Dodany: 02.03.2007 19:32|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Alfabet
Knabit Leon

1 osoba poleca ten tekst.

Lekcja wartości chrześcijańskich (nie w cudzysłowie!)


„Alfabet” spisany przez najbardziej chyba znanego polskiego zakonnika wpisuje się w schemat konstrukcyjny innych pozycji noszących taki sam tytuł, podobnie bowiem jak one zawiera ułożony w porządku alfabetycznym zbiór haseł, które z jakiegoś względu wydały się autorowi warte omówienia. Znaczną ich część stanowią nazwiska osób, z którymi zetknął się podczas swej drogi przez życie; w tym jednak, w odróżnieniu od „alfabetów” autorstwa polityków i publicystów politycznych, próżno szukać postaci przedstawionych z niechęcią czy złośliwością. Nie tylko o zmarłych, ale i o żywych mów albo dobrze, albo wcale – zdaje się pouczać swoim przykładem ojciec Leon.

Trudno uwierzyć, by w swojej pięćdziesięcioparoletniej posłudze duchownej nie napotkał kolegów czy przełożonych niesympatycznych, obdarzonych poważnymi wadami charakteru czy mających na koncie naganne uczynki – lecz on przekonuje nas, że warto wspominać raczej tych, którzy wyróżnili się czymś pozytywnym, choćby tylko poczuciem humoru czy dystansem do własnej słabości. I nawet w pewnym znanym dziennikarzu, słynącym z otwartego antyklerykalizmu i kompletnego braku umiaru w języku, znajduje o. Leon coś, co poczytuje za plus: „on o swoim pochodzeniu mówi otwarcie i wcale się z nim nie kryje. I w tym jest OK”[1]. I nawet pisząc o zjawiskach, które dla niego samego stały się źródłem trosk i dramatów, i których nie sposób z perspektywy czasu ocenić inaczej niż negatywnie – jak okupacja hitlerowska, stalinizm, antysemicka nagonka roku 1968 czy stan wojenny – wystrzega się ekstremalnych epitetów, okazywania choćby cienia pogardy czy nienawiści do odpowiedzialnych za dany stan rzeczy. Otóż i lekcja poglądowa chrześcijańskiej miłości bliźniego, jakże odmienna od tej, którą nieraz mamy okazję oglądać w wykonaniu naszych rodaków, głośno wołających o „wartościach”!

„Alfabet” z założenia jest rzeczą dość osobistą, ale pisząc o faktach, które miały bezpośredni wpływ na jego życie – jak choćby przygoda z mediami – stara się autor realizować swoją duszpasterską misję, przemycając między wspominkami jakąś mądrą uwagę („Zamiast się gryźć i zastanawiać, czy mi to szkodzi, czy mnie to łechce, najzwyczajniej w świecie podziękować trzeba Panu Bogu i spokojnie robić swoje dalej”[2]), a do długiej listy haseł biograficznych dorzuca kilka innych, natury bardziej ogólnej, których rozwinięcia mogłyby swobodnie wystąpić w roli krótkich homilii (np. „Celibat”, „Cierpienie”, „Starość”). A nad każdym zdaniem unosi się ten sam ciepły uśmiech, który rozświetla widoczną na okładce twarz, na poły ukrytą pod benedyktyńskim kapturem.

Lektura wartościowa przede wszystkim dla katolików, ale i dla tych, którzy, niezrażeni działalnością pewnych osób ukrywających się pod szyldem „Polaka-katolika”, zapragną zawrzeć z tą religią bliższą znajomość.


_ _ _

[1] O. Leon Knabit, „Alfabet”, Dom Wydawniczy Rafael, Kraków 2006, s. 164.
[2] Tamże, s. 159.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1146
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: