Mroczna połowa (King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl))

To najgorsza powieść Kinga, jaką dotychczas przeczytałam! Zapowiadało się ciekawie - mamy pisarza, który wydaje ambitne powieści sygnowane swoim nazwiskiem i krwawe kryminały, które wydaje pod pseudonimem George Stark.
Gdy postanawia ujawnić czytelnikom prawdę i tym samym "uśmiercić" Starka. Ale Stark wcale nie ma ochoty umrzeć.
Mniej więcej do pięćdziesiątej strony akcja jeszcze wciągała, jeszcze coś się działo. Potem to już było nawijanie spaghetti na widelec, dzielenie włosa na czworo, granie na zwłokę. To, co zostało zawarte na czterystu stronach można było spokojnie zmieścić w opowiadaniu - zwłaszcza że King opowiadania pisze całkiem dobre.
A tu? Przez cztery strony czytamy jak to Beaumont stoi na światłach na skrzyżowaniu!
Gdzieś około setnej strony jeden z bohaterów postanawia skontaktować się z neurochirurgiem, który operował Beaumonta. Rozmowa dość kluczowa, i czekałam na nią około dwustu stron, brnąc przez opisy zwierzątek- cieni rzucanych na ścianę przez znudzonego czekaniem na telefon bohatera. A sama rozmowa rozczarowała mnie tak, że bardziej nie można - clou ograniczono do kilku zdań, natomiast sporo miejsca poświęcono grzecznościowym "Och, ależ pan ma młody głos!"
Nuda, nuda, nuda. Z każdej strony wiało nudą, nic się nie działo, akcja nawet nie toczyła się leniwie, ona wsiąkała w słowa jak piasek.
Zdecydowanie nie polecam. Film był bardziej efektowny.