Dodany: 06.10.2004 20:36|Autor: chenille

Książka: Diuna
Herbert Frank

1 osoba poleca ten tekst.

Są książki...


Są książki, które można czytać kilka razy i nigdy nie znudzą się. Taka właśnie jest "Diuna", najlepsza powieść SF, jaką kiedykolwiek czytałam. W recenzjach porównywana jest tylko do "Władcy pierścieni" ze względu na, cytuję, "precyzję w przedstawieniu wymyślonego świata". Zgadzam się z tą opinią, a nawet śmiem twierdzić, iż "Diuna" przewyższa "Władcę..." i to nie tylko jeżeli o chodzi o perfekcję świata przedstawionego. Na podziw zasługują umiejętnie wplecione wątki psychologiczne, jak i filozoficzne, dzięki nim "Diuna" przestaje być książką stricte science-fiction, zaczyna nabierać innego wymiaru.

Co do ekranizacji tej powieści... Cóż, nie wyrażę się pochlebnie na temat ostatniej (z 2000 r.). Najprawdopodobniej moja negatywna opinia wynika z tego, iż inaczej sobie wszystko wyobrażałam. Moja wizualizacja całkowicie odbiega od tego, co zobaczyłam w filmie. Podobno najlepsza jest ekranizacja Davida Lyncha, ale nie było mi dane, jak na razie, zobaczyć jej, więc nie wypowiadam się.

Radzę też zwrócić uwagę na tłumaczenia "Diuny". Niejeden tłumacz próbuje "przedobrzyć" i wiele terminów, nazw użytych w powieści traci pierwotny sens. Zachęcam do wkroczenia w świat "Diuny" i to nie tylko osoby zafascynowane tematyką SF.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 33962
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: Moli 06.10.2007 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, które można c... | chenille
Mam pytanie : czyje tłumaczenie polecasz?
Użytkownik: trym3r 31.05.2008 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam pytanie : czyje tłuma... | Moli
Lepszy (bliższy oryginałowi) jest przekład Marka Marszała w wersji poprawionej wyd. Rebis. Jerzy Łoziński (lub pod pseudonimem "Ładysław Jerzyński") "spolszczył" wszystkie nazwy przez co stają się momentami śmieszne ("Wolanie" zamiast "Fremeni").
Użytkownik: Kostek75 22.07.2012 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Lepszy (bliższy oryginało... | trym3r
Wolanie??!! Matko!!! Pan Łoziński jako tłumacz to jedno wielkie nieporozumienie. Już "Władcę Pierścieni" udało mu się popsuć takimi wynalazkami jak: Frodo Bagosz, Tajar (dla niewtajemniczonych dodam, że chodzi o Rivandell), Włość (Shire) czy Rady (Merry). To tylko przykłady, bo takich kwiatków w jego tłumaczeniu jest o wiele więcej. W przypadku tego pana potwierdza się powiedzenie, że czasami nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu....
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.07.2012 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolanie??!! Matko!!! Pan ... | Kostek75
Właśnie niedawno znalazłam świetny artykuł Agnieszki Sylwanowicz, dotyczący tegoż przekładu "Władcy" - warto przeczytać, więc załączam link:
http://home.agh.edu.pl/~evermind/jrrtolkien/nprzek​lad.htm
Użytkownik: imarba 22.07.2012 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie niedawno znalazła... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ciekawy artykuł. Nie lubię Tolkiena i nie znam go, ale interesuje mnie przekład jako taki. Sądzę, że fantasy to trudna sprawa dla tłumacza. Powinni to dać Cholewie :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.07.2012 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawy artykuł. Nie lubi... | imarba
"Władcy" akurat nie muszą, przekład Skibniewskiej z lat 60 jest genialny - tak jak genialne są Cholewowe tłumaczenia Pratchetta. A fantasy rzeczywiście bywa twardym orzechem do zgryzienia, tym twardszym, im większa w tekście liczba neologizmów, oryginalnych nazw własnych, terminologii ze światów RPG, nie mówiąc już o dowcipie językowym dominującym u Pratchetta.
Tłumaczę sobie na własny użytek jedną z niepublikowanych u nas powieści Salvatore'a; swoją drogą głupiam, bo gdybym ją tylko czytała, dawno bym już wiedziała, co dalej, a pewnie nie tylko w niej, ale i w dwóch kolejnych tomach - a skoro się bawię w tłumaczenie w czasie wolnym od wszelkich innych zajęć, to przez rok posunęłam się o dwa rozdziały :-(. Utykam na jakimś terminie, i nie pamiętam, czy on występował we wcześniejszych tomach (bo wtedy trzeba by się dostosować do poprzedników), czy nie (i wtedy trzeba by jeszcze poszukać w grach osadzonych w tym świecie, a jeśli i tam nie, to wymyślić własny odpowiednik)...
Użytkownik: alva 22.07.2012 23:24 napisał(a):
Odpowiedź na: "Władcy" akurat nie muszą... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mnie w tłumaczeniu fantasy irytuje (niezbyt mocno, ale jednak) to, że kiedy pojawia się słowo, którego nie znam, to może ono - ale nie musi - okazać się wymysłem autora, takim wyjątkowym neologizmem, stworzonym wyłącznie w danej książce. Ale ponieważ jestem obowiązkowa, sprawdzam wszystkie słowniki. Nie ma w słowniku - sprawdzam Google. Jeśli i w Google nie ma, wtedy z czystym sumieniem dokonuję własnej interpretacji. Gorzej, jeśli to słowo jest, a ja nadal nie mam pojęcia, jak to będzie po polsku:)

A jeśli chodzi o tłumaczenia terminów i nazw własnych, to, nauczona gorzkim doświadczeniem, robię indeks wprowadzanych odpowiedników polskich (szczególnie że tłumaczę z rosyjskiego, a język rosyjski ma to do siebie, że nazwy własne zapisuje fonetycznie i trzeba je potem dostosować do zasad pisowni francuskiej/angielskiej/niemieckiej/węgierskiej/in​nej). Zaznaczam, że też tłumaczę amatorsko, bo to fajna zabawa jest:)
Użytkownik: imarba 23.07.2012 08:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie w tłumaczeniu fantas... | alva
Ja tłumaczę zawodowo (w tej chwili kryminał) i mimo, że mam już kilka książek na koncie nie wiem, czy podjęłabym się fantasy, choć tłumaczenie kocham.
Chyba nie ma dla tłumacza nic gorszego niż niechlujstwo, niewiedzę jeszcze może da się wybaczyć, bo nie ma ludzi doskonałych, ale brak staranności to koszmar...
Użytkownik: alva 22.07.2012 23:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie niedawno znalazła... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ciekawe i pouczające. Pierwszy tom "Władcy" czytałam w przekładzie Łozińskiego i muszę przyznać, że nie zrobił na mnie wrażenia "gorszego" czy "niewłaściwego". W ogóle nie czułam, że coś jest nie tak. Dopóki kolejnych części nie przeczytałam w przekładzie pani Skibniewskiej - wtedy dość gwałtownie dotarła do mnie różnica. Szczególnie tej Włości Łozińskiemu wybaczyć nie mogłam, a jeśli chodzi o Rivendell, to w ogóle nie wiedziałam co to jest (ech, ten Tajar...)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: