Dodany: 27.03.2007 03:47|Autor: Czajka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kosiarz
Pratchett Terry

4 osoby polecają ten tekst.

Zakupy z grawitacją


Poniższy tekst zawiera pewne szczegóły dotyczące treści książki (ale nieprzesadnie dużo).


Wyobraźmy sobie duży pokój, sobotnie popołudnie, hymn państwowy płynący z telewizora tuż przed meczem i niepłynące piwo tuż przed otwarciem puszki.

- Jedziemy do sklepu, kochanie – mówi brutalnie kochająca żona, a kochający mąż w rozczarowaniu odstawia piwo, które teraz nie płynie jeszcze bardziej, a „tuż” sprzed otwarcia dramatycznie traci swoją urokliwą, bo tak bliską przedpiwność. Piłkarze obu drużyn podskakują rozgrzewająco na murawie, ale to już nie ma znaczenia wobec zakupów.

Zakupy. Zakupy są miłe.

Mąż przywiązuje się do wózka nudą i frustracją, mimowolnie oblepia się rurkami różowej muzyki, peszy się ochroną, miesza się w okazjach i wykrzyknikach.

Z różnych stron nadjeżdżają równie jak on zagubione wózki, a żona porównuje wagę, kolor i cenę czwartego z kolei majonezu. Mąż ostatkiem sił zbiera myśli i przywołuje wyobraźnię. Pierwsza zjawia się kosa. Tuż za nią pojawia się Kosiarz.

Wyobrażam sobie, że w takich właśnie okolicznościach leży geneza „Kosiarza” Terry’ego Pratchetta. I czytając go, tak właśnie się czuję – jadę z pustym wózkiem wzdłuż kolejnych alejek, nie wiem, czy mi się to podoba, a gdzieś w równoległym świecie kończy się mecz i grzeje się, niepowtarzalnie tracąc smak, piwo.

Skoro jednak już tu jesteśmy, rozejrzyjmy się, co mamy na niekończących się półkach?

Mamy przede wszystkim, po pierwsze i po ostatnie Śmierć, mamy też prawie umarłego maga nabierającego bystrości, prawie bystrą paczkę magów nieumarłych, żywą inaczej grupę Odnowa i innych.

Wszystkie postaci, niezależnie od stopnia i rodzaju żywości właściwej, żywość literacką mają bardzo odpowiednią. Mają swoje cechy, charaktery i temperamenty.

Wzdłuż alejek z regałami, w zgrabnie splatających się i rozplatających wątkach, toczą się przygody ich wszystkich.

Ale przygody, a nawet zagrożenia nie są tutaj istotne, ani nie są na serio. W końcu w każdym supermarkecie dłuższymi albo krótszymi ścieżkami dobrniemy jakoś do kasy. Przygody są głównie pretekstem. A do czego? Oczywiście do zakupów, czyli, na przykład, do żartów.

Żarty są miłe, ale niekoniecznie dla każdego.

„- Och, żart – powiedział. – Oczywiście. Ho, ho, ho…
Zachęcająco skinął na pozostałych.
- Hohoho – zaśmiał się arcykapłan.
- Hohoho – dołączył do niego przywódca Gildii Skrytobójców”[1].

Chwilowo nie daję się zachęcić i nie dołączam. Za to potem, ale nie uprzedzajmy kolejności zakupów. W dziale żartów wystawione są również gry słów z kapeluszem:

„Był bardzo przywiązany do swojego kapelusza.
Jednak kapelusz nie był już przywiązany do niego. Dryfował powoli przez salę. Wydawał też cichy, ale wyraźny bulgot”[2].

Przy czym bulgot nie należy już do gry słów, ale do bardzo ciekawego i poręcznego sposobu przechowywania brandy.

Poza żartami mamy dział rozważań. I rozważania są ważne. Pratchett zadaje pytania i snuje w odpowiedzi dywagacje przyziemne i kosmiczne. W gatunku przyziemnych występują dywagacje rozmowne. Pod kątem zrozumienia dzielą się na bardziej optymistyczne:

„Toczą ze sobą rozmowę, choć nic nie mówią. Nie muszą mówić. Właśnie zmienili rzeczywistość tak, że już to powiedzieli”[3],

mniej optymistyczne:

„[...] przepraszam, miało być raz na »tak«, czy dwa razy na »tak«?"[4],

jeszcze mniej:

„- Co?
- O co pani chodzi?
- O co panu chodzi?
- Co?”[5],

aż wreszcie najmniej:

„- Olé! – zawołał Windle.
- Uuk?
- Nie, nie z mlekiem”[6].

No tak, problem komunikacji nie został chyba rozwiązany najlepiej, nieraz osobiście mamy okazję się o tym przekonać w naszym życiu poza Dyskiem.

Snują się także rozważania natury atomowo-higienicznej:

„- Wiecie, czytałem wczoraj, że każdy atom w ciele zmienia się co siedem lat. Nowe się przyłączają, stare odpadają. Tak się dzieje przez cały czas. Zadziwiające, prawda? (…)
- Tak? A co się dzieje ze starymi? – zapytał Ridcully, mimo woli zaciekawiony.
- Nie wiem. Pewnie fruwają w powietrzu, dopóki się nie przyczepią do kogoś innego.
Nadrektor zrobił urażoną minę.
- Niby jak? Magowie też?
- O tak. Wszyscy. To fragment cudu istnienia.
- Doprawdy? Dla mnie to brzmi jak brak higieny”[7].

Poza tym są dywagacje na tematy żywe i martwe, dywagacje czasem i przemijające ogólnie. Czy żywe jest żywe, czy tylko odpowiednio szybkie? Czy czas ma każdy? I czy lepiej jest mieć czas, a jeżeli się go ma, to czy raczej go spędzać, czy też nad nim panować, a może w ogóle nad czasem się nie panuje, tylko jest się w nim uwięzionym? A jeżeli ma się czas, to co najlepiej z nim zrobić? Co jest ważne i czy zawsze było wszystko takie jak teraz, czy lepsze?

Tak to właśnie jest, kiedy inteligentnego faceta zmusi się do jeżdżenia wózkiem po markecie. Zaraz się zamyśli o magicznej grawitacji.

„Tuż nad równiną unoszą się trzy szare postacie. To czym są, nie da się opisać w zwykłym języku. Niektórzy nazwaliby je cherubinami, chociaż absolutnie nie mają rumianych policzków. Można zaliczyć je do tych, którzy pilnują, by działała grawitacja i by czas pozostawał oddzielony od przestrzeni. Nazwijmy je audytorami. Audytorami rzeczywistości”[8].

Podczas gdy wszyscy wiemy, że w rzeczywistości niemagicznej nie ma audytorów, tylko siły, zwykłe, fizyczne, codzienne siły.

„[...] nasz świat składa się z rzeczy znanych i dostępnych obserwacjom. Zadowoleni z siebie, nie chcemy się przyznać, że tuż obok, choć poza naszym zasięgiem, mogą istnieć równoległe światy lub inne wymiary. Jeśli nasi uczeni tworzą takie pojęcia, jak siła, to tylko dlatego, że nie potrafią wyobrazić sobie niewidzialnych drgań, wypełniających pustą przestrzeń”[9].

Tak opisuje naszą wiedzę japoński fizyk Michio Kaku. I tu pierwsze zaskoczenie – jedni nazywają magię siłą, drudzy audytorem i to jest to samo.

A kiedy zajrzymy głębiej do współczesnej fizyki, astronomii, z ich wieloma wymiarami, gwiazdami, atomami i strunami, kiedy zajrzymy do zwykłych domów z ich kłótniami, rozmowami i makaronem z klopsem, to dziwnie rozpoznawalne stają się wtedy te światy Pratchetta dla kaprysu i niepoznaki spłaszczone z dużą wyobraźnią w dysk, umocowane na czterech słoniach i nazwane dalej magicznymi. I wtedy nie zdziwi nas nawet taka magia:

„Tuż za nim zmaterializowało się w powietrzu maleńkie, fioletowe, pająkopodobne stworzenie i szybko odbiegło w stronę szczeliny w ścianie”[10].

Chociaż „Lwy i tygrysy nie wyskakują na nas z czwartego wymiaru”[11], to hipotetycznie mają skąd wyskoczyć, tak jak i to maleńkie, fioletowe wyskoczyło. Więc tak naprawdę Pratchett serwuje nam przebraną w powłóczyste szaty i ozdobioną spiczastym kapeluszem sporą dawkę wiedzy o świecie naszym, tym znanym i tym tylko domniemywanym.

No ale każda książka, tak jak każde zakupy, ma swój koniec, już widać kasy na horyzoncie, zaglądam do swojego wózka (kółka ma wszystkie, a kółka są ważne, same wózki mniej) i ku swojemu zdziwieniu stwierdzam, że mam duże zakupy, całkiem, naprawdę całkiem do rzeczy.

I nawet jest sporo humoru, na który tak dzielnie usiłowałam się nie skusić, a jednak uległam. I nawet jest na koniec czysta poezja romantyczna i metafizyczna.

I chociaż może się zdarzyć, że w pierwszym momencie do kogoś nie przemawia ten z pozoru chaotyczny, hiperkolorowy, poszatkowany krótkimi, skoncentrowanymi zdaniami świat zwariowanych wózków, to niewykluczone, że w drugim momencie go polubi. Na pewno natomiast w każdym momencie może się oddać refleksji.

Jeżeli więc ktoś lubi się pośmiać specyficznie, lubi poczytać o przygodach niezobowiązująco i bez przesadnego zaangażowania, lubi się zastanowić nad światem w jego kosmiczności i ziemskości oraz, przede wszystkim, chciałby wiedzieć, co i dlaczego trzymać w trzecim kuferku na strychu, to „Kosiarz” jest książką zdecydowanie dla niego. Czy dla mnie? Przepraszam, właśnie dzwoni telefon, muszę odebrać.

- Co robisz? – pyta przyjaciółka
- Piszę na temat „Kosiarza”.
- O czym to?
- O Śmierci.
- Jak to?
- O Śmierci. I o tym jak wyrzucili go z pracy. – W słuchawce lekki chichot. – A Śmierć na to, że przecież tak nie można. – Chichot narasta. – A oni mu na to, że dlaczego nie?
- I co dalej? – śmieje się na dobre przyjaciółka.
- Śmierć tłumaczył im, że przecież zawsze dobrze wykonywał swoje obowiązki – teraz i ja, chyba od tych jej chichotów, zaczynam się uśmiechać – a oni mu na to, że może w nagrodę zatrzymać konia. – Chichoczemy już w obie słuchawki.
- I co?
- No i zatrudnił się u pewnej staruszki jako pomocnik do żniw. – Słowa coraz trudniej wydobywają się spomiędzy rechotu – Staruszka zapytała, czy umie posługiwać się kosą?
„ODPOWIEDZIĄ JEST ZDECYDOWANE TAK”[12].
- Przecież ty nie lubisz fantasy? – upewniła się przyjaciółka, kiedy już przestałyśmy się śmiać.
- Wiem. Ale Pratchett. Pratchett jest miły.

Poza tym, najwyraźniej umie się zachować, bo nic nie sprawia kobiecie takiej przyjemności, jak bukiet kwiatów przewiązany naprawdę dużym diamentem.

Z podziękowaniami i pozdrowieniami dla Anny 46.

Chyba jestem zapratchettowana.
Yo!



---
[1] Terry Pratchett, „Kosiarz”, tłum. Piotr W. Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, [2005], str. 78.
[2] Tamże, str. 65.
[3] Tamże, str. 8.
[4] Tamże, str. 165.
[5] Tamże, str. 93.
[6] Tamże, str. 173.
[7] Tamże, str. 39.
[8] Tamże, str. 8
[9] Michio Kaku, „Hiperprzestrzeń”, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1995, str. 23.
[10] Terry Pratchett, op. cit., str. 148.
[11] Michio Kaku, op. cit., str. 31.
[12] Terry Pratchett, op. cit., str. 62.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 19397
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 22
Użytkownik: esterka 27.03.2007 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Poniższy tekst zawiera pe... | Czajka
Gdyby nie to, że już czytałam "Kosiarza", to bym się za niego szybko zabrała, zachęcona Twoją recenzją ;))
Jak na mój gust, to jedna z jego lepszych książek.
Użytkownik: Czajka 27.03.2007 18:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby nie to, że już czyt... | esterka
Moim zdaniem też, chociaż trzy poprzednie przeczytałam przed pokonaniem niechęci, więc nie jestem obiektywna.
I będę musiała do nich pewnie wrócić. :)
Użytkownik: verdiana 27.03.2007 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Poniższy tekst zawiera pe... | Czajka
Witaj w klubie terniętych. :D Co prawda stanowisko Noszącego za NIM kosy już jest obsadzone, ale... no... możesz nosić owies za JEGO koniem. :>
Użytkownik: Czajka 27.03.2007 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj w klubie terniętych... | verdiana
METAFORYCZNIE.
:)

On wraca, to coś niesamowitego, ale po prostu całe frazy wracają z tej książki, tak mam tylko z najlepszymi. :)
I pomyśleć, że do ponad połowy jednak wybrzydzałam, diament mnie ożywił.
Użytkownik: verdiana 27.03.2007 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: METAFORYCZNIE. :) On ... | Czajka
Z Pterrym tak jest. Miałam tak samo, kiedy zaczynałam. Za to potem wybrzydzanie przechodzi w uwielbienie. :-)
Użytkownik: Anna 46 27.03.2007 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: METAFORYCZNIE. :) On ... | Czajka
Czajko Najmilsza, kocham Cię (m. in.) za tę przepiękną i wybitnie terniętą recenzję!!! Miód na serce moje i Cztery Słonie podskakujące radośnie (co na to A'Tuin - nie wiadomo).
Polityka kuszenia marchewką bez Marchewy (i bez kija, zważ uprzejmie!!!) daje efekty. Zdradzasz objawy ternięcia, jeszcze nie solidnego, ale... TO wraca, utrwala się i pogłębia.

Niech Pani* będzie z Tobą!

*Pani - jej prawdziwe imię brzmi Szczęście, jednak nie wolno go wypowiadać, gdyż od razu zniknie. Dokładnie jak w życiu.

Doceniam, dziękuję! :-)))
Użytkownik: Czajka 28.03.2007 07:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko Najmilsza, kocham ... | Anna 46
Kochana Anno, jestem teraz bardzo przybita, bo chociaż moje zapratchettowanie nie jest zupełne i bezgraniczne (na razie) to będę czuła dyskomfort wieszając na nim wierszowane to-co-najgorsze. :)
Natomiast mam nadzieję, że nasze radosne podskakiwanie na czterech słoniach, jest trochę podskakiwaniem W stronę Swanna. I to wcale nie jest szantaż, tylko nieustawanie w moich marchewkach. :)

Ps. Zapraszam Cię też serdecznie do mojej sieciowej czytatki. :)))
Użytkownik: imarba 27.03.2007 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Poniższy tekst zawiera pe... | Czajka
Po twojej recenzji widzę spore ternięcie, ale chciałabym przeczytać Twoją recenzję z Piatego Elefanta! Albo Pomniejszych bóstw! Hi, hi, hi....
Ja Kosiarza ( jak CAŁY Dysk) przeczytam jak tylko miną moje inne zobowiązania.
Sama początkowo byłam sceptyczna... JUŻ NIE jestem... ;-)
Użytkownik: librarian 28.03.2007 01:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Poniższy tekst zawiera pe... | Czajka
Droga Czajko, jeśli Pratchett jest choć w połowie tak dobry jak Twoja recenzja, to warto przeczytać :))
Użytkownik: Czajka 28.03.2007 07:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Czajko, jeśli Pratc... | librarian
Dziękuję Ci, Kochana Libby. :)
Ja nie do końca odnajduję się w tym świecie, to nigdy nie były spontanicznie moje klimaty, a jednak, sporo, naprawdę sporo rzeczy mi się podobało, a najbardziej koniec (nie dlatego, że się skończyło, tylko partia końcowa była, w mojej opinii, najlepsza).

Natomiast, kiedy wypisywałam cytaty, zauważyłam mnóstwo, mnóstwo różnych perełek językowych i obrazkowych, chociażby taki wózek, który miał minę, jakby nie o niego chodziło. Masz psa, to pewnie taką minę na jego pysku znasz z własnego doświadczenia. W ogóle, coraz bardziej jestem przekonana, że czytanie jednorazowe jest na nic.
Czytać trzeba zawsze dwa razy. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 07.07.2007 17:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci, Kochana Libb... | Czajka
Wózek, który miał minę, jakby udawał że go nie ma to zdecydowanie jeden z najlepszych fragmentów. Podobnie jak materializowanie się przekleństw. Miałam nieszczęście siedzieć w tramwaju, kiedy to czytałam (To nic, najwyżej inni pasażerowie wzięli mnie za wariatkę).

Jestem na skraju zapratchettowania. Po "Zbrojnych" jeszcze nie byłam przekonana. "Kosiarz" to zdecydowanie było już TO.

Anno - wkrótce powinnaś dostać swoje książeczki! :)
Użytkownik: jakozak 28.03.2007 08:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Czajko, jeśli Pratc... | librarian
Kochana Librarianko, jeśli Ci jeszcze o tym nie pisałam - piszę teraz: przeczytaj koniecznie Kosiarza, koniecznie! :-)))
Użytkownik: librarian 30.03.2007 01:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Librarianko, jeśl... | jakozak
O Pratchettcie wiem od dawna, pracowałam z dwiema bibliotekarkami, które miały kompletnego fioła na jego punkcie :). Postaram się dać mu szansę, choć muszę przyznać, że nie lubię tego gatunku, z małymi wyjątkami (bajki, Narnia).
Użytkownik: jakozak 30.03.2007 07:56 napisał(a):
Odpowiedź na: O Pratchettcie wiem od da... | librarian
Oj! Muszę się pochwalić, muszę! Tutaj i teraz! Przed chwilą oszalałam i zakupiłam na Allegro Kosiarza! Postanowiłam sobie zrobić prezent na zajączka! Będę go teraz otwierać byle gdzie, byle kiedy i czytać, czytać, śmiać się, bawić.:-)))
Użytkownik: Czajka 30.03.2007 08:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj! Muszę się pochwalić, ... | jakozak
"Drżenie wstrząsnęło podłogą"

:)
Autentycznie pierwsze otwarte zdanie, Kosiarz, Pratchett. :)
Użytkownik: jakozak 30.03.2007 08:09 napisał(a):
Odpowiedź na: "Drżenie wstrząsnęło... | Czajka
Tak sobie otwieram Trzech panów w łódce, Tańczącą mrówkę, Szwejka, CK Dezerterów, Długi deszczowy tydzień... :-)))
Użytkownik: milinka 30.03.2007 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie otwieram Trzech... | jakozak
A co to jest Tańcząca mrówka?
Użytkownik: jakozak 30.03.2007 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A co to jest Tańcząca mró... | milinka
Oto mój krótki opis do książki w Bnetce:
<Czytuję sobie tę książkę przeciętnie raz do roku. Pewne sytuacje w niej opisane są już przeżytkiem, ze względu na zmianę ustroju i warunków życia. Natomiast przywary ludzkie są wciąż takie same, nieodmiennie śmieszne, szokujące, zawstydzające. Czytając ją, próbuję zastanowić się nad sobą: ile z tego jest we mnie czy w moim otoczeniu. Książkę napisał prawnik, publicysta, współpracownik radia oraz wielu czasopism, autor wielu książek społeczno-obyczajowych i popularyzujących prawo. Napisana jest lekko, dowcipnie, inteligentnie>.
Na razie (wreszcie nauczyłam się, jak to się pisze!) jest w delegacji. Jakby co - pożyczę Ci.

Użytkownik: milinka 30.03.2007 09:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Oto mój krótki opis do ks... | jakozak
To do schowka.
Użytkownik: jakozak 30.03.2007 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: To do schowka. | milinka
Wydłub ze schowka, bo Ci trzaśnie - wyślę Ci, jak wróci z wojaży. Biez pasporta! :-)))
Użytkownik: milinka 30.03.2007 09:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydłub ze schowka, bo Ci ... | jakozak
:))
Użytkownik: Villandra 07.11.2011 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Poniższy tekst zawiera pe... | Czajka
Gdyby nie to, że tę książkę już pochłonęłam (i do tego jest to moja ulubiona ze świata dysku), zabrałabym się za nią od razu po przeczytaniu Twojego dialogu z koleżanką, bo już sama się przy nim zaczęłam rechotać ;D
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: