Dodany: 04.03.2007 09:55|Autor: dot59
Pomnik Uśmiechniętego Reportera
Istnieją słowa w złą godzinę wyrzeczone, o czym przekonujemy się niekiedy, dopiero ujrzawszy je czarno na białym, w jakiś czas po fakcie, który niechcący zapowiedziały. Gdy kilka miesięcy temu Ryszard Kapuściński mówił do jednego z autorów tej książki: „(…) nie umiem mówić o sobie. Nie lubię. Takie pisanie biografii to zawsze jest jakoś stawianie pośmiertnych pomników, a ja na pomnik to bym jeszcze nie chciał”[1], i on, i jego rozmówca uśmiechali się pogodnie, nie przypuszczając, że właśnie tworzą ostatnie okruchy materiału, z którego ten pomnik powstanie…
No i powstał, a pierwsza refleksja, jaka mi się przy kontakcie z nim nasunęła, była taka: nieśmiertelna już maksyma ks. Twardowskiego - „spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”[2] - aż prosi się o rozszerzenie, wynikające tym razem nie z Dekalogu, ale z właściwej człowiekowi pasji poznania i zrozumienia; spieszmy się rozmawiać z ludźmi, albo chociaż tylko słuchać ludzi, którzy mogą mieć nam do przekazania coś ważnego…
Duet krakowskich dziennikarzy instynktownie wyczuł, że najwierniejszy pomnik mistrza reportażu zbudować można z jego własnych słów; im pozostało tylko dostarczać inspiracji do wypowiedzi i cierpliwie je zbierać na przestrzeni kilkunastu lat. Reportaże Kapuścińskiego to szkoła dobrego, głębokiego dziennikarstwa społeczno-politycznego; rozmowy Beresia i Burnetki z Kapuścińskim to doskonała lekcja jednej z podstawowych technik dziennikarskich – przeprowadzania wywiadu. Lekcja, na której uczą się i sami wykładowcy, bo wyraźnie widać, jak z czasem dojrzewa ich umiejętność zadawania pytań, jak indagowanie przekształca się w dyskusję, w której jednak nadal najważniejszy głos przypada rozmówcy. Jest to zarazem dziennikarstwo starej daty – unikające posługiwania się prowokacjami i zaskoczeniami, włażenia z butami w obszar prywatności respondenta, zmuszania go do wypowiedzi na tematy niebędące domeną jego zainteresowań – dziś już niemal na wymarciu (o czym wspomina zresztą i sam Kapuściński w trakcie jednego z wywiadów), lecz jakże cenne dla tych, którzy potrafią docenić takt, rozsądek i umiejętność odróżnienia dociekliwości od wścibstwa i nachalności!
Dla samej przyjemności obcowania z wysoką kulturą dialogu, z barwną i dźwięczną, choć niestroniącą od potoczności polszczyzną, warto te rozmowy przestudiować. Wielbiciele pisarstwa Kapuścińskiego znajdą w nich co prawda powtórzenia niejednej z tez rzuconych w „Hebanie”, „Imperium” czy „Lapidariach” - czego uniknąć się nie dało, bo poruszenie określonego tematu musiało się wiązać z wyartykułowaniem pewnych spostrzeżeń i przekonań – ale także mnóstwo niezapisanych gdzie indziej przemyśleń, dotyczących polityki wewnętrznej i zewnętrznej niektórych państw, globalizacji, władzy mediów nad zakresem docierających do nas informacji, wreszcie i aktualnej sytuacji politycznej Polski.
Zapis siedmiu obszernych wywiadów i jednej szybkiej pogawędki uzupełniają autorzy krótkimi komentarzami-wspomnieniami - złożonymi z własnych refleksji nad twórczością swego rozmówcy i jego osobowością, fragmentów wypowiedzi innych dziennikarzy i znajomych Kapuścińskiego - i kalendarium biograficznym pisarza, wzbogaconym licznymi cytatami ze starszych i niedawnych jego publikacji. Z tej mozaiki wyłania się portret człowieka skromnego, taktownego, nieprzywiązującego wagi do wartości materialnych, za to ogromną – do wartości intelektualnych i etycznych, z założenia życzliwego ludziom i niemal zawsze pogodnie uśmiechniętego, na przekór okolicznościom, o których przychodziło mu pisać i których ciężar niejeden raz odczuł na własnej skórze. Pochłonięty masą lektur niezbędnych mu do poznania opisywanego świata, pewnie nie miał czasu na czytanie powieści dla młodzieży, i w ten sposób nie dowiedział się, że na długo przed nieletnimi bohaterkami „Jeżycjady” został niezależnym odkrywcą Eksperymentalnego Sygnału Dobra[3]. Ale wiedzą to i wiedzieć będą czytelnicy, spoglądający na literacki pomnik Uśmiechniętego Reportera…
_ _ _
[1] Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, „Kapuściński: nie ogarniam świata”, wyd. Świat Książki, Warszawa 2007, s. 138.
[2] Ks. Jan Twardowski, „Śpieszmy się”, z tomu „Nie przyszedłem pana nawracać”, Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1994, s. 231.
[3] Małgorzata Musierowicz, „Kwiat kalafiora”, wyd. Akapit Press, Łódź, [rok wydania niepodany].
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.