Dodany: 10.05.2011 21:13|Autor: Lilac_Wine

Książka: Niech wieje dobry wiatr
Olsson Linda

3 osoby polecają ten tekst.

Jak dobre wino


Tę książkę musiała napisać kobieta. Pracę nad nią wyobrażam sobie jako tkanie misternych splotów, dobieranie odpowiednich nici. Dobieranie najodpowiedniejszych słów wyrażających w pełni to, co chce osiągnąć autorka. Skromna objętościowo powieść nie zawiera ani jednego zbędnego wyrazu, a jedynie dogłębnie przemyślaną kwintesencję. Po co więcej, skoro to spomiędzy słów płynie najistotniejsza treść, zmienna tak, jak różni są czytelnicy, ich przeżycia i przemyślenia.

Napisałam „czytelnicy”, ale szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić, by „Niech wieje dobry wiatr” Lindy Olsson potrafił zrozumieć mężczyzna. Akcja tej książki snuje się bowiem wokół historii dwóch kobiet, trzydziestoletniej Veroniki, doświadczonej już u progu swojego życia i Astrid, ekscentrycznej staruszki, którą przy życiu zdaje się trzymać jedynie ciążąca jej historia jej trudnej i pełnej bolesnych doświadczeń egzystencji. Ich spotkanie zrodzi nieprzewidziane dla obu konsekwencje, a wymiana doświadczeń sprowadzi swoiste katharsis.

Podziwiam przede wszystkim kunszt i precyzję, z jaką opowiedziana jest historia zawarta w tej powieści. Te słowa chciałoby się smakować jak dobre wino, długo i w skupieniu, by nic nie uronić. Przez wzgląd na to przymykam oko na pewne zafałszowanie świata, zgrzyt, który pojawił się przy czytaniu. Znacie to pewnie z popularnej literatury kobiecej, nawet polskiej. Oto główna bohaterka, pisarka, pozwala sobie na blisko roczne odizolowanie się od świata, zaszywa się na uroczej skandynawskiej wsi, sama w dużym domu. Skąd czerpie środki na utrzymanie, czy nie martwi się o nią rodzina, czyli - jednym słowem - gdzie proza życia? Cóż, nie to jest tematem tej książki, więc może nie powinnam mieć o to do autorki pretensji. Tu na pierwszy plan wysuwa się dogłębna analiza przeżyć obu kobiet: miłości do matki, opuszczenia, bólu pierwszego zauroczenia o smaku poziomek z leśnej polany, utraconego macierzyństwa i miłości pozostawionej gdzieś na plaży w Nowej Zelandii. Problemy te przedstawia autorka ze zrozumieniem, nie popadając jednak w pobłażliwość dla swoich bohaterek i dochodząc jednocześnie do konkluzji, że nie tylko czas, niekiedy bardzo długi, leczy i koi, ale też kontakt z drugim człowiekiem.

Nie chcę, żeby z tej recenzji wynikało, że „Niech wieje dobry wiatr” to kolejne czytadło o miłości dla kobiet. Mimo to tak właśnie chyba wyszło. Trudno. Tę książkę trzeba po prostu przeczytać, żeby wiedzieć, że jest zupełnie inaczej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1107
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: