Dodany: 24.03.2011 10:05|Autor: moreni

W alkowach pałaców i w kuchniach domostw


W szkole nigdy nie przepadałam za historią. Przyczyną tego był fakt, że zajmowaliśmy się głównie omawianiem nudnych dat i bitew, roztrząsając ciągle, kto i z kim, ale bardzo rzadko - dlaczego. Nie poświęcaliśmy natomiast czasu zagadnieniu najbardziej (moim subiektywnym zdaniem) interesującemu, jakim było życie codzienne danej epoki, realia czy to, jakie obyczaje akurat obowiązywały. „Życie prywatne i erotyczne w starożytnej Grecji i Rzymie” jest książką, która daje doskonałą okazję do nadrobienia tych zaległości, przynajmniej jeśli chodzi o starożytność.

Autor poruszył w tej popularnonaukowej publikacji trzy zagadnienia, osobno dla Grecji (wraz z Macedonią za czasów Aleksandra Wielkiego) i osobno dla Imperium Rzymskiego (począwszy od czasów, kiedy jeszcze żadne imperium wokół miasta nie narosło). Pierwszym są oczywiście wszelkie obyczaje związane z życiem rodzinnym. Osobiście uważam rozdziały temu tematowi poświęcone za najciekawsze w książce – były jednak zdecydowanie za krótkie, chętnie przeczytałabym i trzy razy więcej. W każdym razie można się dowiedzieć, że starożytne żony greckie traktowano gorzej niż obecnie muzułmanki w krajach islamskich (i nie mówię tu o liberalnych państwach). Przebywały wyłącznie w wyznaczonej części domu i nie mogły wychodzi bez zawoju na twarzy i przyzwoitki… Ale, co najciekawsze, w takiej Sparcie dziewczęta na wydaniu miały obowiązek przechadzania się po ulicach… nago. Zaiste, greckie miasta-państwa różniły się w kwestii obyczajowej niekiedy diametralnie. Co innego Rzym, gdzie w porównaniu z Helladą panowała istna emancypacja. Autor porusza też kwestię umiejscowienia homoseksualizmu w kulturze greckiej i rzymskiej. Co ciekawe, źródła nigdy nie wspominają o lesbijkach.

Drugą kategorią zagadnień jest, że użyję takiego sformułowania, przekaz literacki. Autor opisuje odpowiednio rodzinno-alkowiano-domowe aspekty „Iliady” i „Eneidy” w odniesieniu do ówczesnych realiów omawianej dziedziny życia. Jest to niewątpliwie ciekawostka dla tych, którzy się z powyższymi utworami nie mieli okazji w całości zapoznać, ale koneserom literatury antycznej ta część może wydać się nieco nużąca.

Trzecim aspektem jest wpływ życia rodzinnego władców na politykę Grecji i Rzymu. Autor świetnie sobie radzi z omawianiem koligacji rodzinnych i skomplikowanych relacji, jakie łączyły członków królewskich i cesarskich rodów. Szczególnie historia Rzymu jest bogata w różne niuanse i skandale (także seksualne; autor mówi również o dewiacjach władców i ich mocno kontrowersyjnych upodobaniach), do tego stopnia, że twórcy najbardziej zawiłych wenezuelskich seriali mogą się schować. Mimo skomplikowania i dość sporej objętości rozdział ten czyta się jednym tchem.

Pan Koper pisze bardzo płynnie. Potrafi przekazać czytelnikowi swoją wiedzę w sposób nie tylko atrakcyjny i przejrzysty, ale także zrozumiały i zachęcający. Wszystko to dzięki przystępności języka i dynamice opisu. Jednakże znalazły się drobne szczegóły, które mnie irytowały. Myślę, że wynikają one z pewnej maniery stylistycznej. Pierwszym było częste używanie słowa „pederastia”. Podkreślam, że tutaj moja irytacja jest czysto subiektywna, gdyż autor chciał unikną nadmiernych powtórzeń, a homoseksualizm nie ma chyba w języku polskim mniej pejoratywnych synonimów. Niemniej jednak pewien negatywny wydźwięk pozostaje. Drugim szczegółem był nieco dziwny sposób wywoływania emocji u czytelnika. Mianowicie autor, poruszając temat mordowania najbliższej rodziny z pobudek czysto politycznych, stwierdził, iż był to naonczas jeden z powszechnie przyjętych sposobów sprawowania władzy, więc nie ma się czym oburzać. Następnie zaś, przy omawianiu pań z ambicjami politycznymi nie omieszkał często podkreślać, jakież to nie na miejscu było z ich strony mordowanie najbliższej rodziny. Nie popieram żadnej formy mordu i w ogóle uważam ten sposób zaspokajania politycznych ambicji za godny najwyższego potępienia, ale wytykanie go jednej tylko płci przy wcześniejszym stwierdzeniu, że w życiu politycznym była to powszechna praktyka, wydaje mi się po prostu niesmaczne. Niemniej jednak, jeśli nie jesteście tak wrażliwi (na pewne kwestie) jak ja, nawet tych szczegółów nie zauważycie.

Jeśli chodzi o jakość wydania (Bellona, 2011), miałam napisać, że jest najwyższa, jednak ten sielski obrazek nieco psuje sposób klejenia książki – nie da się jej czytać bez złamania grzbietu. Poza tym jednym, wszystko jak najlepsze: piękna okładka w stonowanych barwach sepii, świetnie z nią skomponowany i oryginalny, bo czekoladowy, kolor czcionki oraz liczne ilustracje bardzo uprzyjemniają lekturę. Nawet literówkę znalazłam tylko jedną.

Podsumowując, książkę polecam zarówno wszystkim, którzy lubią, jak i tym, którzy nie lubią historii. Jednak wydaje mi się, że osoby na co dzień mające do czynienia z tą dziedziną nauki (do tej grupy zaliczam również zagorzałych hobbystów z długim stażem) nie znajdą wielu odkrywczych ciekawostek. Natomiast dla kogoś, kto dopiero zaczyna się dziejami dawno minionymi interesować lub chce poszerzyć sobie nieco horyzonty przed przeczytaniem „Quo vadis?”, jest to lektura idealna.

[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu.]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2949
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: