Dodany: 08.04.2007 21:09|Autor: verdiana

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

Ewa Białołęcka - Spotkanie nr 12


Spotkanie zakończone

Ewa Białołęcka - jedna z najgłośniejszych polskich autorek ostatnich lat. Urodzona w Elblągu, mieszka w Gdańsku. Zodiakalny Strzelec. Jest pisarką i witreatorem, czyli witrażystą, jak sama twierdzi, niekoniecznie w tej kolejności. Dwukrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, najbardziej prestiżowego wyróżnienia dla polskich twórców fantastyki (za opowiadania „Tkacz Iluzji” i „Błękit maga”) i zdobywczyni tytułu Twórca Roku przyznanego jej przez Śląski Klub Fantastyki. Nie przepada za smutnymi zakończeniami, woli się pośmiać. Nawet do tekstu o ogólnie dramatycznej wymowie potrafi wetknąć szczyptę humoru, gdyż — jak sama mówi — życie nie składa się z samych tragedii. Lubi dobre książki. Kolekcjonuje stare wydania klasycznej literatury dla dzieci i całkiem sporo ma do powiedzenia na jej temat (skończyła Studium Nauczycielskie na kierunku wychowania przedszkolnego). Lubi koty, lody o smaku miętowym, dżinsy, konwalie i kolorowe szkiełka. Nie lubi chamstwa, ślepego fanatyzmu każdego gatunku oraz brazylijskich seriali.

Nagrody
1994 — SFinks dla najlepszego opowiadania za „Tkacza Iluzji”
1994 — Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za opowiadanie „Tkacz Iluzji”
1997 — Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za opowiadanie „Błękit maga”
1997 — Śląkfa (Nagroda Śląskiego Klubu Fantastyki) w kategorii Twórca Roku

[notka pochodzi z www.runa.pl]

Wydała:
Naznaczeni błękitem cz. 1
Naznaczeni błękitem cz. 2
Kamień na szczycie
Piołun i miód
Tkacz iluzji
Róża Selerbergu

Na stronę autorki, gdzie napisała "słowo o sobie", można wejść tutaj.

Spotkanie zakończone. Aby porozmawiać z pisarką, można napisać do niej na maila toroj@op.pl.
Wyświetleń: 13436
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: verdiana 29.04.2007 09:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Pytania do Autorki dodajemy, klikając DODAJ KOMENTARZ, nie Odpowiedz.

Zapraszam!
Użytkownik: verdiana 29.04.2007 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Tak mnie to nurtuje, że muszę zapytać natychmiast. Wygooglałam kiedyś w sieci (bodajże na stronach jakiegoś wydawnictwa – Fabryki?) zapowiedź Twojej książki pt. „Dama z laptopem”. Potem zapowiedź znikła i nic już nie mogłam znaleźć. Co to było? Czy to faktycznie planowana przez Ciebie książka, czy jakiś żart? Pomyłka?
Użytkownik: bazyl3 30.04.2007 08:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
"Runa" co prawda ma w swej zakładce "Zapowiedzi" "Czas złych baśni", ale nigdzie nie mogę się dopatrzeć, kiedy konkretnie książka ukaże się na rynku. Czy możesz, Ewo, uchylić rąbka tajemnicy?
Użytkownik: Korniszon13 30.04.2007 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Zastanawia mnie język, którego używasz. Nie jest to wyszukany język literacki, bliżej mu raczej do codziennego, powszechnie używanego. Jeśli mogę porównać - Sapkowski też używa języka potocznego, ale jest zupełnie inny, Twój wygląda trochę delikatniej, ale jest bardzo barwny, działający na wyobraźnię, przynajmniej w moim odczuciu. ;) Ciekawi mnie czy mimowolnie, bez większego zastanowienia użyłaś właśnie takiego codziennego języka, czy raczej była to przemyślana decyzja?
Użytkownik: ewa1967 01.05.2007 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Do Killin' me softly:
To była pomyłka. Zwłaszcza biorąc pod uwagę tytuł. Pracownik Fabryki umieścił zapowiedź powieści, która dopiero zaczynała powstawać pod roboczym tytułem „Dama z laptopem”. Oczywiście będzie nazywać się zupełnie inaczej. Już niewiele zostało do końca i pewnie niebawem pojawi się oficjalna zapowiedź. Więcej nie mogę napisać, gdyż zobowiązuje mnie zasada nieujawniania tajemnic handlowych wydawcy.

Do Bazyl3:
Zapowiedź wisi, bo książka powoli powstaje, na razie w formie notatek i pomysłów. Niestety, mimo że chciałoby się natychmiast znać ciąg dalszy – nie jestem wolna od takich ciągot i też zdarza mi się nagabywać znajomych pisarzy – produkcja zajmuje niemało czasu. To nie jest tak, że się siada i się pisze. Nie dość, że trzeba wiedzieć co napisać, to jeszcze w jaki sposób. A nie zawsze słowa układają się tak jak trzeba.

Do korniszona:
Piszę tak, jakbym opowiadała historię komuś, kto siedzi naprzeciw mnie. W takiej sytuacji nadużywanie kwiecistych opisów jest niepotrzebne, a nawet śmieszne. Szczególnie rażące byłoby to w „Tkaczu Iluzji” kiedy historia powstawała w pierwszej osobie. Nikt normalny w rozmowie nie używa piętrowych metafor jak z księżyca. Oczywiście tam gdzie jest to potrzebne stosuję podbarwienia: opisy przyrody, nastrojowe sceny, ale tam gdzie w fabule są rzeczy proste, język też powinien być prosty. Kiedy zaczynałam przed laty przygodę z twórczością literacką, nie było żadnych szkółek pisarskich ani warsztatów. Klub Tfórców był dla mnie niedostępny, nigdy też nie zebrałam się w sobie, aby wysłać tekst do oceny Kresowi w Fenixowym Kąciku Złamanych Piór. W moim przypadku było to trochę macanie na oślep. Miałam za sobą tysiące przeczytanych książek, więc wzorowałam się na pół świadomie na „prawdziwych literatach” – czyli Bułhakowie, Sienkiewiczu, Chmielewskiej itd. Dopasowywanie stylu – brzmi, nie brzmi, dobre słowo, niedobre słowo. Można więc powiedzieć, że kiedyś tekst panował w pewien sposób nade mną, ale od ładnych paru lat to ja jestem górą i robię z nim dokładnie to co chcę.
Użytkownik: verdiana 01.05.2007 18:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Do Killin' me softly: To... | ewa1967
No właśnie, jak konkretnie wygląda Twój warsztat pracy? Czekasz na wenę czy to jest "znój tworzenia"? Polerujesz, poprawiasz, przepisujesz to, co już napisałaś?
I czy masz z góry wymyśloną całą fabułę, czy sama nie wiesz, co się przydarzy Twoim bohaterom za ileś stron?
Użytkownik: bazyl3 02.05.2007 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Do Killin' me softly: To... | ewa1967
Pytaniem tym kierował zwykły, czytelniczy pęd do jak najszybszego poznania "co dalej", ale, broń mnie.. . (tu wstawić imię wyznawanego bóstwa), żebym pośpieszał. Z pośpiechu jeszcze nic dobrego, ani w literaturze, ani filmie, nie wynikło. Wolę żebyś cyzelowała każde zdanie, niż żeby miało zadziałać "prawo serii".
Ciekawi mnie dlaczego akurat niepełnosprawność wybrałaś jako przeciwwagę dla "naznaczenia błękitem"? Czy nie kusiło Cię, żeby stworzyć grupkę superbohaterów, ok, choćby jednego, który, mógłby zaśpiewać "oo, mogę wszystko" ;)
Użytkownik: verdiana 02.05.2007 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Ewo, czy będziesz na targach majowych podpisywać książki? Ars Polona opublikowała rozpiskę, ale nie ma w niej Runy. :(
Użytkownik: ChiChi 02.05.2007 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Czy jest prawdopodobne, że "Kroniki drugiego kręgu" zostaną zekranizowane?
Jaki charakter będzie miała kolejna część? Pozostaniesz w tym klimacie, co teraz, czy raczej będzie to coś bliższe fantasy o wielkich bitwach i ratowaniu świata?
Który z bohaterów tym razem wysunie się na pierwszy plan?
I... Cóż, o czym w ogóle będzie kolejna część? :D
Użytkownik: Sznajper 02.05.2007 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Czy w przerwach przy pisaniu "Kronik" masz trochę czasu dla Slytherinady?
Użytkownik: bazyl3 02.05.2007 14:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Jeszcze mi się przypomniało. Czy zdarzyło Ci się coś, o czym dość często czytam i co nazywam, excuse le mot, literackim zatwardzeniem. Taka pustka w głowie i strach, że ten dar snucia opowieści, odszedł już na zawsze?
Użytkownik: ewa1967 03.05.2007 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Do verdiana nieżywa:
Z „wenem” pisze się naprawdę wspaniale. Słowa spływają na ekran same, i każde jest na swoim miejscu. Pisarz natomiast pozostaje przez jakiś czas w stanie euforii, jak po łagodnym narkotyku. Od razu wyjaśniam, że omijam wszystkie używki poza piwem, ale wydaje mi się, że stan „wena” jest w jakiś sposób pokrewny byciu na haju. Tyle że na czekanie aż wredny wen przylezie, mogą sobie pozwolić, z przeproszeniem, amatorzy. Nieszczęśni zawodowcy nie mają tego luksusu. Obowiązują ich terminy oddawania kolejnych tekstów. Tak więc, o ile nas nie nawiedzają katastrofy w rodzaju choroby, remontu, wizyty rodziny z prowincji, tworzyć musimy. Inaczej nas zje wydawca lub czytelnicy. W tym momencie brak natchnienia zastępuje się rzemieślniczym warsztatem i efekt nie jest w żaden sposób gorszy. Warsztatów jest tyle, ilu jest pisarzy. Znam takich, którzy lecą na łeb na szyję, byle tylko wyrzucić z siebie nagromadzone historie, a potem żmudnie rzeźbią całość. Niektórzy konstruują zdania tasiemce, które redaktor tnie na jadalne kawałki, rwąc włosy z głowy. Są też perfekcjoniści, dumający nad każdym sformułowaniem. Najbliżej mi chyba do tych ostatnich, choć niezupełnie. Pierwszą książkę pisałam na wariata, nie wiedząc jak się skończy, ale to jest bardzo częste u debiutantów. Kiedy zaś zaczynałam „Kamień na szczycie”, już wiedziałam jaki będzie przebieg fabuły i finał. Nie przewidziałam tylko jednego – że całość rozrośnie się w tom dwukrotnie grubszy od zamierzonego. Siadam do pisania z gotowym szkieletem opowieści, a wypełnianie go „mięsem” to już dłubanina. Dialogi obmyślam z góry, najczęściej w autobusie, bo monotonny ruch powoduje, że się odłączam od Matrixa i mój spiritus gdzieś sobie lata, najczęściej organizując prywatne przedstawienie teatralne. W takich okolicznościach np. powstały rozmowy Promienia i Nocnego Śpiewaka w Naznaczonych, łącznie z hasłem „Najlepsze świstaki ma Goździkowa”. Jedyne niebezpieczeństwo polega na tym, że pomysły mogą mi ulecieć nim zdążę je zapisać. Czasami zdarza sie też tak, że z dnia na dzień wpada mi do głowy doskonała scena lub element i wtedy umieszczam w tekście coś, czego zupełnie nie planowałam. Najczęściej piszę wieczorami lub nawet w nocy, ze względu na mniejszą ilość czynników rozpraszających. Nigdzie już nie muszę iść, niczego załatwiać, nikt nagle nie dzwoni, a dzieci sąsiadów wcześniej hałasujące pod oknami już dawno śpią. Poprawianie gotowego produktu u mnie polega nie tyle na upiększaniu, co autoredagowaniu, gdyż cierpię na „bylizm”. Wielu autorów ma jakieś ulubione słówka lub frazy, które wciskają się im nachalnie w tekst. Piszę dość czysto, ale nie jestem pod tym względem wyjątkiem – kosmetyka moich książek polega głównie na tym, że dokonujemy z redaktorem cudów słownej ekwilibrystyki, by na jednej stronicy nie powtarzał się dziesięć razy wyraz „był”, „była” lub „było”.
*
Na Targi Książki wybieram się prywatnie. Prawdopodobnie po prostu napiszę na swojej stronie deviantart, którego dnia o której godzinie będzie mnie można zastać w holu PeKiNu. Jak komuś będzie bardzo zależało na autografie, to mnie złapie.

Do Bazyl3:
Nikt nie może wszystkiego. Częściowo wzorowałam się na dzieciach autystycznych. Ponadprzeciętnie uzdolnione w jednej dziedzinie: genialni matematycy, obdarzeni komputerową pamięcią, wspaniali malarze i rzeźbiarze, w innych strefach są bardzo upośledzeni. Tak, jakby trwali w nierównowadze, a za zyskane talenty płacili utratą innych umiejętności. Nigdy nie chciałam stwarzać superbohaterów. Superbohater byłby osobistością nieznośną (nie cierpię Supermana) i na dłuższą metę nudną. Pokonuje wszelkie trudności, bez trudu rozwala wrogów, bez żadnych dylematów – nieskazitelny i odczłowieczony. Prawdę powiedziawszy, o atrakcyjności chłopców z Drugiego Kregu stanowią przede wszystkim ich słabostki. Najbardziej lubianą przez czytelników (a raczej czytelniczki) postacią jest Promień – tradycyjny bad boy. Cynik, egoista i outsider, rzadko zdobywa się na bezinteresowność, a jednocześnie ma wiele wdzięku i zjadliwej inteligencji, więc wybaczamy mu wady. Podobnie Gryf i Stalowy, robią głupstwa, potem się z nich mozolnie próbują wygrzebać. Gdybym wprowadziła w akcję bohatera, który rzeczywiście może wszystko, książka miałaby dwadzieścia stron. Był problem, przyszedł półbóg, załatwił co trzeba, poszedł. Koniec historii. Zdaje się, że nie o to chodzi.
*
Nie narzekam na brak pomysłów w tym sensie, że zawsze będzie coś, o czym mogę napisać. Ostatnimi laty nadeszła moda na antologie tematyczne, dostajemy zamówienia na opowiadania o pewnym określonym klimacie lub z jakimś elementem łączącym poszczególne teksty. To może być kłopotliwe, gdyż nie wszystkim to odpowiada. Niekoniecznie chce się pisać o podróżach w czasie lub katowniach; jednym pasują smoki, innym mroczne średniowiecze, a z kolei źle się czują w urban fantasy. W takim wypadku po prostu odmawia się udziału i czeka na inny projekt, tymczasem realizując coś innego. Narzekam raczej na brak czasu, a nie na brak materiału do przerobienia.

Do ChiChi:
Przed laty powstał projekt nakręcenia czegoś na podstawie Tkacza Iluzji, ale projekt upadł, czego sobie serdecznie gratuluję, bo scenariusz miał pisać Szczerbic – słynny z wiadomo czego. Obecnie nie ma szans na zrobienie filmu fantasy w Polsce (nie ma szans na zrobienie jakiegokolwiek dobrego filmu, to inna sprawa), gdyż Wiedźmin znakomicie utłukł na czas nieokreślony wszelkie działania na tym polu. Zresztą nie jestem pewna, czy Kroniki nadają się na scenariusz filmowy. Mają chyba za wiele wątków.

Do Sznajpera:
Slytherinada leży odłożona, termin realizacji nieokreślony. Trochę już mi się przejadła tematyka potterystyczna, muszę odpocząć. Jak we wszystkim, potrzebny jest jakiś płodozmian. Piszę w tej chwili powieść, mam już określone terminy na dwa opowiadania, a w perspektywie dwie następne książki. Gdzie w tym mam jeszcze upchnąć fanfiki, doprawdy nie wiem.
Użytkownik: Anna 46 03.05.2007 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Witam pięknie!
Melduję się po włóczędze po Niżnych Tatrach. Na Twoje książki trafiłam niedawno, a dopadłszy - zachwyciłam.
Zanim zacznę pytać, chcę podziękować za wszystkie wspaniałe chwile z Kronikami Drugiego Kręgu, za wzruszenia, za postacie, których osobowość zaczerpnęłaś z rzeczywistości i oparłaś na faktach medyczno-psychologicznych.
Z zawodu jestem nauczycielem przedszkola i pewnie dlatego jest to dla mnie świat jak najbardziej realny i bliski mimo wszechobecnych czarów i magii.
Po lekturze natychmiast wyraziłam swoje emocje w czytance:
„Książka bardzo piękna i mądra; jestem pod wielkim wrażeniem umiejętności Autorki - zostałam porwana, zauroczona i naznaczona…
Naznaczona Ewą Białołęcką…”

Róża Selerbergu – stwierdzam, że jest to jedyny przypadek, kiedy z przyjemnością patrzyłam na wściekły, majtkowy róż (na okładce).
I znowu posłużę się swoimi słowami z czytanki, na gorąco po lekturze:
„UWAGA:
Czytanie Róży Selerbergu może spowodować rozmaite urazy, a to zwichnięcie szczęki, nawrotowe bóle przepony, częstopłacz śmiechowy i wiele, wiele innych łącznie z chęcią pobicia szalonego śmiałka, usiłującego nam przerwać lekturę.
Szalona, cudna, tryskająca pomysłami pani Ewa!!!
Szóstka z wykrzyknikiem!”

Czy planujesz jeszcze fanfiki, niekoniecznie postpotterowskie.



Użytkownik: aleutka 04.05.2007 09:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Czy będzie kontynuacja Róży Selerbergu? I kiedy?:))
(Mam szczerą nadzieję, że nie pozostawisz czytelników w tak okrutnym zawieszeniu....)

Jak ci się w ogóle pisało w takiej prześmiewczo parodystycznej konwencji, czy był to trudny eksperyment?
Użytkownik: Panterka 04.05.2007 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Jak wygląda Twoja biblioteczka domowa? Jaki gatunek książek tam przeważa? Masz ulubioną książkę/pisarza?
Użytkownik: Anna 46 04.05.2007 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
W naszej kulturze smoki kojarzą się z "ciemną stroną mocy".
Dlaczego Twoje są takie? Chińskie baśnie w dzieciństwie? Żal z powodu marnego końca smoka wawelskiego? Inne powody? :-)
Czy w następnych tomach Kronik będzie dużo smoków?
P.S. Kocham smoki; dla mnie są symbolem mądrości i szczęścia.
Użytkownik: czupirek 04.05.2007 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Z cokolwiek innej beczki. :-)

Trafiłam dwukrotnie w gdańskim empiku (tym koło dworca) na Twoje książki z dedykacją dla czytelników empiku. Czy często tak podpisujesz - i czy kryjesz się z tym (bo zakładam, że nie były to pozostałości po spotkaniu autorskim, o którym nie słyszałam)? Pytanie może głupie, za co przepraszam, ale strasznie mnie to ciekawi. :-)
Użytkownik: Kuba Grom 05.05.2007 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Czytać to pani jeszcze nie czytałem, ale się spytam z innej beczki. Czy trudno było Pani się przebić na rynek?
Użytkownik: ewa1967 05.05.2007 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
Do Anna 46:
Na razie chciałabym dokończyć Koła Czasu z serii Slytherinada, a co będzie potem, nie wiadomo. Jakoś do tej pory żadna inna książka nie spowodowała, że miałam ochotę coś do niej dopisywać. U Rowling jest tyle dziur, że klawiatura sama się rwie, żeby je łatać. Stąd wniosek: pozycje zbyt dopracowane nie nadają się do fanfikowania.
*
Smoki. Inspiracja przyszła z dwóch stron: chińskie baśnie i cykl o smokach z Pern. W ogóle nie kojarzę smoków ze Złem. Są zbyt dziwne, by je klasyfikować i oceniać według ludzkich norm. Inaczej wyglądają, inaczej myślą i czują. Smoki z Lengorchii są pozornie sympatyczne, ale próbowałam kilkakrotnie przekazać, że nie są ludźmi poprzebieranymi w futerka. Mentalność Pożeracza Chmur jest równie egzotyczna co sposób myślenia Papuasa. On się pozornie dostosowuje, naśladuje ludzi, a szczególnie Kamyka, lecz tak naprawdę jest jak Marsjanin. Mógłby kogoś zabić i nie czuć najmniejszego żalu z tego powodu. A gdyby mu dać do wyboru złoto i krowę, bez wahania wziąłby krowę.

Do Aleutki:
Kontynuacja Róży Selerbergu była planowana już w momencie składania części pierwszej. Celowo zastosowałam taki wredny cliffhanger, by później do tej historii wrócić. Rinaldo, Margerita i Lill Astaroth znów się spotkają, by wyjaśnić tajemnicę zniknięcia Winicjusza. Konwencja komediowa okazała się czymś, co tygrysek lubi najbardziej. Uwielbiam tak pisać, świetnie mi się tak pisze i kocham to robić. Następna moja książka będzie po części właśnie w takiej konwencji.

Do Panterki:
Trzy regały od góry do dołu zawalone fantastyką, w dwóch rzędach. Obowiązkowo Tolkien, Diuna, Asimov, Card, Terry Pratchett, Sapkowskiego też mam, choć już właściwie nie lubię do niego wracać; i tak dalej. Trochę kryminałów (głównie stare powieści Chmielewskiej), trochę klasyki dziecięcej (przede wszystkim stare wydania), trochę literatury z tak zwanej wyższej półki – tu panuje straszny bałagan, Bułhakow koło Kapuścińskiego, Nabokov przy Gombrowiczu i Homerze, a od góry przywalone Oliverem Twistem. Fantastyka przeważa z prostego względu, że połączyły się dwie biblioteki, moja i męża, a główny nurt pozostał u rodziców. Na osobnej półce zgromadziłam słowniki, leksykony i albumy tematyczne – bez tego ani rusz przy pisaniu. Ulubionej książki czy autora nie mam (ewentualnie Pratchett może aspirować na to stanowisko), raczej można mówić o ulubionym gatunku literackim, a tym jest nieco postmodernistyczne urban fantasy. Magia osadzona w naszym świecie, tu i teraz, stare historie opowiedziane na nowo. Wysoko cenię serię „patrolową” Łukjanienki, lubię to co pisze Maja Kossakowska i Jarek Grzędowicz, z dużą przyjemnością zapoznałam się z „Wrotami” Mileny Wójtowicz i „Domem Wschodzącego Słońca” Oli Janusz. Zwykle czytam kilka książek na raz, a kiedy warunki nie pozwalają na czytanie, słucham audiobooków. To już jest, zdaje się, ciężkoobjawowa bibliofilia.

Do czupirki:
Owszem, podpisuję czasem książki w tym empiku, ale nie kryję się. Robię to za zgodą i wiedzą, a nawet na prośbę pracowników. Połowa z nich to znajomi z widzenia. Jestem tam częstym gościem.

Do Kuba Grom:
Nie, nie było trudno. Trudno jest raczej teraz, kiedy trzeba ciężko pracować, by sukces nie był pojedynczym epizodem.
Użytkownik: verdiana 06.05.2007 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkanie zakończone ... | verdiana
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów chcę serdecznie podziękować Ewie Białołęckiej, która przez kilka dni odpowiadała na nasze pytania.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: