Mydło i herb
Od dawna obserwuję triumfalny przemarsz twórczości Szabo przez blogi książkowe ;) Tu zachwyt, tam zachwyt, ileż się można opierać? Wykorzystałam więc okazję i pożyczyłam książkę "Świniobicie". Mówiono mi, że to może nie jest najlepszy pomysł, by od niej zacząć poznawać twórczość tej autorki, bo ponuro, bo depresyjnie. Nie bacząc na nic, sięgnęłam jednak po "Świniobicie".
Od pierwszych stron otoczyła mnie "duszna", przejmująca atmosfera. Jest to historia pewnego małżeństwa - Póliki i Csutaka, jednakże przez nich poznajemy losy rodzin, z których pochodzą, a nawet losy Węgier. Na początku jednak widzimy tylko to, że Csutak niezmiernie kocha Pólikę, a ona nim pomiata i gardzi. Również dzieci podzieliły swą miłość, jedno kocha matkę, drugie ojca.
Pólika pochodzi ze zubożałego rodu szlacheckiego, a Csutak z rodziny robotniczej, mamy więc mezalians. Z wielkiej miłości czy z wyrachowania? To ona wie, jak się zachować, jak bawić gości, jakie wykwintne potrawy się jada, jakich sztućców używa. To ona ma w pamięci losy rodu, dwory i dworki, służbę, despotyczną babkę. A Csutak? Pierwszy wykształcony (nauczyciel w podstawówce) reprezentant familii, która od lat zajmuje się wytwarzaniem mydła. Niewykształceni robotnicy bez tradycji - tak ich widzą bliscy Póliki. A krewni Csutaka muszą znosić rozstanie z nim; dla ukochanej wyrzekł się wiary, najbliższych, korzeni. Z byłymi domownikami się nie widuje, jego rzeczy przyniesione z domu wylądowały na strychu, dziwne, że on jeszcze jest częścią rodziny. A znowu Pólika dusi wszystko w sobie. Decyzje, które ukształtowały jej życie podjęła, mam wrażenie, bez większego zastanowienia, tak jakby w myśl powiedzenia "na złość mamie odmrożę sobie uszy". Jest silna i słaba jednocześnie. Jest też cudowna i bezlitosna, zakochana i pełna wstrętu. Jest kobietą o wielu twarzach.
Powieść rozwija się powoli, jest wielowątkowa i wielogłosowa, składają się na nią losy różnych powinowatych i przyjaciół. "Świniobicie" to puzzle, które układa wiele osób, każda odkrywa kolejną część obrazka, a wszystkie głosy składają się w jedną całość, w kompletną opowieść. Autorka zdecydowanie wie, jak tworzyć powieść psychologiczną, jak budować pełne i przekonujące charaktery, jak wiązać wydarzenia ze sobą. A bohaterowie są wstrętni, właściwie nikt nie budzi tak naprawdę sympatii, co najwyżej litość. No, może dwójka: brat Póliki - Wiktor oraz ich dawna służąca - Jolan. Reszta wywoływała we mnie tylko uczucia antypatii, litości, przerażenia. Ewentualnie mogło mi być ich żal, bo rozumiałam, dlaczego są tacy, a nie inni, znałam pobudki nimi kierujące. Ale nie mogłam ich polubić ani się z nimi identyfikować.
Mimo wspomnianej atmosfery, antypatyczności bohaterów i tego, że właściwie wszystko idzie tylko źle, książkę czyta się naprawdę dobrze! Jest świetnie napisana, przekonująca, autorka wie, jak operować językiem. Mimo tego, że ostrzegano mnie, że to nie najlepsza książka na początek, i tak zrobiła na mnie wrażenie.
Za namową blogowego Chrześniaka zakupiłam już w antykwariacie "Staroświecką historię", a w najbliższym czasie planuję sprawdzić, co posiadają biblioteki. Jak widać, książka zrobiła na mnie wrażenie wystarczające do wzbudzenia chęci kontynuowania znajomości z autorką.
Polecam wszystkim, którzy lubią powieść psychologiczną, nie muszą czytać tylko łatwych i "szczęśliwych" książek, chcą poznać lepiej naturę ludzką.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.