Dodany: 29.03.2011 22:56|Autor: duch puszczy

Czytatnik: Zacofany w lekturze

1 osoba poleca ten tekst.

W krainie lentilków


W połowie lat osiemdziesiątych kilkunastoletniemu przybyszowi z Polski Czechosłowacja jawiła się jako coś w rodzaju wielkiego sklepu ze słodyczami. W wiejskim sklepiku niedaleko obozu pionierskiego, w którym mieszkała nasza grupa kolonijna, było chyba więcej rodzajów czekolady, niż widziałem w życiu, a lentilki nie stanowiły rarytasu pokątnie szmuglowanego do naszych przaśnych warzywniaków. Naiwna młodość dziwiła się: czemu tu może być wszystko, a u nas nie ma nic? Nikt nie wypowiadał tego pytania na głos, a gdyby nawet to zrobił, to pewnie i tak nie usłyszałby odpowiedzi. Nikt z nas też nie zaglądał za kolorowe fasady, nie wnikał, co tak naprawdę zakrywają pełne sklepowe regały.

Pokazał to Mariusz Szczygieł. Życie w Czechosłowacji od zaplecza, od podwórza, gdzie rzuca się na stos niepotrzebne kartony po lentilkach. I niepotrzebnych ludzi. Tych, którzy nie pasują do kolorowej bajki o Arabelli, tych, którzy nie zgadzają się, żeby kobieta za ladą rzucała im smakowite kąski w zamian za milczenie, tych, którzy w szpitalu na peryferiach nie chcą nakładać workowatych ochraniaczy, żeby nie zbrukać błyszczącego linoleum. Lida Baarova, gwiazda kina, która miała to nieszczęście, że zwrócił na nią uwagę Adolf Hitler. Marta Kubisova, piosenkarka, która miała nieszczęście nagrać piosenkę do serialu realizowanego przez państwową (bo przecież innych nie było) telewizję, piosenka zaś niespodziewanie stała się hymnem praskiej wiosny. Otakar Svec, rzeźbiarz, który nieopatrznie wygrał konkurs na monumentalny pomnik Stalina, a potem musiał patrzeć, jak partyjni biurokraci masakrują jego dzieło w imię sojuszu z bratnim Związkiem Radzieckim. Tacy jak oni mieli zostać „zamilczani na śmierć”, mówiąc słowami Pavla Kohouta, pisarza, którego władza też się pozbyła, zmuszając do emigracji (Szczygieł wspomina o jego "Kacicy" Kacica (Kohout Pavel) – a to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałem).

Książka zaczyna się mocnym uderzeniem – dziejami rodu Batów, potentatów obuwniczych. Można tylko przecierać oczy ze zdumienia, czytając o rozwoju firmy i wpływie, jaki wywierała na życie pracowników, na życie całego miasta. Niesamowity rozmach batyzmu (coś w rodzaju obuwniczego faszyzmu) naprawdę robi wrażenie. Już ten tekst sprawiłby, że Gottland (Szczygieł Mariusz) warto przeczytać. Ale to nie koniec. Potem mamy Tylko kobietę (o Baarovej) z genialnym podsumowaniem dojścia Hitlera do władzy:

"W tym czasie władzę w sąsiednich Niemczech władzę absolutną zdobywał mężczyzna, który [...] najbardziej był wdzięczny swojemu ojcu za porzucenie pospolitego, wiejskiego nazwiska Schicklgruber.
To jasne.
Pozdrowienie „Heil Schicklgruber” byłoby zbyt rozwlekłe".

Oraz historię praskiego pomnika Stalina i jego twórcy, piosenkarki Kubisovej, której karierę zakończyło oskarżenie o występ w duńskim filmie pornograficznym, czy opowiadane równolegle życiorysy Jaroslavy Moserowej, specjalistki od leczenia oparzeń, która w 1969 roku zajmowała się Janem Palachem (dokonał samopodpalenia w proteście przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego i apatii społeczeństwa Czechosłowacji), i Zdenka Adamca, który w 2003 roku powtórzył jego dramatyczny czyn w tym samym miejscu w centrum Pragi – w proteście przeciwko bezdusznemu systemowi i zakłamaniu polityków. Nie umiem wskazać tekstu, który zrobił na mnie największe wrażenie. Podczas lektury myślałem, że już znalazłem ten jeden najlepszy, po czym okazywało się, że kolejny też robi ogromne wrażenie, a potem jeszcze następny. Czechosłowacja okazywała się nie wielkim sklepem ze słodyczami, lecz gigantyczną miodową pułapką. Na pozór było słodko, ale miód oblepiał szczelnie, żeby nikt nie mógł ulecieć, i zaklejał usta, żeby nikt nie protestował. Bohaterka jednego z reportaży stwierdziła wprost: „Uświadomiłam sobie, że szpital dla psychicznie chorych jest w Czechosłowacji jedynym normalnym miejscem, bo wszyscy mogą tam bezkarnie mówić, co naprawdę myślą”.

Zastanawiam się, czy znajdzie się cudzoziemiec, który napisze podobną rzecz o Polsce i Polakach. A może już się znalazł, tylko ja w zacofaniu swoim zdołałem go przegapić?

PS. Wiem natomiast doskonale, które z zamieszczonych w książce zdjęć podoba mi się najbardziej. Stadion. Długie szeregi dziewczyn kostiumach gimnastycznych, zziębniętych, trochę znudzonych oczekiwaniem na rozpoczęcie pokazu. I wszystkie w identycznych butach. Długie szeregi Czeszek w czeszkach.
[tekst opublikowany wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1485
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: