Dodany: 16.05.2011 21:42|Autor: anek7

Z książką na antypody


Być może z tego powodu, że za granicą byłam wszystkiego ze cztery razy (najdalej w Budapeszcie), bardzo lubię czytać opowieści tych, którzy znają tego świata trochę więcej. Do tej pory największy mój zachwyt budziły podróżnicze książki Wojciecha Cejrowskiego, ale od kilku dni wyrósł mu dosyć poważny konkurent w osobie Marka Tomalika. Stało się to za sprawą jego książki pt. „Australia. Gdzie kwiaty rodzą się z ognia”.

Na początek słów kilka na temat wizualnej strony tej opowieści, sygnowanej przez Wydawnictwo Otwarte. Już sama okładka zachwyca, a w środku jest jeszcze lepiej. Książka wydana została na kredowym papierze, w środku jest mnóstwo zdjęć, niekiedy stanowiących bezpośrednie tło dla tekstu – a są tak piękne, że nawet czytanie czarnego druku na kolorowym podkładzie mi nie przeszkadzało, mimo że zasadniczo bardzo tego nie lubię. Żeby dokończyć temat zdjęć – jest to dokumentacja kilku podróży, które autor odbył na najmniejszy z kontynentów; próżno tu szukać fotografii najbardziej znanych australijskich obiektów, jak choćby opera w Sydney czy aborygeńska święta skała Uluru, bardziej znana pod swoją angielską nazwą Ayers Rock. Znajdziemy zamiast tego krajobrazy buszu, piękne plaże, niepowtarzalne okazy australijskiej flory i fauny oraz portrety Australijczyków – i tych o europejskich korzeniach, i odwiecznych mieszkańców tamtych ziem – Aborygenów.

Jeśli chodzi o warstwę tekstową, książkę pochłania się niemal jednym tchem. Autor potrafi fascynująco opowiadać, ma ogromne poczucie humoru, dystans do samego siebie i wyraźnie widać, że kocha to, co robi. Ma wokół siebie innych zapaleńców, z którymi świetnie się rozumie i może spełniać swoje pasje. Jego książka może być również doskonałym podręcznikiem dla innych wielbicieli prawdziwej męskiej przygody – można tu znaleźć mnóstwo praktycznych porad, jak sobie radzić na australijskich bezdrożach, na co zwracać uwagę, a czego bezwzględnie unikać. Marek Tomalik nie kreuje się tutaj na jakiegoś supermena czy arcymistrza survivalu – wręcz przeciwnie, udowadnia, że jeżeli dobrze i - co najważniejsze - rozsądnie przygotujemy się do wyprawy, to mamy ogromne szanse przeżyć w Australii przygodę życia i szczęśliwie wrócić do domu.

Książkę polecam wszystkim lubiącym literaturę podróżniczą, ale również tym, którzy do tej pory nie mieli okazji po tego typu opowieści sięgnąć – ten obraz Australii w pigułce z pewnością Was zachwyci.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2041
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: lady P. 01.06.2011 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może z tego powodu, ż... | anek7
Na pewno sięgnę po tę książkę. Uwielbiam literaturę podróżniczą!
Użytkownik: norge 23.04.2013 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może z tego powodu, ż... | anek7
Bardzo ciekawe, zwlaszcza te rozdzialy o Aborygenach. I wizualnie ksiazka rzeczywiscie moze zachwycic! Szkoda tylko, że calosc wyszła tak chaotycznie. Dlatego dalam tylko 4.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: