Dodany: 09.06.2011 22:16|Autor: dot59
Odkurzajmy dziewiętnastowieczną poezję!
Ach, jakież niespodzianki czekają na człowieka na zakurzonych półkach mało uczęszczanych bibliotek! Przekonałam się o tym, zapuściwszy się w pogoń za autorką nieznanego mi wcześniej wiersza, opiewającego sukcesy XIX-wiecznych awiatorów; pogoń ta zaprowadziła mnie do zaprzyjaźnionej biblioteki szkolnej, której spora część asortymentu pochodzi z lat 50. i 60. poprzedniego wieku. Na regale z poezją wyszperałam trzytomową antologię, tkniętą ludzką ręką stosunkowo niedawno, bo podczas ostatniej inwentaryzacji, kiedy to okładki wzbogaciły się o naklejki z kodem kreskowym, ale w ciągu 55 lat wypożyczaną ledwie siedmiokrotnie (ostatni zapis w zachowanej karcie pochodzi, sądząc po charakterze pisma bibliotekarki i stopniu zblaknięcia atramentu, najpóźniej z lat 70…).
Wyboru zebranych w niej wierszy dokonał Julian Tuwim, a przedmowę – już po śmierci Tuwima, który zmarł nie doczekawszy wydania drukiem owocu swej wieloletniej pracy – ułożył Juliusz Wiktor Gomulicki. Same te dwa nazwiska pozwalały przeczuwać, że warto kilkaset stron antologii chociażby przekartkować. W istocie prawdopodobnie nigdzie – może poza bibliotekami instytutów literaturoznawczych, do których przeciętny czytelnik nie ma dostępu – nie znajdzie się tylu informacji o poetach tworzących na terenach dawnej Rzeczypospolitej w owym feralnym stuleciu niewoli i krwawych ofiar, ani tylu próbek ich twórczości. Toteż jeśli nawet nie gustujemy szczególnie w ówczesnej stylistyce i frazeologii, „Księga wierszy…” może mieć dla nas ogromną wartość poznawczą. No bo ilu potrafimy wymienić - z pamięci, bez zaglądania do Krzyżanowskiego czy innego syntetycznego opracowania o literaturze polskiej - polskich poetów urodzonych pomiędzy rokiem 1771 a 1869 (bo te daty przyjął Tuwim jako graniczne)? Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Asnyk, Konopnicka, Kasprowicz – gdyż o tych uczymy się w szkole; światlejsi lub bardziej rozmiłowani w poezji „z myszką” dorzucą pewnie jeszcze Malczewskiego, Lenartowicza, Ujejskiego, Oppmana (Or-Ota), Pola, Goszczyńskiego, ale jak się to ma do stu pięćdziesięciu jeden nazwisk reprezentowanych w tej antologii przynajmniej jednym wierszem czy urywkiem poematu? Jeśli nawet – co bardzo prawdopodobne – wszystkich ich nie zapamiętamy, zyskamy przynajmniej nieco szersze pojęcie, jak i o czym pisano pięć czy osiem pokoleń wstecz.
I oprócz tego, co dobrze znamy – wielkich tematów, wielkich słów, przesadnych i z biegiem czasu nieco zużytych metafor, fraz stylizowanych na ludowo, czasem wręcz naiwnych („już rozkoszna szczęścia zorza błyszczy promieńmi jasnemi”[1], „Pierworodne natchnień dziecię! Wyniosły synu swobody!”[2], „to ludu rozpękło łono i bucha zemstą tajoną”[3], „Oj, pogańskie dziewczęta, wielka wasza ponęta”[4]) – możemy tu dokonać paru ciekawych, a nieraz i zdumiewających odkryć. Bo czy na przykład ktokolwiek by przypuszczał, że najpewniej jeszcze przed ukazaniem się oryginalnego wydania „Chaty Wuja Toma” w odległym nadwiślańskim kraju znalazł się poeta ubolewający nad dolą czarnoskórych niewolników i upominający się o sprawiedliwość dla nich („Jedna tylko mnie od ciebie różni płeć czarniawa… Czyż przed Bogiem biały tylko inne ma mieć prawa?”[5]? Albo że nasi wierszopisowie sprzed stu pięćdziesięciu lat pisywali satyry, które – zamieniwszy parę archaizmów na słowa bardziej współczesne – mogliby wykorzystać i dzisiejsi kabareciarze? Albo że w dorobku zupełnie dziś nieznanego dziennikarza i literata Platona Kosteckiego, należącego do tych, co mówili o sobie „gente Ruthenus, natione Polonus” i propagującego jedność Polaków i Ukraińców, znajdziemy uroczy wiersz o wartości czytania? Już nawet nie wspominam o tym, że jeśli ktoś ma „oczy na mokrym miejscu”, to istnieje spora szansa, że dotarłszy do tomu trzeciego wzruszy się porządnie przy lekturze utworów Konopnickiej i kilkorga innych mniej popularnych autorów, pochylających się nad losem ludzi biednych i skrzywdzonych…
Ech, warto nałykać się kurzu, by móc poobcować z tą porcją dzieł niesłusznie (no, przynajmniej w większości niesłusznie) zapomnianych!
---
[1] Józef Korzeniowski, „Oda na rok 1815”, w: „Księga wierszy polskich XIX wieku”, PIW, 1956, t.I. s. 140.
[2] Maurycy Gosławski, „Do Adama Mickiewicza bawiącego w Rzymie podczas wojny narodowej”, tamże, t. I, s. 213.
[3] Karol Baliński, „Nasza pieśń”, tamże, t. II, s. 28.
[4] Jan Prusinowski, „Kozak na ziemi pogańskiej”, tamże, t. II, s. 62.
[5] Teofil Nowosielski, „Piosnka Murzyna”, tamże, t. I, s. 419.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.