Dodany: 09.06.2011 19:11|Autor: adas

Czarne, morze i jego prawda


Recenzowany zbiorek, na który składa się trzynaście dwudziestronicowych tekstów, ma jedną podstawową wadę, choć może to i jego największa zaleta? "Odessa transfer" nie jest mianowicie tomem reportaży, choć tak "stoi" w podtytule. Zawarte w nim teksty najczęściej przyjmują formę wspomnienia, czasem nabierają cech eseju, rzadziej są po prostu opowiadaniem. Prawdę mówiąc, reportażu w nich właściwie najmniej. Nie oznacza to, że zbiór nie jest wart uwagi, wręcz przeciwnie. Rzeczona różnorodność form to spory atut "Odessy transfer", ale nie ta cecha stygmatyzuje książkę najmocniej.

Zbiór "Odessa transfer" jest przesiąknięty historią. Wylewa się ona z każdej niemalże strony. Tylko gość z daleka, taki jak Andrzej Stasiuk, może sobie pozwolić na prosty opis otoczenia, a "Jadąc do Stambułu" mogłoby się znaleźć w każdej z jego książek. Puste drogi, kukurydza, sznurek tirów na granicy, złorzeczący kierowcy - to od dobrej dekady powracające motywy jego prozy. On - też z narodu opętanego demonami, ale innego rodzaju - jest w stanie odfiltrować współczesne obrazy, słowa, namiętności wspólne dla każdej, nie tylko bałkańskiej, nacji. Może jeszcze Serhij Żadan ma odwagę porzucić powagę, tworząc opowiadanko bezczelne, szczeniackie, tragikomiczne.

Nie dla innych autorów uproszczony obraz rzeczywistości, tylko i wyłącznie rzeczywistości. Od przeszłości nie sposób się uwolnić, uogólnienia są dobre dla turysty z odległej północy. Tu liczy się historia! Wszystkie jej lata, całe trzy tysiące. Jazon dumający nad szczątkami statku w "Podboju gościnnego morza" Greka Theodoropoulosa i Owidiusz na wygnaniu w Tomis we wspomnieniach Rumuna Cărtărescu. Tureckie panowanie, totalitaryzmy XX wieku. Czy równie historyczna jest próba zakupienia pierwszych jeansów dla kilkuletniej dziewczynki w czasie wakacji w Odessie? Dla niej, dla jej rodziny, no i dla rozpadającego się "Sojuza" - z pewnością tak. Osobiste wspomnienia mieszają się z podręcznikową wiedzą, szczegół rozrasta się w uniwersum.

Paradoksalnie, problem z określeniem relacji ja - państwo - przeszłość najdobitniej widać w tekście najbardziej zbliżonym do reportażu, czyli "Dzieciach z Ornoloka" Katii Petrowskiej. Autorka relacjonuje wizytę w letnim obozie dla dzieci w rosyjskiej cześć wybrzeża. Równocześnie wspomina odgórnie zaordynowane przez Partię "jednolite dzieciństwo od Kaliningradu po Władywostok". Czy na pewno? Jeśli tak, to "dlaczego tak skrajnie się różnimy? I dlaczego wciąż jeszcze, wspominając tamte czasy, mówimy my?"*. Tak mogłoby brzmieć motto tej książki.

Przeszłość uporczywie powraca także u autorów z zewnątrz. Ciekawa jest różnica w tonacji tych tekstów. Zagraniczni (lub "zagraniczni" - w przypadku emigrantów) autorzy, choć też naznaczeni trwaniem opisywanych miejsc, wiekami konfliktu, próbują koncentrować się na tym, co łączy. Austriak Gauss w "Nieustannej wędrówce" budzi ducha starej Odessy, wieloetnicznego miasta zbudowanego tam, gdzie jeszcze dwa wieki wcześniej nic nie było. To ma być cel, drogowskaz dla całego regionu? Autochtoni zdają się kwitować propozycję wzruszeniem ramion. Tak, oni też są Europejczykami. Tak, mają paszporty i jeżdżą po świecie. Też tęsknią za spokojem i dobrobytem. Ale opór materii jest zbyt wielki. Zbyt wiele emocji, marazmu i nostalgii się skotłowało na brzegach Morza Czarnego. W przyszłość można patrzeć z optymizmem, ale nie ma co się spieszyć.



---
* "Odessa transfer: Reportaże znad Morza Czarnego" pod red. Kathariny Raabe i Moniki Sznajderman, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009, s. 279.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 879
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: