Kair - portret pewnego miasta
Po serii mniejszych lub większych smętów, trafiła mi się książka do pochłonięcia na raz - czyli właśnie "Kair...". To historia kairskiej kamienicy, niegdyś ekskluzywnej, obecnie zamieszkanej przez mieszane towarzystwo - bogaczy z apartamentów na dole oraz biedotę zajmującą dawne komórki lokatorskie na dachu. Przy okazji to przegląd całego arabskiego społeczeństwa - podzielonego, gdzie karty są już raz na zawsze rozdane, drogi awansu zablokowane, a wszystkim rządzi kasa.
Niezależnie od stanu majątkowego mieszkańcy kamienicy mają swoje problemy. Zaki - przedsiębiorca i nieuleczalny kobieciarz - uświadamia sobie, że zostając w kraju i nie żeniąc się, przypuszczalnie zmarnował swoje życie. Dziennikarzowi Hatimowi przychodzi płacić coraz wyższą cenę za swój homoseksualizm. Także Azzimowi, mafiozowi i parlamentarzyście, nie jest lekko. Żyje w stresie, że wykona jeden fałszywy ruch i może wszystko stracić.
Ich problemy jednak mogą zostać rozwiązane lub choćby złagodzone, gdyż nie należą oni do kasty finansowych pariasów. Inaczej jest z mieszkańcami blaszaków na dachu - ci muszą godzić się na gigantyczne kompromis, i na różne sposoby się sprzedawać. Kończy się to zazwyczaj dramatem. Jest jeszcze jedna droga wyjścia z upodlenia. Wykorzystywana przez cwanych imamów potrzeba godności znajduje swoje ujście w zaangażowaniu w religię i kończy się zazwyczaj wejściem na szybką ścieżkę dżihadu i równie szybkie wejście do grona "męczenników".
Innej drogi dla urodzonych w Egipcie w niebogatych rodzinach niestety nie ma (no, może być to jeszcze "awans" dzięki ciężkim przestępstwom, ale przecież nie dla każdego to ścieżka i trudno ją polecać).
Książka traktuje o poważnych sprawach (autor zresztą jest zaangażowany w ruch na rzecz demokratycznych przemian), ale jednocześnie napisana jest lekko, postacie są malownicze i wiarygodne, czyta się naprawdę z dużym zainteresowaniem. Widać przy tym, że była pisana na rynek egipski, objętość nie jest sztucznie napompowana skróconą historią Egiptu w ostatnich stu latach.
Jedna łyżka dziegciu - zdecydowanie negatywny wizerunek Koptów. Nie ma ani jednej postaci z tej grupy, która nie byłaby antypatyczna. W sytuacji, kiedy Koptowie są w Egipcie dyskryminowani, a często nawet prześladowani, szkoda, że również ta książka tak będzie kształtować ich wizerunek. (Tym bardziej w tej chwili doceniam turecką pisarkę Elif Şafak, która zabrała się za zasypywanie dołów między Turkami a Ormianami w "Bękarcie za Stambułu" - a stosunki turecko-ormiańskie też do łatwych nie należą).
Mimo wszystko - zachęcam do przeczytania tej książki.
[Tekst opublikowałam także na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.