Przedstawiam Wam konkurs nr 122 przygotowany przez
Cirillę:
"Gdzie bogowie ucztują z poległymi wojownikami, czyli WIKINGOWIE w LITERATURZE"
„Święto Walpurgi to noc ciemności i radości. Dziewięć nocy, licząc od 22 kwietnia, upamiętnia dziewięć nocy spędzonych przez Odyna na Drzewie Świata, Yggdrasilu. Dziewiątej nocy (30 kwietnia, Noc Walpurgi) Odyn posiadł wiedzę runiczną i rytualnie umarł. W momencie śmierci Ojca Bogów światło gasło i wszystkie dziewięć światów pogrążało się w mroku, zaś rządy obejmował chaos. Kiedy jednak wybijała północ, rozpalane były ogniska (podobnie jak ogniska Beltane u Celtów), światło wybuchało z oślepiającą siłą. W tę noc na ziemię powracali umarli i brali jawę we władanie.”
Adrian Devine – Magia Celtów i Wikingów
Kochani, zabieram Was dzisiaj w podróż do północnych krain, gdzie bogowie ucztują z poległymi wojownikami a śmierć w łóżku jest hańbą dla mężczyzny.
Przed Wami trzydzieści fragmentów, za każdy można dostać łącznie dwie runy (jedną za autora i jedną za tytuł).
Jak łatwo obliczyć, maksymalnie można zdobyć
60 run czyli 2,5 Futharku :))
W przypadku zbiorczego tytułu proszę podać tytuł konkretnego opowiadania, wiersza lub tomu.
Dopuszczalne są trzy strzały w każdego autora i tytuł czyli sześć do każdego dusioła.
Czekam na Was przy Bifroście,
do 11 maja do godziny 23.59, mój adres:
[...]
W temacie proszę podać nick biblioNETkowy i numer kolejny wyprawy.
Zgodnie z Zasadą Joya wszystkie konkursowe fragmenty mam ocenione i/lub mają ponad dwadzieścia widocznych ocen.
Najdzielniejszy z dzielnych Berserków, oprócz wiecznej chwały i miejsca w Walhalli dostanie coś, bez czego nie może się obejść żaden wiking. :)))
Tradycyjnie, po ogłoszeniu wyników proszę zwycięzcę* o kontakt na PW w celu podania danych do wysyłki wikińskiego niezbędnika.
* - nie dotyczy Joya i Mamuta :))
Powodzenia! Niech vegvisir Was prowadzi na literackich bezdrożach!!
Fragmenty konkursowe:
1.
Zwycięstwo Wikingów było pewne, jeszcze tylko jeden tęgi marynarz siał pogrom wśród nich. Właśnie chwycił jakiegoś barczystego mężczyznę i zaczął się z nim mocować. H. jako że stał po stronie Wikingów, gdzie miał ojca, ale też z tego powodu, że pewnego dnia marynarz ten chcąc popisać się swą siłą zabił troje dzieci, a jego zbił do nieprzytomności, wyrwał najbliższemu Wikingowi miecz z ręki, skoczył na kark marynarzowi i wbił go w głowę jego aż po rękojeść. Marynarz zatoczył koło i upadł coś bełkocząc i zachłystując się krwią. Wiking, który z nim walczył, podszedł do H. i rzekł:
— Dziękuję ci chłopcze, gdyby nie ty, byłby mnie gad zabił, już słabłem — a potem dorzucił: — Jestem S., król Wikingów.
— A ja jestem H., twój syn — odparł H.
S. popatrzył na niego i wybuchnął śmiechem.
— Masz dowody? — urwał nagle.
— Nie - odparł H.
S. znów zaczął się śmiać. A potem rzekł:
— Dobrze, będziesz moim przybranym synem, jeżeli spełnisz trzy moje rozkazy.
— Nie, ja jestem twoim synem — i opowiedział mu historię R.
— Dobrze — powiedział S. — jesteś moim synem, ale żeby stać się Wikingiem, spełnisz moje trzy życzenia.
2.
- Opowiadano mi, że tenże Olaf Haraldsson okrutnie rabował ostatniego lata w Anglii – powiedział jarl.
– A co mówiono o nim w Dublinie?
T. odparł, iż rzekomo miał zawrzeć ugodę z Torkjellem Höje. I wespół z nim oraz innymi jomskimi wikingami pociągnął do Anglii szukać pomsty na tamtejszym królu, Etherlendzie, za śmierć jarla Sigvalda, brata Torkjella. Łupili i plądrowali wybrzeża , jeśli ludzie odmawiali wysokiego okupu za pokój. Teraz zaś rozłożył się na zimowe leże nad rzeką Tamizą; mieszkańcy tych okolic nie zaznają wiele spokoju.
– Gdyby pozbawili życia króla Etherlenda, nie oddaliby złej przysługi Anglikom – zauważył jarl Sven. – Daleko szukać równie niedobrego króla.
3.
— Jakże to? Na noc ruszysz z grodu? — zdziwili się woje. — Nie będziesz popasał w Poznaniu? Dziś przybyłeś i już jedziesz dalej? Bydlętom swoim wytchnąć nie dasz? Toć woły padną ci w zaprzęgu!
— W Gnieźnie czekają mnie — wstał gotując się do odejścia.
— Cóż ci tak śpieszno do żerców? — J. roześmiał się na całe gardło. — Słowiańskie bogi nie lubią solonego mięsiwa! Sól do żertw niepotrzebna.
— Nie bluźnij Swarożycowi! — Kołobrzeżanin zmierzył gniewnym spojrzeniem ptasią twarz woja, poznaczoną śladami ospy. — Możniejszy on stokroć i potężniejszy niźli wasz Thor, przegnany z duńskich świątyń! Pierzchł bez walki przed krzyżem biskupa Poppona. Pierzchł przed toporami jego pachołków rąbiących święty gaj na zelandzkim ostrowiu.
— Gaj w Lethra? — Wiking przestał się śmiać. — Zrąbano święty gaj?
— Do ostatniego drzewa! Poppo pierwszy uderzył siekierą. I nic mu wasz Thor nie uczynił. Żyje sobie ów Niemiec w zdrowiu i chwale na Haraldowym dworze. Drwi z waszego boga! Jeno ze Swarożyca drwić się nie ośmieli. Poznał jego gniew.
4.
Udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że autorem relacji jest niejaki Hjólm, Wiking w służbie cesarza Konstantynopola, a spisał ją cesarski skryba na użytek sądu, jaki odbył się nad wzmiankowanym Hjólmem. Jak wiadomo, w latach 1202-1204 odbyła się czwarta wyprawa krzyżowa, tym różniąca się od pierwszych trzech, że prowadzona przez chrześcijan przeciw chrześcijanom. Katoliccy rycerze z Francji, Flamandii, Burgundii i Wenecji zdobyli i splądrowali Konstantynopol, nawracając na prawdziwą wiarę łacińską tych, którzy przeżyli ów osobliwy akt miłosierdzia.
5.
Przy obiedzie P. poprosił S., żeby jeszcze raz zabawili się w Ragnarok. S. zgodził się i teraz był Oszronionym Olbrzymem z rykiem wdzierającym się na mury Asgardu, w które zamienił się rów melioracyjny za stawem. Odyn ciskał z murów błyskawice, a Thor...
– S.! - zawołała matka, wiotka postać w bieli wstająca z krzesła stojącego obok młodego człowieka. - Proszę cię, niech Z. nie używa młota!
- Jestem Thorem, jestem Thorem, muszę mieć młot! - wrzasnęła Z. S. wkroczył do akcji i po chwili znów był gotów do ataku na mury z Z. na czworakach u boku.
- Teraz jest wilkiem Fenrirem - zawołał przez gorące popołudnie głosem, w którym pobrzmiewała nutka śmiechu. Ponury i stanowczy, z jednym okiem zamkniętym, P. ściskał kij i stał naprzeciw zbliżających się armii Hel i Zamarzniętych Krain.
6.
- Jak widzicie - mówił - nie ruszając się z miejsca wszystko mamy, czego gdzie po świecie dostanie. A byłoby i więcej, gdyby nie to, że Wikingom, co na wyspie siedzą, opłacać się trzeba, by nie rabowali sami i drugim nie dali. Im zasię jest najlepiej. Jeśli straży nie trzymają w umocnieniach nad morzem, to włóczą się po gospodach kupami. Każdy im miejsca musi ustępować, a zszedłszy się piją i pieśni każą śpiewać skaldom którzy wieszają się przy nich. Gdy zaś się znudzą piciem albo i słuchaniem pieśni o dawnych przygodach, to po nowe jadą na morze. Towaru nabiorą, to przyjechawszy do mocnego grodu handlują. A gdzie trafią na słabszych, to rabują i jeńca zwożą, i znów układają im skaldowie nowe pieśni, za które oni złotem płacą, bo od tego sława ich rośnie.
7.
Zaprawdę, ci Normanowie są przesądni, bez uciekania się do rozumu, przyczyny czy prawa. Moim oczom jawili się jako nieznośne dzieci, jednakże przebywałem wśród nich, więc trzymałem język za zębami. Dość prędko mogłem się cieszyć ze swojej roztropności, nastąpiły bowiem te wydarzenia: Żeglowaliśmy naprzód przez jakiś czas po odjeździe z T., kiedy przypomniałem sobie, że nigdy przedtem mieszkańcy żadnego miasta nie urządzali nam ceremonii pożegnalnej z biciem w tarcze; przyzywającym Odyna. Powiedziałem o tym wszystkim H.
- To prawda - odparł. - Jest szczególny powód, by wzywać Odyna, ponieważ znajdujemy się na morzu potworów. Odebrałem to jako dowód ich zabobonności. Spytałem, czy któryś z wojowników widział kiedykolwiek owe potwory. - Zaprawdę, wszyscyśmy je widzieli - rzekł H. - Jakże inaczej wiedzielibyśmy o nich?
Po brzmieniu jego głosu poznałem, że uważa mnie za głupca z powodu mego niedowierzania.
8.
Święta jest ręka, która miecz
i róg wojenny imie,
lecz mnie juz trzeba płynąć precz
na wody mórz olbrzymie...
Północnych wojów groźny huf
w zdobywcze statki wsiada -
mieczu żelazny, bywaj zdrów,
i twardy cios, co spada!
Bywaj mi zdrowa, zbrojo ma,
żelazna twarda zbrojo,
i płomień, który w kuźni drga,
gdy tarcze miedzią poją:
bywaj mi zdrowa, tarczo z lwem,
wykutym w miedzi błysku -
jestem dziś cieniem króla, snem
na pustych wód igrzysku...
9.
Odkąd C. pamiętała, babcia opowiadała jej różne historie. Nigdy jednak nie były to zwyczajne bajki. Mówiła o dawnych bogach, w których wierzyli wikingowie. (…) Dzisiaj babcia opowiadała o krukach Odyna. Nazywały się Hugin i Munin i latały po całym świecie. Hugin znaczyło "myśl", a Munin - "pamięć". Wieczorem kruki wracały do Odyna i opowiadały mu o wszystkim, co widziały. W ten sposób Odyn dowiadywał się, co dzieje się na świecie. Bał się, że pewnego dnia ptaki do niego nie wrócą. Kruki ponadto były ptakami padlinożernymi i pomagały Odynowi odnajdywać zmarłych ludzi. Odyn siedział w Asgardzie na tronie, zwanym Hlidskjalf. Odyn był nie tylko najmądrzejszym ze wszystkich bogów, ale też i najposępniejszym, jedynie on bowiem znał prawdę o Ragnarok, zbliżającej się zagładzie.
10.
Garstka pełniąca służbę na mostku znajdowała się w najprawdziwszym piekle. Nie w wyobrażonym na wzór wschodni piekle biblijnym, lecz w piekle naszych północnoeuropejskich praszczurów: wikingów, Danów, Jutów; w piekle Beowulfa i jezior zamieszkanych przez duchy; w piekle wiecznego mrozu. Termometr wskazywał -30 stopni, a wiadomo, że ludzie żyli i pracowali przy temperaturach znacznie niższych. Lecz mało kto zdaje sobie sprawę, że przy silnej wichurze ciało traci ciepło tak szybko i intensywnie, jakby mróz był o dziesiątki stopni silniejszy. Tej nocy wiatromierz nieraz wskazywał podmuchy dochodzące do 125 mil na godzinę; przygniatały one wierzchołki fal, szarpały takielunek, ledwie nie zrywały kominów. Ludzie na mostku, wytrzymując stałe ciśnienie wiatru o szybkości 100 mil na godzinę, czuli się jakby na stustopniowym mrozie.
11.
Im bliżej było zimowego przesilenia, tym głębsze ciemności pochłaniały coraz więcej dziennego światła i coraz potworniejszy lęk dręczył ludzi. – Ragnarök stoi u progu – szeptano.
Bo czyż ostatnie zimy nie były ostrzejsze niż zwykle? Mroźne i długie zimy mające poprzedzić Ragnarök nazywano srogimi. Ostatnie lato też było niepodobne do poprzednich, tak samo jak obecna zima deszczowa a nie śnieżna.
Czas miecza i czas mordu nastąpi przed końcem świata. A czyż od przeszło stu lat ludzie nie ciągnęli na wikingowskie wyprawy i nie mordowali? Może bogowie teraz znikną, bo nie zechcą ulec Olafowi i jego chrześcijaństwu? Może brat powstanie przeciwko bratu, może nastąpi czas wichru i wilkołaków, jak przepowiadali starzy?
12.
Una schowała dłonie w mufce pod peleryną i zapatrzyła się przez przeciwległe okno na mroczniejący w zapadającym zmierzchu ogród. Śnieg padał coraz bardziej gęsty i wydawało się, że zima zamierza zapanować na zawsze nad światem i trwać tak do samego końca historii. Na myśl o wiecznym mrozie Una wzdrygnęła się. A jeśli to naprawdę wigilia. Ragnarok i świt już nie wstanie, a na całym świecie zapanuje po wieki wieków Chaos? Ziewnęła. Gdyby Władcy Entropii pragnęli raz jeszcze objąć władzę na Ziemi, jak zdarzyło się to już podobno w legendarnej przeszłości, wówczas Una powitałaby tę odmianę z radością i nadzieją, że nareszcie skończy się jej nuda. Nie wierzyła, oczywiście, w te upiorne opowieści o czasach prehistorycznych, ale czasem mimowolnie żałowała ich przeminięcia i tego, że sama nie może w nich żyć, bowiem bez wątpienia musiały być bardziej kolorowe i bogatsze w przygody niż jej teraźniejszość, wiek, w którym rozum zastąpił romantyzm, a rtęć przemieniła się w granit.
13.
Gdy ze wzgórza w płaską dolinę runęli i przebiegli pażycę szeroką moczarem czarnym i grzęskim zalaną, rozległa się w ich szeregach saga skalda młodego. Wrzało w tej piersi męstwo nieustraszone wszego wojska i pasja wszystkich wikingów, szukająca niebezpieczeństw najazdu i podboju, zwycięstw w śmiertelnych zapasach i samej nawet klęski. Pieniła się w jego pieśni nieposkromiona siła, dziko wyła rozpacz pokonanych i bezmyślnie szalała radość. Wyrywało się z jego pieśni ponad wszystko dumne piękno łamania wszelkiego zakazu, niweczenia przeszkody, imania nieulękłą prawicą wszystkiego, co istnieje. Słyszeli wszyscy w tej pieśni pochwałę wilka idącego po strawę na pole ludzkiej walki i pochwałę ptaka kruka, który za zdobywcami polata na pobojowiska pełne trupów bezwładnych, bezsilnych i śmiesznych. Porywał, podniecał, unosił i gnał znowu pędzących Jutów, ni to bat świszczący, śpiew skalda młodego.
14.
Działo się to tak dawno temu, że Nordheim był wciąż jeszcze ojczyzną mej rasy. Lecz rozpoczęły się już epickie wędrówki tego ludu i niebieskookie jasnowłose szczepy płynęły na wschód, południe i zachód, a wieki trwające wyprawy wiodły je wokół świata. Pozostawiali swoje ślady i swoje kości w przedziwnych krajach i wśród dzikich pustkowi. I ja wyrosłem z dziecka na męża w czasie takiej wędrówki. Moja wiedza o leżącej gdzieś na północy ojczyźnie składała się ze wspomnień, niewyraźnych jak na pół zapomniane sny, o oślepiająco białych równinach i polach lodowych, o wielkich ogniach płonących w kręgu skórzanych namiotów, o jasnych włosach powiewających na wichrze, o słońcu, zachodzącym za posępną ścianę szkarłatnych chmur, rozpalającym zdeptany śnieg, na którym ciemne, nieruchome kształty leżały w kałużach czerwieńszych niż płomień zachodu. To ostatnie wspomnienie wyraźniejsze jest od innych. Dotyczy, jak mi powiedziano wiele lat później, pól Jotunheimu, gdzie rozegrała się straszna bitwa, legendarna bitwa Esirów, bitwa, o której pieśni śpiewano przez długie wieki i która dziś jeszcze żyje w niewyraźnych wzmiankach o Ragnarök i Götterdämmerung.
15.
Kładli martwego wojownika w pełnym uzbrojeniu do łodzi, podpalali ją i pozwalali jej odpłynąć na morze. Wikingowie, rozmyślał Iks. Rzeka, a za nią tajemnicza budowla. Rzeka może być Renem, a Budynek Walhallą. To by wyjaśniało, dlaczego tratwa zajęła się ogniem i odpłynęła z ciałem Igreki. Niesamowite, pomyślał i zadrżał.
- O co chodzi? - zapytał Zet, dostrzegłszy wyraz jego twarzy.
- Przez chwilę wydawało mi się, że wszystko rozumiem - powiedział. Ale to niemożliwe, dodał w duchu. Musi istnieć jakieś inne wytłumaczenie. Udzielający odpowiedzi na pytania lin byłby... Nie mógł sobie przypomnieć jej imienia. Ach tak, Erda. Bogini ziemi, znająca całą przyszłość i odpowiadająca na pytania Wotana. A Wotan chodzi w przebraniu wśród śmiertelników. Można go poznać tylko po tym, że ma jedno oko.
16.
SYGURD.
Lecz Gunnar jest mi pobratymcem. Polaliśmy wodą nasze miecze. W pokoju i wojnie szukaliśmy razem szczęścia a on jest mi najmilszy z mężów. Nie do wypraw rwie się jego serce, chociaż jest tak dzielny.
Mnie znacie chyba wszyscy. Wiecie, że nie masz dla mnie niebezpieczeństwa! Oto stoję tutaj przed tobą Ernulfie i proszę o pokój dla Gunnara.
ERNULF.
Nie mogę. Stałbym się pośmiewiskiem wszystkich rycerzy, gdybym wrócił do Islandii z próżnymi rękoma.
SYGURD.
Nie odjedziesz stąd z próżnymi rękoma. W zatoce stoją moje wojenne okręty obciążone łupem zdobytym na wyprawach Wikingów. Znajdziesz tam wiele wybornych darów królewskich, skrzynie z Bronia i niejeden cenny przedmiot.
Weź jeden z okrętów – weź najbogatszy – niechaj będzie twój ze wszystkiem, co się na nim znajduje. Uważaj go za okup lecz pozwól Gunnarowi odjechać w spokoju.
ERNULF.
Mężny Sygurdzie! Chciałżebyś to uczynić dla Gunnara?
SYGURD.
Nigdy nie jest za wielką przysługa, oddana prawdziwemu przyjacielowi.
17.
Po złupieniu portów na wschodnim wybrzeżu Brytanii grupa skandynawskich piratów rozłożyła się obozem na wyspie, którą podczas odpływu łączyła ze stałym lądem wąska grobla. Na tę to groblę przywiódł swoich wiernych drużynników B., miejscowy książę anglosaski, i odciął wikingom przejście, ale wrogowie stanęli do walki. Błysnęły miecze i krew zbroczyła groblę. Gdy bitwa przybrała na sile, jeden z giermków B. stchórzył i uciekł. Inni, sądząc że to sam B. się wycofuje, również uciekli. Na miejscu pozostał jedynie B. w otoczeniu straży przybocznej. Trafiony oszczepem, zdołał go wyrwać i przeszyć mieczem napastnika, gdy jednak topór wikinga odrąbał jego zbrojne ramię, nie mógł się już bronić i został posiekany na kawałki.
18.
Wre bój srogi.
Ludzie i bogi toczą bój w chmurnym fiordzie...
Sczezła wszelka nadzieja:
Grom, chwieja, wały - smocze kłęby.
Leci Freja.
Wikingom żagle strzępi, zdziera.
Do pięknej Ingibiorgi śmierć im dziewosłębi...
Tak ginie flota jomska gwoli Ingibiordze.
19.
Galeria przodków wywołała zachwyt zebranych. Bohaterowie byli wymalowani „jak żywi”, a w dodatku w naturalnej wielkości! Każdy obraz został zaopatrzony w tabliczkę, na której widniało imię i nazwisko sportretowanej osoby oraz daty urodzin i śmierci. Założyciel rodu, Hakkon Bezzębny, uwieczniony został na pokładzie łodzi dzielnych wikingów, zaopatrzonej w silnik odrzutowy. Prapradziadek Joego, Herman Jednoręki, spoglądał na świat z wysokości szubienicy, zaś słynny z okrucieństwa Ali Ibn Jusuf el Bengazi, postrach Morza Śródziemnego w XVII stuleciu, stał dumnie na piramidzie wykonanej z kości swych ofiar.
20.
A gdy królewicz miał dwanaście lat,
Igrek, władca Gardharik, powiada:
Czas ci, witeziu podbijać świat:
Pójdzie za tobą wikingów gromada…
Urwał nagle widząc, że Iks otwiera usta i wyciąga przed siebie rękę na znak rozpoczęcia pieśni. Tym samym głosem podchwycił rytm słów, że baczący ani spostrzegli, iż kto inny mówi:
Twojemu ojcu zabrakło tchu.
Saksoni rządzą nim i jego tronem.
Z Jomsborga skrzyknij zbójców stu,
Po trupie ojca zdobędziesz koronę!
21.
– Nie! – krzyknął Loki. Od jego okrzyku ziemia zadrżała, od lodowców oderwało się kilka płaskich tafli lodu i runęło w wodę. – Przeklęta propaganda! To będzie ogień, który strawi świat, prawda. Wiesz, dlaczego chcą go za wszelką cenę powstrzymać? Żeby zachować status quo! Bo im odpowiada świat taki, jaki jest! A tobie odpowiada? A teraz powiem ci, o co będę walczył. Tak! Uwolnię wilka Fenrira! Zbuduję straszliwy drakkar z trupich paznokci zwany Naglfarem! Tak, ściągnę armię Olbrzymów, Surta i Byleipta. Tak! Powalę wszystkich bogów. A potem? Posłuchaj:
Rola nieobsiana będzie rodziła,
zło w dobro się przemieni; Baldr wróci,
na Hropta boiskach zamieszka Höd i Baldr
w świątyni bogów – wiecie teraz czy nie?
Salę widzę, od słońca piękniejszą,
dach złotem kryty, na Gimlei
sprawiedliwi tam mieszkać będą.
Szczęścia wiecznego doznawać będą.
Tak mówi wieszczba o świecie, który nastanie po mojej wojnie. Wszyscy o tym wiedzą. Ja tego nie wymyśliłem. I Asowie, i Wanowie, i wszyscy! Wiedzą! Powiedz mi, panie kapitanie: nie warto?
22.
Zamachała rękami. - Tu jest mój dom, gdzie spędziłam ostatnie dziesięć lat życia! Nie wiem nic o twojej Norwegii, poza tym, że wszyscy jej mieszkańcy mają jasną skórę, jasne włosy, są brutalni i popędliwi. Podpływają do miast swoimi długimi łodziami, mordują, grabią i wszystko zabierają!
- Nie jestem popędliwy.
- Ach, czyż nie bierzesz udziału w grabieżczych wyprawach? Nie kradniesz, nie łupisz, nie gwałcisz i nie burzysz?
- Od czasu do czasu. Człowiek się nudzi, a poza tym zawsze potrzebne jest trochę monet, złota i srebra. W każdym wikingu drzemie też zamiłowanie do włóczęgi, do odkrywania nowych ziem, ludów, które żyją i ubierają się dziwacznie i mówią niezrozumiałym językiem. Jeśli tylko zechcesz, będę cię zabierał ze sobą, przynajmniej na wyprawy handlowe.
- Jesteś brutalny.
- Od czasu do czasu — powtórzył i uśmiechnął się. - Kiedy to konieczne.
23.
Niemal godzinę walczyli ze wzburzoną falą w odległości około pół mili od brzegu obserwując to, co się działo na brzegu. Kraki nie był zadowolony z wyprawy; chciał jak najszybciej wylądować na brzegu i z mieczem w dłoni pognać za tymi obdartusami z Uffricshame poprzez bagna i tam poderżnąć im gardła. Kraki uwielbiał wojnę. Był chłopem, który jednak więcej czasu spędzał rozmyślając o wojnie niż o swoim małym poletku położonym przy końcu głębokiej rozpadliny Singasfjord.
– Jak mogą szanować wojowników siedzących bez ruchu na łodziach i czekających na przypływ? – denerwował się. - Czy jesteśmy kobietami czekającymi na przybycie kochanka? Powtarzam, powinniśmy ruszyć już teraz!
Jego oczy błyszczały podnieceniem. Nawet rzadka, jasna broda podnosiła się z oburzenia. Hakon słuchał jego narzekań razem z kilkoma wojownikami biorącymi udział w tej wyprawie.
24.
Lecz gdy wyjeżdża, gdy jasność jakaś od niego bije, przestaje ogrzewać i rozświetlać wysokie sklepienie halli, czuję chłód i niepokój. Przy nim żyję nim. Jak zostaję sama, widzę wszystko ostrzej, bez jego łagodnej wiary. Dociera do mnie, że król Dunów, z którym on łączy wszystkie plany, owszem, jest może ochrzczony, jest może dalej widzącym wodzem niż Hakon z Lade, ale jest on, tak jak on, wikingiem. Jego dusza myli jasność od boga z ciepłem ognia. Wiarę z wiatrem w żaglu, który daje mężczyznom siłę i chęć do życia. Nie mogę pozbyć się przeczucia, że Harald, król Dunów, zawiedzie Iksa bardziej, niż on sam dzisiaj tego się może domyślać.
25.
Po kilku minutach, w trakcie których od czasu do czasu rozlegały się głuche łomoty i brzęk łańcuchów, wrócili wraz ze swym więźniem. Wiking zatrzymał się w drzwiach, nieco ,szklanym wzrokiem przypatrując się oczekującym go w gabinecie ludziom. Po raz pierwszy mogli przyjrzeć mu się w spokoju. Był wysoki - nawet bez rogatego hełmu mierzył nieomal siedem stóp wzrostu - i włochaty jak niedźwiedź. Skudlone, jasne włosy spadały mu na ramiona, a obwisłe wąsy ginęły w falach spływającej na pierś brody. Jego odzienie, składające się z grubo tkanego kaftana i spodni trzymało się dzięki różnym rodzajom grubych, skórzanych rzemieni i wydzielało intensywną woń ryby, zastarzałego potu i dziegciu. W zestawieniu z tym wszystkim ciężkie złote bransolety, które nosił na rękach wydawały się nieco nie na miejscu. Jasnoniebieskie, nieomal przezroczyste oczy patrzyły spode łba na obecnych. Był sponiewierany i skuty łańcuchem, ale najwyraźniej nieuszkodzony. Stał z wysoko podniesionym czołem i dumnie wypiętą piersią.
- Witaj, w Hollywood - powitał go L.M. - Proszę usiąść, daj mu drinka B., i czuć się jak u siebie w domu: Pańskie imię, o ile dobrze dosłyszałem...?
- On nie mówi po angielsku, panie L.M.
26.
Robert oświadczył, iż nie zasiądzie z nimi do stołu i dopóki drużyna wikińska przebywać będzie na polskim dworze, nosa nie pokaże w sali zamkowej.
Niestety jednak nie mógł uniknąć spotkania z biskupem Odinkarem, który w capelli pałacowej życzył sobie odprawić nabożeństwo. W kościele też, podczas nabożeństwa, zobaczył — na co nie był zgoła przygotowany — wikingów z jarlem Thurkilem.
Przed kilku laty drużyna pod wodzą Thurkila napadła na Anglię i uprowadziła arcybiskupa Canterbury. Thurkil morzył go głodem i dręczył, ażeby uzyskać jak największy okup od niego. Niestety arcybiskup był zbyt bogobojny na to, ażeby być bogatym. Toteż w oznaczonym terminie nie złożył — przyrzeczonego w chwili słabości — okupu, wobec czego miał zostać stracony.
27.
- Czy taka lawina jest niebezpieczna? - zaryzykowała pytanie.
R. pokręcił głową.
- Zeszła za daleko stąd. - Pochylił się do wioseł, ale kątem oka nie przestał jej obserwować.
Y. zdawała sobie z tego sprawę, więc by nie wyczytał zbyt wiele z jej oczu, na wszelki wypadek odwróciła głowę.
-To musi być chyba miejsce, o którym opowiadał mi wasz skald - zauważyła, wskazując szczyty. - Kraina Lodowych Olbrzymów.
-Lodowe Olbrzymy żyją w jednym z trzech mitycznych światów.
Y. spojrzała na niego zainteresowana.
-Trzy światy?
-Tak. - Znowu przesłał jej dość nieufne spojrzenie. - Wikingowie opowiadają legendę o drzewie świata, jesionie, zwanym Igdrasil. Jesion podtrzymuje niebo, a w jego koronie znajduje się Asgard, dom bogów. Natomiast poniżej pnia są korzenie, obejmujące trzy mityczne światy: Midgard, świat ludzi, świat Lodowych Olbrzymów, które są śmiertelnymi wrogami bogów, i Hel, świat umarłych.
28.
W. zapatrzony w płynące wolno, przesycone kolorami chmurki, nie spostrzegł tego, co właśnie rozgrywało się daleko, daleko poza czarną kurtyną brzegu. Czuł tylko dziwny jakiś niepokój koło serca i narastał w nim nieutulony żal z braku u boku ukochanej.
I tak patrząc w niebo zapomniał o swoim losie i o tych łańcuchach na dłoniach, brzęczących przy każdym ruchu.
Wikingowie, ci nieustraszeni, gardzący śmiercią wojownicy, padali teraz na kolana, wznosili twarze i dłonie ku północno-wschodniej stronie nieba i głośno wołali: Baldar! Baldar!
W. popatrzył w tę stronę. Zrazu nic nie widział, krom bieli i żółci pełnej, bijącej prosto w oczy.
- Kto to jest Baldar? - zapytał starego Wikinga, który mniej od innych gwałtownie wznosił dłonie ku dalekiemu widokowi.
- Milcz! Głupiś! To dobry bóg nieba i światła. Sługa Odyna. To on otwiera niebiańskie wrota Odynowego pałacu. Jeżeli otworzy i nam, wyprawa będzie zwycięska! - zamilkł na chwilę jakby dla tchu nabrania i dodał cicho: - To całkiem nowy bóg. Dziadowie go nie znali... - jakiś smutek wkradł się w jego słowa.
- Otwiera! Otwiera! - krzyczeli wojownicy i porywali się na nogi, skacząc radośnie i pokazując rękami niebo.
29.
- W normalnych okolicznościach powiedziałbym: „Zatrzymaj go chłopcze, boś na to zasłużył. Pewnego dnia zostaniesz może wielkim wodzem”. Coś mi jednak mówi, że młot Thora nie jest dla ciebie właściwym znakiem, mimo że jesteś przecież kowalem. Wydaje mi się, że należysz do Odyna, którego nazywają także Bileyg, lub Bolverk.
- Bolverk? - zdziwił się S. - Czyż jestem sprawcą zła i niedoli?
- Jeszcze nie teraz. Ale możesz stać się powolnym instrumentem w czyichś rękach. Miej się na baczności. Dziś jednak spisałeś się świetnie, zwłaszcza jak na początkującego. Dziś zabiłeś chyba po raz pierwszy, mówię to jako znawca. Spójrz, zabrali już ciało, zostawili jednak ekwipunek. Miecz, tarcza i hełm należą teraz do ciebie. Tak nakazuje zwyczaj.
B. mówił jakby próbował go sprawdzić. S. zdał sobie z tego sprawę i pokręcił głową.
- Nie mogę czerpać korzyści z kogoś, kogo posłałem do Nastrónd, Miejsca Umarłych Ludzi - rzekł uroczyście, następnie zaś cisnął w krzaki hełm i tarczę, miecz zaś zgiął nogą i zostawił na ziemi.
- Sam widzisz - powiedział B. - Thorvin nigdy by cię tego nie nauczył. To znak Odyna.
30.
Z Vanaheimu przychodzi do nich Honir, niosąc nowym Asom wielką mądrość. Na jego skinienie powstają na równinie Idy błyszczące pałace, które czekają na dusze zmarłych ludzi z Midgardu. Bo do Midgardu także wraca życie. Na wzgórzu Hoddmimira. w jaskini, ocalało przed ogniem Surta dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta. Lif i Lifthrasir. Zbudzili się. Poranna rosa zaspokoiła ich głód. Po latach urodziło się im wiele dzieci, Midgard zaludnił się znowu, urodziły się też dzieci na Nowym Asgardzie, który nazywał się Gimle, łąka klejnotów, i miał pałace kryte słomą ze złota. Tutaj wybrani spośród ludzi zmieszali się z nową rasą Asów. Nowe słońce lśniło jasno, nowy świat wypełniało światło i pieśń. Odin zapłakał z radości, a nim otarł łzy, widzenie zbladło, utonęło w szarości zimnego świata Północy, który jeszcze czeka na Ragnarok. Wiatr zawodził po śnieżnych równinach, wilki wyły w pustych górach, po morzu sunęła długa łódź, obwieszona tarczami, a w niej płynęli wikingowie, by rabować, zabijać i wzniecać pożogę...
Stara prorokini siedziała samotnic przed pieczarą, śpiewając słowa Voluspa, pieśni proroctw, najpiękniejszej ze wszystkich północnych pieśni, jakie jeszcze pamiętają ludzie. Odin zaś spokojnie szedł przez Midgard aż do mostu Bifrost, u którego lśniącego łuku stał na straży Heimdall. Przyniósł swą dobrą nowinę do Asgardu.
===========
Dodane 28 maja 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu