Dodany: 08.03.2007 01:07|Autor: Makak

Listy


Sztuka epistolarna zanika. Ubolewam, korzystając jednoczesnie z dobrodziejstwa szybkiej poczty e;ektronicznej.Przystosowuję się do skrótów, rezygnuję z dużych liter, ignoruję błedy literowe, żeby zaoszczedzić na czasie. Orientuję się,że modne jest nie uzywanie nagłówka. Akapity, interpuncja, to juz kompletny przeżytek. Zamiast treści - pokaz slajdów. Zamiast podpisu- adres nadawcy. Żeby choć "jedną linię własną reką"...Jednak prawdziwy list w prawdziwej skrzynce cieszy jak nigdy.(Pod warunkiem,że nie jest to rachunek).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3770
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: jakozak 08.03.2007 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Sztuka epistolarna zanika... | Makak
Z tymi listami skaranie jedno.
Nienawidziłam pisania listów, a to z tej przyczyny, że byłam do nich zmuszana.
Czasem teraz napiszę z własnej woli jakiś list. Jest to zawsze list do Mamy. Niewyraźnie naskrobany, bo za szybko myślę i ręka nie nadąża. Nie ma ładu, składu, porządku i formułek. Jest długaśny, ale szczery. Mam mówi, że takie są najlepsze.

Na maszynie...
Jestem zawsze poirytowana, gdy widzę, że nawet na kartkach z życzeniami jest już wszystko napisane. Sztuczne to. Nie podoba mi się. Nie lubię. Nawet, gdy muszę kupić taką kartkę, bo innych nie ma w sprzedaży - udaję, że nie ma tam wydrukowanego tekstu i piszę sama swoje życzenia. Gdybym była małolatą i gdybym dostała taka kartke od swojego chłopaka - skończyłaby się znajomość.

Maile... Uważam, że należy pisać je tak, jak listy. Czysto po polsku z dużymi literami itd. Wydaje mi się, że ten, kto tego nie robi - po prostu nie szanuje swojego rozmówcy. Lekceważy go. Rozumiem sytuacje, gdy jest to trudne i akceptuję je, ale celowego braku kultury nie toleruję.

Jeszcze emotikonki... Niektórzy ich nie znoszą. Ja uważam, że są potrzebne. MNIE sa potrzebne. Wyrażam nimi swoje uczucia.
Użytkownik: Pingwinek 21.02.2020 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tymi listami skaranie j... | jakozak
Ja już dawno dałam sobie spokój z korespondencją tradycyjną. A nawet ta elektroniczna częściej mnie męczy - niż relaksuje. Z przyjaciółkami wolę się po prostu spotkać, ewentualnie porozmawiać przez telefon. Ale romantyczne listy, na cudownym papierze, może nawet piórem jak kiedyś, pisałabym chętnie...

Kartki okolicznościowe uwielbiam. Zawsze staram się wybrać najpiękniejsze, spersonalizować treść... Wydrukowanych życzeń nie odrzucam z góry, ponieważ bywają ładne, wówczas jednak koniecznie dodaję coś od siebie.

Zgadzam się, że maile należy pisać tak jak listy. Poprawność językowa obowiązuje i w sieci. Emotikonki lubię umiarkowanie - stosuję niekiedy dla wzmocnienia przekazu, lecz wystrzegam się bezrefleksyjnego wciskania ich, gdzie tylko się da.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.03.2007 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Sztuka epistolarna zanika... | Makak
Jeszcze do niedawna byłam okazem zanikającego gatunku Homo sapiens epistolaris - piszącego listy własnoręcznie i korzystającego z prawdziwej papeterii. Zawsze uwielbiałam pisać listy - chyba mam to po dziadku, bo był on jedyną w naszej rodzinie osobą, która systematycznie pisywała do pozostałych, reszta cierpiała i cierpi do dziś na listowstręt. Zaledwie jakaś jedna dziesiąta z moich ciotek, wujów, kuzynek i kuzynów jest w stanie zmusić się do wypisania świątecznych kartek, a o odpisaniu na normalny list nie ma mowy, więc z czasem poddałam się i też tylko wysyłam tuzinami kartki z życzeniami. Moje trzy cokolwiek bardziej pozytywnie nastrojone do listopisania przyjaciółki przez dłuższy czas stawały na wysokości zadania, ale w końcu też im się przestało chcieć zużywać długopisy...
Z bólem serca zamknęłam resztki swojej ostatniej papeterii w szufladzie i założyłam sobie trzy skrzynki mailowe: jedną ogólnodostępną, jedną do korespondencji służbowej i jedną ściśle prywatną, do której adres mają tylko wspomniane przyjaciółki (jedna z nich pół roku temu kupiła sobie komputer, co zaanonsowała mi z radością, suponując, że teraz to już zacznie częściej pisać - i do tej pory nie zdążyła...) oraz kilkoro krewnych. No i stukam w klawiaturę. Co zresztą ma swoje plusy, bo w odróżnieniu od Poczty Polskiej, list wysłany tą drogą na ogół nie ginie bez śladu, a gdyby nawet, to można go skopiować i wysłać ponownie... I nie trzeba jechać do miasta na pocztę po znaczki... I nie wypisze mi się długopis w środku listu ani nie pomaże się papier tuszem...
Signum temporis, ot co.
Użytkownik: Makak 10.03.2007 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze do niedawna byłam... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tęsknię za tymi papereriami...Miło wprawdzie dostać każdy list, ale kolorowe papeterie mają tyle uroku. No i to uczucie, kiedy wyjmuje sie list z koperty...Byłabyś świetnym partnerem do korespondencji, bo o odróżnieniu od niektórych, nie tylko lubisz otrzymywać listy, ale także je pisać. Słaba to pociecha słyszęć " uwielbiam Twoje listy, pisz często i owszystkim ", kiedy na ogół nie dostajesz odpowiedzi.
Użytkownik: madame seneka 11.03.2007 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Tęsknię za tymi papereria... | Makak
Zawsze uwielbiałam tradycyjne pisanie listów. W latach 80. istniała gazeta "Na przełaj",przez którą poznawało się ludzi i pisało do nich listy. To było cudowne-pisałam kilka listów tygodniowo, a oczekiwanie na list,bieganie kilka razy dziennie do skrzynki na listy...Sama poezja! Pisałam listy do wszystkich moich ukochanych,nawet do koleżanek z klasy. Cenię listy,bo trzeba się przyłożyć do pisania,bo można do niego wracać,bo jednak papier to szlachetna tradycja. Dot!-może kiedyś wymienimy się adresami i oddamy sztuce epistolarnej?...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.03.2007 16:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawsze uwielbiałam tradyc... | madame seneka
Oj, to Ty jesteś "naprzełajowa"? Bo ja też, jak najbardziej, tylko z trochę wcześniejszego okresu, a dokładnie gdzieś od roku 70 do 81. W najlepszym okresie mojego życia też pisałam przynajmniej jeden list w tygodniu. Teraz, prawdę rzekłszy, nieco się odzwyczaiłam od ruszania długopisem po papierze, bo z racji obowiązków zawodowych klepię w klawiaturę od 6 do 10 godzin dziennie, a i długopis taki, jak lubiłam, jakoś trudno dostać (byłam namiętnie przywiązana do chińskich, piszących bardzo cienko i nigdy nie zostawiających atramentowych maziajów; został mi jeszcze jeden, w którym nadal tkwi wkład kupiony chyba 10 lat temu-!!!-i mimo to wciąż piszący, ale co będzie potem...?).
Ale pokusa jest trudna do przezwyciężenia. Czekaj zatem na maila z adresem.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.03.2007 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Tęsknię za tymi papereria... | Makak
Ja polowałam na papeterie z zacięciem myśliwego, tropiącego białego jelenia czy też jakiś inny rzadki okaz fauny; nie sprawiały mi frajdy takie zwykłe, białe i gładkie - szukałam najbardziej wymyślnych, z nadrukami, z wytłaczaniami, albo w niezwykłych kolorach, które czasem można było dostać w jakimś prowincjonalnym sklepiku papierniczym albo w najzwyklejszym kiosku, i wcale nie za jakieś nadzwyczajne pieniądze. Kiedy w latach totalnego niedoboru wszystkich towarów wystąpiły przejściowe braki i w tym zakresie, wzięłam się do produkcji własnej papeterii sposobem sprzedanym mi kiedyś przez jakąś koleżankę: brało się papier kredowy (którego narobiliśmy sobie w domu zapasów za czasów wczesnego Gierka), kilka buteleczek kolorowego tuszu oraz trochę waty; z waty robiło się twarde tamponiki, na które następnie kapało się trochę tuszu i jeździło nimi w poprzek lub na skos po kartkach, w efekcie czego powstawały rozmyte kolorowe pasy, jednobarwne, dwubarwne, a przy odrobinie wprawy i odpowiednim zasobie tuszu mogły być i tęczowe; po wyschnięciu arkusz składało się w kopertę, kolorową stroną na zewnątrz, i sklejało dowolnym klejem. Każda koperta była w ten sposób jedyna i niepowtarzalna w swoim rodzaju; sama radość - wkładać list do czegoś takiego...
Użytkownik: madame seneka 11.03.2007 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja polowałam na papeterie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot! Czytam to, co piszesz, z prawdziwą rozkoszą! To jest tak plastyczne i piękne! Ja może nie jestem wielką miłośniczką papeterii, ale raczej okazem, który zapisuje wszystko, co mu trafia do rąk. Niedawno się przeprowadziłam i znalazłam karton, a w nim kartki A4 - z jednej strony notatki i ksero z okresu studiów, z drugiej... będę teraz pisać (oczywiście nie listy!). Z tą papeterią to nie do końca jestem na bakier, bo z wakacji w Bretanii przywiozłam tylko butelkę wody z oceanu i... papeterię! I właśnie na niej, Dot, napiszę do Ciebie pierwszy list! Już się nie mogę doczekać :-)
Użytkownik: Vemona 11.03.2007 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja polowałam na papeterie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Witam bratnią duszę! Kiedyś bardzo lubiłam pisywać listy i pisałam ich dużo, też miałam znajomych korespondentów z "Na przełaj". Z jednym korespondowałam wiele lat, jak już dorośliśmy, jak poszedł do wojska (chwalił się, że pobiłam rekord plutonu w długości listu), urwało się stopniowo dopiero po ślubach.
Uwielbiałam kolorowe papeterie, do tej pory mam kilka pojedynczych kompletów z każdej z nich, w kwiaty, z czarownicą na miotle, dżinsową... A pisywałam zawsze piórem - do tej pory je mam, ale nie mam okazji używać.
Takie kolorowe koperty jakie opisujesz czasami udało się zdobyć w jedynym w Warszawie papierniku - na Szpitalnej, każda była inna i zawsze miałam problem z wyborem, bo nie można było kupić całego pudełka.:-))
Użytkownik: Makak 11.03.2007 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja polowałam na papeterie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pamiętam te papeterie na paierze kredowym. Pamiętam tez,że najlepszym dla mnie prezentem była właśnie kolorowa papeteria, często przywożona z zagranicy.Potem przyszły czasy papieru czerpanego... Czasem mam jeszcze pokusę zakupienia papeterii, tylko nie bardzo jest do kogo pisać. Pozostałam jednak wierna pióru, nawet jeśli nie pisze ono listów.
Użytkownik: hankaa 13.03.2007 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Sztuka epistolarna zanika... | Makak
Ojj... Pisze, teraz rzadziej, ale pisze cały czas z jedną moją koleżanką która nie mieszka za daleko ani też się uczy daleko ale mimo to rzadko się widujemy i łatwiej nam napisać list czy eske. Fajnie jest, potrafimy troche sobie popisać. Poza tym też czasami pisze do moich przyjaciółek, ale te mi rzadko odpisują, bo zazwyczaj to zanim mi odpiszą to już sie spotkamy:)
I staram się pisać listy piórem, choć zauważyłam że mam ładniejsze pismo gdy pisze długopisem. Ale ja tak bardzo lubie swoje pióro... ojjj... z nie zrobię tego jemu:)
Użytkownik: mafiaOpiekun BiblioNETki 18.03.2007 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Sztuka epistolarna zanika... | Makak
Teraz właściwie w ogóle nie piszę listów tradycyjnych, ale zawsze lubiłam.

Do dzisiaj mam wszystkie listy, które dostałam. Mam ich całkiem sporo. Podobnie jak kartek świątecznych i widokówek.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: