Dodany: 07.10.2004 13:25|Autor: Shadowmage

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Bramy Domu Umarłych
Erikson Steven

2 osoby polecają ten tekst.

Szlak śmierci


Dzieci umierają. To one są ofiarą każdej wojny. Ofiarą niewinną, ale najczęstszą. Tak jest i w Siedmiu Miastach, gdzie wybuchło powstanie. Fanatycy religijni, lub ukrywający się pod tym mianem zwykli zbóje, bestialsko mordują dziesiątki niewinnych ludzi. Prześcigają się w wymyślaniu coraz bardziej wyrafinowanych rodzajów kaźni. Na kontynencie pozostały tylko dwa ogniska oporu. Na dalekim Południu, w Arenie, stacjonuje Wielka Pięść Pormqual, głównodowodzący armii malazańskich na tym kontynencie. Jest to tchórz, człowiek słaby, który myśli tylko o ratowaniu własnej skóry. Czuje się bezpieczny za wysokimi murami miasta i nie zważa na okropności dziejące się tuż poza nimi. Jego całkowitym przeciwieństwem jest Coltaine. Wspaniały wódz, samą obecnością potrafi natchnąć żołnierzy do dania z siebie wszystkiego, a nawet więcej. Z niewielkim oddziałem wojska chroni tysiące uchodźców i wyrusza w drogę, skazaną od początku na klęskę. Olbrzymia karawana ma do przejścia cały pustynny kontynent, a każdy krok będzie trzeba krwawo opłacić. Mało tego. Z całego świata zbierają się zmiennokształtni, by odnaleźć Ścieżkę Dłoni i dokonać ascendencji. Śledzimy też losy Felisin z rodu Paranów, która została skazana przez siostrę na niewysłowione okrucieństwa. Znani z poprzedniego tomu Kalam, Skrzypek, Crokus i Apsalar dostają się w wir wydarzeń, które ich nie dotyczą, wyznaczyli sobie kompletnie inne zadanie. Siedem Miast zamienia się w tygiel, w którym życie każdej istoty staje się zagrożone.

Drugi tom „Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych” jest jedną z najbardziej wstrząsających, oddziałujących na wyobraźnię książek, które czytałem. Rzecz w fantastyce po prostu niespotykana. Pozwala spojrzeć na całe spektrum ludzkich zachowań, analizuje charaktery w konfrontacji ze skrajnymi sytuacjami. Najlepiej widać to na przykładzie Sznura Psów, czyli marszu armii Coltaine’a. Honorowy przywódca przysiągł ochraniać uchodźców bez względu na koszty. Dotrzymał słowa, choć moim zdaniem nie było warto. Eskortowani szlachcice zachowywali się w sposób małostkowy, w swych swarach nie dostrzegali tragizmu całej sytuacji, nadal rozgrywali swe małe gierki nie zważając na poświęcenie żołnierzy. A ci właśnie zasługują na największą uwagę. Od początku zdawali sobie sprawę z beznadziejności swego położenia, a mimo to z zaciśniętymi zębami brnęli naprzód, raz po raz ścierali się z przeważającym przeciwnikiem. Z czasem, wykończeni psychicznie i fizycznie, nie będąc w stanie już myśleć, parli dalej tylko dzięki niepowstrzymanej sile woli. Pozbawieni wiary w sukces walczyli tylko, by zabrać jak najwięcej przeciwników ze sobą. W sukces wierzył jedynie dowódca, to on swoją osobowością spajał rozlatujące się więzi, siłą charyzmy mobilizował otoczenie i podnosił morale. W pewnym momencie ludzie nie walczyli już za siebie, o ocalenie, ale za Coltaine’a i jego wizję. Oddawali życie za ideę, której nie widzieli.

Jednym z bohaterów jest Duiker, imperialny historyk. Będąc świadkiem tych wstrząsających wydarzeń, zmienia spojrzenie na swoją pracę. Wypowiada słowa, które zapadają w pamięć: "Dlaczego ocaleni pozostają bezimienni - jakby ciążyła na nich klątwa - a poległych otacza się czcią? Dlaczego czepiamy się tego, co utraciliśmy, ignorując to, co udało się nam zachować?". Niezwykle celne słowa, które doskonale oddają ludzką naturę. Nie tyczy się to jedynie dawno poległych bohaterów, ale także każdej dziedziny naszego życia. Wiecznie jesteśmy niezadowoleni ze swego stanu posiadania, chcemy mieć więcej, zależy nam na tym, czego nie mamy lub utraciliśmy. W zestawieniu z poświęceniem armii, by uratować niewdzięcznych uchodźców, słowa te są dodatkowym podkreśleniem wartości ludzkiego życia.

Nie tylko żołnierze i uchodźcy w Sznurze Psów przechodzą gwałtowną transformację charakterów. Równie wstrząsająca jest historia wspomnianej już Felisin. Jest to siostra znanego z pierwszego tomu kapitana Parana (zresztą według tego, co mówi Erikson, historia tej rodziny jest jednym z najważniejszych wątków w całym cyklu). Jej siostra, Tavore, została przyboczną Cesarzowej. By ocalić rodzinny majątek i honor z nadchodzącej czystki wśród szlachty, poświęca Felisin dla dobra sprawy. Ta niewinna nastolatka jest świadkiem ludzkiego okrucieństwa, sama też go doświadcza. By przetrwać, zamyka się w sobie, staje się okrutna i nieczuła. Mając do dyspozycji jedynie swoje ciało, stara się dzięki niemu zapewnić sobie przeżycie, oddając się ludziom mającym choć minimalna władzę wśród niewolników w kopalni. Jej jedynym sposobem na życie staje się zadawanie cierpienia wszystkim dookoła, także nielicznym przyjaciołom, oraz chęć wywarcia zemsty na siostrze. Najgorsze jest to, że Felisin zdaje sobie doskonale sprawę, jakim potworem się stała, ale nie jest w stanie przebić pancerza, którym się otoczyła. Przygnębiające jest obserwowanie, jak tak interesująca osobowość została zniszczona...

Siedem Miast jest kontynentem, na którym przeszłość miesza się z teraźniejszością. Na każdym kroku spotyka się pozostałości po dawno zaginionych cywilizacjach. Z piasków pustyni wyłaniają się ruiny miast, a sny niepokoją duchy dawno zmarłych ludzi... ale nie tylko, bo historia tej krainy to także dzieje okrutnej wojny T’lan Imassów z Jaghutami. Konflikt pomiędzy tymi dwoma pradawnymi rasami sięga setki tysięcy lat wstecz. Bohaterowie podróżując przez kontynent podróżują także przez jego historię, która jest nierozerwalnie powiązana z dziejami całego świata. Dzięki poszlakom, na które natrafiają, potrafimy przynajmniej częściowo zrekonstruować dawne wydarzenia. To pozwala czytelnikowi w pełni docenić rozmach, z jakim autor wykreował powieściową rzeczywistość. Żaden inny świat w fantastyce nie jest dopracowany w tym stopniu. On po prostu żyje, wydarzenia na przestrzeni mileniów zazębiają się w spójną całość. W pełni będziemy w stanie to docenić, gdy przeczytamy całość cyklu.

Tu dochodzimy do miejsca, w którym wypadałoby opisać powiązania „Bram Domu Umarłych” z poprzednim tomem. Na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą wiele wspólnego. Jest tylko czworo wspólnych bohaterów, którzy nie odgrywają znaczącej roli. Dodatkowo pojawia się kilka postaci jedynie wymienianych w „Ogrodach Księżyca” oraz oczywiście wszechobecne ascendenty. Fabularnie także nie widać wielu powiązań. Główne wątki koncentrują się wokół kluczowych postaci. Do tego dochodzą enigmatyczne i tajemnicze wątki poboczne. To one są najważniejsze dla całego cyklu. Po pierwsze, wiążą ze sobą poszczególne tomy (znając następne jestem w stanie docenić, jak wielką rolę odgrywają), a także rzucają sporo światła na właściwą nić przewodnią cyklu. Zostają zapoczątkowane wydarzenia, które w późniejszych tomach wysuną się na pierwszy plan. Nie tylko zresztą; bohaterowie trafiają na rzeczy, których kompletnie nie rozumiemy, a okazują się spowodowane wydarzeniami opisanymi dopiero w piątym tomie (którego akcja dzieje się nieco wcześniej), a zapewne nawet w częściach jeszcze nie napisanych.

Kilka słów poświęcę samemu wydaniu. Tak jak w poprzednim tomie, mamy do dyspozycji słownik co trudniejszych pojęć oraz spis postaci. Z racji sporej objętości książka jest nieco nieporęczna, a czcionka niewielka. Największym plusem jest tłumaczenie. Michał Jakuszewski jest jednym z najlepszych polskich tłumaczy i dobitnie to udowadnia. Czytałem „Bramy Domu Umarłych” w oryginale i nie jest to łatwa sprawa. Tłumaczowi udało się sprawnie wybrnąć ze wszystkich pułapek oraz oddać styl i nastrój, jakimi posługuje się Erikson. Kawał dobrej roboty!

Cokolwiek napiszę i tak nie jestem w stanie oddać ani wspaniałego klimatu tej epickiej (nie lubię tego słowa w odniesieniu do fantastyki, ale tutaj stosuję je w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu) opowieści, ani też wrażenia, jakie na mnie wywarła. To po prostu trzeba przeczytać. Dla mnie to jest jedna z najlepszych - jeśli nie najlepsza - powieści, jakie przeczytałem. Wspaniale wykreowani bohaterowie stają w obliczu wstrząsających przeżyć. Honorowa, pełna oddania postawa ściera się z tym, co ludzkość ma w sobie najgorszego. I tak jak w życiu, nie zawsze nagroda jest współmierna do czynów.

Ta książka dowodzi, że nawet w gatunku z pozoru banalnym, jak fantasy, może powstać dzieło, które traktuje o rzeczach poważnych i istotnych. Jeśli dodać do tego bardzo interesującą fabułę i genialny świat, otrzymujemy powieść, którą po prostu trzeba przeczytać. Zakończenie spowodowało u mnie wybuch szeregu różnych emocji, długo nie mogłem przestać rozmyślać nad tą powieścią. Mało która książka wywiera na mnie tak wielkie wrażenie. Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po nią, ale wpierw trzeba przeczytać nieco słabsze „Ogrody Księżyca”, by w pełni rozumieć rozgrywające się na kartach powieści wydarzenia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 13443
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Starless 12.01.2005 01:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieci umierają. To one s... | Shadowmage
Witam!
Zaiste jest ciut lepsza od tomu pierwszego, ale to nie umniejsza mu jakości. Dwie pierwsze części są znakomite. Na mojej półce czeka już kolejne 6 sztuk (3 tomy, podzielone po 2 książki) i wcale tego nie żałuje!
Aż dziw bierze, że pisarz na każdy kilkuset stronicowy tom ma zaledwie rok czasu (podpisał lukratywny kontrakt na kilka milionów dolarów) a mimo tego tworzy dzieła, których każda stronica stoi na bardzo wysokim poziomie literackim i wręcz zaskakuje fabułą. Erikson wdarł się do kręgu mrocznej fantasy i przyćmił swym blaskiem innych pisarzy. Tak rodzi się gwiazda.
Użytkownik: Bodiq 23.01.2006 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieci umierają. To one s... | Shadowmage
Ja czytając tą książkę miałem wrażenie jakbym czytał encyklopednie PWN :/ Mnóstwo opisów, szystko poplątane i jakieś takie... drewniane.
Użytkownik: Erwinek 23.04.2006 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytając tą książkę mi... | Bodiq
No cóż...dla mnie akurat tak duża wielowątkowość i kreatywność to szczyt marzeń w fantasy. Niewiele pozycji można porównać do prozy Eriksona. Baaaaardzo cenię tego pisarza za skuteczne wyrwanie się z postolkienowskiego kanonu.
Użytkownik: _Rincewind_ 12.02.2007 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieci umierają. To one s... | Shadowmage
Hmmmmm...
Zacząłem dopiero czytać cykl Eriksona i po GotM oczywiście od razy wziąłem się za drugą część, ale nie wiem czy oceniłbym ją jako lepszą...
Wydaje mi się, że jest aż zbyt poruszająca - np. przemiana Duikera, upadek Felisin zasmucały mnie. Nie mówię oczywiście, że wolałbym czytać wypraną z emocji książkę, gdzie po łąkach skaczą różowe króliczki...
Erikson czasem też bombarduje czytelnika wydarzeniami i zjawiskami, których zbytnio nie objaśnia - zazwyczaj mi to nie przeszkadza, ale w niektórych sytuacjach wolałbym jakieś doprecyzowania (np. z początku nie zrozumiałem jak została spalona Silanda )...
Poza tym 2 etap podroży Sznura Psów minął trochę zbyt szybko...
Lecz książka jest świetna polecam bla bla itp. itd... .
Użytkownik: gandalf 03.01.2009 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieci umierają. To one s... | Shadowmage
Może to dlatego, że coś mi się poplątało i zamiast po pierwszy tom, sięgnałem od razu po drugi; może po prostu miałem zły dzień; może czytam ostatnio za dużo fantasy i odczuwam już lekkie znużenie tym gatunkiem; może jeszcze coś innego... ale z jakiegoś powodu książka mnie nie zachwyciła. Owszem, jest to rzecz solidna, ale ani nie jest zbyt nowatorska, ani zbyt fascynująca, by ten brak oryginalności wybaczyć. Eriksonowi ewidentnie zabrakło tej finezji w konstruowaniu intrygi i "prowadzeniu" postaci, jaką wykazał się np. George Martin w "Pieśni lodu i ognia". Podsumowując-książka niezła, ale głównie dla zagorzałych zwolenników fantasy, którym nie przeszkadza w tej literaturze brak rewolucyjnych rozwiązań.

Ale Twoja recenzja bardzo mi się podobała. Czytając ją człowiek ma wrażenie, że jest kompletnym idiotą nie doceniając tej książki;)
Użytkownik: gandalf 21.07.2013 06:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to dlatego, że coś m... | gandalf
No cóż, minęło 4 i pół roku i teraz wypada odwołać wszystko powyższe, co się napisało, żeby oczyścić sumienie. Tym razem podszedłem do lektury po uprzednim przeczytaniu "Ogrodów księżyca" i dopiero teraz widzę, jak duże znaczenie ma zapoznawanie się z cyklem w kolejności chronologicznej. Nawet bowiem, jeżeli w trakcie lektury miałem sporo wątpliwości co do tego, gdzie zmierza ta książka, to końcówka mnie z nich wyleczyła całkowicie, co zaowocowało najwyższą oceną i zakończeniem czytania o 6 nad ranem.

W każdym razie, jeżeli jakiś pechowiec po przeczytaniu mojego poprzedniego komentarza, zdecydował, że nie sięgnie po książkę, niech natychmiast nadrobi te czytelniczą zaległość, bo inaczej duchy książek będą mnie na wieki prześladować za bzdury, które przedtem naplotłem...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: