Dodany: 24.03.2011 22:26|Autor: epikur

Książka: Peter Camenzind
Hesse Hermann

2 osoby polecają ten tekst.

Wstąpił na ścieżkę św. Franciszka


Iluż to ja znam bohaterów podobnych do tytułowego Petera Camenzinda... Policzmy: jeden... drugi... Nie, nie będę podawał przykładów, mógłbym wszak zepsuć przez te porównania zabawę zwaną czytaniem potencjalnym odbiorcom prozy Hessego. Ograniczę się do stwierdzenia, że mnogością przykładów nie mógłbym się wykazać. To z jednej strony komplement dla bohatera, a z drugiej przyznanie się, że moja wiedza o literaturze nie jest jeszcze zbyt imponująca.

Na rozpostartej w słońcu toni jeziora, zamkniętej gęstym wieńcem gór, unosi się wioska Nimikon. Tutaj od wieków większość mieszkańców nosi nazwisko Camenzind. I tutaj młody Peter ma okazję napawać się niesamowitym krajobrazem górskim, cudowną przyrodą, światem fauny i flory.

Potężnym ciosem od życia była dla Petera śmierć matki, której zresztą był świadkiem. Pozostało mu tylko przebywanie w towarzystwie ojca rozmiłowanego w alkoholu. Wtedy wreszcie postanawia zdobyć świat, chce uzyskać wykształcenie, pragnie zostać kimś ważnym, historykiem. Na miejsce swojego przeznaczenia wybiera Zurych. A więc - komu w drogę, temu czas...

W przypadkach, gdy młody człowiek opuszcza rodzinną miejscowość, zwłaszcza jeśli jest ona małą wioską, jest on w stanie odkrywać zupełnie nowe horyzonty, różne od dotychczas poznanych. Horyzonty myślowe, uczuciowe. Pod wpływem przeżyć zmienia się jego podejście do uczuć takich jak miłość i przyjaźń. Wrócę do tych terminów w dalszej części mojej opinii o tej książce.

Młodemu człowiekowi, pozbawionemu znajomości i pomocy rodziny, przeżyć w wielkim mieście jest bardzo trudno. Peter musi opierać się na swoim pisarskim talencie, który został zauważony przy okazji sporządzenia pewnej recenzji. Odtąd dostaje pewną kwotę pieniędzy, wystarczającą mu, choć nie zawsze, na związanie końca z końcem. A co dzieje się w przypadku, kiedy brakuje środków na jedzenie? Przeczytajmy: "Zabrałem trzy książki z egzemplarzy recenzyjnych, aby dać je w zastaw za konsumpcję (...). Nieśmiało wyznałem kelnerce, że nie mam pieniędzy, chcę natomiast oddać w zastaw książki (...). Za mniejsze tomiki poezji żądałem na przykład sera z chlebem, za powieści to samo z winem, pojedyncze nowele miały tylko wartość filiżanki kawy z chlebem. O ile pamiętam, były to przeważnie rzeczy, pisane chorobliwie modernistycznym stylem, i poczciwa dziewczyna musiała chyba odnieść osobliwe wrażenie o współczesnej niemieckiej literaturze"[1]. Jak widać, literatura to nie tylko przyjemność dla ducha, ale także pożywienie dla ubogich. Dosłownie.

Przełomowym momentem w zmianie podejścia do życia jest dla naszego bohatera fascynacja postacią św. Franciszka z Asyżu. Po latach studiów, podróży, obycia w "wielkim" świecie, po nawiązaniu nowych i poważnych znajomości, po czasie obracania się w towarzystwie młodzieżowej bohemy, przychodzi pora na refleksje. Czym jest życie? Jakie wartości są nadrzędne w ludzkim bytowaniu?

Postanowienie pierwsze. Jest czas na to, by zastanowić się nad przeszłością, nad ludzkim cierpieniem, które nie jest obce Peterowi. "Zrozumiałem również, że żal, rozczarowanie i melancholia nie są po to, aby nas zniechęcać i odbierać nam naszą wartość i godność, lecz po to, abyśmy dojrzeli i zaczęli się doskonalić"[2]. Takie myślenie daje czynom pole do popisu.

Postanowienie drugie. Umiłowanie przyrody. Dlaczego tak rzadko patrzymy tam, gdzie wzrok nie sięga? Dlaczego nie cieszymy się z widoku każdego drzewa, nie spostrzegamy kamieni pod nogami? Cieszmy się ze smagającego nas w twarz wiatru i niech wzbudza w nas szacunek trawa rosnąca pod naszymi stopami. Popatrzmy w niebo i zachwyćmy się chmurami, zza których świeci słońce, za którymi czają się błyskawice. Ubóstwiajmy morze, góry, lasy.

Postanowienie trzecie. Kochajmy ludzi. Uczmy się dostrzegać człowieka, rozmawiać z nim, a przede wszystkim go słuchać. Piękno tkwi nie tylko w wysublimowanym słownictwie, największa wartość kryje się w prostocie. Tam znajdziemy najwięcej miłości i wszystkich dobrych cech człowieka. Pamiętajmy o starych znajomych, o zapomnianych ludziach.

Czasami dla Petera ważniejsza jest przyroda. Widzi on w człowieku zakłamanie i wieczne tworzenie pozorów. I wtedy daje się omotać halnemu i zauroczyć górom. Człowiek może w takim momencie nie istnieć. Jednak musi istnieć w momencie przeżywania miłości. I teraz właśnie chciałbym wrócić do tego uczucia.

Miłość ewoluuje. W porównaniu do przyjaźni jest bardzo niestabilna. Zależnie od wieku wywołuje u nas różne objawy, ale, co najważniejsze, nigdy nie czyni nas obojętnymi. Dla Petera miłość w młodości była wyprawą na szczyt stromej góry po alpejską różę dla nic o tym niewiedzącej dziewczyny. Ile w tym czynie odwagi, emocji, ale też ile bezproduktywności. Peter twierdził : "Uczucie do kobiet było dla mnie zawsze wzniosłą adoracją, strzelistym płomieniem wydartym z mroków mej duszy, dłońmi wzniesionymi w modlitwę ku błękitnym niebiosom"[3]. A życie, jak to życie, hamowało wzniosłość: "Ponieważ szorstkie życie nie poskąpiło mi swej goryczy, miłość do kobiet dała mi tyle słodyczy co smutku; kobiety pozostały wprawdzie dalej na swym wysokim cokole, moja jednak uroczysta rola adorującego kapłana zmieniła się nazbyt łatwo w żenująco śmieszn ą- wykpionego błazna"[4].

Po platonicznych miłościach do dwóch kobiet Peter Camenzind konstatuje: "Ach, miłość nie po to jest na świecie, by nas uszczęśliwiać. Myślę, że jest po to, aby nam pokazać, jak silni potrafimy być w cierpieniu i dźwiganiu brzemienia"[5]. I wszystko na ten temat.

Już prawie na koniec chciałbym zwrócić uwagę na znakomity styl Hessego. Kto miał okazję czytać jego książki, zapewne zwrócił już na to uwagę. Przepiękne opisy krajobrazu, miłość do przyrody, celne opisy ludzkich charakterów, ciepło. To wszystko znajdziecie w "Peterze Camenzindzie".

Nie zdradzam dalszych szczegółów powieści. Jak pod wpływem tych wszystkich przemyśleń zmieni się Peter Camenzind? Czy zdobędzie się na jakieś spektakularne czyny? Znajdzie swoje brzemię? Nie lubię takich sztampowych pytań, ale staram się zaciekawić Was tą książką. Mam nadzieję, że mi się to uda, bo warto.



---
[1) Hermann Hesse, "Peter Camenzind", tłum. Edyta Sicińska, wyd. PIW, Warszawa 1994, s. 50-51.
[2] Tamże, s. 76.
[3] Tamże, s. 26.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 59.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2536
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.03.2011 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Iluż to ja znam bohaterów... | epikur
Zdaje się, że to mi będzie odpowiadało - do schowka!
Użytkownik: Anima 14.04.2011 07:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Iluż to ja znam bohaterów... | epikur
Tak, styl Hessego uwodzi. Cenię jego powieści (te, które przeczytałam), choć nie należą do najłatwiejszych. A może właśnie dlatego? :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: