Dodany: 09.05.2011 16:02|Autor: winky

"Nocne Anioły to, Nocne Anioły tamto..." czyli podsumowanie trylogii


Uwaga, w tekście zdradzam szczegóły fabuły.


Na początku było: „Boże, daleko jeszcze do końca?”. Potem nastało: „Ja chcę kolejny tom, ja chcę kolejny tom!”. Aż wreszcie przerodziło się w: „Bomba... ale to już?”. To opis trylogii w maksymalnym skrócie. Spragnionych szczegółów zapraszam do przeczytania ciągu dalszego recenzji.

Kylar Stern nie urodził się Kylarem Sternem. Nazywał się Merkuriusz, był sierotą (jakże popularny w ostatnich latach zabieg) i mieszkał w slumsach – choć „mieszkał” to dużo powiedziane, bo w slumsach dobrych warunków dla dziesięciolatka spodziewać się nie można. Nie można też powiedzieć, by jego historia wciągała od samego początku. Akcja nie dość, że się raczej wlecze, to jeszcze jest przeplatana dziesiątkami historii innych ludzi, z których spora część odgrywa znaczną rolę dopiero pod sam koniec trójksięgu (a niektórzy giną po drodze, co może i ma sens, ale czytelnik, który nie jest w stanie zapamiętać ich wszystkich, jest co najwyżej skonfundowany i ze wzruszeniem ramion przystępuje do dalszej lektury), co sprawia tylko, że akcja wlecze się podwójnie. Zakończenie pierwszego tomu bardzo mnie rozczarowało i choć całość nie była tragiczna, to, szczerze mówiąc, nie miałam najmniejszej ochoty kontynuować przygody z Kylarem, ale zmusił mnie do tego mój chłopak.

Drugi tom, „Na krawędzi cienia”, wzbudził we mnie większą sympatię. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Akcja toczy się znacznie mniej niemrawo niż w poprzedniej części, denerwuje za to coś, co przewija się przez całą serię: nagromadzenie tego, co w ekranizacji byłoby jednym wielkim efektem specjalnym. Cykl jest bardzo, jeśli można to tak określić, amerykański (bo i autor jest Amerykaninem). Bohater jest superherosem, ma supermoce i nawet jest przystojny. Jeśli są sceny zabijania, to z hukiem, błyskiem i krwi rozpryskiem. Przy lekturze niemal widzi się na własne oczy wygenerowane komputerowo potwory (dość dziwaczne, jak na mój gust) i slow motion w najbardziej dramatycznych chwilach walki z nimi. Poniekąd jest to zaleta: opisy oddziałują na wyobraźnię, całość czyta się szybko i przyjemnie. Z całej trylogii, ta część jest chyba najlepsza.

Ostatni tom, „Poza cieniem”, znów ma dość rozczarowujące zakończenie, ale zachował z poprzedniej części to, co sprawiało, że nie chciało się przerywać lektury. Było jeszcze bardziej hollywoodzko, potwory były jeszcze bardziej obrzydliwe, a ludzie jeszcze bardziej potworni od wyżej wymienionych. Z rzeczy, które mnie drażniły, było jeszcze jednakowe zachowanie wszystkich bohaterów (może poza Elene, irytująco cnotliwa i zdewociałą, a jednocześnie słodziutką jak malina). Nawet jeśli z początku byli opisywani różnie, koniec końców wszyscy mówili w ten sam sposób, żartowali w ten sam sposób, byli w taki sam sposób cyniczni. Najbardziej mnie rozbroiła postać Lantana Garuwashiego – wielkiego wojownika, który kojarzył mi się z dzikim wodzem Hunów (choć jeśli chodzi o zwyczaje, bliżej było jego ludowi do samurajów), aż tu nagle w pewnym dialogu padło z jego ust słowo: „Serio?”. Trochę tak, jakby Frodo Baggins po wrzuceniu Pierścienia do Góry Przeznaczenia i utracie palca rzekł: „Nie no, bez jaj”.

Mimo to nie miałam poczucia, że czytam jakieś barachło napisane dla poklasku i łatwej kasy. Wielka literatura to nie jest, ale wywołuje naprawdę żywe uczucia (prawie się popłakałam nad opisem buntu w burdelach, który był BARDZO przedramatyzowany, ale i tak poruszający) i dostarcza rozrywki. Jeśli więc potraktować trylogię „Nocny Anioł” jako lekturę stricte rozrywkową, sprawdzi się świetnie.

Mam tylko jedno zastrzeżenie i jednocześnie apel. Drogie wydawnictwo MAG: zatrudnij jakąś porządną, podkreślam: PORZĄDNĄ korektę, bo gdy widzę literówki, brakujące litery, błędy ortograficzne i interpunkcyjne NA KAŻDEJ STRONIE KSIĄŻKI, to mnie moja polonistyczna krew zalewa!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1651
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: