Dodany: 22.04.2011 10:45|Autor: Rbit

Wojenne wspomnienia młodej ziemianki


Izabela Lutosławska wspomina miesiąc okupacji bolszewickiej, na przełomie lipca i sierpnia 1920 roku, w majątku Drozdowo pod Łomżą. Autorka należała do nieprzeciętnej rodziny. Ojciec, Wincenty Lutosławski - filozof, działacz społeczny i polityczny. Matka, Sofia Perez Eguia y Casanova - hiszpańska pisarka. Kuzyn, Witold Lutosławski - słynny kompozytor.

Młoda, 31-letnia Lutosławska na wieść o zbliżającym się froncie nie miała złudzeń. W czasie rewolucji przebywała w Rosji, a jej dwóch stryjów, Józef i Marian, zostało w Moskwie zastrzelonych pod zarzutem działalności kontrrewolucyjnej. Mimo wszystko Izabela wraz z babką i przyjaciółką rodziny nie uciekają do Warszawy, jak reszta rodziny, ale postanawiają zostać.

Oczyma autorki obserwujemy kolejne fale najazdu. Od kawalerii kozackiej, przez bosą piechotę z pistoletami na sznurku, sztab, aż do pofrontowych maruderów. Każdego dnia obawiając się utraty życia, swoją obecnością sprawiają, że sołdacka tłuszcza pomimo rabunków nie niszczy dworu zupełnie.

Lektura barwna i poruszająca. Czasami straszna, czasami śmieszna:

"Wielką broszę z drogim kamieniem pamiątkową wyrwała mu z ręki i nie mogłam pomimo grozy położenia powstrzymać się od śmiechu, gdy usłyszałam jej słowa:
- No, cóż ty bierzesz, toż to szkło, śmiechu warte tem sobie zapychać kieszenie.
Nie odpowiedział, tylko rzuciła na bok.
Potem wziął broszę z rubinem w filigranowej oprawie.
I znów słyszę głos nie tający świętego oburzenia:
- Dęte, dęte, rzućże to.
Z kolei krzyżyk brylantowy. Myślałam, że do trzech razy sztuka... ale potem...
- Szczęścia ci nie przyniesie, w pierwszym boju zginiesz.
- C z o r t   c i e b i e   p o b i e r i - krzyknął i wybiegł z pokoju"[1].

Widać dobre pióro, które autorka wykorzystała w swoich powstałych później, bardzo popularnych i chwalonych powieściach (dziś niestety zapomnianych).

Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że pomimo cierpień i strachu o życie młoda kobieta analizuje otoczenie, próbuje zrozumieć najeźdźcę: "(...) pisząc dla ludzi oświeconych i nosząc nazwisko, które samo przez się określa mój stosunek do bolszewizmu, nie chcę taić cechy wroga, będącej przez miesiąc okupacji jedną z najjaskrawszych rzeczy - z jaką się wśród komisarzy bolszewickich, zarówno polaków, jak moskali, spotykałam. Dzikość, prymitywizm, okrucieństwo - to były rzeczy znane i jasne. Nie wierzyłam natomiast w bolszewicki, szczery fanatyzm. Istnieje on, jest potężny, i uważam, że liczyć się z nim należy, jako z jedną bronią więcej w arsenale wroga"[2].

Innym uderzającym fragmentem wspomnień jest opis reakcji "zwykłych ludzi" na okupację bolszewicką: "(...) ludzie prości, nawet najporządniejsi, nie tylko nie widzieli prędkiego końca tych obcych rządów, ale wogóle ich końca nawet nie przypuszczali (...) więc rozumowali tak: »przyszli i puścili ich, idą dalej - któż ich stąd wygoni?«. Tak rozumowali lepsi, a gorsi, nieliczni, mówili: »nareszcie« i zacierali ręce. (...)"[3]. "Ludzie prędko, jak do grzechu, przywykali do pojęć opacznych o własności. Ten brak charakteru, który cechuje naszą epokę, sromotnie się uwydatniał przy najeździe. Ludzie zapominali, że była własność prywatna i ciemne swe głowy wypełnili prędko wizją, bez konturów stałych, objęcia dóbr cudzych"[4].

Podsumowując - ciekawa, dobrze napisana książka, godna polecenia szczególnie miłośnikom historii i wspomnień.



---
[1] Izabela Lutosławska, "Bolszewicy na polskim dworze", Nakładem Księgarni i składu nut Perzyński, Niklewicz i S-ka, Warszawa 1921, str. 17. [W cytatach zachowano oryginalną pisownię].
[2] Tamże str. 74-75.
[3] Tamże, str. 105.
[4] Tamże, str. 107.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2008
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: