Dodany: 24.03.2011 15:30|Autor: kocio
Sąd unieważnił umowę Google z wydawcami
Jak zdigitalizować i upublicznić całą literaturę? W sumie to proste - pierwsze wymaga tylko czasu i środków, natomiast kłopot to upublicznienie, bo prawo autorskie nie przystaje do tych możliwości. Można się oczywiście gonić z poszczególnymi autorami i ich spadkobiercami, omijając skrzętnie pozycje "osierocone" (autor zmarł, nie ma spadkobiercy, a nie minął jeszcze wymagany czas do przejścia do domeny publicznej), ale Google wymyśliło coś sprytniejszego - zbiorową ugodę z reprezentantami autorów, czyli tak, jak załatwia się pozwy zbiorowe.
Zalety - szybko mielibyśmy w sieci praktycznie każdą książkę, albo do pobrania za darmo, albo za jakąś opłatą. Wady - zyskaliby tylko ci, którzy by się zgłosili, a reszta mogłaby się czuć oszukana. I co dla jednych byłoby zaletą, a dla innych wadą - byłby to przykład jak obejść nieefektywne prawo autorskie w praktyce, bez zmiany jego litery.
Trzeba też pamiętać, że poszkodowani byliby nie tylko liczni autorzy nie skupieni w amerykańskich zrzeszeniach, ale mogłoby to poważnie zachwiać konkurencją w branży publikatorów e-booków.
Do tego jednak na razie nie dojdzie - sąd nie zgodził się na taki sposób załatwienia sprawy:
http://osnews.pl/sad-uniewaznil-umowa-google-z-wydawcami/
Czy to dobrze, czy źle? Ja mam mieszane uczucia, bo i temat grząski. Prostego wyjścia z tego pata jak dotąd nikt nie wymyślił...