Dodany: 02.03.2011 20:27|Autor: ewelina_86

Książka: Dziennik pisany później
Stasiuk Andrzej

2 osoby polecają ten tekst.

O Bałkanach i Polsce


Andrzej Stasiuk – pisarz, który nie przestaje we mnie wzbudzać ambiwalentnych uczuć. Swego czasu sięgnęłam po jedną z książek pisarza i… poległam. Później była kolejna próba i znów klapa… Do dziś w pamięci pozostaje mi jednak wywiad (tytułu niestety nie odnajduję dziś w pamięci), który przeczytałam dobrych kilka (a może już kilkanaście?) miesięcy temu. Ów wywiad bezwzględnie mnie zachwycił. Był pełen humoru, polotu, z taką iskierką, która sprawia, że człowiek nie może się od niego oderwać do ostatniej kropki i wraca, by przeczytać go po raz kolejny.

Gdy natrafiłam na opis „Dziennika pisanego później”, postanowiłam zmierzyć się jeszcze raz z prozą Stasiuka. Pierwsze strony nie zachwycały, ale z determinacją postanowiłam zmierzyć się z opowieścią o Bałkanach. W pewnym momencie, gdy przyzwyczaiłam się do specyficznego stylu pisarza (który poprzednio mnie zniechęcał), stwierdziłam, że książka zaczyna mi się całkiem podobać. Choć czytelnika może drażnić, moim zdaniem, nieco chaotyczny sposób prowadzenia opowieści o „bałkańskim tyglu”, który pełen jest retrospekcji, rozpoczętych i niedokończonych wątków, do których pisarz powraca w innych miejscach, to cała ta konstrukcja ma swój specyficzny urok. „Dziennik…” zdaje się próbą spisania wrażeń, spostrzeżeń z licznych podróży po bałkańskich państwach, po niezliczonych miejscach, miastach i wioskach, które poprzez swoje zagmatwanie przywołują niezwykle burzliwe losy państw powstałych na terenach byłej Jugosławii. Sam pisarz na kartach książki stwierdził: „Ta opowieść jest żmudna. Nie ma w niej bałkańskiego żywiołu ani ostentacji. Przypomina rejestr. Będę ją ciągnął, dopóki nie skończą mi się zdarzenia, dopóki nie wyczerpią szczegóły. Nie ma ich znowu aż tak wiele. W końcu niektóre były identyczne z poprzednimi albo następnymi”[1].

„Dziennik…” można podzielić na dwie części: bałkańską i polską. Część opisująca podróże po Bałkanach powstała w latach 2005-2010, stanowi zbiór refleksji o zwaśnionych narodach, które stały się bohaterami ostatniej europejskiej wojny. Jestem bezwzględnie zauroczona niektórymi fragmentami, spostrzeżeniami Andrzeja Stasiuka, które są dla mnie egzemplifikacją nastawienia wielu Europejczyków, w tym Polaków, do bałkańskich wydarzeń, do historii w ogóle; np. „Bośnia to ostatnia europejska wojna, na którą mogłem liczyć. Moje dzieciństwo przesiąknięte było wojną. Żyliśmy wojną, wspominaliśmy wojnę, podziwialiśmy ją, baliśmy się jej i pragnęliśmy. (…) Jechać do Bośni to było tak jak cofać się w jakąś fazę prenatalną. Bo to się miało we krwi, przekazane przez rodziców i dziadków, to krążyło w żyłach i brakowało tylko rzeczywistego obrazu w skali jeden do jednego”[2]. „W ogóle cała ta wojna wyglądała tak, jakby zorganizowano ją na potrzeby zblazowanych zachodnich Europejczyków. Żeby mogli się bać, pogardzać lub czuć wyższość”[3].

Druga cześć to refleksja nad Polską i polskością. Podróże po Polsce stają się okazją do snucia refleksji o narodzie, który nie może się uporać z przeszłością i mitami, zakorzenionymi głęboko w świadomości Polaków. Pisarz patrzy na własną ojczyznę przez bałkański pryzmat, co powoduje, że jego obserwacje nabierają innego, ciekawego wymiaru. Pod wieloma spostrzeżeniami chętnie sama bym się podpisała – czytając opinie A. Stasiuka zgromadzone na trzydziestu stronach, czułam pełne zrozumienie i wiedziałam, „co autor ma na myśli”.

Kończąc swoje refleksje po lekturze chciałabym zwrócić uwagę na pewien fakt, który w moich oczach jest mankamentem. Otóż nie rozumiem, po co wydawnictwo zdecydowało się wydać tę niezbyt pokaźną objętościowo książkę w takim nieporęcznym formacie. Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej książek wydawanych jest w podobny sposób, tj. stosuje się wielkie marginesy itd. Ja widzę tu jednak jedyną motywację i nie jest to, niestety, artyzm. A swoją drogą, galeria twarzy umieszczona w środku „Dziennika…” jest bardzo ciekawa i wcale nie były potrzebne wielkie białe plamy naokoło zdjęć, by je dostrzec i docenić.



---
[1] Andrzej Stasiuk, „Dziennik pisany później”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010, s. 105-106.
[2] Tamże, s. 88.
[3] Tamże, s. 87.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1519
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: