w ręce książka niemieckiego dziennikarza i autora wielu książek o tematyce geopolitycznej, Jürgena Elsässera - „Jak dżihad przybył do Europy”. Tytuł książki jednoznacznie wskazuje, że jest ona poświęcona tematyce islamskiej świętej wojny prowadzonej na terytorium Europy. Można by zatem pomyśleć, że opisane w niej będą szczegóły zamachów terrorystycznych w Londynie oraz w Madrycie. Jednakże książka ta ma jedną zasadniczą funkcję, chyba najważniejszą. Ma podtytuł i to nie byle jaki, bo brzmi on następująco: „Wojownicy Boga i tajne służby na Bałkanach”. Nietrudno się zatem domyślić, że owymi wojownikami Boga są mudżahedini walczący w świętej wojnie. Lepiej brzmiałoby „Wojownicy Allaha”. Wiązałoby się to bardziej z głównym tytułem, ale Elsässer zdecydował się dać podtytuł z Bogiem, a nie Allahem, chociaż Allah i Bóg to tak naprawdę ta sama postać, bo przecież islam i chrześcijaństwo czy też judaizm to religie semickie i Bóg jest ten sam (wspólny). Jeśli chodzi o dalszą analizę podtytułu, trzeba przemyśleć, co wspólnego mają owi wojownicy Boga i tajne służby. O jakie służby chodzi? O tym trochę później. Nie jest tajemnicą, że kolebką dżihadu w Europie były Bałkany, które pojawiają się w podtytule. A jeśli Bałkany, to oczywiście Jugosławia, która niegdyś była olbrzymimi krajem, a dziś nic z niej nie zostało, bo rozpadła się na mnóstwo innych republik, takich jak: Serbia, Chorwacja, Macedonia, Bośnia i Hercegowina, Słowenia, Czarnogóra oraz Kosowo. Proces rozpadu Jugosławii zapoczątkowała w 1980 roku śmierć byłego przywódcy, Josipa Broz Tito. W wyniku tego doszło do stopniowego rozpadu Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii. W momencie, kiedy Tito zmarł, w Afganistanie trwała już wojna miejscowych mudżahedinów z wojskami Związku Radzieckiego. Sowieci chcieli podbić kraj Hindukuszu, jednak jaki był tego efekt? Wiemy to doskonale. Mudżahedini odpierali ataki niewiernych. Nie mieli tak znakomicie wyszkolonej armii jak Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, ale ich atutem był górzysty teren Afganistanu, kraju, który nie został podbity. Wśród bojowników broniących sztandaru islamu był 22-letni wówczas Osama bin Laden – syn milionera z Jemenu, Mohammeda bin Ladena. Osama bin Laden niejednokrotnie pojawia się na kartkach książki Elsässera. Nie ma się zresztą co dziwić. Można go śmiało traktować jako symbol dżihadu i najsłynniejszego bojownika Boga, ale też nie należy zapominać o tym, że jest najbardziej poszukiwanym terrorystą na świecie. Pieniądze, które bin Laden posiadał, inwestował w budowanie własnej prywatnej armii zwanej Al-Kaida, co po arabsku oznacza „baza”. W książce zostaje postawione pytanie, czy Al-Kaida to faktycznie organizacja terrorystyczna? Ale o tym nie będę się rozpisywał. Bin Laden – człowiek z turbanem na głowie, z długą, gęstą brodą przyprószoną siwizną… To podobno z jego polecenia zamachowcy–samobójcy przeprowadzili najkrwawszy atak terrorystyczny w historii świata. Nikt nie zapomni płonących, a potem walących się bliźniaczych wież World Trade Center w Nowym Jorku 11 września 2001 roku. Chwilę potem prezydent USA George W. Bush zapowiedział walką z międzynarodowym terroryzmem.

Na zdjęciach obok bin Ladena siedział zawsze starszy człowiek w okularach. Miał również charakterystyczne cechy. takie jak turban czy broda. To nikt inny. jak Aiman Az Zawahiri – przywódca Islamskiego Dżihadu, którego nazwisko również pojawia się w książce. Zawahiri – także symbol dżihadu - jest istotnie uznawany za terrorystę numer dwa na świecie. Nie można jednak powiedzieć, że jest prawą ręką bin Ladena. Istotnym faktem jest podpisanie wypowiedzenia wojny Ameryce w lutym 1998 roku przez obu tych panów, a co za tym idzie, połączenie Islamskiego Dżihadu założonego w Egipcie w latach 70. z Al–Kaidą założoną pod koniec lat 80., co stwierdza raport końcowy komisji ds. 11 września. Elsässer przypomina w książce również wydarzenia z 1993 r., gdy miał miejsce pierwszy zamach na WTC, kiedy w jego podziemiach wybuchła ciężarówka wypełniona materiałami wybuchowymi; wspomina też ataki z 1998 roku na ambasady amerykańskie w Dar es–Salam (Tanzania) i Nairobi (Kenia).

Kolejne nazwisko warte zaznaczenia: Omar Abd ar-Rahman. Spotkał bin Ladena podobno już w latach 80. w Afganistanie. Abd ar-Rahman potem przemycał za pomocą TWRA (Third World Relief Agency) broń do Bośni. Tutaj właściwie się zatrzymamy, ponieważ książka wyraźnie mówi o tym, że Bośnia była istotną wylęgarnią dżihadystów. Była tzw. Kolebką Dżihadu w Europie. To właśnie ten bałkański kraj był areną ćwiczebną i obozem treningowym dla muzułmańskich fundamentalistów. Jak nam wszystkim wiadomo, Bośniacy doznali wielu krzywd podczas wojny. Bośnia była w pewnym sensie przystankiem dla Osamy bin Ladena i Aimana Az Zawahiriego. Podczas gdy bin Laden przyjeżdżał do Sarajewa czy Tirany (Albania) tylko z krótkimi wizytami, Az Zawahiri często przebywał w regionach objętych kryzysem. Az Zawahiri miał z biura w Sofii (Bułgaria) nakazać swoim „siłom zbrojnym” na bośniackiej scenie wojennej ataki na cele w USA – napisano w raporcie Kongresu USA ze stycznia 1997 r. Za pośrednictwem swojego brata, Mohammeda Az Zawahiri miał stworzyć komórkę terrorystyczną w Tiranie. Brat był zaś podobno szefem służb specjalnych kosowsko–albańskiego ruchu UCK i brał udział w walkach w Bośni. To prowadzi do jednego wniosku: na Bałkanach istniał islamski terror. Nie był jednak zorganizowany przez Al–Kaidę i jej lidera, lecz przez tajne służby USA – w antagonistycznej kooperacji z Irańczykami. Główną rolę odgrywała tam 9 filia Pentagonu MPRI, czyli Military Professional Ressources Inc. MPRI była firmą najemniczą. Od 1992 roku kadry MPRI przyjmowały napływających do Bośni mudżahedinów. Wojownicy Boga szkoleni byli w obozach treningowych. Muzułmanie byli zaopatrywani w broń właśnie przez MPRI, która łamała embargo nałożone przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Wojownicy Boga przechodzili szkolenie w nowych obozach np. w Albanii czy w Turcji. Stamtąd byli przerzucani do Kosowa a z niego do Macedonii. I jeszcze jeden istotny szczegół: specjaliści z MPRI brali w 2001 roku udział w walkach u boku mudżahedinów w Macedonii (w Kosowie nie było to konieczne, bo do sprawy włączyło się całe NATO). Zatem Pentagon brał udział w całej tej akcji, ale nie tylko… Jakimś dziwnym trafem bałkańscy przyjaciele bin Ladena figurowali na liście płac CIA. Te kilka zdań wyjaśnia podtytuł książki Jürgena Elsässera. Wracając z kolei do wątku bin Ladena, warto zaznaczyć jeden bardzo szczególny fakt. Al–Kaida szkoliła mudżahedinów, którzy na początku lat 90. szli na wojnę w Bośni, a biuro poborowe bin Ladena miało również siedzibę w Zagrzebiu, stolicy sąsiedniej Chorwacji. Na początku 1993 roku bin Laden dostał podobno bośniacki paszport. Przyszedł do ambasady Bośni w Wiedniu z Tunezyjczykiem Adounim Mehrezem (który pięć lat później miał być zamieszany w ataki na ambasady USA w Kenii i Tanzanii). Ambasadorem był wówczas Hussein Zivajl, wiceprezes wspomnianej już przeze mnie organizacji TWRA, przemycającej broń. Po 11 września 2001 roku bośniacki rząd zdementował te pogłoski o wydaniu paszportu. Europol znajduje jednak coraz więcej przesłanek pozwalających uznać, że bin Laden ma bośniackie obywatelstwo. Między innymi podczas aresztowania Mehreza zabezpieczono jego paszport wystawiony w 1993 roku w Wiedniu. W tym samym okresie saudyjski milioner (mowa tu oczywiście o bin Ladenie) przynajmniej raz pojawił się w Sarajewie. Miał paszport nowego państwa - Bośni i Hercegowiny, wystawiony przez ambasadę w Wiedniu i szmuglował międzynarodowych bojowników do rejonu objętego wojną. Koordynacja międzynarodowych brygad w regionie miała spoczywać w rękach Egipcjanina Az Zawahiriego (znanego jako numer dwa w nieformalnej hierarchii Al–Kaidy). Jesienią 1991 roku otworzył on biuro w stolicy Bułgarii – Sofii (wspomniałem o tym już wcześniej) i bywał tam widywany od lata 1994 roku. Kierował stamtąd islamskimi operacjami terrorystycznymi w Bośni i Hercegowinie. W 1993 roku Az Zawahiri odwiedził 3 Korpus Armijny w Zenicy i przy tej okazji poznał Aliję Izetbegovicia. To nazwisko w książce Elsässera wymienione jest kilka razy.

Izetbegović, urodzony w 1925 roku, w latach 40. brał udział w akcjach bośniackich muzułmanów przeciwko oddziałom partyzantów. Poza tym od 1941 roku należał do tajnej organizacji Młodzi Muzułmanie, będącej przedpolem muzułmańskiej dywizji SS „Handschar”. Po wojnie publikował w czasopiśmie „Mudżahid”. Izetbegović był również prezydentem Bośni i Hercegowiny po uzyskaniu niepodległości. Wyraźnie widać sens tego, jak dżihad rozwijał się w Europie, a właściwie na Bałkanach. W tym przedsięwzięciu brali udział nieprzypadkowi ludzie, bo takie nazwiska, jak bin Laden czy Az Zawahiri zna wiele osób na świecie. Nie wiedzą jednak tego, jak rozwijali oni potężne islamskie organizacje. Czyż nie jest interesujące to, jak ci ludzie planowali zamachy terrorystyczne? Okazuje się, że mieli powiązania z bardzo wieloma innymi ludźmi, którzy chcąc nie chcąc doprowadzili do rozwoju dżihadu.

Książka Elsässera odsłania nam również kulisy zamachu z 11 września, mimo tego, że akcja nie odbyła się w Europie, lecz w Ameryce. W Europie jednak wszystko się tak naprawdę zaczęło. To właśnie na tym kontynencie przywódcy dzihadystów budowali potężne, tajne struktury i planowali ataki na cele. Z oficjalną amerykańską wersją okoliczności związanych z zamachami zapoznać się można w raporcie końcowym komisji Kongresu USA ds. 11 września, który to raport złożony został w lipcu 2004 roku. Według niego zamachy lotnicze na World Trade Center i Pentagon były pomysłem Chalida Szajcha Mohammeda, który zamieszany był już w pierwszy atak na World Trade Center w 1993 roku. Ten radykalny Kuwejtczyk przekonał do planu bin Ladena wiosną 1999 roku i rozmawiał z nim wówczas o możliwych celach. Bin Laden osobiście wybrał pilotów samobójców. Jako pierwszych i najważniejszych raport wymienia mieszkańców Hamburga, do których należeli Mohammed Atta, Hani Handżar, Ramzi bin asz Szib i Zijad Dżarrah, jak również Saudyjczycy Chalid al Midhar (kuzyn bin asz Sziba) i Nawaf al Hazmi. Zaproszono ich w listopadzie i grudniu 1999 roku do Afganistanu, gdzie przywódcy Al–Kaidy dali im instrukcje. Główna narada poświęcona „Operacji Święty Wtorek” odbyła się 5-8 stycznia 2000 roku w Kuala Lumpur, stolicy Malezji. Bin asz Szib z powodu problemów z wizą nie mógł polecieć 11 września, jednak to on i Chalid Szajch Mohammed byli mózgami zamachów.

Niektóre z wymienionych tu postaci zasiadły za sterami „samolotów śmierci”, walczyły tez w Bośni w latach 90. Atta i bin asz Szib mieszkali w Hamburgu przy Marienstrasse 54. Wraz z nimi Mama nasz Szehhi, który miał skierować drugi „samobójczy samolot” na World Trade Center. To dowodzi jednej ważnej tezy. Samobójcy działali ukrycie w Niemczech, byli weteranami wojny w Bośni – byli też fundamentalistami, którzy chcieli zginać w imię Allaha za pomocą, a właściwie w ramach dżihadu. Mieli też liczne kontakty na całym świecie. Nietrudno się domyślić, ale komórki Al–Kaidy są rozmieszczone na całym świecie. Dżihadyści są wszędzie i dążą do jednego celu. Obecnym ich celem jest walka z Ameryką i Izraelem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1804
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: