Dodany: 14.05.2011 20:25|Autor: tomcio

Piękny, obcy Kars


Po dwunastu latach przymusowej emigracji turecki poeta Ka (używający pseudonimu pochodzącego od inicjałów) wraca do rodzinnego Stambułu na pogrzeb matki. Tam, zachęcony przez dawnego kolegę ze szkoły, jedzie do Karsu, by jako dziennikarz opisać falę samobójstw dziewcząt, jaka zaniepokoiła tamtejszych mieszkańców. Tak można podsumować pierwsze osiem stron dość grubego "Śniegu". Na Ka czeka więc w Karsie jeszcze wiele więcej zdarzeń i można bez żadnej przesady powiedzieć, że bohater zapamięta tę wizytę do końca swojego życia.

"Śniegu" nie da się czytać jak zwykłej powieści. Pamuk kilkakrotnie zaburza chronologię, uprzedza końcowe wydarzenia, a nawet zachęca do przeskakiwania rozdziałów. Nie o to tu jednak chodzi - główny przekaz książki leży poza chronologicznym ciągiem akcji. Gdyby ktoś jednak poszukiwał tu klasycznego suspensu, ostrzegam, że w recenzji zdradzam istotne szczegóły fabuły.

Powieść Orhana Pamuka łatwo kojarzy się bezpośrednio z przyznaną pisarzowi Literacką Nagrodą Nobla. W związku z tym, jak co roku zresztą, twórczość laureata (w naszej polskiej wydawniczej rzeczywistości tę jedną pozycję - tylko "Śnieg" był dostępny w 2006 r.) poddano wzmożonej krytyce, podsumowując decyzję Akademii niekiedy jako nietrafioną czy wręcz ściśle polityczną. Reakcje te, choć naturalne, są w znacznym stopniu bezprzedmiotowe - z uzasadnienia Komitetu Noblowskiego wywnioskować można bowiem, że nagroda przyznana została Pamukowi za książki poświęcone jego rodzinnemu Stambułowi. Jednak z pytaniem o trafność tej nagrody, a pośrednio o faktyczną doniosłość twórczości Pamuka, na pewno warto się zmierzyć (choć minęło już prawie pięć lat i tamtą dyskusję przykryły kontrowersje kolejnych werdyktów). Jak to więc jest ze "Śniegiem"?

Najtrudniejsze pytanie, jakie można zadać osobie, która przeczytała tę książkę Pamuka, to chyba: o czym to jest? Rozpoczynamy lekturę i rzecz wygląda na powieść o społecznych problemach Turcji. Niewyjaśnione przyczyny samobójstw, biedna wschodnia prowincja, konflikt laickości państwa z potrzebami publicznego wyrażania wiary, podskórnie wyczuwalna presja islamistów, nieliczących się z metodami walki o religię. Po niezbyt długim czasie na pierwszy plan wychodzi jednak sam bohater, Ka. Coraz ważniejsze stają się jego porywy serca: strach przed zakochaniem, przywiązanie do samotności, a z drugiej strony żywiołowość namiętności, które trudno będzie utrzymać na wodzy. W Karsie mieszka dawna koleżanka ze studiów, Ipek. Początkowo Ka będzie wzbraniał się przed przyznaniem, że coś do niej czuje, by niedługo później planować wspólny wyjazd z nią do Frankfurtu.

Na tym jednak nie koniec. W Karsie Ka przewartościuje swój stosunek do życia, szczęścia, miłości, religii. Nie mam tu na myśli prostej przemiany pod hasłem: oto ateista z Zachodu w zetknięciu z tradycyjnym tureckim życiem nabiera na nowo chęci do otwarcia się na wiarę, znajduje w sercu Boga. Nic takiego nie ma miejsca. Ka będzie błąkał się po karskich ulicach, poddawany presji szejcha Saadetina, islamisty Granatowego, młodych chłopców ze szkoły koranicznej, przedstawicieli władz, szalonego aktora i kemalisty Sunaya czy wreszcie samej Ipek. Efektem tego poszukiwania, błądzenia i odnajdywania siebie będzie fakt, że wizytę w Karsie Ka zakończy w pewnym sensie w punkcie wyjścia; z jednej strony, wszystko się w jego życiu zmieni, z drugiej - wymierne efekty tej podróży niezwykle trudno będzie wymienić i nazwać. Świadectwem tej dziwacznej duchowej drogi będą wiersze, które Ka na nowo zaczyna pisać w Karsie - znamienne jednak, że w powieści Pamuka nie ma żadnego śladu treści tej poezji...

W zarzutach stawianych "Śniegowi" można często przeczytać, że to powieść nudna, zbyt długa i dziwna. Do pewnego stopnia to oczywiście osobiste wrażenia, które trudno podważać. Jak jednak można oczekiwać, że fabuła opowiadająca "zaledwie trzy dni" pobytu poety w Karsie powinna zamknąć się na mniejszej liczbie stron? Z jednej strony podkreślam jeszcze raz uwagę z poprzedniego akapitu - wędrówka Ka po zaułkach miasta to bardziej podróż duchowa, przebywana we własnej świadomości, a więc w czasie innym niż rzeczywisty - z drugiej jednak warto przyjrzeć się, jak wiele zdąży się w ciągu tego krótkiego czasu przydarzyć. Mamy tu bujnie rozkwitający romans z wieloma niuansami, polityczny zamach stanu biorący początek i znajdujący koniec na deskach teatru, mamy Ka poszukującego swojej wiary, Ka odnajdującego raz po raz swoje natchnienie, Ka spiskowca, Ka kochanka, Ka intryganta, dostajemy rozbudowane życiorysy dziwnych postaci spotykanych przez Ka po drodze, mamy wreszcie fragmenty uprzedzające nas, jak cała ta historia się zakończy. Równie dobrze można stwierdzić, że Pamuk nieco się ograniczał, bo z powodzeniem zmieściłby w tej książce jeszcze więcej.

Owszem, nie należy oczekiwać, że "Śnieg" będzie klasycznie napisaną powieścią. Cały pobyt Ka w Karsie wygląda jak z jakiegoś chorego snu: informacje w gazetach wyprzedzają wydarzenia, transmisja telewizyjna odbywa się dzięki przeprowadzeniu kabla transmisyjnego przez prywatne mieszkania, prawdziwego zamachu stanu może dokonać aktor w teatralnej inscenizacji, do stanu wyjątkowego wszyscy podchodzą dość swobodnie. Do tego dochodzą zadziwiające powiązania między postaciami: tajemnicza Hicran, w której beznadziejnie zakochany jest Necip, okazuje się Kadife, siostrą ukochanej Ka - Ipek; Kadife z kolei jest kochanką Granatowego, którego poeta dopiero co miał okazję poznać; w dodatku siostry są córkami właściciela hotelu, w którym zatrzymuje się Ka. To może wydać się trochę dziwne. Ale chyba nietrudno zauważyć, że wszystko to świadomy zabieg literacki Pamuka? Przecież bohater tej opowieści nazywa się Ka! Czy można posądzać oczytanego autora o nieświadome nawiązanie do Kafki?

Absurdalne zdarzenia, oniryczny świat - powieści Pamuka nie wolno brać zbyt serio i dosłownie. To nie precyzyjny reportaż z dalekiego kraju, choć tak może się początkowo wydawać. To nie dziewiętnastowieczna powieść snuta chronologicznie przez wszystkowiedzącego narratora. Pamuk co chwila wpuszcza nas w maliny. Czy Ka jest faktycznie przyjacielem prawdziwego pisarza Orhana, który wie o nim tyle, ile przeczytał w pamiętnikach? Jeśli tak, skąd zapis intymnych przeżyć bohatera? Jeśli nie, dlaczego autor raz po raz ucieka przed podsumowaniem dramatycznych zdarzeń? Spotkałem uwagi, że "Śnieg" jest przewidywalny, że ktoś domyślił się jego zakończenia. Poważny mankament, ale w przypadku kryminału spod znaku Christie. Przecież Pamuk co chwila sam odkrywa przed nami wszystkie karty! W ósmym rozdziale, przy okazji pierwszego spotkania Ka z Granatowym, możemy przeczytać:

"Czytelnicy zainteresowani zdaniem samego Granatowego mogą od razu poznać jego własną krótką wersję zdarzeń, rozpoczynającą się słowami: »Pragnę wyjaśnić...«. Znajduje się ona na szóstej stronie trzydziestego piątego rozdziału zatytułowanego: »NIE JESTEM NICZYIM AGENTEM. Ka i Granatowy w celi«. (Nie mam jednak pewności, czy wszystko, o czym tam mowa, jest prawdą)"[1].

Czy tak ma wyglądać dokumentalny zapis zdarzeń z Karsu? Z propozycji autora skorzystałem, dowiedziałem się, że Granatowy za trzysta stron znajdzie się w celi śmierci, a Ka z jakiegoś powodu będzie mu towarzyszył. W dwudziestym dziewiątym rozdziale, dwieście stron przed końcem, dowiemy się niemal wszystkiego o ostatecznych losach Ka i kilku postaci z Karsu. Czy może dziwić, że kiedy Sunay podyktował artykuł o własnej śmierci do gazety z dnia następnego, bez trudności wziąłem tę zapowiedź za pewnik? Pamuk podejmuje z czytelnikiem literacką grę, zwodzi, świadomie stosuje względem fabuły odważne zabiegi, bo nie w konkretnych zdarzeniach tkwi istota tego, co pisarz chce wyrazić. Za sam talent w inteligentnym bawieniu się opowieścią należą się Pamukowi nagrody.

Na okładce książki możemy przeczytać wypowiedź z "Der Tagespiegel": "Groteskowa, okrutna i piekielnie komiczna powieść, polityczna farsa (...)"[2]. Jak mogłem się dowiedzieć choćby z biblionetkowych komentarzy, doszukiwanie się w "Śniegu" humoru nie wszystkim przypadło do gustu. Tymczasem komizmu u Pamuka jest sporo, choć jest on dość subtelnie podany. Sekretne spotkanie w hotelu Asya z rozdziału 31 wydaje się traktować o niezwykle poważnych sprawach. Koniec końców, sprowadza się jednak ono do idiotycznej sprzeczki o nieistotne detale. Napuszone wypowiedzi, upadające wobec prostych pytań o ich sens, gniewne dociekanie: "Niech powie wreszcie, o jakim narodzie mówi!"[3], złośliwe docinki, a wreszcie świadomość, że w całym tym sporze autorytetem jest dla dumnych Turków Hans Hansen, sprzedawca z domu handlowego we Frankfurcie. Naprawdę trudno odebrać ten rozdział na poważnie. (Nawiasem mówiąc, ta scena bardzo łatwo kojarzy się z naszymi polskimi dysputami na ważne tematy, w których szybko górę zaczynają brać wyświechtane slogany, a w ferworze gorącej dyskusji nikt już nie pamięta, skąd właściwie wziął się cały spór). Nie mniej zabawne są inne fragmenty "Śniegu". O ustalonej porze wszyscy mieszkańcy Karsu zasiadają do oglądania telenoweli "Marianna". Wszyscy. Rodzina Ipek, dziewczyna mająca popełnić samobójstwo, terroryści torturujący swoją ofiarę. Groteska pełną gębą. A co powiedzieć o zdaniu: "W takich właśnie okolicznościach Ka wygłosił monolog, który później miał nazwać »najważniejszą w życiu przemową o podwójnym znaczeniu«. Czuł, że jeśli nie uda mu się nakłonić pana Turguta do opuszczenia hotelu, raz na zawsze straci szansę na seks z Ipek"[4]? Patos miesza się z trywialnością, poważne tematy są na stałe połączone z przyziemnymi. A wszystko to jest świadomym zabiegiem autora, jego postmodernistycznym stylem snucia opowieści.

Można wytykać Pamukowi pochodzenie z zamożnego, "zachodniego" Stambułu, przez co nie ma on szansy na zrozumienie biedniejszych Turków. Takie zarzuty padają zresztą często ze strony jego rodaków. Zapewne jednak trudno być prorokiem we własnym kraju, szczególnie prorokiem otwarcie piętnującym wady narodowe, przypominającym o masakrze Ormian, otwarcie deklarującym dystans wobec zaangażowanego islamu. A jak może do kwestii jego wiarygodności podchodzić polski czytelnik? Po pierwsze, trzeba uczciwie przyznać, że Pamuk wie, o czym pisze. Jego obraz Turków jest barwny i precyzyjny. Wspomniana scena w hotelu Asya, patriarchalny i zaborczy sposób, w jaki Turcy traktują kobiety, miejsce, jakie w ich codziennym życiu zajmuje islam, to, jak wiara wchodzi w konflikt z ustawowo laickim państwem, potulność, z jaką ludzie znoszą kolejne przewroty i dyktatury, wreszcie nabożność, z jaką traktuje się tu sposoby spędzania wolnego czasu, czyli przede wszystkim telewizję i herbaciarnie cayhane.

No dobrze, ale jaki jest ostateczny efekt tego obrazu Turków? Mieszkańcy Karsu są biedni, naiwni, skazani na spędzanie żywota na prowincjonalnych przyjemnościach, głupich sporach, dziwacznie pojmowanej religii. Czyżby rację mieli krytycy Pamuka? Niekoniecznie. Warto być świadomym, kto przygląda się mieszkańcom Karsu. Nie ma tu mowy o żadnym bezstronnym obserwatorze, to Ka jest świadkiem, który okrutnie punktuje wszystkie słabostki swoich rodaków. Ka, któremu też daleko do szlachetnego bohatera: jest antypatyczny, zaborczy wobec Ipek, oddaje się prymitywnym przyjemnościom, wobec innych postępuje tchórzliwie i podstępnie. Ka jest w oczach Turków człowiekiem Zachodu, a Zachód ten został zobrazowany we frankfurckim rozdziale ponurym, przygnębiającym widokiem ogólnego zepsucia i dojmującej samotności. Konflikt między tradycyjną Turcją a Zachodem nie ma więc w "Śniegu" moralnego zwycięzcy. Czy autor jest tego świadomy? Niech odpowiedzią będzie kolejny cytat:

"- Przyszło mi coś do głowy, ale nie spodoba ci się... Jeśli umieścisz mnie w powieści, której akcja toczyć się będzie w Karsie, mam tylko jedno życzenie. Chciałbym powiedzieć czytelnikom, żeby nie wierzyli w ani jedno słowo, jakie o nas napiszesz. Nikt nie może nas zrozumieć z oddali"[5].

I znów humor miesza się z dystansem wobec własnego przekazu. Kto ma tu rację? Autor ma coś do powiedzenia czy niepotrzebnie się wymądrza? Oceń, czytelniku, sam, ale bądź ostrożny w sądzeniu pochopnie po pozorach.

Jest jednak pewien problem ze "Śniegiem". Choć z przyjemnością można docenić zabiegi stosowane przez autora, zauważyć świadomość własnej stronniczości, jaką autor wyraża ustami książkowych postaci, trudno właściwie określić, co jest przesłaniem tej książki, jest ona obca dla kulturowo odległego od Turcji czytelnika. Choć można się domyślać, że pisarz-erudyta w wielu miejscach nawiązuje do tureckiej kultury i literatury, że ilustruje obrazki z życia oczywiste do odczytania dla rodaków, polski czytelnik tych rzeczy właściwie MUSI się domyślać. Wydaje się, że przy całym bogactwie "Śniegu" w tej dość prostej, choć niebanalnej historii POWINNA być jakaś głębia, ale gdzie ona się dokładnie znajduje i na czym dokładnie polega - to pozostawało poza moim zasięgiem. I choć czuję szacunek i podziw wobec książki Pamuka, muszę też przyznać, że jej do końca nie rozumiem. I choć bardzo chciałem współczuć Orhanowi płaczącemu w pociągu - ze smutkiem przyznaję, że nie potrafiłem.



---
[1] Orhan Pamuk, "Śnieg", tłum. Anna Polat, wyd. Wydawnictwo Literackie, 2006, s. 92.
[2] Tamże, tekst z okładki.
[3] Tamże, s. 355.
[4] Tamże, s 312.
[5] Tamże, s. 548.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2352
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: