Dodany: 12.04.2011 13:22|Autor: oyumi

Białe na czarnym


Im jestem starsza, tym częściej kupuję książki ze względu na ładne okładki. Nie jest to szczególnie mądra metoda, ale inne są jeszcze głupsze. Sprawdzeni pisarze zawodzą, zawodzą wydawnictwa, a już krytycy zawodzą szczególnie często. Wielu z nich ma defekty moralne - za odpowiednie pieniądze gotowi są piać z zachwytu nad najgorszym gniotem. Wielu ma defekty intelektualne, i ci pieją nad gniotami zupełnie za darmo. Obrazki nie kłamią.

Tak też było z "Zaginionymi białymi plemionami". Lubię reportaże, cenię Czarne, ale to w zdjęciu na okładce zakochałam się od pierwszego wejrzenia, ono skłoniło mnie do zakupu*. I dobrze. Co prawda książka jest dość beznadziejna, ale przynajmniej ładnie wygląda na regale. Mogło być gorzej. Mogłam mieć w domu głupią książkę w brzydkiej oprawie, a to już naprawdę może popsuć człowiekowi humor.

Riccardo Orizio jest miłym człowiekiem, sprawnym dokumentalistą i potwornym nudziarzem. To typ człowieka, który pali wszystkie dowcipy. Założę się, że nie widzi różnicy między oglądaniem meczu na żywo a przeczytaniem sprawozdania w dodatku sportowym następnego dnia. Spytaj, jak spędził wakacje, a zaciągnie cię do domu i przez 12 godzin będzie wyświetlał slajdy. Tak, jest walka z lwem i wybuch wulkanu, i jest pięć tysięcy zdjęć, na których człowiek je kanapkę.

To nie jest książka pozbawiona zalet. Jak już wspomniałam - ma świetne zdjęcie na okładce. I, oczywiście, temat. Blade twarze w kolorowych krajach.

Każdy z tych reportaży nadaje się na fabułę powieści noblowskiej albo oskarowego pewniaka z Colinem Firthem. Jest tu historia, bunty, rewolucje - i są pieniądze. Duże pieniądze. Arystokraci urządzają luksusowe bale i uczty, popełniają drobne okrucieństwa. Kolonie przyciągały awanturników i pechowców. To opowieść o potędze i upadku całych rodów. O majątkach, w których dziś linieją dywany, przecierają się obicia kanap, łuszczy się farba, rdzewieją naczynia. Snują się tu zapomniani biali, trochę jak duchy, trochę jak eksponaty w muzeum. Niektórym z nich kolor skóry dawał przewagę, władzę i blask, był biletem wstępu do lepszego życia. Inni uciekali. Potem świat się zmienił, upadły kolonialne imperia, politycy znaleźli inne sposoby na zbijanie majątków. Świat ruszył do przodu, a oni zostali. Właściciele niewolników przemienili się w niewolników przeszłości. To różne historie, bo np. biedni biali i bogaci biali to całkiem inne odcienie bieli.

Jesteśmy i my, Polacy. Autor znalazł nas aż na Haiti. Temat jest mało znany, a szkoda, wzruszył mnie czarnoskóry czarownik, który mówi, że, tak, czuje się Polakiem, choć nie zna języka, bo ojciec go nie nauczył. Szaman zwiedził nawet nasz kraj, wygnał go stąd dopiero stan wojenny. Haiti to kiepska ziemia obiecana. W czasie pobytu dziennikarza nasi biedowali i głodowali w dosłownie zaginionej, odciętej od cywilizacji wiosce i liczyli, że przyleci Jan Paweł II i wszystkich ich stąd zabierze. Można tę książkę potraktować jak kopalnię tropów, naprawdę świetnie się do tego nadaje, szkoda, że słabiej nadaje się do innych rzeczy.

Zawsze, kiedy czytam Kereta, myślę, że każde zdanie pisał pod wpływem koktajlu amfetaminy, wódki i grzybków halucynogennych. Jest trochę pisarzy tego typu. Orizio jest ich przeciwieństwem. Jak gdyby od dziecka do dziś pojono go wyłącznie melisą. Męczyłam jego książkę przez kilka miesięcy, brnęłam przez nią jak głupia, więc wiem, co mówię. Trudno mi sobie przypomnieć drugiego pisarza tak mocno wypranego ze stylu, i w takim stopniu pozbawionego poczucia dramaturgii. Nie ma go w sobie za grosz. Nic a nic. To wszystko wydaje mi się absolutnie okropne. Chcę być dobrze zrozumiana. Nie mam tu na myśli czegoś w stylu "Orizio nie jest mistrzem opowieści", "Szekspir lepiej czuł dialogi", "»Tożsamość Bourne'a« bardziej trzymała w napięciu". Chodzi mi o jakiś rodzaj upośledzenia psychicznego. Ten człowiek nie opowiada. On tylko mówi, co się wydarzyło. To ogromna różnica.

Pozostaje mi się cieszyć zdjęciem na okładce. Co też chętnie czynię. W szarych, zgrzebnych papierkach też często kryją się cukierki mdłe i bezalkoholowe. A tak - zawsze zostaje ładne opakowanie.



---
* Riccardo Orizio, "Zaginione białe plemiona", Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4401
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Anima 14.04.2011 07:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Im jestem starsza, tym cz... | oyumi
Przewrotna recenzja. Mimo swojej wymowy mnie zachęciła do zapoznania się z książką. :-) "Ten człowiek nie opowiada. On tylko mówi, co się wydarzyło..." Ciekawe... Muszę sprawdzić, jak on to robi. ;-)
Użytkownik: joa1 15.04.2011 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przewrotna recenzja. Mimo... | Anima
Mnie osobiście zawarte w książce historie bardzo zaciekawiły, zwłaszcza,że nie są wytworem wyobraźni tylko zdarzyły się naprawdę... Losy ludzkie są naprawdę poplątane.. I ci potomkowie Polaków z czasów napoleońskich na Haiti... pogrzebałam w internecie i oni naprawdę istnieją i można zobaczyć jak wyglądają i jak żyją.
Użytkownik: miłośniczka 03.01.2018 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Im jestem starsza, tym cz... | oyumi
Ależ świetna recenzja! Dobrze, że ostrzegłaś mnie przed książką, bo naszła mnie myśl, żeby ją wypożyczyć w bibliotece, czego raczej nie zrobię. Ale przeczytać taki tekst w dość przyjemne styczniowe przedpołudnie! Rewelacja - dziękuję!
Użytkownik: oyumi 04.01.2018 00:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ świetna recenzja! Do... | miłośniczka
Dziękuję, bardzo mi miło.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: