Dodany: 19.04.2011 08:34|Autor: Meszuge
Takeshi Kovacs wkracza na scenę
Wiem, bo gdzieś tam przeczytałem, że jest to pierwszy tom cyklu, którego głównym bohaterem jest były członek Korpusu Emisariuszy Takeshi Kovacs, ale lektura „Modyfikowanego węgla” wcale takiego wrażenia nie sprawia. Morgan zastosował pewien trik, można by to także nazwać modą lub manierą, który polega na pisaniu powieści SF w taki sposób, jakby czytelnikami mieli być mieszkańcy czasów i miejsc w książce opisywanych, czyli tak, jakby pewne rzeczy były normalne, oczywiste i zrozumiałe z samego założenia. Poza tym fabuła: można odnieść wrażenie, i chyba jest to zabieg celowy, że trafiamy w środek przygód i życia, kolejnego życia, bohatera.
W świecie, który Morgan opisuje, w XXVI wieku, prawdziwa śmierć nie jest taka łatwa – każdemu obywatelowi natychmiast po urodzeniu wszczepia się u podstawy czaszki tzw. stos korowy, czyli coś jakby pełny zapis osoby. Ciało może ulec zniszczeniu i nawet dość często się tak dzieje, ale nie jest to wielkim problemem, pod warunkiem, że nie uległ zniszczeniu stos korowy. Ciało to tylko ciało, powłoka; można dostać inną.
Nieco inaczej wygląda to w niszowej sekcie katolików, którzy sprzeciwiają się kolejnym upowłokowieniom ze względu na jakąś pokrętną doktrynę swojej religii, ale kto by się tam nimi specjalnie przejmował.
Takeshi Kovacs zostaje upowłokowiony na Ziemi – pojawia się tu po raz pierwszy w życiu, pochodzi bowiem ze Świata Harlana – by przeprowadzić śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa miliardera; przywróconej do życia ofierze policja wmawia samobójstwo. W „Modyfikowanym węglu” spotyka się więc dobra fantastyka z niezłą powieścią detektywistyczną o zabarwieniu spiskowym i erotycznym.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.