Dodany: 06.04.2007 03:10|Autor: bidrek

Lis pisze to, co myśli


Tomasz Lis swoją najnowszą książkę „Polska, głupcze!” postanowił skomponować na kształt słownika. Nie znajdziemy tu jednak fachowego wyjaśnienia takich słów, jak liberalizm, lustracja, demokracja, Unia Europejska. Lis definiuje pojęcia dobrane wg swoistego klucza. Ubolewając nad tym, jak bardzo zbrutalizowany został język przez polityków obecnej kadencji, zamieszcza oryginalne wyjaśnienia tych słów, które szczególnie w ostatnim czasie uległy znacznej redefinicji i służyły rządzącym za najważniejsze narzędzie walki politycznej.

Poczynając od "Anana Kofana", przez "burą sukę", "cieniasów", "imposybilizm", "kaczym", "jacuzzi", "klewki", "ojca dyrektora", na "złodziejskiej prywatyzacji" kończąc - dochodzimy do smutnych wniosków. Niektóre pojęcia nabrały już innego znaczenia. Nazwanie kogoś "inteligentem" zaczyna być odbierane jako pejoratywne, bo kojarzy się coraz częściej z "wykształciuchami", "łże–elitą". Słowa przybrały formę haseł, których wypowiedzenie uruchamia cykl skojarzeń. Tak więc moherowy beret to już nie tylko nakrycie głowy, lecz zjawisko socjologiczne, a pluszak już nie będzie przypominał dzieciństwa, tylko reklamówkę wyborczą PiS-u, w której ostrzegano przed proponowanym przez PO podatkiem liniowym.

Lis od początku do końca jest surowy wobec przedstawianych zjawisk. Jego język jest pełen cynizmu i ironii. Wyjątkowo zgrabnie się nim posługuje. Jest przy tym zwięzły i konkretny. Kolejne rozdzialiki czyta się jak najlepsze felietony. Dużo w nich także humoru, gorzkich wniosków, porównań z kulturą polityczną w Ameryce, gdzie wiele lat przebywał jako korespondent TV.

W tych świetnie i lekko napisanych tekstach brakowało mi jednak często zaskakujących wniosków, ciekawych spostrzeżeń, zwracania uwagi na niezauważone do tej pory relacje w definiowanych zjawiskach. One – oczywiście – są, jak np. w najlepszym rozdziale, „Rywinland”, kiedy Lis stara się znaleźć odpowiedź, skąd w Polakach tendencja do niezauważenia dokonujących się wciąż pozytywnych zmian, brak poczucia dumy z ojczyzny. Takich własnych obserwacji jest jednak za mało. Przy tym jednak interesujące jest to, że dzięki tej książce dowiedzieć możemy się nareszcie, jak Lis zapatruje się na poszczególnych polityków i konkretne sytuacje. Po tym, jak co tydzień zadaje pytania gościom swojego programu jako neutralny i "przezroczysty" dziennikarz, w swojej książce już mocno zaznacza własne opinie. Dlatego nie boi się nazwać Kwaśniewskiego pijakiem po incydencie w Charkowie, nie ukrywa już, że odczuwa wstyd, kiedy Leppera musi tytułować premierem swego kraju.

Przy lekturze nowej książki Lisa często potakująco kiwałem głową. Słowa Lisa czytałem jak swoje, w jego wnioskach widziałem moje własne. I właśnie „Polska, głupcze!” to książka, która zostanie pozytywnie odebrana głównie przez tych, którzy za obecnych rządzących się wstydzą. Miło im będzie czytać, że mają podobne odczucia, jak najlepszy w Polsce dziennikarz informacyjny. Ci jednak, którzy do tej pory w jakiś sposób identyfikują się z obecnym rządem, zapewne spluną na nią, a następnie przywdzieją moherowy beret i ogłoszą, że "książka Lisa to kolejny bękart zrodzony przez przeciwnego odnowie moralnej wykształciucha". Nawet krzycząc w ich kierunku: „Polska, głupcze!” - niewiele wskóramy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1835
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: