Dodany: 06.03.2011 21:50|Autor: Raptusiewicz

Czytatnik: głowa bez namysłu

7 osób poleca ten tekst.

o feminizmie


„W emancypacji kobiet chodzi o wyzwolenie spod panowania i opieki mężczyzn. Jest ona walką o równe prawa i równe obowiązki dla obu płci. […]

Feminizm to coś istotnie innego niż emancypacja. Zakłada ją, ale idzie znacznie dalej. Po osiągnięciu tych samych praw i uznaniu równej wartości, kobiety nie chcą przejmować panujących w społeczeństwie struktur myślenia i działania. Jeśli emancypacja chce wyzwolić od dyskryminacji i ucisku, to feminizm szuka celu tego wyzwolenia. Chodzi mu o nowy sposób wartościowania obowiązujących norm i wartości, poddaje on krytyce całe społeczeństwo i kulturę, a więc także Kościół. Profesor Halkes uważa, że najgorszy błąd kultury, religii i polityki nie leży w ich jednostronności i połowiczności, ale w przekonaniu, że ta połowiczność oznacza całość. Można więc porównać dążenia emancypatoryjne do chęci równego dzielenia upieczonego już ciasta. Feminizm za to pragnie upiec zupełnie inny, nowy wypiek…

Feminizm nie jest więc ruchem historycznym, stawiającym sobie za cel osiągnięcie większych możliwości dla kobiet. Nie chodzi w nim o nienawiść do mężczyzn, czy o obarczanie winą za taki stan rzeczy konkretnych osób płci męskiej. O wiele bardziej chodzi o tworzenie wartości i form życia nowych w porównaniu z obowiązującymi w kulturze patriarchalnej. Staje się przez to szansą także dla mężczyzn, którzy również są ofiarami jednostronności naszej kultury. Kobiety natomiast tak dalece zaakceptowały i uwewnętrzniły obrazy, stereotypy i modele narzuconych im ról i oczekiwań, że często nie są nawet świadome swojego zniewolenia i nieświadomie imitują mężczyzn. Mężczyźni także nie są świadomi, że faktycznie wzorce naszej kultury odnoszą się wyłącznie do nich. Feministki zauważając tę sytuację nie chcą stawiać sobie pytania „za kogo mnie inni uważają?”, ale: „kim jestem?”. One chcą siebie same określać. Feminizm jest więc poszukiwaniem własnego „ja”, ruchem do wewnątrz. Jest poszukiwaniem tego, co w człowieku-kobiecie najgłębsze, naszych korzeni (łac. radices). […] Rozwija się więc feminizm jakby dwoma nurtami. Jeden to proces uświadamiania kobiet, że dotąd inni decydowali za nie, kim one mają być, i wypływający stąd proces wyzwalania się do samostanowienia. Drugi to krytyka struktur, które doprowadziły do systemu ucisku kobiet, utrzymywały i utrzymują go”.

* Elżbieta Adamiak, „Błogosławiona między niewiastami. Maryja w feministycznej teologii Cathariny Halkes”, Lublin 1997, s. 23–25.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 30614
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 60
Użytkownik: norge 07.03.2011 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: „W emancypacji kobiet cho... | Raptusiewicz
"Kobiety natomiast tak dalece zaakceptowały i uwewnętrzniły obrazy, stereotypy i modele narzuconych im ról i oczekiwań, że często nie są nawet świadome swojego zniewolenia."

To jest samo sedno sprawy! Kobiety, ktore znajduja sie w bezdyskusyjnej opresji (mnostwo przykladow z zycia i z literatury) nie zdaja sobie sprawy, ze cos jest nie tak. Sa szczesliwe w tych warunkach, w ktorych zyja. Glosno to potwiedzaja. Czasem bywa to glownym argumentem dla tych, ktorzy uwazaja, ze nie nalezy nic zmieniac i dobrze jest jak jest :-)
Użytkownik: verdiana 07.03.2011 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: "Kobiety natomiast tak da... | norge
No, tym, które rzeczywiście są szczęśliwe, chyba się nie powinno... uszczęśliwianie na siłę jest gorsze niż faszyzm. Zrównać prawa, zrównać pensje, zrównać możliwości, a z resztą niech sobie radzą. ;)
Użytkownik: Vemona 07.03.2011 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: No, tym, które rzeczywiśc... | verdiana
To jest właśnie sedno tego, co uważam na ważne w feminizmie - niech każdy ma możliwość, a co z nią zrobi, to od niego zależy. Ale niech to będzie świadomy i dojrzały wybór, nie ograniczony koniecznością, nakazem czy stereotypem.
Użytkownik: verdiana 07.03.2011 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: To jest właśnie sedno teg... | Vemona
No właśnie.
Tylko że większość ludzi NIE jest dojrzała i nigdy nie będzie. I zapewne nie zechce porzucić stereotypów i bredni w typie linka Raptusiewicz, co widać nawet w tamtym wątku. Więc niech sobie w tym marazmie tkwią, skoro chcą. Tylko niech innych nie zmuszają.
Użytkownik: mirmił 07.03.2011 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Tylko że wi... | verdiana
Zgadzam się w pełni z feminizmem, lecz nie dopuszczam metod, jakimi chce rozpowszechniać swoje idee: poprzez państwowe dotacje, poprzez zmiany prawa ingerujące w strukturę zatrudnień prywatnych firm itp.
Czy feministki się na to zgadzają, by walczyć za własne pieniądze, prywatnymi środkami, a nie angażować do tego machiny państwa i prawa?
Użytkownik: verdiana 08.03.2011 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się w pełni z fem... | mirmił
A to nie do mnie pytanie, ja - jak już wielokrotnie pisałam - NIE jestem feministką. I nawet nie ze wszystkim się zgadzam. Trzeba by zapytać feministki - może Misiak rozważy np. zaproszenie do okienka Magdaleny Środy? I wtedy wszyscy będą mogli jej powiedzieć, co myślę, i zapytać, o co chcą?

Odezwałam się tu, żeby zrównoważyć trochę wypowiedzi - niefeministki też dostrzegają brednie i inwektywy, jakimi się feministki obrzuca.
Użytkownik: misiak297 08.03.2011 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: A to nie do mnie pytanie,... | verdiana
Nie jest to głupi pomysł. Ja byłbym za. Tym bardziej, że sam o feminizmie wiem stosunkowo mało.
Użytkownik: verdiana 09.03.2011 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jest to głupi pomysł.... | misiak297
Byłoby fantastycznie. To genialna kobieta, w dodatku świetnie pisząca.
Użytkownik: Marylek 08.03.2011 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: A to nie do mnie pytanie,... | verdiana
Nie jesteś?

Feministą jest każdy, bez względu na płeć, kto uważa, że kobieta ma prawo otrzymywać pieniądze na wykonywaną przez siebie pracę i wydać te zarobione przez siebie pieniądze w sposób, jaki sama uzna za stosowny.

Ty tak nie uważasz?
Użytkownik: Czajka 08.03.2011 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jesteś? Feministą ... | Marylek
To chyba humanistą się wtedy jest. :)
Użytkownik: janmamut 08.03.2011 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba humanistą się wt... | Czajka
Ja bym wręcz powiedział, że jeśli ktoś uważa, że człowiek ma prawo otrzymywać pieniądze na wykonywaną przez siebie pracę i wydać te zarobione przez siebie pieniądze w sposób, jaki sam uzna za stosowny, to jest prawicowcem. Tylko taki uważa również, że jeśli pracodawca uzna, że najlepiej zatrudnić 80% białych heteroseksualnych mężczyzn i 20% trójokich, trójnogich niebieskich ludzików z Wenus, to państwu nic do tego. :-)
Użytkownik: verdiana 09.03.2011 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba humanistą się wt... | Czajka
Dokładnie tak. HUMANISTĄ.
Użytkownik: Raptusiewicz 09.03.2011 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba humanistą się wt... | Czajka
Albo humanistką ;-)
Użytkownik: krzyniu 25.03.2011 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jesteś? Feministą ... | Marylek
Myślałem, że homoseksualistą i masonem :-)
Użytkownik: Szeba 16.07.2011 20:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jesteś? Feministą ... | Marylek

Też jestem zdziwiona, ale raczej mniej ogólnie a prędzej co do samej Verdiany ;)

To chyba nie takie proste ;) Oprócz poglądów, systemu wartości, czy stylu życia, należałoby chyba również pamiętać o korzeniach i "wspólnej" historii, o poczuciu tożsamości oraz wspólnoty, mniej chyba ważna jest dziś za to wspólnota doświadczeń.

Użytkownik: antecorda 07.03.2011 23:04 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie. Tylko że wi... | verdiana
Hm! Mam wrażenie, że nieco przesadzasz. Przeczytałem wszystkie literki na podanej stronie i żadna, w moim odczuciu, nie zmuszała nikogo do niczego. Czy możesz mi wskazać, które sformułowanie zmusza do czegokolwiek? :)
Użytkownik: addam23 09.03.2011 01:52 napisał(a):
Odpowiedź na: No, tym, które rzeczywiśc... | verdiana
Zrównać prawa - ok.
Zrównać pensje? Ale co, jak? Centralne planowanie jakieś? Bo nie rozumiem. Kto ma decydować ile jaki pracownik powinien dostawać wynagrodzenia?
Klucz według wykształcenia? Guzik warty. Są ludzie po studiach którzy wszystko wypuścili lewym uchem.
Klucz według doświadczenia? Jak policzyć wartość doświadczenia?
Jak policzyć wartość wiedzy?
Dlaczego mam mieć problemy jeśli potrafię lepiej negocjować i wynegocjuje wyższą pensję niż ktoś inny.

Ciekaw jestem kto opracuje wzór na sprawiedliwą pensje. :)

Zrównać możliwości???
Co się pod tym kryje?
Użytkownik: Raptusiewicz 09.03.2011 09:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zrównać prawa - ok. Zró... | addam23
Chodzi o zrównanie płac kobiet i mężczyzn na takich samych stanowiskach.
Użytkownik: addam23 09.03.2011 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Chodzi o zrównanie płac k... | Raptusiewicz
Ale kto na tych samych stanowiskach zarabia tyle samo? W budżetówce chyba tylko takie dziwy. I co to znaczy "takie samo stanowisko"? Ja w pracy na "takim samym stanowisku" zarabiam mniej od mniej wiecej polowy innych, wiecej od drugiej połowy (tak jest wyceniana moja produktywnosc i sie z tym zgadzam w zasadzie).
Każdy sam sobie negocjuje indywidualnie pensję z pracodawcą w większosci prywatnych firm.
Użytkownik: Raptusiewicz 09.03.2011 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale kto na tych samych st... | addam23
Jednak badania, których sama nie robiłam, wskazują, że różnice w płacach mężczyzn i kobiet wynikają nie z umiejętności, produktywności czy czegoś tam jeszcze, ale tylko z płci. Nie wydaje mi się, żeby, upraszczając, możliwość zajścia w ciążę była dobrym kryterium różnicowania płac. :-p
Użytkownik: addam23 09.03.2011 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jednak badania, których s... | Raptusiewicz
Dlaczego nie? A płatny urlop macierzyński, który może walnąć w pracodawcę? A ile procent kobiet po urodzeniu dziecka rezygnuje na kilka lat z dalszej pracy? (a ilu mężczyzn). Tego typu rachunki prawdopodobieństwa pracodawcy muszą prowadzić. I to nie tylko w kwestii - czy zatrudniam kobietę, czy nie.
Mniejsza o to jednak "czy".

Jak zrównać te pensję? Jak i kto ma to kontrolować? Według jakiego klucza? Jaki dać urzędnikom kontrolującym wzór na mierzenie "umiejętnosci" pracowników?
Użytkownik: addam23 10.03.2011 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego nie? A płatny ur... | addam23
Bo np żeby było smiesznie - dysproporcja między płacami kobiet i mężczyzn w polsce jest... mniejsza niż w takich krajach skandynawskich :)
Jak więc widać - mechanizmy przez nich tam stosowane są nieskuteczne.
Użytkownik: addam23 10.03.2011 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo np żeby było smiesznie... | addam23
Ile procent kobiet rodzi w życiu przynajmniej jedno dziecko? Łatwo można policzyć prawdopodobieństwo tego, że spadnie na nasze (pracodawcy) barki płaccenia za nic (urlop macierzyński).
Dodatkowo ilosc zwolnień z powodów rodzinnych kobiet i mężczyzn również można policzyć. Ciekawe po uwzględnieniu tego typu ryzyka dysproporcja między pensjami nie okazała by się czasem jak najbardziej uzasadniona (lub też - wcale nie tak bardzo przesadzona).

Dlaczego ktos (kobieta) ma cierpieć z powodu statystyk i prawdopodobieństwa? Taki jest swiat. Z reguły żaden przedsiębiorca nie chce zbankrutować, a zarobić na swoje i swojej rodziny utrzymanie, więc ustalając budżet musi liczyć każdą złotówkę.

Z tego samego powodu - student, czy osoba która własnie je skończyła raczej nie zostanie od razu zatrudniona na etat, a najpierw na jakis okres próbny. Dlaczego? Bo statystyki i życie pokazuje ile procent takich ludzi jest kompletnie niekompetentnych i niegodnych zaufania.
Dlatego - każdy kompetentny i godny zaufania absolwent - musi przez to przejsc.

Zmusimy siłą pracodawców do większego ryzyka i statystycznie - gorszych decyzji? Więcej będzie bankructw, ostrożniejsze inwestowanie w rozwój firm, mniej ludzi będzie skłonnych ryzykować prowadzenie własnej działalnosci itp. Efekt domina. Nic nie ma za darmo.
Użytkownik: Monika.W 10.03.2011 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ile procent kobiet rodzi ... | addam23
" Łatwo można policzyć prawdopodobieństwo tego, że spadnie na nasze (pracodawcy) barki płaccenia za nic (urlop macierzyński)."

W okresie urlopu macierzyńskiego płaci nie pracodawca, ale ZUS - więc finansowo w żaden sposób to pracodawcy nie obciąża. Jeśli już - można podnosić argumenty organizacyjne, itp.

Oczywiście kwoty płacone przez ZUS, przy obecnym kształcie ubezpieczeń społecznych w RP, sa płacone w rzeczywistości przez budżet Pastwa, czyli przez wszystkich podatników - ale chyba nie kwestionujesz konieczności wypłacania akurat takich świadczeń?
Użytkownik: mirmił 10.03.2011 12:25 napisał(a):
Odpowiedź na: " Łatwo można policzyć pr... | Monika.W
Finansowo to pracodawcę w całości obciąża. Płaci on przecież nie tylko na świadczenia swoich pracowników ZUS'owi, ale także na świadczenia innych firm dla ich pracowników - tak jak i te inne firmy płacą dla niego. Dodatkowo musi on opłacić pensje kilku tysięcy pracowników ZUS'u, którzy zajmują się rozdziałem tych pieniędzy - a także opłacić urlopy macierzyńskie tych pracowników ZUS'u.:)
W ostateczności jednak obciążenia te i tak spadają na samych klientów, gdyż pracodawcy, chociaż fizycznie to oni pieniądze odprowadzają, muszą odebrać te pieniądze w cenach usług bądź towarów "zwykłym ludziom" - i tak koło się zamyka. W gospodarce centralnie planowanej, takiej jak nasza, zawsze traci najbiedniejszy.
Użytkownik: Monika.W 10.03.2011 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Finansowo to pracodawcę w... | mirmił
Owszem - pisałam o tym - że wszystko to idzie z budżetu RP. A budżet ten tworzony jest przez wszystkich podatników, nie tylko przez pracodawców. Akurat pracodawcy w przeważającej większości podatku dochodowego nie płacą:)- gdyż nie wykazują dochodu. Zaś VAT dla pracodawców - przedsiębiorców jest "przezroczysty". Koszty akcyzy też w całości pokrywa ostateczny konsument.
Więc owszem - za wszystko płaci podatnik osoba fizyczna.
Ja zareagowałam tylko na nieprawdziwe stwierdzenie, że pracodawca płaci wynagrodzenie kobiecie na urlopie macierzyńskim.
Użytkownik: mikesz 10.03.2011 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem - pisałam o tym - ... | Monika.W
Rozumiem to oburzenie z powodu obciążeń podatkowych,VAT-ów,ZUS-ów i innych publicznych danin.Co prawda są miejsca ( np. kraje Skandynawskie) gdzie płacą drakońskie podatki i swoje ZUS-y,ale albo oni są mało inteligentni,albo to tylko kwestia innych priorytetów,bo mimo wszystko uważają się za najszczęśliwszych ludzi na świecie.Dochodzi jeszcze społeczeństwo Nowej Zelandii - również nie narzekają.Co więcej kobiety z tamtych krajów do Polski - pomimo niższych podatków i to płatnych w naszej walucie - wcale się nie spieszą.

A wracając do Polski to może w ramach światowego eksperymentu wrócić do handlu wymiennego,albo innej mniej skomplikowanej formy obciążeń fiskalnych.Jakieś biurowce,komputery,kasy fiskalne to przecież zbędny wydatek. Wystarczy na przykład nieco palm(mogą być swojskie sosny) na których będą siedzieć pracownicy i żmudnie liczyli zawartość państwowego majątku. Tego do podziału.Oczywiście wszystko będzie logistycznie dopracowane i tak na palmach będzie zbierany podatek dochodowy w postaci bananów,a na sosnach ZUS w postaci szyszek.

Oczywiście pracę będą wykonywali panowie ,bo panie w tym czasie będą grzyby i jagody zbierać.

To będzie podatek VAT.

A później to wszystko dzielimy.Oczywiście faceci obdarowywani w pierwszej kolejności.Bo to ich pomysł.
Użytkownik: mirmił 10.03.2011 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem to oburzenie z p... | mikesz
Nie wiem jak tam Skandynawowie, ale ja nie czuję się szczęśliwy, gdy rząd zabiera mi ok 85% tego,co wypracuję. Wiem też, że wiele innych osób również nie jest z tego powodu zachwyconych. Przypuszczam że jest to specyficzny rodzaj szczęścia - ten, który odczuwają ci, których uważasz - nie wiem wprawdzie na jakiej podstawie - za szczęśliwych. Niewolnicy, którym zabierano 90% zarobków, również prawdopodobnie byli szczęśliwi tym samym szczęściem, które, domyślam się, chciałbyś przymusowo, to znaczy drogą administracyjno-policyjną - roztoczyć po wszystkich obywatelach naszego kraju. No bo byli bezpieczni, mieli zapewniony kawałek chleba, dach nad głową - skromnie, ale pewnie.
Natomiast co innego w hipotetycznym kraju, gdzie panuje wolność gospodarcza, tam zapewne wszyscy chodzą smutni i zatroskani niepewnością swojego losu, wszak żaden Pan ani Państwo nie zapewni mu tego skromnego poziomu koniecznego do przeżycia.
Użytkownik: mirmił 10.03.2011 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem to oburzenie z p... | mikesz
O temacie feminizmu pisze dziś niezawodny Stanisław Michalkiewicz:

http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1961
Użytkownik: mikesz 10.03.2011 22:02 napisał(a):
Odpowiedź na: O temacie feminizmu pisze... | mirmił
Co do niezawodności poglądów pana Michalkiewicza mam swoje zdanie.A jeżeli chodzi o wpływ wysokości podatków i tego rodzaju neoliberalnych bajek polecam wspólną eskapadę ( z guru Michalkiewiczem) do Gabonu ,czy malowniczego Wybrzeża Kości Słoniowej.

Podatków żadnych nikt nie ściąga.Organy państwa siedzą na jednym baobabie,biurokracja na drzewie akacjowym,a jeżeli chcą zobaczyć co dzieje się w jakimś zakątku kraju to tylko na wielbłądach podróże,czyli kosztów własnych prawie żadnych. A mimo to wszystkim marzy się Szwecja,Norwegia czy Dania,gdzie fiskus zdziera że aż miło.
Użytkownik: mirmił 10.03.2011 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do niezawodności poglą... | mikesz
Co go Gabonu, to przez ostatnie kilkadziesiąt lat rządził tam twardą ręką Omar Bongo i skala interwencjonizmu państwowego w tym kraju jest większa niż w socjalistycznych krajach Europy. Wszystkie podstawowe dziedziny gospodarki, podobnie jak w Polsce, są w rękach państwowych: transport, paliwa, edukacja, lecznictwo itd. Cła są zbliżone do standardów europejskich. Dopiero w ostatnich latach rząd podjął pewne kroki zmierzające do prywatyzacji sektora finansowego. Itd pełny socjalizm.
Wypada mieć jakieś pojęcie o temacie, zanim chlapnie się głupotę.
Co do "neoliberalizmu" - nie ma takiego zwierzęcia. Są na świecie tylko dwa ustroje: kapitalizm: ludzie pracują na siebie i na swoje rodziny, panuje pełna wolność wymiany towarów, przemieszczania się, pracy. Drugim systemem jest socjalizm (vel komunizm, faszyzm, interwencjonizm) - państwo biurokratyczne steruje cenami (np. nasze ostatnio podniosło ceny paliwa), pracą (kodeks pracy), pieniędzmi (podatki) i wszystkim innym.

Użytkownik: addam23 11.03.2011 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Finansowo to pracodawcę w... | mirmił
Tylko, że istnieje również granica tej przerzucalności :) Granicą tą jest - cena importowanych towarów, lub rezygnacja klienta (pird***, sam sobie położę te płytki). W efekcie - tracą wszyscy ubodzy i srednio zamożni (a tacy zazwyczaj są mali i sredni przedsiębiorcy, którzy to zatrudniają największą część polaków i tworzą najwięcej PKB).
Użytkownik: Raptusiewicz 10.03.2011 00:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo np żeby było smiesznie... | addam23
Nie wiem, co robią w tym celu w Skandynawii :-)

Nie uważam jednak, żeby moja praca, jakościowo tak samo wartościowa, załóżmy, jak mężczyzny, powinna być oceniana niżej tylko dlatego, że MOGĘ (w sensie: mam możliwość) zajść w ciążę. Oczywiście, coś należałoby zrobić w kierunku tego, żeby panowie zaczęli brać urlopy macie(ojco)rzyńskie tak samo często, jak kobiety; w końcu tych dzieci nie ma jedna płeć. ;-p

Co do rezygnacji z pracy, to zapewne faktycznie niewielki procent panów odchodzi z niej po urodzeniu dziecka. ;-) Tak naprawdę kobiety są, jak sądzę, często zwyczajnie zwalniane, kiedy chcą wrócić.
Użytkownik: addam23 10.03.2011 23:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, co robią w tym ... | Raptusiewicz
Zmuszać ojców do urlopów tacierzyńskich? I pracodawca ma płacić obojgu za nic? :) Jeszcze lepiej :) Skąd na to weźmie pieniądze? Zwolni inną panią, albo obniży pensje.

Zwracam uwagę na analogie ze studentami. Jak można oczekiwać od pracodawców, żeby nie liczyli prawdopodobieństwa możliwych zysków/strat?

Ojciec po urodzeniu dziecka przez żonę fizjologicznie nijak się nie zmienia. Nie ma od czego odpoczywać, po czym się kurować, a i samo dziecko srednio potrzebuje jego własnie bliskosci. Jest za to jak najbardziej wskazane - branie przez tatusia nadgodzin, aby sprostać koniecznosci większych wydatków. Trudno oczekiwać, aby robiła to jego żona :)

Rezygnacja z pracy z wyboru - to (o ile widzę po swoim otoczniu) dosc częsta decyzja (jak najbardziej zrozumiała). Wracają do pracy (z tego co zaobserwowałem) gdzy dziecko podrosnie, albo pójdzie do przedszkola.

A kobiety zwalniane z pracy gdy urodzą dziecko?
Pochylmy się nad tym problemem... Kto na miejsce tej kobiety zostanie zatrudniony? A może - inna kobieta przed/po urodzeniu dziecka? Gdy ona z kolei będzie rodzić - inna zostanie zatrudniona. Więc nie sądzę, żeby to było jakims problemem istotnym.
Użytkownik: Monika.W 11.03.2011 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmuszać ojców do urlopów ... | addam23
"Zmuszać ojców do urlopów tacierzyńskich? I pracodawca ma płacić obojgu za nic? :)"
A skąd ten upór, że to płaci pracodawca? Może odniesiesz się do podanych argumentów w tym zakresie? Nie rozumiem uporu, przy jednoczesnym braku kontr-argumnetów na poparcie swego stanowiska.
Użytkownik: mikesz 11.03.2011 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zmuszać ojców do urlopów... | Monika.W
Niestety żyjemy w takim świecie gdzie wszystko jest towarem,kosztem ,ma swoją wymierną wartość.I taki urlop tacierzyński,czy macierzyński jest również kosztem dla państwa, pracodawcy,społeczeństwa.Tylko należy wziąść pod uwagę,ze niektóre koszty są również inwestycją.Dzisiaj ponosisz koszty,ale zwraca sie to w bliższej lub dalszej perspektywie czasowej.Nic nie jest za darmo,kwestia tylko odpowiednich proporcji.Są społeczeństwa które myślą innymi kategoriami niż większość Polaków.Nowy katechizm Polaka mówi,że państwo opiekuńcze,socjalistyczne ( w pierwotnym tego słowa znaczeniu) to zupełny anachronizm.Jakieś pojęcie zaufania,odpowiedzialności za drugą osobę,za Innego.Poczucie solidaryzmu międzypokoleniowego,międzypłciowego to bajka.Zawsze będę młody,piękny i zdrowy a moje dzieci nie potrzebują niczego od zachłannego państwa.

Problem dotyczy w dużej mierze wizji społeczeństwa. W niektórych krajach (wiadomo jakich ) społeczeństwo postrzega się jako jeden wielki organizm,gdzie samopoczucie ,zdrowie psychiczne każdej jego cząstki (pojedynczego człowieka)postrzegane jest sprawa wszystkich ludzi.Jeżeli dostrzegam,że ktoś sobie nie radzi ze sobą,jest mniej zapobiegliwy,mniej zdolny to nie jest to tylko jego sprawa.To jest wyzwanie również dla mnie.Muszę temu komuś pomóc.Jako sąsiad,jako opiekun ( W Danii na przykład ludzie należą do kilkunastu organizacji działających non profit),jako podatnik.

A u nas? W Polsce jeden wielki Służewiec.Oczywiście w wyścigu biorą udział nie konie,ale społeczeństwo szczurów.Drugi człowiek to nie partner,obywatel,humanitarne wyzwanie ,ale rywal do kasy,michy,orderów,stołka.I wiadomo ,że szczury nie lubią płacić podatków,na emeryturę nie przechodzą.Dzieci? Przeżyje to które będzie najmocniejsze ,ewentualnie najbardziej sprytne.

I pomyśleć ,ze to wszystko w kraju gdzie Kazanie na Gorze Chrystusa powinno być społecznym drogowskazem,a związek zawodowy którym się tak szczycimy nosił nazwę Solidarność.Również solidarność ze słabszym, biedniejszym ,Innym.
Użytkownik: addam23 15.03.2011 00:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety żyjemy w takim ś... | mikesz
A zobacz jak było z dobroczynnoscią polaków przed złotymi czasu komunizmu i po. To tworzenie "nowego lepszego człowieka" zniszczył ten naród.

No i również - jak na złosc - to po czasach realnego socjalizmu w polsce te więzy w społeczeństwie się rozsypały i wypaczyły.

"Zawsze będę młody,piękny i zdrowy a moje dzieci nie potrzebują niczego od zachłannego państwa."
Pięknie brzmi. A jak to wygląda w praktyce?
Zachoruje - trafię do umieralnie zwanej polską służbą zdrowia.
Emerytury nie dostanę (mam 24 lata), lub dostanę ją szczątkową. A nawet jesli zdarzy się cud w budżecie i bym mógł dostać, to pewnie i tak nie dożyje (dajcie mi papier - dobrowolnie rezygnuje z wszelkich emerytur)

Dzieci - patrząc na długi i obciążenia finansowe, które po nas dostaną w spadku dzięki wspaniałemu państwu...


Skąd się bierze bogactwo? Z pracy. Dlatego same rozwiązania systemowe są drugorzędne.
Pracowite nacje - w każdym systemie będzie sobie radzić lepiej niż leniwe i skłonne do krętactw. Z tym, że - system również zmienia społeczeństwa (co komunizm z polakami zrobił).

Solidarnosc solidarnoscią, ale finansowanie z pieniędzy ciężko pracujących leniów i obiboków... nie widzę w tym nic z solidarnosci i sprawiedliwosci społecznej.
Wystarczy rozejrzeć się po swoich znajomych i okolicach.
W rodzinie widzę ludzi ciężko pracujących fizycznie od 16 roku życia, jak i takich, którzy przez całe życie nie skalały się pracą.
Wsród równiesników widzę winkujących pod sklepem, zbierających na flaszkę, takich siedzących w posredniakach, takich od 17 roku życia pracujących na budowach każde wakacje i ferie. Takich, którzy po kilka lat za grosze pracowali w niszczącej psychicznie pracy w call center, a wieczorami dojeżdżającej autostopem 40 kilometrów autostopami na studia (bo na bilet rzadko starczało) i którzy wreszcie dorobili się dużych pieniędzy...

Moim zdaniem sprawiedliwy system powinien premiować pracowitosc, a nie lenistwo.

Użytkownik: aleutka 10.03.2011 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo np żeby było smiesznie... | addam23
Skad masz te dane o krajach skandynawskich?? Jakiekolwiek by to statystyki byly mozna je w toalecie na kolku zawiesic.

Zapominasz przy tym, ze w Skandynawii sa pelnoplatne urlopy ojcowskie, a oprocz tego ten najdluzszy urlop opiekunczy kobieta moze podzielic ze swoim partnerem, jesli oboje tego chca i czesto sie to praktykuje. Bardzo sie ciesze, widzac ze ojcowie nie chca byc ojcami "weekendowymi" tylko autentycznie zajmowac sie codziennoscia dzieci na rowni z kobieta. Tacy mezczyzni nigdy nie powiedza, ze kobieta, ktora zostaje w domu z dziecmi "nic nie robi caly dzien". Od innych zdarzalo mi sie to slyszec...
I w Skandynawii nie pokutuje to myslenie, ze placenie za urlop macierzynski to jest placenie "za nic"... Wlasnie tutaj polscy pracodawcy maja najwiecej do zrobienia. Mentalnosc... nie powiem jaka.

Slyszalam tez o badaniach, ktore udowadnialy, ze kobiety, jesli czuly sie wspierane przez pracodawce w kwestii urlopu macierzynskiego - powrotu do pracy po nim byly znacznie bardziej lojalne w stosunku do firmy. To jest tez kwestia wlasnie elastycznosci w podejsciu i przekonanai, ze jestes czlowiekiem, a nie pracownikiem/robotem majacym wyrabiac 150% normy, bo jak nie to na smietnik - statystyki sa nieublagane itp. Nienawidze takiego podejscia.
Użytkownik: mikesz 10.03.2011 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Skad masz te dane o kraja... | aleutka
Gdyby to chodziło tylko o place i urlopy macie- ,czy tacierzyńskie,albo o wysokość płac to nie byłoby aż takiego problemu.Trzeba po prostu wybrać takich którzy zmienią przepisy,ustawy,rozporządzenia i już jest po bólu.Problem mimo wszystko jest o wiele poważniejszy.

Przede wszystkim trzeba rozgraniczyć jedną rzecz.A właściwie dwie sprawy.Istnieją dwa rodzaje różnic płciowych.Pierwsza to różnica typowo biologiczna.Dziewczynka ma... Co mają dziewczynki najlepiej wiedzą one same,ale ta wiedza nie jest żadną tajemnicą i chłopcy też o tym wiedzą co ma każda dziewczynka. Chłopcy z kolei posiadają...sytuacja analogiczna jak w przypadku ich koleżanek z klasy,szkoły,ewentualnie parafialnego kółka różańcowego.

I to jest podział typowo biologiczny.

Al;e istnieje również podział społeczny,kulturowy.Ten jest również istotny,a w naszej pszennoburaczanej krainie kto wie ,czy nie ważniejszy.Bo oprócz tego,że do przedszkola chodzi Kasia,Stasia i ich koledzy Lolek i Bolek to również chodza oni do swojej placówki wychowawczej jako nosiciele przyszłych ról społecznych.I nie jest tak jak w teatrze,że można się zgodzić na tę rolę,albo ją odrzucić.Tutaj nie ma wyboru.Społeczeństwo ma już upatrzone kreacje do odegrania.A społeczeństwo to rodzice(czasami chrzestni),dziadek z babcią,szkoła a w niej szkolny duszpasterz we współpracy z panią katechetką,świat polityki,mediów i to wszystko co kształtuje kulturową osobowość młodego człowieka.

Tak więc dziewczynka imieniem Pamela (proszę zwrócić uwagę ,że ciężko jest wyobrazić sobie Pamelę jako panią inżynier)już w momencie urodzin zaczyna dźwigać na swoich dziecięcych jeszcze barkach swoją przyszłe powołanie.Rodzice określili,ze Pamela będzie na przykład cheerleaderką która wspaniale kibicującym facetom w pojedynku bokserskim Andrzeja Gołoty uprzyjemni czas pomiędzy rundami walki.Bo tak jak jej brat Henio wie od małego,że facet to musi niezły macho,tak jego siostrzyczka Pamela zdaje sobie sprawę,że jej kobiecy paradygmat określają inne cechy osobowe.Uśmiechnięta,pełna optymizmu,wpatrzona w swojego życiowego partnera,nie za mądra(od mądrości to są faceci)itd.
Oczywiście babcia z dziadkiem nie zapomną o intensywnym kursie praktycznej nauki zasad prowadzenia domowego gospodarstwa.Babcia pokaże wnusi jak się sprząta mieszkanie,piecze ciasteczka,myje okna,wbija gwoździe...Nie,nie od wbijania gwoździ jest mały Henio (który oczywiście kiedyś dorośnie).Henio jest też od prowadzenia rodzinnego auta,Henio może zostanie zresztą następcą Roberta Kubicy,a jak mu się znudzi jazda to może pojedzie do Warszawy i zostanie panem posłem.Bo faceci są najlepsi jako politycy.Oni zawsze wiedzą co mądrego powiedzieć.Szczególnie z troska wypowiadają się o kobietach,a już w okresie kampanii wyborczych to przechodzą w tym samych siebie.Oczywiście ich poczucie empatii kończy się w kiedy w TVP nadawany jest wieczór wyborczy.I tak co 4 lata.

A Pamela jak przestanie udzielać się choreograficznie podczas bokserskich pojedynków pójdzie pracować do szpitala jako pielęgniarka( to wspaniały zawód dla troskliwych i opiekuńczych kobiet),może zostanie kasjerką w sieci Biedronka,gdzie uśmiechnięta będzie odliczać pieniążki przepoconym nieco panom kupującym towary na stoisku z płynami o zwiększonej zawartości procentów.Pamela może również nigdzie nie pracować.Pamela zajmie się wychowaniem już 8 dziecka.Tym razem będzie to uroczy chłopczyk.Dlaczego ósme?Bo tatuś bardzo lubi kiedy mamusia troskliwie zajmuje się jego miłosnym produktem.

Można więcej w tym tonie.To są społeczne role uświęcone w Polsce wielowiekową tradycją i naprawdę trzeba sporo wysiłku żeby ten stan rzeczy zmienić.
Użytkownik: aleutka 10.03.2011 12:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby to chodziło tylko o... | mikesz
Och ilez juz feministki walcza o zmiane tego nieszczesnego prawodawstwa... Nie osmielilabym sie powiedziec, ze nie byloby to az takim problemem.

Prawodawstwo jest problemem wlasnie dlatego ze jest bezposrednio ksztaltowane przez spoleczne wzorce rol utrwalone w spoleczenstwie. Bo oczywiscie roznica biologiczna - ten chromosom Y u chlopcow i dwa X u dziewczynek i wynikajace z nich roznice anatomiczne - sa niezmienialne. Natomiast plec psychiczna i spoleczna podlegaja redefinicjom i zmianom.

Widze tu zmiany wiec sytuacja ktora opisujesz wydaje mi sie skrajna dosyc. Wiele dziewczynek nauczono w domu jak wbijac gwozdzie. Moja coreczka notorycznie widzi ojca zmywajacego naczynia i przygotowujacego kolacje i mnie przy komputerze na rowni ze wspolnym pieczeniem ciasteczek zwlaszcza owsianych z rodzynkami :) Ale oczywiscie masa pozostaje jeszcze do zrobienia. I feminisci/humanisci probuja z calych sil. Problemem jest nie tylko otworzenie dla dziewczynek drzwi, ktore dla chlopcow otwarte byly zawsze. Problemem jest takze na przyklad przywrocenie szacunku tym tradycyjnie kobiecym zajeciom, uznawanym powszechnie za mniej godne szacunku niz meskie. (roznie sie to przejawia. Na przyklad pamietam ze na zajeciach technicznych uczono dziewczynki o obrobce drewna na rowni z chlopcami. Ale kiedy przyszlo do gotowania chlopcow z tego wypisano. Nie mowiac juz o czyms takim jak szycie. Dlaczego? Norah Gaugan, jedna z projektantek dzianin mowila, ze kiedy zaczynala kariere w latach siedemdziesiatych slyszala wiele krytycznych glosow, takze od kobiet. Wiazac przyszlosc z ROBOTKAMI RECZNYMI? Teraz, kiedy kobiety maja tyle mozliwosci?? (czytaj "meskich" mozliwosci)...

Problem z tym, ze probuje nam sie wmowic, ze wiele z psychologicznej/spolecznej definicji rol plciowych to roznice wykute na kamiennych tablicach i ustalone raz na zawsze w czasach sprzed Chrystusa - i ze takie musza pozostac. Ta modlitwa stwarza wlasnie takie wrazenie. Ze osoby, ktore probuja to zmienic sa w jakis sposob zindoktrynowane, "skrzywdzone" itp.
Użytkownik: addam23 10.03.2011 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Skad masz te dane o kraja... | aleutka
Choćby w wikipedii można znaleźć (i nie tylko tam).

"I w Skandynawii nie pokutuje to myslenie, ze placenie za urlop macierzynski to jest placenie "za nic"... Wlasnie tutaj polscy pracodawcy maja najwiecej do zrobienia. Mentalnosc... nie powiem jaka. "
Zapominasz tylko, że ci pracodawcy mają własne rodziny na wyżywieniu. A że pieniądze nie biorą się znikąd...

A ja znam statystyki, które mówią o zwiększonej wydajnosci pracy ojców, gdy zaczynają mieć dziecko na utrzymaniu (co sam w pracy mogę łatwo zaobserwować) :)

Nie mam nic przeciwko temu, żeby kobiety zarabiały tyle samo co mężczyźni. A niech i więcej zarabiają. Mi to nie przeszkadza (ale ja dziwny jestem).
Tylko pytania - jak do tego doprowadzić? Urlopy tacierzyńskie? Jesli nieobowiązkowe - proszę bardzo, tylko zwracam uwagę na wszelkie możliwe tego konsekwencje (choć i tak ten pomysł najmniej szkodliwy się wydaje)
Wszelkie ręcznie sterowane płace przez urzędników - zbrodnia na gospodarce.

Co do "płacenie za nic".
Nie chodzi o to, że opieka nad dzieckiem nie jest męcząca, trudna, ważna i wymagająca wiele mądrosci i starannosci (ja tam wolał bym węgiel łopatą przerzucać niż pracować w przedszkolu, jak pewnie więkrzosc mężczyzn, tak to już jest na tym swiecie, że to dziewczynki od maleńkosci z lalkami w wózlach jeżdżą i je przewijają, a chłopcy w tym czasie okładają się po pyskach).
Chodzi o to - pracodawca płaci pieniądze pracownikowi, który to nie generuje żadnych dochodów dla firmy. W efekcie pojawia się problem ze zbilansowaniem budżetu. A prywatne przedsiębiorstwo to nie firma państwowa, albo wielka spółka akcyjna. Tutaj jak firma bankrutuje, to nikt włascicielowi nie pomoże, nie umorzy długów, często sam idzie z torbami.
W efekcie - mniej innych kobiet znajdzie u niego zatrudnienie (byc moze zostana zwolnione). Mniej również wszyscy będą zarabiać (również kobiety, które dzięki wyższej pensji miały szanse uzbierać na ewentualny bezpłatny urlop macierzyński). Jak widac - wszystko ma dwa konce.
Użytkownik: Marylek 11.03.2011 07:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Choćby w wikipedii można ... | addam23
"Co do "płacenie za nic".
Nie chodzi o to, że opieka nad dzieckiem nie jest męcząca, trudna, ważna i wymagająca wiele mądrosci i starannosci (ja tam wolał bym węgiel łopatą przerzucać niż pracować w przedszkolu, jak pewnie więkrzosc mężczyzn, tak to już jest na tym swiecie, że to dziewczynki od maleńkosci z lalkami w wózlach jeżdżą i je przewijają, a chłopcy w tym czasie okładają się po pyskach).
Chodzi o to - pracodawca płaci pieniądze pracownikowi, który to nie generuje żadnych dochodów dla firmy. W efekcie pojawia się problem ze zbilansowaniem budżetu. A prywatne przedsiębiorstwo to nie firma państwowa, albo wielka spółka akcyjna. Tutaj jak firma bankrutuje, to nikt włascicielowi nie pomoże, nie umorzy długów, często sam idzie z torbami.
W efekcie - mniej innych kobiet znajdzie u niego zatrudnienie (byc moze zostana zwolnione). Mniej również wszyscy będą zarabiać (również kobiety, które dzięki wyższej pensji miały szanse uzbierać na ewentualny bezpłatny urlop macierzyński)."



Nie chodzi o to, jak trudna jest opieka nad małym dzieckiem, ani o to, jakie zabawki kupują rodzice dziecku w zależności od jego płci, żeby je przygotować do pełnienia "właściwej" roli społecznej, jak dorośnie.

Chodzi o to, że żyjemy w społeczeństwie i skądś w tym społeczeństwie muszą brać się następni pracodawcy generujący nowe miejsca pracy dla następnych pracowników - tak tatusiów, którzy zwiększą swoją wydajność po urodzeniu im przez ich kobiety dziecka, jak i potencjalnych mamuś, które znajdą zatrudnienie na miejscu tych, które odeszły. I żaden generujący zysk pracownk nie spadł gotowy z nieba w garniturku i z laptopem. Dlatego nie jest to płacenie "za nic". Jest to płacenie za "generowanie" nowych pracowników, ergo - potencjalnych zysków w przyszłości. W której to przyszłości wszyscy spędzimy resztę życia.
Użytkownik: addam23 14.03.2011 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: "Co do "płacenie za nic".... | Marylek
Idąc tym tropem - dziecko zyska najwięcej ciągle będąc pod opieką matki (do wieku 6-7 lat przynajmniej). Chyba każdy się z tym zgodzi?

A skąd brać na to pieniądze? No nie wiem, jesli założyć, że kobieta srednio zarabia 25% mniej niż jej mąż (srednio na tych samych stanowiskach różnica jest mniejsza), to wystarczyło by... zmniejszyć podatki o 25% i wystarczyłoby, żeby pracował sam ojciec...


Poza tym - kobieta pracuje bo potrzebuje pieniędzy (bez żartów o "spełnianiu się" - dajcie mi życie rentiera, to dużo lepiej będę się spełniał i rozwijał w swoich hobby, bez stresów związanych z pracą).

Aby móc jakos wyżyć za pensję sago ojca, gdy ona będzie rodzić i odpoczywać po porodzie - oczekuje płatnego urlopu macierzyńskiego.
Pracodawca traci pracownika (i dochód przez niego produkowany), pieniądze musi jednak płacić nadal (czy to bespozposrednio, czy w postaci podatków). W związku z tym (jedna lub wiele możliwosci): produkuje mniej, zatrudnia mniej ludzi, płaci mniejsze pensje (rowniez ojca), towary są droższe (np pieluchy).
Użytkownik: Marylek 15.03.2011 00:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Idąc tym tropem - dziecko... | addam23
"Idąc tym tropem - dziecko zyska najwięcej ciągle będąc pod opieką matki (do wieku 6-7 lat przynajmniej). Chyba każdy się z tym zgodzi?"


Nie każdy. Ja się nie zgodzę,specjaliści od psychologii rozwojowej dziecka też nie. Wiek 6-7 lat to za późno na socjalizację, dziecko staje sięistotą społeczną w wielu 3-4 lat. W takim właśnie wieku powinno przestać być skazane na przebywanie tylko w środowisku rodzinnym, tylko z matką, a wejść w grupę rówieśniczą, nauczyć się radzić sobie w grupie. W tym wieku jest to najłatwiejsze i najoptymalniejsze.


"jesli założyć, że kobieta srednio zarabia 25% mniej niż jej mąż" - właśnie o tym jest w tym wątku mowa, o błędnym założeniu i zgodzie na nie. Bo niby dlaczego na tym samym stanowisku i z takimi samymi kwalifikacjami pracownkik ma zarabiać mniej lub więcej, w zależności od posiadanych genitaliów?


"Poza tym - kobieta pracuje bo potrzebuje pieniędzy (bez żartów o "spełnianiu się" - dajcie mi życie rentiera, to dużo lepiej będę się spełniał i rozwijał w swoich hobby, bez stresów związanych z pracą)."

Cóż, mogę Ci jedynie współczuć. Musisz mieć straszną pracę. I okropne w niej towarzystwo.

O tym, kto płaci, za co i w jakiej formie już tutaj była mowa.
Użytkownik: addam23 15.03.2011 00:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Idąc tym tropem - dzieck... | Marylek
A dlaczego "tylko" ? Kto pisał że matka ma go trzymać na łańcuchu?

""jesli założyć, że kobieta srednio zarabia 25% mniej niż jej mąż" - właśnie o tym jest w tym wątku mowa, o błędnym założeniu i zgodzie na nie. Bo niby dlaczego na tym samym stanowisku i z takimi samymi kwalifikacjami pracownkik ma zarabiać mniej lub więcej, w zależności od posiadanych genitaliów? "

Zauważ od jakiej strony starałem się teraz ugryźć problem -> akceptacja, że tak po prostu jest i co by z tego mogło wynikać.

"Cóż, mogę Ci jedynie współczuć. Musisz mieć straszną pracę. I okropne w niej towarzystwo."

Nie, akurat moja praca jest w zasadzie zbieżna z zainteresowaniami. Lubie ją, w pracy mam świetnego, przyjaznego szefa i współpracowników.
Ale - równie dobrze (a nawet lepiej) mógłbym programować (bo taki mam zawód) hobbystycznie w domu, w dodatku - koncentrować się wyłącznie na tych aspektach, które mnie interesują, wybierać sobie ciekawe zadania, oraz uczyć się tych rzeczy, które najbardziej mnie ciekawią.
A ze znajomymi - spotykać się po pracy w warunkach i miejscach dużo lepiej do tych celi się nadających.

Po zwycięstwie w lotto (nie gram) - natychmiast zrezygnował bym z pracy :)
Użytkownik: addam23 15.03.2011 00:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A dlaczego "tylko" ? Kto ... | addam23
BTW
Spełnianie się w pracy to jakiś feministyczny przesąd :) Arbeit macht frei?
Użytkownik: mirmił 15.03.2011 05:50 napisał(a):
Odpowiedź na: BTW Spełnianie się w pra... | addam23
O widzę kolega po fachu. I rozsądne poglądy. Trudno Ci będzie przekonać kogoś na tym forum do tego, że 2+2 nie równa się -67200.53, tylko 4. Mam na myśli sprawy gospodarcze.
Co do urlopów, pomijając już wszelkie oczywiste argumenty ekonomiczne, ludzie nie rozumieją tego, że dzieci należy wychowywać za własne pieniądze, a nie cudze...
Najłatwiej: wprowadzić mistykę kolektywnego państwa, a potem to już rączka do kieszeni sąsiada.
Pozdrawiam
Użytkownik: Marylek 16.03.2011 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: BTW Spełnianie się w pra... | addam23
Aż się dziwię, że trzeba to jeszcze dziś komuś wyjaśniać. Ale spróbuję.

Praca to nie jest tylko wstrętna harówka i obowiązek dla nie-rentierów. To również kontakty z ludźmi, To konieczność wyjścia do ludzi, trzymania głowy do góry, ubrania się w ciuchy lepsze niż dres. Poczucie bycia potrzebnym nie tylko najbliższej rodzinie, ale większej grupie. Bez względu na płeć. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, potrzebujemy kontaktu z innymi ludźmi. Badania wykazały, że ludzie wykonujący tzw. telepracę tęsknią za kolegami właśnie, za gwarem biura, za poczuciem wspólnoty. To samo dotyczy syndromu emeryta tęskniącego za pracą. Spełnianie się w pracy to jest również to właśnie poczucie.

Kolega złamał rękę, był na L4. Odwiedzam go, bo chorych należy odwiedzać, patrzę - jakiś taki zaniedbany mi się wydaje. Pytam więc: "A coś ty taki nieogolony?" A on na to: "A po co mam się golić, jak i tak do pracy nie idę?"
No comments.
Użytkownik: addam23 17.03.2011 20:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż się dziwię, że trzeba ... | Marylek
1. Kto pisał o wstrętnej harówce? Ja wręcz wspominałem, że lubię swoją pracę. Lubie jednak dużo bardziej inne rzeczy.
2. Pewnie dla jakichś 75% ludzi praca to jest wstrętna harówka.
3. Brak pracy = brak kontaktów z ludźmi? Ja po sobie widzę coś z goła odmiennego. Odkąd pracuje - na kontakty z ludźmi mam mało czasu (bo w pracy to pracuje a nie "kontaktuje")
4. Tak ludzie są zwierzętami stadnymi, ale ja akurat nie (już wilk stepowy prędzej, choć nie do końca taki Hessego). No ale nic to nie zmienia -> patrz punkt 3.
5. Co do "gwar biura i poczucie wspólnoty" to nie moja bajka. Zdecydowanie wolałbym "telepracę", ale jakby takie rzeczy mnie pociągały to zdecydowanie gdzie indziej bym ich szukał niż w biurze.
6. "Syndrom emeryta" - dziwnym trafem licealista/student nie tęskni do pracy. Dlaczego tak? Bo emeryt, po wielu lat, w których życie koncentrowało się na pracy - nagle pojawia się wyrwa, którą nie wiedzą jak wypełnić.
To samo - lenie patentowane, które nigdy za długo w żadnej pracy nie zagrzali - jakoś za nią nigdy nie tęsknią.
7. "głowy do góry, ubrania się w ciuchy lepsze niż dres." oo, zależy w jakiej pracy. O pracownikach fizycznych chyba tego nie powiesz? Ja do pracy chodzę w przysłowiowych "dresach i kapciach", a i nie specjalnie widzę, żeby moi współpracownicy się golili namiętnie. A mam szczęście w eleganckim, ciepłym biurze siedzieć.

PS
"Kolega złamał rękę, był na L4. Odwiedzam go, bo chorych należy odwiedzać, patrzę - jakiś taki zaniedbany mi się wydaje. Pytam więc: "A coś ty taki nieogolony?" A on na to: "A po co mam się golić, jak i tak do pracy nie idę?" "

Ja bym raczej powiedział (i często mówię): "A po co mam się golić?" Jak chce ta broda tak uparcie rosnąć, to niech sobie rośnie. Byle się o nią nie potykać.
Użytkownik: addam23 17.03.2011 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Kto pisał o wstrętnej ... | addam23
PS2
Mam takie szczęście do zawodu, że nawet na rozmowy kwalifikacyjne chodziłem w T-shircie i nikt problemów mi nie robił :) Kto tam by się męczył w jakis krawatach i marynarkach.
Użytkownik: Marylek 17.03.2011 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Kto pisał o wstrętnej ... | addam23
Hi, hi, ten kolega był (jest) zawsze ogolony, to lekarz jest, on tak lubi - domyty, wygolony, czyściutki. W pracy. :-p

Każdy wedle siebie sądzi - ja pamiętam mojego dziadka, jak został emerytem co roku chodził do byłego już dyrektora prosić o kilka godzin chociaż. Chociaż dwa dni w tygodniu. Chociaż jeden dzień. Co roku! Może on nie był typowym emerytem?...

Pamiętam też jedną swoją koleżankę, która straciła pracę i płakała przed szafą pełną eleganckich garsonek - bo nie miała w ich gdzie pójść. Czuła się niepotrzebna, odrzucona, chociaż miała męża i dziecko, ale to nie wypełniało jej świata całkowicie.

Ja też jestem trochę wilk choć raczej leśny, niż stepowy, ale jak jest dobry dzień w pracy, to się człowiekowi jakoś humor sam poprawia. ;)

Hm, a propos fizycznych, to nie jest do końca tak. Kiedyś na widok jednego z tzw. "chłopców" mojego mechanika szczęka mi opadła - wychodził po pracy do domu w bielutkim sweterku i niebieściuchnych dżinsach, nie do poznania człowiek, jeśli się go zawsze widywało w zatłuszczonych roboczych ciuchach. Dla niego świat pracy i poza to były chyb dwa różne światy, ale majster bardzo go chwali, nie wiem, czy byłby taki dobry, gdyby tej swojej brudnej roboty nie lubił?

Tak czy siak - praca TEŻ określa człowieka.
Użytkownik: addam23 21.03.2011 19:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Hi, hi, ten kolega był (j... | Marylek
"Każdy wedle siebie sądzi - ja pamiętam mojego dziadka, jak został emerytem co roku chodził do byłego już dyrektora prosić o kilka godzin chociaż. Chociaż dwa dni w tygodniu. Chociaż jeden dzień. Co roku! Może on nie był typowym emerytem?... "
Zgodziłem się, że tak z emerytami jest właśnie - przyzwyczaja się człowiek (zarówno do pracy jak i do niepracy), a każda zmiana boli (im człowiek starszy tym bardziej).

"Hm, a propos fizycznych, to nie jest do końca tak. Kiedyś na widok jednego z tzw. "chłopców" mojego mechanika szczęka mi opadła - wychodził po pracy do domu w bielutkim sweterku i niebieściuchnych dżinsach, nie do poznania człowiek, jeśli się go zawsze widywało w zatłuszczonych roboczych ciuchach. Dla niego świat pracy i poza to były chyb dwa różne światy, ale majster bardzo go chwali, nie wiem, czy byłby taki dobry, gdyby tej swojej brudnej roboty nie lubił? "
Po pracy - oczywiście.
Akurat mechanicy często lubią swoją pracę. Ale - również bardziej lubią inne rzeczy. Np jestem przekonany, że wolał by całymi dniami siedzieć w swoim garażu, majstrując coś przy swoich własnych, wymarzonych wozach.

Użytkownik: aleutka 11.03.2011 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Choćby w wikipedii można ... | addam23
A ty polegasz na Wikipedii? Bo ja wszystko co tam pisza traktuje z pewna doza zdrowej nieufnosci.

I chodzi o to, ze nie pracodawca placi, bo przeciez nie placi pensji kobiecie, ktora pracuje na urlopie macierzynskim. Pracodawca odprowadza ZUSowe skladki w trakcie kiedy kobieta pracuje. Te skladki sa takie same w przypadku kobiet i mezczyzn o ile wiem. (No chyba ze zatrudnia te kobiete na czarno, ale wtedy to inny problem...) Inni podatnicy sie dokladaja. Wiec to spoleczenstwo placi, we wlasnym dobrze rozumianym interesie. Demografowie nie od dzis ubolewaja, ze rodzi sie za malo dzieci. Spoleczenstwo sie starzeje. Wymiana pokolen jest konieczna. Umozliwienie kobietom pogodzenia pracy z wychowywaniem dzieci jest wiec jak najbardziej wskazane.
W Irlandii co chwila widze ogloszenia o tymczasowych kontraktach (zastepstwach na urlop macierzynski). W recesji to nie musi byc zle.

Mozna sie czepiac organizacji ZUSu i dystrybucji pieniedzy tamze (i to jest prawdziwy problem, taki, ze zaden polityk nie smie go tknac, bo same niepopularne decyzje sa tu konieczne) ale nie twierdzic, ze pracodawca kobiecie placi.
Użytkownik: addam23 15.03.2011 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A ty polegasz na Wikipedi... | aleutka
Napisałem "choćby". Nawet w wiki są podane źródła różnych do różnych eurostatów. W zasadzie takie dane szuka się bardzo łatwo (w odróżnieniu np o procent budżetu wydawanego na cele socjalne, których to danych się mocno naszukałem swego czasu i wszedzie były inne wyniki).

Jak na złosc - tam gdy nie byłu płatnych urlopów macierzyńskich, rodziny nie zostawiały dzieci na pastwę przedszkolanek i niań z ukrainy rodziło się więcej dzieci, były one lepiej wychowane i nie oddawały na starych rodziców na złomowisko i nikt nie myslal nawet o eutanazjach. :)

Składki idą w zasadzie do jednego wora. Przez urlopy macierzyńskie są one odpowiednio wyższe (przez tacierzynskie - jeszcze wyższe).
Użytkownik: Szeba 16.07.2011 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Skad masz te dane o kraja... | aleutka
Tutaj się podepnę, ale refleksja moja będzie taka ogólna, trochę tylko związana z twoją wypowiedzią, natomiast bardziej z wypowiedziami negatywnymi w tym temacie i jak dla mnie niekonsekwentnymi.

Refleksja luźna - zawsze dziwi mnie to, że najczęściej dokładnie te same osoby psioczą na kobiety, kiedy te chcą założyć rodzinę, mieć dzieci, wziąć urlop macierzyński, czasem wychowawczy, czy wybrać opcję powrotu do pracy na pół etatu oraz tak samo psioczą, kiedy kobiety m.in. z powodu obaw, czy będą miały jeszcze czego szukać na rynku pracy po powrocie z macierzyńskiego rezygnują z rodziny, dzieci, jakiejkolwiek próby połączenia różnych ról - a tu dzietność w dół, olaboga!

Nie jestem w stanie pojąć tej niekonsekwencji - tak źle, tak niedobrze - a to tylko jedna z wielu wpadek takich czepialskich, którzy mają od lat, jeśli nie od wieków te same zdarte "argumenty", ale którzy czepiają się już nie tylko kobiet, bo na szczęście jest już też całkiem sporo feministów, których pozdrawiam. Feministki też :)
Użytkownik: norge 09.03.2011 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: No, tym, które rzeczywiśc... | verdiana
"Tym, które rzeczywiście są szczęśliwe, chyba się nie powinno... uszczęśliwianie na siłę jest gorsze niż faszyzm."

Verdiano, teoretycznie i logicznie ładnie to brzmi, ale czy potrafisz podtrzymać swoje zdanie, jeśli weżmiemy pod uwagę kobiety żyjące na przykład w niektórych krajach arabskich; poniżane, zniewolone, traktowane nieraz gorzej niż zwierzęta? Co, jeśli one czują się w swoim środowisku szczęśliwe i zapytane odpowiedziałyby ci, że absolutnie nic nie chciałyby zmienić? Co wtedy? Identyczną sytację moznaby sobie wyobrazić, gdybyśmy cofnęli się o 2000 lat do czasów starożytności i zadali podobne pytanie ówczesnym niewolnikom, a były ich przeciez miliony. Większość nie widziałaby żadnego problemu i nie odczuwałaby potrzeby zmiany systemu, czyli zrównania w prawach, możliwościach itd.

Czy oznacza to, że ludzkość powinna taki stan rzeczy zaakceptować, argumentując że przecież opresjonowane częsci społeczenstw czują się szczęśliwe i spełnione?
Użytkownik: Agis 08.03.2011 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: „W emancypacji kobiet cho... | Raptusiewicz
O rety, a ja kompletnie niepotrzebnie weszłam na ten link przedstawiający feminizm jako zło i kompletnie niepotrzebnie kipię teraz złością, na kogoś kto to napisał. Że też można afiszować się w dzisiejszych czasach taką niewiedzą w tym temacie. Gołym okiem widać, że autor nie przeczytał na ten temat żadnego źródłowego tekstu i w ogóle nie wie o czym jest mowa. Większość tez wydaje mi się tak bzdurna, że w ogóle nie warto z nimi dyskutować, ale może jednak nie wszyscy wiedzą, że bycie feministką nie wyklucza bycia oddaną matką (z tym, że większa jest możliwość, że w domu realizowany jest model nie samego tylko macierzyństwa, a rodzicielstwa, a często nawet rodzicielstwa bliskości)i na nic tu działania na przykład Fundacji Mama? Może nie wszyscy wiedzą, że feministka może być wspierającą żoną, bo co to szkodzi, żeby mąż i żona wzajemnie wspierali się w realizacji swoich dążeń? Może warto więc o tym pisać, by takie przepełnione głupotami teksty nie kształtowały wizerunku pewnych szlachetnych idei. A może ja się dałam nabrać, może ten tekst był tylko prowokacją?
Użytkownik: verdiana 08.03.2011 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: O rety, a ja kompletnie n... | Agis
Też mam wrażenie, że to prowokacja. Bo nie wierzę, żeby jakiś zdrowy, dorosły człowiek coś takiego mógł wymyślić, a co dopiero w to wierzyć. No chyba że właśnie to jest podpucha.
Użytkownik: Raptusiewicz 08.03.2011 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: „W emancypacji kobiet cho... | Raptusiewicz
„W latach pięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych armia polityków, dziennikarzy i pedagogów pracowała nad tym, aby model "domowej kobiecości" wydawał się jedynym naturalnym, dostępnym, pociągającym, zachwycającym, użytecznym społecznie i atrakcyjnym psychologicznie. Kilkadziesiąt lat później okazało się, że życie poświęcone wyłącznie pracom domowym i wychowaniu dzieci nie tylko nie daje kobietom radości, ale i poczucia użyteczności. Kobiety, które wychowały dzieci, pozostawały – w wieku lat czterdziestu – samotne w swoim domowym królestwie, topiąc poczucie pustki w alkoholu.

Model domowej kobiecości niósł ze sobą zaburzenia psychiczne, depresje, przede wszystkim jednak – zwichrowanie postaw życiowych u młodzieży. Okazało się, że zapracowana, zinfantylizowana, pozbawiona własnych zainteresowań matka – która nie uczestniczy w kulturze, nie rozwija się intelektualnie, która jest zainteresowana wyłącznie domem – nie potrafi być dobrym wychowawcą, wsparciem i autorytetem dla dziecka. To właśnie dramat amerykańskich kobiet z klasy średniej wywołał falę feminizmu w latach siedemdziesiątych. Była ona skutkiem, a nie – jak się często sądzi – przyczyną kryzysu tradycyjnego modelu "domowej kobiecości".

[…]

Model życia rodzinnego ulega jednak zmianom. Jedynie 36 proc. mężczyzn i 24 proc. polskich kobiet opowiada się za tradycyjnym podziałem domowych obowiązków. Za partnerskim modelem rodziny jest 41 proc. mężczyzn i 52 proc. kobiet. Niektórzy nazywają to zjawisko kryzysem, a odpowiedzialnymi zań czynią: feministki, biedę, liberalizm, wreszcie… aborcję. Inni wiążą je z pozytywną ewolucją postaw i demokratyzacją życia.

Rzeczywistość jest taka, że kobiety muszą pracować, bo z jednego etatu nie da się utrzymać rodziny. Z drugiej strony – kobiety chcą pracować, bo tylko w pracy zawodowej czy – szerzej – w sferze publicznej widzą realizację samych siebie. Pracując poza domem, mogą się poczuć docenione, zdobyć prestiż społeczny.

Zmiana tradycyjnego modelu daje również szansę mężczyznom. Oni też dostrzegają możliwości domowej samorealizacji (najczęściej gotują i piorą) i zaczynają doceniać zalety wychowywania dzieci. Bycie "domowym tatą" staje się atrakcyjne, zwłaszcza dla młodych, wykształconych mężczyzn”.

:-)

* „Wysokie Obcasy”, nr 24 (16/06/2001), str. 30.


Dzięki za opinie, wiem teraz, że nie tylko ja tak to widzę :-)
Użytkownik: Raptusiewicz 03.08.2011 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: „W emancypacji kobiet cho... | Raptusiewicz
http://www.stowarzyszeniekongreskobiet.pl/2011/07/​olga-grygier-siddons-w-polsce-oczekiwania-wobec-kobiet-sa-bardzo-wysokie.html
Trafnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: