Dodany: 23.03.2011 17:35|Autor: norge

"Zdemaskować" można każdego, ale po co?


Lubię czytać dobrze napisane biografie znanych osób, również te dotyczące moich ulubionych pisarzy. Nie przeszkadza mi, kiedy burzy się ich - czasem częściowo wyimaginowany - obraz. Wręcz przeciwnie, fascynują mnie pytania: Czy dobry pisarz może być niedobrym człowiekiem? Czy pisanie pięknych słów o honorze, miłości, wolności może być szczere, przekonujące, wychodząc z głębi duszy kogoś, kto w tak zwanym życiu codziennym niekoniecznie wzniosłym zasadom hołduje? I czy w końcu nie jest tak, że każdemu z nas, i człowiekowi zwykłemu, i temu wielkiemu, zdarza się bywać zarówno uczciwym, jak i zakłamanym, szlachetnym i podłym, lojalnym i nielojalnym, kochającym bliźniego i chwilami go nienawidzącym?

Podeszłam zatem do książki Artura Domosławskiego bez większych uprzedzeń. Przyznaję, że jest ciekawa, wnikliwa, napisana z pasją, bez zarzutu pod względem literackim. Podobają mi się celne, wyraziste analizy czasów Gomułki, Gierka, okresu solidarnościowego. Szczery podziw budzi benedyktyńska praca, jaką wykonał autor docierając do tak wielu źródeł, odbywając dziesiątki podróży śladami swojego mistrza i przyjaciela, bo podobno taki stosunek obu panów łączył.

Po przeczytaniu pierwszych rozdziałów pomyślałam sobie nawet: o co ten szum? Ot, opis ciężkich lat tuż po wyzwoleniu: bieda, napór stalinizmu, trudne wybory, przed którymi niemal każdy musiał stanąć. Krytykowanie, odżegnywanie się i wymądrzanie po kilkudziesięciu latach wydaje mi się małostkowe, więc doceniam, że Domosławski tu nie przesadził. Któż z nas wie, jak by się wtedy zachował, co by zrobił, ile by poświęcił? Wyważone są również strony dotyczące domniemanej współpracy Kapuścińskiego z SB. Nie dostrzegam antykomunistecznego amoku; są fakty i najnormalniejsza próba ich interpretacji.

Pierwsze zaskoczenie przyszło podczas czytania fragmentów o domu rodzinnym bohatera, kiedy autor odtwarza pojedyncze wypowiedzi ojca Ryszarda Kapuścińskiego, który kiedyś tam do kogoś coś głupiego powiedział. Co to ma wspólnego z biografią jego syna? - pomyślałam. Potem zrozumiałam, że dla koncepcji książki każdy taki, wydawałoby się, nieważny szczegół jest istotny.

W miarę czytania moje początkowe pozytywne wrażenie zaczęło przemieniać się w niesmak. Dosłownie  c z u ł a m,  jak z każdej kolejnej strony wylewa się kropelka po kropelce coś brzydkiego, lepkiego – taka z trudem ukrywana zawiść, pragnienie, aby dokopać, zgnoić, jeśli się da, to i ośmieszyć. Nazywam to "metodą słodkiej żmijki", bo Domosławski jest inteligentny i tak świetnie włada piórem, że potrafi swój jad w miarę zgrabnie ukryć. Stara się, oj, stara, aby za mocno nie "dowalić", bo pewnie gdyby zrobił to bardziej otwarcie, książkę uznano by za ohydną, a tak określa się ją co najwyżej jako kontrowersyjną.

Nie pisze wprost, że Ryszard Kapuściński to oportunista, tchórz, panikarz, naiwniak, pozbawiony poczucia humoru bufon, zarozumialec, kłamca, egoista, nierzetelny reporter, wyrachowany karierowicz, pełen uprzedzeń i stereotypów rasista, fałszywy przyjaciel, niewierny mąż, nałogowy kobieciarz, pozbawiony uczuć rodzinnych brat i ojciec - on to wszystko w mniej lub bardziej delikatny sposób  s u g e r u j e. Metodycznie, konsekwentnie, kulturalnie; najlepiej tak, by wyglądało to na zwyczajną i niewinną przecież chęć dotarcia do prawdy. Zręcznie wybiera i z pietyzmem odtwarza każdą najmniejszą słabość, potknięcie, nieopatrznie rzucone w chwili szczerości słowo, czyjąś krytyczną opinię, zapisek, fragment listu; cokolwiek, co mogłoby jego mistrza i przyjaciela odrzeć z nimbu wielkości, zdyskredytować, pogrążyć.

Dam drobny przykład, jak można używając  s ł ó w  wyrazić to samo, a jednak nie tak samo. Domosławski pisze: "Kapuściński nigdy nie chciał mówić o sobie. Zazdrośnie strzegł swoich tajemnic – osobistych i pisarskich"[1]. Równie dobrze można by tę myśl sformułować: "Kapuściński nigdy nie lubił mówić o sobie. Uważał, że ma prawo do swoich tajemnic – osobistych i pisarskich". Ma to nieco inny wydźwięk, prawda? Albo ten fragment odnoszący się do lat 80.: "Największy w historii Polski Ludowej bunt społeczny jest tuż. Po której stronie barykady znajdzie sobie miejsce romantyk rewolucjonista mający wszakże liczne koneksje z ludźmi upadającego dworu?"[2]. Wiadomo, będzie problem - niemal widzę, jak Domosławski zaciera ręce. I tak dalej, i tak dalej...

Szczytem wszystkiego są stronice poświęcone życiu seksualnemu Ryszarda Kapuścińskiego. Sam Casanowa mógłby się tu nabawić kompleksów. Autor niby to próbuje być dyskretny, niby to wzdraga się nazywać rzeczy po imieniu, a jednak nie przeszkadza mu to walnąć "z grubej rury": "Królową może zostać sekretarka, ekspedientka, studentka, intelektualistka, poetka, reporterka, tłumaczka, korektorka, redaktorka, cenzorka, konspiratorka... Miłość nie zna barier ani granic, jest ponad klasami i zawodami, ponad kolorami (brunetki, blondynki), miarami (wysokie, niskie, szczupłe, puszyste), doświadczeniami (młodsze i nie najmłodsze), stanami (panny, mężatki, rozwódki)"[3].

Nasuwa mi się proste pytanie: Po co Artur Domoslawski napisał  t a k ą  biografię? Czyżby pragnął się za coś zemścić? Czy zrobił to wyłącznie w imię tak zwanej prawdy? Żeby otworzyć oczy tym wszystkim, którzy się Kapuścińskim i jego książkami zachwycali, udowadniając, że tak naprawdę stworzył je człowiek mały i dwulicowy? Czy też powód jest bardziej prozaiczny: kasa?! A może chciał na tej biografii zbudować swoja własną popularność i sławę? Albo wszystko to razem? Ciekawa jestem, jaka byłaby reakcja jej autora, gdyby jakiś przyjaciel, równie błyskotliwy i utalentowany jak on, postanowił napisać "prawdziwe" studium o nim samym?

Wszystkich, którzy twierdzą, że przecież nic się nie stało i że najwyższy czas, aby "poodkłamywać" wielkie postacie tego świata, zachęcam, aby sobie wyobrazili tego rodzaju biograficzną książkę na temat swojego ojca, matki, męża, kogoś im najbliższego. Albo jeszcze bardziej obrazowo: na temat ich samych. Nie za sto lat, nie za pięćdziesiąt, ale tu i teraz. Wpadam w lekki popłoch, gdy sobie wyobrażam, że taki żmijowaty Artur rusza z notesem moimi śladami (w dzień po mojej śmierci) po to, żeby w imię prawdy mnie zdemaskować. Zaczyna oczywiście od ośmieszenia biednych, niczego niespodziewających się rodziców, następnie szpera w moich prywatnych listach, osobistych zapiskach, jakichś starych pamiętnikach. Potem podstawia mikrofon ludziom, którzy mają o mnie nie najlepsze zdanie i na końcu z wielkim rozgłosem swoje dzieło wydaje, udowadniając, że byłam słabym i grzesznym człowiekiem. Uff, z ulgą oddycham, że nie jestem osobą publiczną. Od takich przyjaciół jak Artur Domosławski chroń mnie, panie Boże!



---
[1] Artur Domosławski "Kapuściński non-fiction", Świat Książki, 2010, s. 264.
[2] Tamże, s. 191.
[3] Tamże, s. 192.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 39391
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 62
Użytkownik: Marylek 24.03.2011 06:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Dziękuję Ci, Diano, za tę wypowiedź.
Użytkownik: misiak297 24.03.2011 07:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Bardzo dobry tekst.
Użytkownik: mikesz 24.03.2011 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dobry tekst. | misiak297
Mam zupełnie odmienne zdanie na temat tekstu.Można by pisać "długo i na temat",ale posłużę się parafrazą znanego zdania autora który swego czasu też miał nielekko.

"Ryszard Kapuściński wielkim reporterem,ale i człowiekiem o nienagannej aksjologii i kulturze osobistej był".

I w tym duchu pisany powyższa recenzja,będąca jednocześnie wspaniałą laurką mistrza reportażu.

A to że miał co nieco Kapuścińskim na "sumieniu" czyni go tylko pełniejszym człowiekiem.Bo człowiek...
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Nie czytałam tej książki, ale powyższa recencja bardziej mnie zniechęciła do jej autorki niż do samej pozycji. Oczywiście, że nie chcielibyśmy, aby to nasi bliscy "padli ofiarą" czyjegokolwiek "śledztwa". Ale czy to ma cokolwiek wspólnego z moralną odrazą czy bardziej ze wstydem, co też by sobie inni pomyśleli? Jeśli ktoś nie chce, by po śmierci jego sprawy prywatne stały się centrum uwagi "motłochu", to ma do wyboru: a) prowadzić bardzo grzeczniutkie życie b) dobrze ukrywać swoje NIEgrzeczniutkie życie c) nie zdobywać sławy. :-)
Użytkownik: norge 24.03.2011 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytałam tej książki,... | KIRA1
Rozumiem, że możesz się czuć do mnie zniechęcona (co mi akurat tak bardzo nie przeszkadza), ale gwoli ścisłości przypominam, że w BiblioNETce dyskutujemy o książkach, a nie o autorach recenzji i ich kondycji moralnej :) No, ale skoro nie czytałaś ksiązki, o której mowa, to będzie raczej trudne...

Myślę jednak, że zadałaś fajne pytanie. Dlaczego nie chcemy, przynajmniej większość z nas, aby publicznie dyskutowano o naszych najintymniejszych sprawach? Dlaczego wzdragamy się na myśl, że jakiś powszechnie dostępne medium - np. telewizja, tabloid, gazeta, książka - mogłoby roztrząsać detale naszego (lub naszych najbliższych) prywatnego życia?

Odnośnie twoich a) b) i c), to nie sądzę, że znalazłaś dobry sposób, aby jak to piszesz czyjeś "sprawy prywatne nie stały się centrum uwagi "motłochu":
a) Nie da się prowadzić bezgrzesznego, grzeczniutkiego życia (ja przynajmniej nie słyszałam o takim przypadku, no może z wyjątkiem Jana Pawła II, choć jakby taki Domosłowski poszperał, to kto wie?).
b) Nie ma żadnej możliwości ukrywania swoich "grzeszków", nie w dzisiejszych czasach. Dobry dziennikarz czy reporetr uzbrojony w odpowiednie środki finansowe, czas i zapał wygrzebie wszystko, co zechce.
c) Bycie osobą publiczną nie zawsze jest kwestią wyboru. Człowiek może się nią po prostu stać. Czasem bez większej w tym kierunku chęci.
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, że możesz się c... | norge
Witam. :-)

Nie chciałam dyskutować o Tobie, po prostu zaskoczyło mnie takie emocjonalne podejście do omawianej lektury.

Każda biografia odziera człowieka z jego intymności. Tyle że kiedy czytamy o np. Casanovie (ja czytałam, głównie ze względu na zainteresowanie seksem te 16 lat temu ;-)), to nasze sumienie, smak, takt, wyczucie, poczucie przyzwoitości, etc są głębooookoooo uśpione. A jeśli kogoś znaliśmy lub znali go/ją nasi rodzice, to już coś jest nie tak, już coś kole.

Pomyśl zresztą o upublicznianiu (wbrew woli lub przynajmniej bez uzyskania wyraźnej zgody zmarłego) czyichś pamiętników, listów, zapisków... To jest dopiero wpychanie nosa w nie swoje sprawy.

Ale to też jest literatura...

Czy Domosławski naprawdę chciał "podszczypać" Kapuścińskiego? Czy to Ty jesteś przewrażliwiona czy może ja gruboskórna i cyniczna? Zadaję sobie te pytania bez cienia złośliwości, wierz mi. I... nie wiem. Nie wiem i już.
Użytkownik: norge 24.03.2011 17:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam. :-) Nie chciała... | KIRA1
"Czy Domosławski naprawdę chciał "podszczypać" Kapuścińskiego? Czy to Ty jesteś przewrażliwiona czy może ja gruboskórna i cyniczna? Zadaję sobie te pytania bez cienia złośliwości, wierz mi. I... nie wiem. Nie wiem i już."

Wierzę ci, że nie wiesz. I mam wrażenie, że zdajesz samej sobie nie do końca przemyślane pytania. Jakim że to sposobem miałabyś na nie udzielić odpowiedzi, skoro nie przeczytałaś ksiązki???

A propos twojego zaskoczenia. Do każdej lektury, która wywołuje we mnie emocje, podchodzę emocjonalnie. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle. Dla mnie to po prostu normalne. Pisząc recenzję, staram się te swoje emocje uporządkować i ubrać w odpowiednie słowa. Czasem mi wychodzi lepiej, czasem gorzej :-) Doskonale sobie zdaję sprawę, że ta sama lektura może u kogoś innego wywołać zupełnie inne emocje. I cieszy mnie, jeśli ktoś te inne emocje umie w logiczny i ciekawy sposób wyrazić. Z wielkim zainteresowaniem czytałam recenzje prezentujące zupełnie odmienny, niż mój odbiór książki Domosławskiego.
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czy Domosławski naprawdę... | norge
Cóż, nie korci mnie, żeby zabierać się za tak opasłą lekturę i o takiej w dodatku tematyce. ;-) Nie twierdzę, że wiem lepiej, jakie masz mieć odczucia. W końcu - jak sama podkreślasz - to nie ja czytałam książkę, tylko Ty. Skomentowałam tylko Twoją recenzję. Nie wiem, czy tak wolno - w końcu nie odnoszę się do samej książki. :-)
Użytkownik: melissa 24.03.2011 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Widzę, Diano, że wreszcie spełniłaś swą obietnicę. Chwała Ci za to. :)
Wypowiadałam się kilkakrotnie na temat tej lektury, nie będę się więc powtarzać. Dodam tylko:
Prawda sama w sobie jest dobra, ale jeśli jest bezcelowa, jeśli niczego nie rozjaśnia, a jedynie bije po twarzy, jeżeli w dodatku jest to twarz utalentowanego i płodnego pisarza, to WSZYSCY NA TYM TRACIMY- jako ludzie i jako spadkobiercy (cennego dorobku).

Panu Arturowi powiedziałabym, że podjął się niebezpiecznego zadania. Historia zna wiele przypadków, gdzie posłaniec złych wieści ginie. Czy to dziwi? Mnie nie!
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzę, Diano, że wreszcie... | melissa
Faktycznie, jeszcze dużo wody musi upłynąć, wielu ludzi musi wymrzeć (taka smutna prawda), żeby można było publikować szczere biografie, nie pisane na klęczkach. Choćby o takim Janie Pawle II...
Użytkownik: niebieski ptak 24.03.2011 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, jeszcze dużo ... | KIRA1
Ale szczerość to nie zawsze chamstwo, lansowanie samego siebie, marketingowe sztuczki itp. Tylko tyle i wcale nie chodzi o czołobitność. Dotyczy to nie tylko pana Domosławskiego.
Użytkownik: jakozak 24.03.2011 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, jeszcze dużo ... | KIRA1
Nigdy nie będą szczere. Zawsze będzie zależało skąd wiatr zawieje.
Użytkownik: mikesz 24.03.2011 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie będą szczere. Z... | jakozak
Nie wiem ,byc może również nie spełnię oczekiwań,ale odniosę się jednak również do zawartości recenzji,chociaż będzie również o książce autorstwa Domosławskiego.

Mimo wszystko dziwię się takiemu a nie innemu postawieniu sprawy."Domosławski przekroczył pewną granicę ,której nie powinien przekroczyć" Zanim trochę o samej książce kilka słów obok tekstu samej książki,a właściwie na temat kilku pojęć.

Pierwsze pojęcie "prawda".Dosyć istotna kategoria naszej kulturowej rzeczywistości.Kilka pytań jej dotyczących.

Czy prawdę zawsze,czy tylko przy jakiejś okazji?
Czy prawdę pełną,czy może w połowie,a może w 34,648549559 procentach?
Czy prawdę można ujawniać najbliższej rodzinie,czy może tylko dalszym znajomym?Czy może tylko kolegom z pracy?
Czy prawda o osobie publicznej jest czyjąś własnością?
Czy prawdę możemy pisać o tych których nie lubimy,a o tych którzy byli naszymi pupilami to same tylko przyjemne sprawy ujawniamy gawiedzi?
Czy auto książki znający prawdę ma prawo milczeć?

Parę pytań,ale to na pewno nie wszystkie związane z pojęciem prawdy?

Ważne jest również to kogo tycza te pytania.Czy dotyczą one autora "Sonetów krymskich"?Czy może "producenta" trzeciej wersji "Czerwonego Kapturka.A może Kapuściński napisał "Janko Muzykanta?"

Nie Kapuściński był znakomitym reportażystą który nie jedno widział i nie jedno opisał.Co więcej momentami pisał o rzeczach które...
Na przykład.W "Cesarzu" jednym z bohaterów jest piesek "Lulu".Wiadomo w jakiej konwencji funkcjonują w książce jego perypetie.Ośmieszyć samego Cesarza.

W tym miejscu kilka zdań na temat cesarza Hajle.Otóż według religii rastafarian (wyznawcą był swego czasu m.in.Marley)cesarz był wcieleniem ...Boga Jah!!! Tak ,tak ten krytykowany,czasami również wyśmiewany Selasje był dla wielu ludzi Bogiem.Czy w tym momencie nie przekroczył pewnej granicy Kapuściński? Wyobraźmy sobie sytuację,że o naszej dyskusji dowiaduje się np.wnuk Marleya.Pisać całą prawdę o Kapuścińskim ,czy nie? Można sobie wyobrazić jego reakcję."Jeżeli Kapu nabijał się z mojego Boga,to dlaczego w książce o nim ma nie być o jego skokach w bok?" Myślę,że pretensje tego wymyślonego w tym momencie przeze mnie wnuka byłyby uzasadnione.

Po prostu Kapuściński wybrał sobie taki zawód,ze jego konsekwencją musi być rzetelna prawda.Nawet na swój własny temat. A może przede wszystkim na swój.





Użytkownik: norge 24.03.2011 18:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem ,byc może równie... | mikesz
"...odniosę się jednak również do zawartości recenzji,chociaż będzie również o książce autorstwa Domosławskiego.
Mimo wszystko dziwię się takiemu a nie innemu postawieniu sprawy."Domosławski przekroczył pewną granicę ,której nie powinien przekroczyć"

Nie mam pojęcia, do czyjej recenzji się odnosisz. W mojej nie użyłam zacytowanych przez ciebie słów.

A co do twoich pytań o "prawdę", to zadając je i oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi musiałbyś wpierw zdefiniować, co rozumiesz przez słowo "prawda". Niestety, raczej nie będzie to łatwe, bo o ile wiem, to nad ustaleniem czym jest "prawda" męczyli się już od tysięcy lat wielcy filozofowie. Ale może się pokusisz, w końcu co ci szkodzi?
Użytkownik: niebieski ptak 24.03.2011 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie będą szczere. Z... | jakozak
To też nie zupełnie prawda. Zależy jacy to są pisarze etc. Koniunkturaliści giną w mrokach historii.
Użytkownik: melissa 24.03.2011 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, jeszcze dużo ... | KIRA1
Rzeczywiście należałoby wpierw pozwolić umrzeć rodzinie bohatera takiej biografii "szczerej" (= odzierającej z godności). Cały niesmak stąd, że książka została wydana o jakieś 50 lat za wcześnie. Wygrała judaszowska żądza pieniądza. Niestety.
Użytkownik: norge 24.03.2011 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście należałoby w... | melissa
Melisso, myślę że oprócz zbyt małego odstępu czasowego, o którym wspominasz, nie za dobrze jest, jeśli taką "rozliczeniową" czy "odbrązawiającą" biografię pisze ktoś, kto ma silne osobiste powiązania z jej bohaterem. Trudniej się wtedy ustrzec stronniczości, braku obiektywizmu, niekierowania się emocjami. Można łatwo wpaść w tony czołobitności, albo odwrotnie, z jakichś tam osobistych względów "dowalić" i w imię szukania prawdy odrzeć z godności. Biografii nie powinni pisać ani przyjaciele, ani wrogowie.
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście należałoby w... | melissa
Nooo, może o 20 lat za wcześnie. :-) Ale zgadzam się z Mikeszem - jeśli Kapuściński pisał tak, a nie inaczej o Hajle Seljasle (nie chce mi się sprawdzać pisowni jego imienia i tytułu), to dlaczego nie ktoś inny o Kapuścińskim?

Nie czytałam ani biografii ani książek tego pisarza. Ale czytałam kilka tekstów na jego temat autorstwa osób, które zapoznały się z powyższymi. I często natykałam się na twierdzenia, iż Kapuściński mocno ubarwiał swoje dzieła.

Dlaczego więc sam miałby być traktowany z większym szacunkiem?

Inna sprawa: piszecie o "innych ludziach". Tak, istnieją jeszcze ci "inni". Istnieją uczucia tych "innych", zranione uczucia. I to jest cały problem.
Użytkownik: Marylek 24.03.2011 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nooo, może o 20 lat za wc... | KIRA1
"Nie czytałam ani biografii ani książek tego pisarza. Ale czytałam kilka tekstów na jego temat autorstwa osób, które zapoznały się z powyższymi. I często natykałam się na twierdzenia, iż Kapuściński mocno ubarwiał swoje dzieła."

I na takiej podstawie o tychże dziełach się wypowiadasz?

Dla mnie to co najmniej bardzo dziwne. To tak, jakbym nie jedząc nigdy sernika, spotkawszy się z twierdzeniami osób, które jadły, że sernik jest okropny, sama stwierdziła, że takim jest. Bez spróbowania.

Zobaczymy za te hipotetyczne 50 lat, czyje książki przetrwają próbę czasu, będa wydawane, kupowane, czytane - czy Kapuścińskiego, czy Domosławskiego i domosławskopodobnych. To jest jedyny liczący się probierz.
Użytkownik: Ina2 24.03.2011 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie czytałam ani biograf... | Marylek
Z wielkim zapałem zabieram się do czytana!
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie czytałam ani biograf... | Marylek
Nie książek, a podejścia do "odbrązowiania" się wypowiadam. Li i jedynie. :-)

Za 50 lat będzie tak, za 100 lat będzie siak...

Rozumiem, że Ty książkę czytałeś? Bo skoro krytykujesz...
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie książek, a podejścia ... | KIRA1
PS. Nie, żebym się Ciebie czepiała. Ale czy oceny innych ludzi (dotyczące twórczości i K. i D.) są mniej ważne od naszych tutaj?
Użytkownik: misiak297 24.03.2011 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie książek, a podejścia ... | KIRA1
Użytkowniczka, której odpowiadasz jest rodzaju żeńskiego.
Użytkownik: janmamut 24.03.2011 22:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Użytkowniczka, której odp... | misiak297
@KIRA1: A w uzupełnieniu: ani Misiak, ani piszący to mamut nie są zwierzętami. :-)
Użytkownik: Marylek 25.03.2011 07:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie książek, a podejścia ... | KIRA1
Nie czytałam. I nie zamierzam.

Nie krytykuję. Czy możesz zacytować moją wypowiedź w której krytykuję cokolwiek lub kogokolwiek?

Nie wróżę też z fusów co będzie za 50 lat. Stwierdzam jedynie powszecnie znany fakt: czas jest jedynym probierzem.
Użytkownik: KIRA1 25.03.2011 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytałam. I nie zamie... | Marylek
Nooo, nie wiem. Tyle dobrych dzieł zostało zapomnianych... Czy o wartości książki (filmu, muzyki) naprawdę może świadczyć to, ilu ma "fanów"? Lub ilu "fanów" będzie miała za lat 100, 200...
Użytkownik: melissa 24.03.2011 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nooo, może o 20 lat za wc... | KIRA1
Zauważ, że w "Cesarzu" jest wielu narratorów, ale całkowicie anonimowych. To nie jest reportaż, ale genialna książka o dyktaturze. W 100% prawdziwa dla wszystkich, którzy poznali jej smak (np. Polska-lata komunizmu).

A co do ubarwiania... No cóż, wszyscy reporterzy to robią. Wiem o tym od ....innego pisarza- reportera. :) Trzeba jednak stać się naprawdę wielkim, by dorobić się tak obszernej, detalicznej i wścibskiej biografii. Jasne, jak obalać pomniki, to wielkie!

Wirusem obecnych czasów jest brak tabu. Można szargać dziś wszystkich za wszystko. Nie ma świętości, nie ma intymności, jest tylko goła d.... Jednych to zachwyca, innych żenuje. Są też tacy, którzy to tolerują dopóki to nie jest ich tyłek. No, takich jest chyba najwięcej. :]
Użytkownik: KIRA1 24.03.2011 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważ, że w "Cesarzu" je... | melissa
No, to teraz chyba zmuszę się do przeczytania którejś z książek pana K., a może nawet więcej niż jednej... a potem wezmę się za biografię. Potraficie narobić smaku. ;-)

Notabene ta wszechobecna "goła pupcia" już mi się tak przejadła, że nie jestem pewna, czy cokolwiek byłoby mnie w stanie zszokować.
Użytkownik: imarba 24.03.2011 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Kapuścińskiego czytałam z pewnością nie wszystko, ale dużo. Niektóre jego książki tak jak Cesarz, czy Heban mnie, całkowicie pozbawioną zamiłowania do poezji, osobę wprawiły w naprawdę poetycki nastrój. Nie czytałam ich jako reportaży, ale raczej jako swoistą "wariację" na temat reportażu i odczuwałam w nich ogromne piękno, piękno duchowe. Istnienie pieska nie ma dla mnie większego znaczenia. Moim zdaniem był czymś w rodzaju przenośni, ale do rzeczy...
Domosławskiego też czytałam i co ciekawe tę książkę ( albo raczej księgę - ze względu na ilość stron) czyta się dobrze. To duża zaleta, a jednak miałam to samo odczucie co Diana. Im... Tym...
Początkowo panu Bogu świeczka, a potem...
Nie jestem przeciwna prawdziwym biografiom, ale pewne rzeczy zostały nakreślone w taki sposób, że aż śmiać mi się chciało. (I śmiać i płakać). Po co było w biografii wstawiać wypowiedzi kochanki, skoro ta nie chciała się ujawnić z imienia i nazwiska? Chyba tylko po to, żeby powiedzieć, że miał kochankę, no dobrze, co w tym szokującego? Miał? Nie miał? A kogo to obchodzi i czy to aż takie szokujące? Nie bądźmy aż tak zakłamani. To była jego sprawa, ale napisanie o tym, oraz o tym, że po wyjazdach zaszywał się u niej na kilka dni, choć w domu nie było go od kilku miesięcy to już inna historia. To nie było już ani dziennikarstwo ani biografia, to wyraźne sugerowanie, co czytelnik ma pomyśleć.
Tak jak kilka innych spraw do końca nie wyjaśnionych.
Córka chociażby.
Prawdziwy biograf powinien w takiej sytuacji albo wyjaśnić, albo przemilczeć, albo co byłoby także do przyjęcia napisać, że osoby zainteresowane nie zgadzają się na to, czy na to więc nie będzie o tym pisał.
Istnieje bardzo ważne słowo w dziennikarstwie "podobno"... Czasami warto się nim posłużyć. W pośmiertnej biografii tym bardziej może być użyteczne, skoro sam zainteresowany niczego już wyjaśnić nie może.
Cesarz Haile Selassie był osobą kontrowersyjną i nawet jeżeli Rastafarianie uważają go za Boga, on sam się nigdy za Boga nie uważał, więc wyimaginowany wnuk Boba Marleya nie powinien czuć się urażony.
Użytkownik: Fiona54 24.03.2011 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Kapuścińskiego czytałam z... | imarba
Czytając tę dyskusję, myślę, że pan Domosławski osiągnął założony cel:)
Użytkownik: melissa 25.03.2011 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytając tę dyskusję, myś... | Fiona54
Ach, gdzieżby on chciał tak się mordować dla wzbudzania dyskusji! Stawiam raczej na kasę i sławę. :)
Użytkownik: mikesz 25.03.2011 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, gdzieżby on chciał t... | melissa
Jeżeli chodzi o sławę autora,to i owszem. Ale kasa ? Co miał Domosławski wziąć to wziął na podstawie umowy z wydawcą.Reszta to już sprawa Świata Książki" a właściwie Bertelsmanna który jest właścicielem Świata.I to on liczy swoje zyski ze sprzedaży po odliczeniu działki którą musiał wybulić na Domosławskiego.
Użytkownik: Fiona54 25.03.2011 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, gdzieżby on chciał t... | melissa
Jeśli o jakiejś książce autora głośno i burzliwie, to sława i kasa przyjdzie także:) Tak myślę.
Użytkownik: zawodnik 26.03.2011 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Diano! Twój tekst nie tylko jest napisanym bez zarzutu, pod względem literackim, podsumowaniem książki. Jest, poza wszystkim, genialnym wypunktowaniem tego, o co w przyjaźni nie chodzi! Kapuściński nie był święty, któż jest? Ale jaką trzeba być glistą, żeby obsmarowywać swojego "mistrza i przyjaciela". Genialne podsumowanie. Zgadzam się z każdym słowem Twojej recenzji, tak pochlebnym apropos stylu i intelektu autora, jak i nagannym, opisującym coraz powszechniejszą postawę, jaką zaprezentował p. Artur.
Użytkownik: homersimpson 03.04.2011 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano! Twój tekst nie tyl... | zawodnik
Całkowicie nie zgadzam się z recenzją.

Książka Domosławskiego to kawał dobrej literatury.

Zupełnie nie odnoszę wrażenia, że Domosławski pewnie chciał napisać, że RK to tchórz, oportunista i babiarz, ale zamiast tego tylko to "zasugerował".
Z całego tekstu Domosławskiego przebija sympatia i życzliwość. Jego Maestro, jak wielokrotnie nazywa RK, był tylko człowiekiem ze swoimi słabościami. Domosławski je przedstawia, ale nie napawa się nimi; jest taktowny i dyskretny. Z podziwem pisze o ciężkiej pracy RK, jego uporze i talencie pisarskim oraz wrażliwości na cierpienie mieszkańców Globalnego Południa. Szkoda, że w świadomości przebijają się tylko fragmenty o wadach Kapuścińskiego; Domosławski pisał również pięknie o jego zaletach, ale i tak jest "żałosną kreaturą", bo śmiał spojrzeć na mistrza jak na człowieka...

I pytanie na koniec: kto ma pisać biografię, jak nie osoba dobrze znająca bohatera? Kiedy dzieci piszą biografie rodziców, to nikt ich nie nazywa gnidami (to uwaga do jednego z komentarzy). Czy przyjaciel sumiennie zbierający materiały a później oddający w tekście zalety i wady bohatera biografii naprawdę zasłużył na miano człowieka, który utopił swoją moralność w rynsztoku?

Rzetelna i pisana z sercem biografia zasługuje na pochwały, szkoda że tak rzadko można je przeczytać.
Użytkownik: gajdek 09.04.2011 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Jakieś 10 minut temu skończyłem czytać książkę Domosławskiego i, jeszcze podekscytowany, postanowiłem ją ocenić oraz poczytać jakieś komentarze, żeby wyciągnąć z niej jeszcze więcej.
Po przeczytaniu Twojej recenzji zamurowało mnie.
Chyba w żadnym momencie lektury nie poczułem, aby autor chciał coś odebrać Kapuścińskiemu czy jakoś go poniżyć. Czuję wręcz, że jest odwrotnie, że Domosławski murem staje za Kapuścińskim, w większości spraw go popiera i zgadza się z nim. Rozumiem, że w pewien sposób niszczy to, co Kapuściński budował przez całe swoje życie - swoją legendę, ale może jednocześnie wyświadcza mu przysługę? jest jego adwokatem, którego Kapuściński nigdy nie miał, a którego potrzebował.
Poza tym na czym polega pisanie biografii? Stawia się pomnik i tyle? Dla mnie gatunek ten bez jakiejś żyłki detektywistycznej traci sens. Sam Domosławski powtarza przecież wiele razy, że nie pisze tej książki by wybielać Kapuścińskiego, lecz pokazać go żywego, ludzkiego.
I chyba dlatego tak dobrze czytało mi się tę książkę.

ocena: 5+
Użytkownik: norge 09.04.2011 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakieś 10 minut temu skoń... | gajdek
Jestem w stanie zrozumiec twoje odczucia i zdziwienie, że moja recenzja wygląda tak, jak wygląda. Cenię, ze piszesz o tym w rzeczowy, spokojny i pozbawiony agresji sposób.

A ja im dłużej żyję, tym bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że to samo wydarzenie, te same wypowiedziane przez kogoś słowa, taki sam tekst pisany - może być przez różnych ludzi totalnie odmiennie odebrany i zinterpretowany. I do tego moze wywołać tak skrajnie różne emocje! Jest to, szczerze mówiać, dość niepokojące, ze to, co w moim najgłębszym przekonaniu jest "białe", ktoś całym swoim sercem określi jako "czarne". Ale tak po prostu widocznie być musi....

Moze to głupie, ale nasuwa mi się tu silne skojarzenie z polityką i ostrymi podziałami na to, co słuszne i przyzwoite, a tym co paskudne i budzące sprzeciw. Słuchamy tych samych słów w jakimś wystąpieniu znanego polityka i oto dziesiątki tysięcy ludzi sa nimi zachwycone, a jakąś inną, równie dużą ich częśc ogarnia niesmak, zgroza i chęć ucieczki :)
Użytkownik: gajdek 18.04.2011 01:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem w stanie zrozumiec... | norge
Zgadzam się z tym, że dwie osoby mogą całkiem inaczej odczytać tę samą krótką informację, nie mówiąc już o czymś tak rozbudowanym jak dzieło literackie. Chciałbym jednak na poparcie mojego zdania, i obrony Domosławskiego, odwołać się do recenzji jego książki, które ukazały się w prasie w chwili publikacji. Nie chcę przytaczać konkretnych autorów, ani tytułów a jedynie wrażenie, które odniosłem, i które we mnie pozostawiły. Wiem, że to mało naukowe i mogę się mylić, tym bardziej, że książka ukazała się już dość dawno temu, ale myślę, że całkiem dobrze pamiętam, o czym wtedy dyskutowano. Mianowicie, nie chodziło o to, czy Domosławski w jakiś sposób zbezcześcił pamięć Kapuścińskiego, wydał na niego wyrok, obrzucił błotem czy niesprawiedliwe oskarżył. Autorzy recenzji spierali się raczej o to, czy pisząc biografie powinno się zaglądać tak głęboko w życie prywatne opisywanej osoby, jak to zrobił Domosławski (chodzi tu chyba przede wszystkim o kwestię "Kapuściński a kobiety"). Zatem nikt nie miał wątpliwości co do intencji, z jakimi Domosławski opisał życie Kapuścińskiego, spierano się raczej o to, czy Domosławski nie zajrzał za głęboko badając życie swojego Mistrza.
Oczywiście nie można wykluczyć, że recenzenci nie zauważyli perfidii Domosławskiego :) ale ja w to nie wierzę i jestem przekonany, że pisał swoją książkę, po to, aby Kapuściński zaczął przedstawiać się jako postać jeszcze bardziej intrygująca i złożona.
Pozdro! :)
Użytkownik: Marylek 16.04.2011 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
"Biografia Antoine'a de Saint-Exupéry'ego napisana przez Stacy Schiff. Prawie sześćset stron dość drobnego druku. Dobra, amerykańska szkoła biografistyki - solidna, sprawna, wciągająca czytelnika. Ale ta sama słabość, która razi i u tylu innych biografistów: skupiają się bardziej na przebiegu życia, zwłaszcza prywatnego, niż na samym dziele, które stworzyli ich bohaterowie, na warsztacie, języku, poglądach. Więcej dowiadujemy się, z kim byli w restauracji i co jedli, niż co myśleli o swoim pisaniu (malowaniu, komponowaniu itp.)."

Ryszard Kapuściński "Lapidarium IV"
Użytkownik: mikesz 18.04.2011 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Biografia Antoine'a de S... | Marylek
Nieco w obronie ...murarza,kucharza,pani kasjerki i oczywiście Artura Domoslawskiego.

Podstawowe pytanie które się nasuwa brzmi: "Co łączy te wszystkie osoby?"

Wiele rzeczy można znaleźć wspólnych,ale chyba najważniejszą jest to ,że każdy(lub każda) wykonuje jakąś pracę o której efektach przekonają się jej odbiorcy.
Pani kasjerka musi bardzo dobrze policzyć pieniądze, bo jeżeli się pomyli (oczywiście na niekorzyść klienta) wiadomo co ją spotka.
Kucharz musi również swoją robotę dobrze wykonać bo jak przypali schabowego to gromy spadną na jego głowę.
Rolnik musi swoją pracę również wykonać tak jak w książce, bo jak pojedzie kosić zboże kopaczką do kartofli to wiadomo co znajdzie sie na półce w pobliskiej placówce Biedronki.
Każdy z nich zobowiązany (przez pracodawcę,ewentualnie przez osobiste poczucie obowiązku)do rzetelnego wykonania swojej roboty.

A w przypadku Domosławskiego jak ma wyglądać dobrze wykonana praca?

A murarz oczywiście musi w pionie postawić ścianę ,bo jak nie postawi prosto...
Użytkownik: Marylek 18.04.2011 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieco w obronie ...murarz... | mikesz
"A w przypadku Domosławskiego jak ma wyglądać dobrze wykonana praca?"

Dokładnie tak samo jak w przypadku Kapuścińskiego, tak jak w przypadku wszystkich parających się piórem: miarą sukcesu w tej pracy jest to, czy ktoś będzie chciał książkę przeczytać. Nie dziś, nie pojutrze. Po latach, dziesięcioleciach, tysiącleciach może.

Czy ktoś dzisiaj czyta jeszcze "Pamiętniki Anastazji P." - o których było skandalicznie głośno jakiś czas temu? A takiego, dajmy na to, Platona czy Moliera ktoś czyta? I to jest ta rożnica.

Skandal pomaga sprzedać wszystko, także książkę. Na tej fali można się jakiś czas utrzymać, ale jak długo? Na pewno, natomiast, na skandalu można zarobić. Miarą sukcesu biznesmena może być stan konta, miarą pisarza - nie.

Użytkownik: norge 26.05.2011 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: "A w przypadku Domosławsk... | Marylek
Wklejam link do bardzo ciekawej rozmowy Artura Domosławskiego z Teresą Torańską. Nie jest ona zgodna z "duchem mojej recenzji", ale z tym większym zaiteresowaniem jej wysłuchałam:

http://www.dailymotion.com/video/xcc6nm_kapuyciysk​i-non-fiction-teresa-tor_news

Użytkownik: embar 09.06.2011 00:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wklejam link do bardzo ci... | norge
"Ale jaką trzeba być glistą, żeby obsmarowywać swojego "mistrza i przyjaciela"."
Dziwne, wcale nie zauważyłam tego smarowania, rzeczowo ale życzliwie w gruncie rzeczy.
Użytkownik: norge 09.06.2011 11:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ale jaką trzeba być glis... | embar
Chyba tak już z tą książką jest, że jej czytelnicy dzielą się jakby na dwie grupy. Każda grupa widzi w niej coś innego i inaczej ją odczytuje. Dlaczego tak się dzieje? Od czego to zależy, że ty droga wiedźmo jesteś tam, a ja tu? Nie mam pojęcia...
Użytkownik: kluku 28.09.2011 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba tak już z tą książk... | norge
Świetna recenzja, gratuluję.
Pisząc swoją kilka dni temu użyłem sformułowania "operacja z pozorowanym znieczuleniem". Przyznaję, że Twoje metafory lepiej do mnie przemawiają. Pozdrowienia.
Użytkownik: Marylek 11.02.2012 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Miałam nie czytać tej książki. Zarzekałam się, że po nią nie sięgnę. Ale skusiła mnie bardzo pozytywna ocena zaprzyjaźnionej Biblionetkowiczki, z którą często mamy dużą zgodność ocen. Przeczytałam.

Niestety, był to błąd. Mam te same odczucia, co Ty, Diano: na początku pozytywne zaskoczenie, że tekst jest sprawnie napisany, że tak dobrze się go czyta. Potem myśl o tym, że cytaty jednak są dobrane tendencyjnie. A potem było coraz gorzej: te drobne szpileczki, o których piszesz, ten dobór słownictwa, pomniejszającego, wartościującego. Owszem, czasami używa słowa „Maestro”, które brzmi dla mnie jak kpina.

Jeśli chodzi o dwa najbardziej kontrowersyjne rozdziały: tego o córce mogłoby w ogóle nie być – to nie jest jej biografia. Nie wiem, co autor chciał pokazać; Kapuścińskiego w roli ojca? Nie pokazał. Wywiad z kochanką, natomiast, jest zupełnie tabloidalny; kuriozalne jest dla mnie to, że z żoną wywiadu podobnej długości Domosławski nie zamieścił.

Ale najgorsza w tej książce była dla mnie atmosfera nieżyczliwości autora w stosunku do bohatera biografii, nieżyczliwości sączącej się pomalutku spomiędzy słów, spomiędzy linijek. Niedawno czytałam biografię Jacka Kaczmarskiego. Dowiedziałam się z niej, że był Kaczmarski alkoholikiem, kobieciarzem, dużym dzieckiem, osobnikiem nieodpowiedzialnym, na którego słowie często nie można było polegać. Dowiedziałam się też, że był tak charyzmatyczny, że ludzie wokół niego wybaczali mu bardzo wiele. Nie było tam wywiadu z żoną pierwszą ani drugą, ani z synem z pierwszego małżeństwa, była natomiast atmosfera życzliwości i czegoś w rodzaju żalu, że tak wielki geniusz szedł w parze z wielkimi również skazami. Takiej życzliwości w książce Domosławskiego nie znalazłam. Odniosłam przykre wrażenie, że Domosławski Kapuścińskiego po prostu nie lubił.
Użytkownik: niebieski ptak 11.02.2012 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam nie czytać tej ksi... | Marylek
Ja tę książkę mam ale jakoś nie mogę się zabrać. Co do Kaczmarskiego to kiedyś była inna afera. Jego córka Patrycja po powrocie z Australii niezbyt pochlebnie się o nim wypowiadała{ i nie dziwota to, że dla wielu był on wzorem, jakimś symbolem walki z systemem a dla niej ojcem alkoholikiem ze wszelkimi konsekwencjami dla tej choroby} i też wielu się nie podobało, że szarga dobre imię ojca. Choć tajemnicą poliszynela był jego nałóg.
Co do Domosławskiego no niestety gryzie się trochę to co rzekomo myślał/ czuł do{szacunek, etc.} Kapuścińskiego z tym co o nim napisał. Ja całości nie czytałam, jak wspomniałam tylko poszczególne rozdziały. Ten o córce też i ten wywiad z kochanką. Wiadomo, że nieudane życie córki zostało tylko po to przedstawione aby stwierdzić, że jednak Kapuścińskiemu nie wszystko się w życiu udało. Dobrze, że Domosławski pisał biografię faceta bo gdyby chodziło o kobietę to zła mamusia miałaby jeszcze bardziej przerąbane. Wiadomo jak prosty lud myśli. Kariera, zaszczyty ale mamusia to z niej dobra nie była{zawsze mogą się ludzie pocieszyć, że sami nie są tacy idealni albo poczuć chwilowy triumf-udało mi się, syn/córka wyszli na ludzi a żadnym tam pismakiem nie byłam/byłem}.
Wywiad z kochanką to masz rację tania sensacyjka. W ogóle pomijając fakt czy to rzeczywiście była Kapuścińskiego flama jest jedna niesmaczna rzecz w tym wszystkim. Owa pani przez szacunek etc. nie podaje swoich namiarów i wychodzi strasznie dennie. Na wdowę można pluć {bo ten rozdział nie jest niczym innym}za to ona nawet nie wie kto udaje, że tylko deszczyk na nią leci. Wyszło w tym stylu: choć tam sobie sypialiśmy to jednak żona trwała przy nim i miała swoje zalety. Czytaj: prała, prasowała i się nim zajmowała{proza życia na jej barach}. Nie wiem czy chce mi się czytać tę biografię dokładnie, do końca. Wszak podobne sprawy każdego dnia tworzone są na rozmaitych portalach, w TV itp. Jak zwykle naród łaknie krwi i igrzysk. To taką biografię ja codziennie czytam. Męczące to dosyć!
Użytkownik: Marylek 11.02.2012 21:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tę książkę mam ale jak... | niebieski ptak
Jeśli chodzi o Kaczmarskiego, mam na myśli tę książkę: To moja droga: Biografia Jacka Kaczmarskiego (Gajda Krzysztof). Polecam. Tę aferę z córką pamiętam; tam nie tylko o alkoholizm chodziło, choć to on właśnie leżał u podstaw ich niepowodzeń w Australii, tatuś potrafił np. wyjechać i zostawić mamę z córką bez środków do życia, bo się spełniał akurat w trasie koncertowej w Polsce. W której to trasie, zresztą, ileś tam koncetów musiało zostać odwołanych, bo artysta był zbyt pijany, żeby wyjść na scenę. A mimo wszystko - żal, nostalgia, sympatia do człowieka, który nie potrafił swoich wad poskromić nawet w imię wartości wyższych. Żadnych pretensji, że człowiek ten był taki, a nie inny.

U Domosławskiego sympatii nie ma. Jest mnóstwo pracy, widać, jak się starał szczegółowo udokumentować wszystko. I co z tego? I dla mnie - nic z tego. Po co mi osiem depesz PAP (zajmują prawie 5 stron) o sytuacji w Afryce we wczesnych latach 1960-tych? Aktualne dawno nie są; stylu Kapuścińskiego nie obrazują, bo to depesze prasowe, w miarę krótkie; zresztą za wcześnie na ten słynny styl. Żeby wyszło więcej arkuszy wdawniczych? Duża część książki Domosławskiego, to cytaty z Kapuścińskiego (i innych); z jednej strony pięknie, ciekawie, bo Kapu mówi własnym głosem; z drugiej - jak dla mnie trochę tego za dużo.

Czasami, co mnie bardzo zniesmaczyło też, Domosławski cytuje cudze opinie o tym, co Kapu myślał. Coś w stylu: Moim zdaniem Rysiek uważał/chciał/sądził/pragnął/etc. To jest nadużycie! Nikt nie wie, co drugi człowiek myśli, a skoro ów nie żyje, to tym bardziej należy się opamiętac z imputownaniem mu czegokolwiek.

Gdzieś tam Domosławski zwalnia tempo i tłumaczy, że nie ma wyjścia, nie może nie napisać o czymś, co właśnie odkrył - oczywiście jest to coś burzącego mit, odbrązowiającego. Dla zachowania proporcji nie odkrywa jednak niczego pozytywnego. Jest tak "obiektywny", że aż nieżyczliwy. To, oczywiście, moje subiektywne odczucie.
Użytkownik: niebieski ptak 11.02.2012 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o Kaczmarski... | Marylek
Czyli jednak muszę przeczytać od A do Z!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.02.2012 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam nie czytać tej ksi... | Marylek
Miałam dokładnie takie same odczucia, porównując te dwie biografie. Gajda Kaczmarskiego nie pomniejsza, choć niczego nie ukrywa - zachowuje proporcje, wydobywa cały tragizm jego postaci, ale w jakiś taki sensowny sposób, że nie ma absolutnie możliwości posądzić go o jakąś Schadenfreude, ani o chęć pokazania czytelnikom figi - "wy go tak kochaliście, wynosiliście na piedestał, no to macie!". Identycznie zresztą ma się rzecz z bardzo podobną i pod względem obiektu portretowanego, i pod względem techniki pisania biografią pióra Zofii Turowskiej "Agnieszki: pejzaże z Agnieszką Osiecką". A u Domosławskiego czuć między wierszami coś w rodzaju "ja wam pokażę, że nie taki on wielki i święty!". Może takiej intencji nie miał, może tylko mu tak wyszło, ale co tu gadać - wyszło nieprzyjemnie.
Użytkownik: Marylek 11.02.2012 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam dokładnie takie sa... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, nieprzyjemnie, to jest właściwe słowo.

Domosławski często pisze, że Kapuściński uwodził: uwodził kobiety i mężczyzn, kelnerów i mężów stanu, dziennikarzy, profesorów, sprzątaczki; uwodził uśmiechem, głosem, opowieścią. I tak mi przyszło do głowy: albo nie można mu tego "uwodzenia" darować, albo samemu się tak nie potrafi?... W każdym razie to "uwodzenie" to też zarzut.
Użytkownik: mikesz 12.02.2012 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam dokładnie takie sa... | dot59Opiekun BiblioNETki



Rozumiem,ze biografia powinna być tekstem który można spokojnie czytać u cioci na imieninach. A u cioci jak to u cioci, podawany jest nieraz na drugie danie dosyć ościsty szczupak i istnieje pewne ryzyko,że kiedy będą ujawniane treści naruszające spokój degustacji to może się stać rzecz straszna...

A u cioci na imieninach taka rzecz jest po prostu niedopuszczalna.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.02.2012 10:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem,ze ... | mikesz
Najpierw przeczytaj wyraźnie, co piszemy powyżej o różnicach pomiędzy podaniem "treści równie naruszających sposób degustacji" przez biografów postaci równie, a nawet bardziej kontrowersyjnych niż Kapuściński, a potem ironizuj, dobrze?
Użytkownik: mikesz 12.02.2012 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Najpierw przeczytaj wyraź... | dot59Opiekun BiblioNETki
Być może nieco przesadziłem z tą specjalnością "ciocinej" kuchni,ale zupełnie inaczej pojmuję zawodową rzetelność.Bo Domosławskiego profesja to właśnie "pisanie". A jego praca ma również swojego adresata,czyli czytelnika.I nie chciałbym być traktowany z przymrużeniem oka,poklepywaniem po ramieniu,ironicznym uśmiechem.

"No dobra napiszę ładną laurkę,wstawię parę szlaczków,kilka (albo i więcej) "ochów" i achów" i gawiedź to kupi."

I jeszcze cytat mało znanego polskiego poety nawiązujący nieco do poetyckich fraz zamieszczanych (lub nie) na kartach biograficznych wielkich Polaków.


"Pisarz, bard, publicysta, polityk i przewodnik ideowy w jednej osobie,musiał być cnotliwy, w tych przynajmniej swoich postępkach które przedostawały się do opinii publicznej.Rzutowano też to wymaganie wstecz.(...)Zarazem jeżeli jakiś autor wydawał się szczególnie wartościowy, a jego życie odbiegało od wzoru,przystępowano do niezbędnych poprawek, tak żeby następne pokolenia otrzymały posąg nieskazitelny. Ta tendencja , jak to bywa z niejasnymi naciskami tradycji przetrwała zmiany ustrojów".

Tym poetą jest Czesław Miłosz.

Umieszczałem ten cytat w innym miejscu,ale jest tak uroczy,że uznałem iż dla jego utrwalenia nie zaszkodzi go powtórzyć..
Użytkownik: Marylek 12.02.2012 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może nieco przesadził... | mikesz
Przeczytaj może To moja droga: Biografia Jacka Kaczmarskiego (Gajda Krzysztof), a potem powiedz, czy książka ta jest laurką ku uciesze gawiedzi? Czy jest nierzetelna? Czy Gajda traktuje czytelnika z przymrużeniem oka?

Mówimy tu o różnicach pomiędzy stylem tych dwóch biografii.

A swoją drogą, ja, czytelnik też wybieram. Wybieram rodzaj tego co czytam. I jeśli wybiorę, powiedzmy, tygodnik "Polityka", to nie oczekuję w nim wiadomości w stylu "Faktu".
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.02.2012 20:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytaj może To moja d... | Marylek
Wyprzedziłaś mnie - znów to samo chciałam napisać :-).
Użytkownik: bad_samaritan 18.06.2012 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Świetnie ujęte! Sam czytając książkę Domosławskiego miałem nieustannie wrażenie, iż czytam donos podpisany per "Życzliwy". I to donos na kogoś, kto już nie ma możliwości bronić swojego wizerunku. Pan Domosławski pod pretekstem odżegnania od hagiografii kroczył w kierunku jasno wytyczonym przez koprofagi. Fuj. Jedno trzeba przyznać (choć był to prawdopodobnie zabieg marketingowy), okładka trafna - "Kapuściński" dużą czcionką, "Domosławski" małą, szarą i w tle. Amen.
Użytkownik: aramona 19.08.2012 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Lubię czytać dobrze napis... | norge
Diano, przeczytałam jak dotąd niewiele ponad 1/5 tej książki i tak od niechcenia weszłam tutaj, żeby zobaczyć co inni sądzą na jej temat. Zainteresował mnie Twój tekst, gdyż w tytule znalazło się słowo, które uparcie chodziło mi cały czas po głowie w związku z tą biografią: "zdemaskować".

Domosławski czasem się zastanawia, czasem wyciąga wnioski, czasem stara się wytłumaczyć postępowanie Kapuścińskiego, ale już od początku zauważyłam jedno: pogoń za sensacjami, aby ZDEMASKOWAĆ wielkiego reportera, aby nikomu nie umknęło coś, co zauważył nasz Arturek.
Dlatego Twój pogląd na tą książkę wydaje mi się bliski, choć może nie powinnam się wypowiadać, zanim nie przeczytam całej biografii.
Chciałam jednak zaznaczyć, że to co napisałaś jest dla mnie widoczne już od samego początku. Aż się boję czytać dalej...
Użytkownik: mikesz 29.09.2013 16:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano, przeczytałam jak d... | aramona
Wydawca (Świat Książki )doszedł do porozumienia z żoną Ryszarda Kapuścińskiego i postanowił w następnych wydaniach biografii pomijać kontrowersyjne 4 rozdziały.

Artur Domosławski nie zgodził się z treścią ugody.

Nie wiadomo: śmiać się, czy płakać?

I ciekawe kto lub co jest wygranym w wyniku tej ugody?




Użytkownik: jelonka 30.09.2013 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydawca (Świat Książki )d... | mikesz
Dodatkowo książka zostanie wycofana z dystrybucji.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 30.09.2013 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Dodatkowo książka zostani... | jelonka
W takim razie całe szczęście, że już kupiłem, i to jeszcze w cenie outletowej ;)
Użytkownik: aramona 01.10.2013 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydawca (Świat Książki )d... | mikesz
Na pewno nie Kapuściński... Co się stało, to się nie odstanie.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: