Dodany: 06.06.2011 15:58|Autor: carmaniola

Czytatnik: dumki-zadumki

Nigeryjczyk w ZSRR?!


Coraz mniej tolerancyjna jestem wobec różnego rodzaju wynalazków. To chyba starość.

Wpadła mi wreszcie w ręce książka Chinui Achebe, z którego pisarstwem bardzo chciałam się zapoznać - w końcu jeden z kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla. No i... jestem lekko rozczarowana. Po pierwsze dlatego, że nie dostrzegłam w tej prozie nic szczególnego, nic co bardzo by mnie poruszyło, a po drugie to chyba nadal nie wiem JAK ten pisarz pisze, bo tłumaczeniu nie wierzę...

Achebe pisze po angielsku,

"W tekście książki pojawiają się pojedyncze zwroty w tych językach (hausa, joruba, ibo – przyp. mój) , a ponieważ są one niezrozumiałe dla angielskiego czytelnika, także i ja zostawiam je w oryginalnej postaci. W powszechnym użyciu jest też pigin, powstały na bazie angielskiego, ale będący po prostu samodzielnym językiem. Dla czytelnika angielskiego wypowiedzi w piginie są mieszaniną elementów znanych i nieznanych. Ponieważ nie ma w nich nieporadności (co najwyżej, jak to w piginie, uproszczona jest gramatyka), postanowiłem przetłumaczyć je w wymyślonej przeze mnie gwarze, będącej połączeniem elementów różnych faktycznych gwar polskich, a to po to, aby nie nadawać jej bardziej konkretnej lokalizacji geograficznej".

(„Od tłumacza", s. 9)

I ten wstęp już był alarmujący a sam tekst przyprawiał mnie o dreszcze, bo miałam wrażenie, że wylądowałam, nie w Nigerii, ale w byłym ZSRR. :(

No bo dlaczego panie Łoziński, dlaczego, Nigeryjczyk zaciąga z ruska? Dlaczego ten pigin taki wprost ze wschodu chociaż jego koligacje wybitnie anielskie?!!!

"Co mu sza gapisz oblik, jak chema dać mu besztech dwa szylingi?" (s. 55.)

"Nikakich już nutów?" (s. 57)

"Białacze nie wajtpójdo. My tak SA Jano glegonim"."(s. 79.)

"Tak czy siak muszo iść. To nie będzie ichna strana". (s. 80.)


Zgroza, zgroza, zgroza! Bilbo Bagosz z Bagoszna i Sam Mądry pchali mi się do oczu... :/

= = =
Nie jest już łatwo (Achebe Chinua (Achebe Albert Chinualumogu))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2062
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: adas 08.06.2011 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Coraz mniej tolerancyjna ... | carmaniola
Czyli na tak, czy na nie?;)

Się chyba trochę wkręciłem w Afrykę, Couto mnie ostatecznie przekonał "Lunatyczną krainą" (ale trwało to 200 stron, czyli 2/3 książki!), a nawet nadrobiłem do bólu naturalistyczną "Ulicę Rzeczną" Mwangiego, o której nie do końca wiem co myśleć ("Kielonek" napisany na serio?) i jak oceniać, ale coś w sobie ma. Achebe na liście się znajduje od dawna, a P.I.W. zaczął go szerzej wydawać, więc książki są do zdobycia. Jak, spróbować?
Użytkownik: carmaniola 09.06.2011 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli na tak, czy na nie?... | adas
Hmmm, sama nie wiem. Powiem za kilka dni jak przeczytam "Wszystko rozpada się". Tym razem w tłumaczeniu Jolanty Kozak więc będzie okazja do porównania, bo Łoziński mnie totalnie rozczarował. I rozdrażnił, rodrażnił, rozdrażnił....

Czekałam na wirtuozerię słowa - Achebe jest również poetą - i nie doczekałam się. Liczyłam na coś równie "wystrzałowego" jak proza Couto [Nie przypomina Ci w "Lunatycznej krainie" (w tłumaczeniu) naszego Leśmiana?], a dostałam poprawną tylko prozę zaśmieconą rusycyzmami!!!
Treść sama w sobie może nie porywa - to nie "Kielonek" - pamiętać jednak trzeba, że to książka z 1960 roku - zupełnie inna bajka (i inne zapewne nastawienie i oczekiwania ówczesnych czytelników). Niemniej jednak poruszane przez Achebe problemy warte uwagi - mnie rozjaśniły nieco pewne sprawy.

Marzę sobie, że w tłumaczeniu pani Kozak pozytywnie mnie Achebe zaskoczy!
Użytkownik: adas 11.06.2011 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm, sama nie wiem. Powi... | carmaniola
Koniecznie daj znać.

Ja na poezji się nie znam. A Leśmiana to mam tylko "Przygody Sindbada Żeglarza", których nie przeczytałem. Hmm, właśnie odkryłem, że to nagroda szkolna brata. Ładnie wydana, może trzeba będzie przejrzeć. O Couto kolejną czytatkę popełniłem (hmm kolejne, to chyba najczęściej opisywany pisarz? Jakim cudem...), i ten język mnie rozbił, zaskoczył, rozdygotał. Najpierw nie potrafiłem się przekonać, potem: do niczego nie służy, by na końcu rzeczywiście wbić się w głowę. I ma to sens, przynajmniej w tej powieści Couto. Język dopełnia treść, treść zostaje wzbogacona przez język. I teraz pytanie, czy jego pozostałe teksty też tak (zbyt dokładnie, zbyt wiernie wręcz?) powinny być tłumaczone? Czy to by były zupełnie inne książki?

Przeczytałem Volpiego i jest to jednak rozczarowanie. Padilla jest ciekawszy, panowie wyglądają jak bliźniacy. Volpi przesadził, ta książka jest zbyt długa, gatunkowo zbyt rozchwiana. Przez to najciekawsze są biografie niemieckich naukowców. Więc podwyższam ze względu na historyczne, faktograficzne przygotowanie.
Użytkownik: carmaniola 12.06.2011 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Koniecznie daj znać. J... | adas
Nie skończyłam jeszcze czytania, ale wygląda na to, że utwory "Ojca literatury afrykańskiej" przeczytać należy! ;-) Ojca, nie dlatego, że pierwszy w ogóle, ale dlatego, że jako pierwszy podjął temat kolonializmu widzianego oczyma tej drugiej - czarnej strony.

I koniecznie trzeba zacząć od "Świat się rozpada" (albo "Wszystko rozpada się" - zupełnie nie rozumiem sensu tego przestawnego szyku), bo okazuje się, że to jest trylogia: "Świat się rozpada", "Nie jest już łatwo" i "Boża strzała". I można to co prawda czytać osobno, ale umykają pewne smaczki i sens całości. No i ta pierwsza część dla mnie jest dużo ciekawsza - opowiada o życiu jednego z plemion ludu Ibo (Igbo) sprzed kolonizacji i o początkach jego chrystianizacji. I jak na razie wyjaśnienia Achebe do mnie przemawiają - podczas czytania drugiej części trylogii, mimo zrozumienia przekładania się pewnych mechanizmów na nowe warunki, mój stosunek do poczynań głównego bohatera był bardzo podobny do stosunku jego rasistowskiego przełożonego - Greena. Słowo! - nie jestem rasistką. Jednak pewnych zachowań, bez względu na wszystko, nie potrafię nazwać inaczej jak brakiem mózgu. (Treści zdradzać nie będę).

Literacko nadal fajerwerków nie dostrzegam - zdaje się, że Achebe bawił się słowem - homonimami. Ale jedyny, jak do tej pory, przykład wskazany przez tłumaczkę: kite-latawiec i kite-kania jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. O ile kania ma tam sens i jest na miejscu, to latawca nie potrafię ni przypiąć, ni przyłatać.

Co do Volpiego i Padilli, to chyba moje odczucia są podobne, przy czym Padilla, w drugiej części powieści, wydał mi się bliższy latynoskim rytmom - proszę nie pytać dlaczego! Volpi faktycznie, napracował się nad biografiami, tylko... czy to ma sens by broniąc się przed powielaniem kontynentalnych wzorców wpadać w naśladownictwo i historię Europy? Dla mnie to naprawdę bez sensu. :(

Czytatki o Couto idę poszukać.

PS. W książce "Wszystko rozpada się", PIW, 2009 jest doskonały dodatek - życiorys Achebe i krótka nota o życiu i zwyczajach ludu Igbo.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: