Dodany: 16.06.2011 21:06|Autor: ka.ja
Mała Helen?
Dziś po 2.00 w nocy zamknęłam wreszcie "Małą Ikar" i w tej samej sekundzie zasnęłam z palcem na wyłączniku światła - zmęczona, skołowana, ale zachwycona. Śniłam potem różne bardzo dziwne rzeczy, a kiedy się obudziłam, nie było już ze mną Jessamy ani Tilly Tilly, tylko Helen Oyeyemi, bo po przeczytaniu i odespaniu książki nie mogę przestać myśleć o jej autorce.
"Mała Ikar" to półmagiczna opowieść o dziwnym dziecku, które nade wszystko nie lubi być uważane za dziwne. O ośmiolatce, która niechętnie mówi, za to często krzyczy i to tak krzyczy, jakby chciała się wykrzyczeć do cna. Trudno jest ją zrozumieć - tę jej niechęć i ten przymus. Może krzyk pochodzi z ojczyzny mamy Jessamy - Nigerii, a wycofane milczenie z ojczyzny taty - Anglii? Może jest przedzielona na pół wzdłuż tej linii? A może granic w Jessamy-Wuraoli jest więcej?
Od momentu, w którym pojawia się tajemnicza dziewczynka Tilly Tilly, wszystko najpierw wydawało mi się coraz bardziej zrozumiałe, ale potem, kiedy pomyślałam, że już-już mam kluczyk do duszy Jessamy, ta zaczęła się powoli zmieniać i znów nie rozumiałam nic. Do samego końca szukałam odpowiedzi i nie dostałam jej, a jednak czuję się usatysfakcjonowana.
I teraz, kiedy już wiem-nie-wiem, co stało się z Tilly Tilly, Jessamy, Sarą, Danielem, Fern i Gbengą, chcę też wiedzieć, jak do tego doszło, że Helen Oyeyemi, która przyjechała do Londynu z Nigerii jako czterolatka, po piętnastu latach nauki w zwykłych szkołach państwowych wydała tak dobrze pomyślaną, skonstruowaną i zapisaną historię. Co takiego angielskie szkolnictwo oferuje dzieciom imigrantów, że nigeryjskie pochodzenie nie stało się wymówką dla kiepskich wyników w nauce, tylko źródłem dla wyjątkowej wyobraźni i dużego talentu pisarskiego? Czekam na taką polską pisarkę i doczekać się nie mogę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.