Przedstawiam Wam konkurs, który przygotowała
_nika_:
"Kobiety-ryby i nie tylko, czyli SYRENY w LITERATURZE" – KONKURS nr 118
Słowo
„syrena” może kojarzyć się z mitologiczną, fascynującą postacią pół – kobiety , pół – ryby lub pół – kobiety pół – ptaka . Inne znaczenie tego słowa może przywodzić nam na myśl syreny alarmowe lub syreny okrętowe. Natomiast My – Polacy możemy kojarzyć słowo „syrena” z samochodem.
Zapraszam Was w świat moich Syren.
Życzę udanej zabawy!
1. Termin nadsyłania odpowiedzi upływa
12 marca o 23.59 (w nocy z soboty na niedzielę).
2. Za każdy fragment można otrzymać 2 punkty – odpowiednio po jednym za autora i tytuł (łącznie jest do zdobycia 56 punktów).
3. Odpowiedzi wysyłamy na adres:
[...]
4. W tytule proszę wpisujcie „konkurs” i swój login oraz numer kolejnego maila.
5. Informacji o znajomości z autorami i dziełami udzielam na Wasze wyraźne życzenie.
Powodzenia :-)
1.
U powały wisiało na sznurku wysuszone monstrum, standardowa dekoracja pracowni czarodziejskich, aptek i kuglarskich bud – syrena, pół dziewica, pół ryba, będąca w rzeczywistości spreparowaną płaszczką. Odpowiednio rozpłatana, rozpięta na desce i wysuszona ryba faktycznie nabierała „syreniego” kształtu, nozdrza udawały oczy, a wyłamane chrząstki płetw – ramiona. Falsyfikaty produkowane w Antwerpii i Genui, dokąd płaszczki trafiały od kupców arabskich lub wszędobylskich żeglarzy portugalskich. Niektóre były wykonane tak udatnie, że tylko z największym trudem dały się odróżnić od prawdziwych morskich syren. Istniał jednak niezawodny probierz autentyczności – prawdziwe syreny były mianowicie co najmniej stokrotnie droższe od podróbek i żadnej z aptek nie było na nie stać.
2.
Boże, myślał, ona naprawdę zaraz mnie utopi. Umrę w zalanym wodą cudzym salonie i nikt w to nie uwierzy. Ujrzał nad swoim grobem ubraną na czarno Karen.
Przekręcił się tak, że klęczał, podpierając się dłońmi. Syrena podpłynęła od tyłu i złapała go za gardło. Nie naciskała wystarczająco mocno, by go udusić, ale chwyt był na tyle silny, że czuł coraz większą potrzebę wciągnięcia powietrza.
Resztką sił zaczął pełznąć po podłodze, ciągnąc za sobą uczepioną szyi Syrenę. Nie wiedział, czy mu się uda dotrzeć do okna, musiał jednak spróbować. Syrena usiłowała go powstrzymać, ale pełzł dalej. Choć jego płuca rozpaczliwie domagały się tlenu, nie otwierał ust. Aby ułatwić sobie przesuwanie się, wpijał palce w przesiąknięty wodą dywan, łapał brzeg kanapy, przytrzymywał się przewróconych mebli.
Kiedy zbliżali się do końca pokoju, Syrena wzmocniła chwyt i oczy Igreka zaszły czerwienią. Mimo to dotarł jakoś do okna, przez które ciągle jeszcze wlewała się woda, i wpełzł na porozbijane szkło, nabijając sobie dłonie i kolana okruchami, aż woda spieniła się na czerwono.
Nagle Syrena tak mocno go poddusiła, że niemal stracił nadzieję. Po chwili jednak poczuł pod kolanem ostrą krawędź framugi i wypadł na podwórko, gdzie woda opadła do kilku centymetrów. Syrena wypłynęła za nim.
Natychmiast puściła jego szyję i poczuł, że po plecach spływa mu woda, jakby zjawa traciła materialny kształt. Upadł na bok i popatrzył w górę — Syrena pochylała się nad nim, to znaczy jej duch, pozbawiony substancji duch, którego tylko on mógł widzieć.
— Skończ z tym… — wycharczał. — Nie top nikogo więcej.
Ale nienawiść na jej twarzy nie ustąpiła ani na jotę. Wpatrywała się w niego przez kilka sekund ukrytymi w cieniu oczami, po czym wstała i odeszła w ciemność. Jeszcze przez chwilę Jim słyszał szybkie, klaszczące pluśnięcia w wodzie.
3.
Podpłynął do brzegu, przycumował łódź.
I nagle – z głębi rzeki wypłynęła Syrena. Włosy miała długie, złote, rozpuszczone do pasa, ogon jak ryba, a głos taki, że zamilkły, zasłuchały się słowiki. Patrzyła na Iksa i śpiewała tak, że każde słowo trafiło mu prosto w serce:
- Ej rybaku, popatrz na mnie,
zaczarował mnie Czarodziej
kiedyś byłam piękną panną
lecz teraz jestem rybą w wodzie.
Kto się czarów nie przelęknie,
kto nie wierzy w żadne gusła,
ten mnie złowi w rybie sieci
i odpadnie rybia łuska…
4.
Posłuchać, to powrozem każ do masztu nawy
Przywiązać się a mocno, za nogi i ręce,
A wtedy się przysłuchaj dwóch Syren piosence.
Lecz gdybyś się wyrywał, wołał, by zdjąć pety,
To masz być jeszcze mocniej powrozem ściśnięty.
5.
Wreszcie tajemnicza: miały żyć tam przedziwne stworzenia - jednorożec, smok, pegaz... a w rzekach przecudne syreny, półkobiety, półryby.
Narvez pochylił się, opierając łokcie na poręczach rzeźbionego fotela i słuchał z wielką uwagą.
- To baśń, starcze - powiedział.
- Nie inaczej, dobry panie. Ta kraina nie istniała, czy też raczej - istniała w legendach. Nikt i nigdy nie potrafił powiedzieć, gdzie leży, ba! nie wskazano nawet kierunku, w którym trzeba jej szukać. Mówiono: na północy; mówiono: daleko na zachodzie. Ale są tylko cztery świata strony i jeśli nie chcesz, dobry panie, szukać H. pod ziemią lub na niebie, to znaczy, że kraina ta istnieje tutaj, w miejscu, gdzie stoimy.
- Jak to?
- Bo w naszej wyobraźni.
- Są jednak rzeczy pochodzące stamtąd - rzekł ktoś z głębi sali. - Sam widziałem róg jednorożca. Widziałem też dziwne przedmioty, których przeznaczenia nikt nie zna i nikt nie wie skąd się wzięły. Cóż powiesz na to, zacny kronikarzu?
6.
Ogród nad morzem pachnie słodkim groszkiem,
na brzeg wpływają rozpienione treny.
W morzu płaczą syreny,
bo morze jest gorzkie...
7.
Gdybym była młodsza i miała za sobą mniej okropnych doświadczeń, zaaprobowałabym go bez chwili wahania. G. P. jak w pysk dał, tyle że w bardziej melancholijnym wydaniu. Maniery nieskazitelne, umysłowo elita, wysokie loty, żadnej wulgarności, polski język niczym świętość, błyskotliwość, poczucie humoru nieco zgryźliwe, ale bezbłędne, dwie lewe ręce do zajęć technicznych w rodzaju zdjęcia rusztu z grilla, ale za to jak tańczył...! Stare, prawdziwe tańce, A. wiedziała co robi, nowoczesność kończyła się na twiście.
G. mu się spodobała, co zostało okazane w sposób wręcz wiktoriańsko powściągliwy. Trzeba było mieć dobre oko, żeby dostrzec tę grawitację ku niej. No, oko miałyśmy obie, i A., i ja.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że z chwili na chwilę G. zaczynała coraz bardziej przypominać stragizowaną Goplanę, bliską przemiany w mgłę nad jeziorem. Kto tam tę Goplanę, do licha, porzucił...? Przecież nie Kirkor! Goplana zaczęła mi się kojarzyć z syrenką Andersena, królewicza diabli wzięli, zostały jej nogi bez głosu i na cholerę jej te nogi?
8.
Na szczęście wieśniacy spali, znużeni świętowaniem, więc nikt jej nie zatrzymał. Kiedy skradała się obok szopki, w której uwięziono syrenę, posłyszała słaby, niemal niedosłyszalny dźwięk. Kwilenie albo chlupot - nie umiała rozstrzygnąć. Zawahała się. Potem zaś, doskonale rozumiejąc, że nie powinna tego robić, odemknęła skobel.
Przy drzwiach zawieszono oliwny kaganek, widać w obawie, że mrok wzmocni magiczne moce potwora, więc S. mogła się dobrze przyjrzeć zdobyczy. Syrena leżała w wielkiej balii, do połowy wypełnionej wodą. Ręce miała skrępowane w nadgarstkach, wykręcone za głowę i solidną, konopną liną przywiązane do haków w ścianie. Nie walczyła już, wyprężone ciało spoczywało nieruchomo na wodzie. Na dźwięk kroków S. nie uniosła nawet głowy. Oddychała tylko ciężko spoza zasłony poszarpanych, skołtunionych włosów. W usta wepchnięto jej zwitek szmat, aby śpiewem nie przywołała huraganu ani nie sprowadziła na wioskę morskich monstrów.
S. nie była jednak pewna, czy syrena zdołałaby w ogóle wydać głos. Srebrzystozłota łuska jej ogona poszarzała i wyblakła, skórę pokrywały krwawe wybroczyny, ślady razów i rany po haczykach. Ogon drgał spazmatycznie, a woda w balii była różowa od posoki. Kiedy dziewczynka podeszła całkiem blisko, zobaczyła, że bladoszara skóra na brzuchu potwora porusza się i faluje nieustannie.
Odskoczyła, przestraszona, że na jej oczach syrena przemieni się w inne monstrum i zerwie więzy. Ale kiedy tamta wygięła się w łuk i wydała kolejne, bolesne stęknięcie, dziewczynka zrozumiała, co się dzieje. Całkiem niedawno słyszała te same dźwięki w chacie Niny.
Syrena rodziła.
9.
Cóż, znałem medyków twierdzących, że zacny trunek miesza się z właściwymi organizmowi fluidami, tworząc zbawienny likwor. Jednak wczorajszej nocy ten likwor starał się wybulgotać mi aż za gardło, w związku z tym miałem go już chyba serdecznie dosyć i wcale nie czułem, by chciał mnie zbawiać. Chyba że trunek ten był tak zacny, jak sądziłem... Choć z pokorą muszę wam wyznać, mili moi, że od pewnego momentu nie pamiętałem wszystkich zdarzeń minionej nocy tak dobrze, jak bym sobie życzył je pamiętać. Nie mogłem sobie nawet przypomnieć słów pewnej nader modnej prowansalskiej piosnki, choć pamiętałem, że niezwykle udanie wyśpiewywał ją jeden z braci inkwizytorów. Stał wtenczas nago na stole, z wepchniętym w tyłek ogonem wędzonego szczupaka, i udawał zalotną syrenkę. Widok ten wydawał mi się znacznie bardziej zabawny wczorajszej nocy niż dzisiejszego ranka. Ale cóż, w końcu, jak kiedyś powiedziałem, inkwizytorzy byli ludźmi ponurymi, ja zaś należałem do najbardziej posępnych spośród nich.
10.
Od kilku dni w Wenecji nie mówiono o niczym innym, jak właśnie o regatach na Canale Grande. Organizatorzy zapowiadali, że łodzie będą ciągnięte przez rekordowo liczną rzeszę syren. "Kobiety-ryby", tak niektórzy z pogardą określali syreny, co było jedną z licznych inwektyw, jakimi je obdarzano. Przede wszystkim uparcie twierdzono, że syreny wchodzą w układy z Egipcjanami. Jednocześnie mało kto dawał temu wiarę, ponieważ to właśnie armie faraona przepędziły je ongiś z akwenów Morza Śródziemnego.
11.
Igrek został sam na sam z syreną. Leżała ona pod ścianą obory, na wprost jednego z otworów okiennych, w przeciwległej ścianie wyciętych, a Igrek siadł na przeciwko i, tak jak mu kazali, patrzył na nią bacznie, i oczu z dziwowiska nie spuszczał.
Miesiąc świecił w ten otwór ścienny mocnym blaskiem i osrebrzał cudną twarzyczkę syreny, w której to twarzyczce jaśniały jak gwiazdy, modre, wilgotne od łez, przesmutne oczy.
I nie cniło się Igrekowi spozierać tak nieustannie na syrenę, bo nigdy, nigdy, jako żyw, nie widział podobnie urodziwego lica i źrenic równie głębokich, przepastnych i czaru zaziemskiego pełnych.
I nagle - syrena spojrzała na Igreka swymi czarodziejskimi oczami, uniosła przepiękną, opierścienioną zwojami czarnych włosów główkę, otworzyła koralowe usteczka i zaśpiewała.
Zaśpiewała jakąś piosenkę bez słów, piosenkę tak cudną, że drzewa za oborą przestały szumieć, a krowy łby ciężkie od żłobów zwróciły w jej stronę, żuć przestały i zasłuchały się w oszałamiającą pieśń syreny.
Igrek był na wpół przytomny. Jak żyje nie słyszał nic podobnego. Śpiew syreny grał na jego sercu tak, jak gra wiosna na sercu każdego człowieka. Uczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego, że jest jakiś lepszy, jakiś mądrzejszy, że otwierają się przed nim światy, o których nigdy dotychczas nie pomyślał, światy pełne aniołów i cudów.
12.
Syrena na malowidle w łazience iksów zaśmiewała się perliście. Igrek podrygiwał jak korek w pienistej wodzie, a ona trzymała Zetę tuż nad jego głową.
- No dalej, złap ją! – chichotała złośliwie – Podskocz!
- Nie mogę - wydyszał Igrek wyciągając rękę po Zetę i starając się nie opaść na dno. – Oddaj mi ją!
Ale wodna nimfa tylko dźgnęła go boleśnie w żebra końcem miotły, zanosząc się śmiechem.
- To boli … przestań….aaauu!
- Igrek musi się obudzić, sir!
- Przestań mnie dźgać …
13.
- Co chcesz zaśpiewać?
- Moją ulubioną piosenkę.
- Nie wiem, czy jej się spodoba.
- Spodoba. – Iks powiedział to z pewnością siebie godną murów i górskich szczytów.
- W porządku. Raz, dwa, trzy…
Zaśpiewali razem Yellow Bird, ulubioną piosenkę Iksa w tym tygodniu, a potem Zombie Jamboree, drugą ulubioną i She’ll Be Coming Round the Mountain, ich trzecią ulubioną. Iks, dysponujący wzrokiem lepszym niż Igrek, dostrzegł ją, gdy kończyli She’ll Be Coming Round the Mountain. Pomachał.
- Jest tam, tatusiu.
- Na pewno?
Poranna mgiełka sprawiła, że morze i niebo zlewały się razem w szaroniebieskiej poświacie. Igrek zmrużył oczy, wpatrując się w horyzont.
- Ja nic nie widzę.
- Zanurkowała pod wodę. Zaraz tu będzie.
Usłyszeli plusk i wynurzyła się dokładnie pod nimi. Sięgnęła w górę, plusnęła, dźwignęła się i już siedziała obok nich. Koniuszek srebrnego ogona zanurzał się Atlantyku. Na łuskach połyskiwały krople wody. Miała długie pomarańczowoczerwone włosy.
Teraz śpiewali już razem, mężczyzna, chłopiec i syrena.
14.
Żadna nie była tak niecierpliwa jak najmłodsza, ta właśnie, która musiała najdłużej czekać i która była taka cicha i zamyślona. Czasami w nocy stawała przy otwartym oknie i patrzyła w górę poprzez ciemnobłękitne morze, gdzie ryby pluskały swymi płetwami i ogonami. Widziała księżyc i gwiazdy, połyskiwały wprawdzie bardzo słabo, ale poprzez wodę wydawały się blade i o wiele większe, niż się nam wydają; gdy prześlizgiwała się pod nimi czarna chmura, syrena wiedziała, że to jest albo wieloryb, albo statek z wieloma ludźmi, przepływający nad zamkiem.
15.
I fabułyć by mało wadziły wiedzieć o świecie, o morzu, jakie niebezpieczeństwa się tam ukazują, jakie tam są skały i zawroty, co się o nie okręty rozbijają, albo też zatapiają, jakie się tam dziwy albo śpiewające syreny ukazują, kiedy bychmy też to sobie rozmyślali, w jakim też tu niebezpieczeństwie morza tego a świata tego obłudnego pływamy, na którym nic pewnego ani bezpiecznego niemasz, jakie skały i zawroty około siebie mamy, iż ani zwiemy, gdzie się zanurzyć mamy, jakie też tu syreny około nas harcują, a jeszcze chytrzejsze niż morskie, jako by nas uśpić a w czym podejść mogły; bo stąd by wżdy i ćwiczenie rosło, i rozum by się polerował, bochmy też jedno tym różni od inych żwirząt. A jeśli pływamy po srogim morzu, grzebiemy się pod grubą a ciężką ziemię, szukając nędznego jakiego wspomożenia swego, daleko by się nam tam owszem przystało grześć, gdzie nam to darmo przychodzi, gdyż Pan nieomylnie bogactwem a poczciwościami ozdobić obiecał dom każdego człowieka poczciwego a sobie wiernie dufającego. A tu już masz barzo snadną drogę i barzo łacny handel do wspomożenia swego.
16.
Trytony występują na całym świecie, a ich wygląd jest równie zróżnicowany jak w przypadku ludzi. Ich zwyczaje są równie tajemnicze jak centaurów. Jednak ci iksowie, którzy opanowali język trytoński, opowiadają o dobrze zorganizowanych społecznościach, różniących się między sobą wielkością w zależności od środowiska, w którym żyją, a także o złożonych konstrukcjach mieszkalnych, które budują. Podobnie jak centaury, trytony odmówiły statusu “istot", woląc pozostać “zwierzętami" (patrz Wstęp).
Najstarsze dane mówią o trytonach zwanych syrenami (Grecja) i właśnie w ciepłych wodach Morza Śródziemnego można spotkać piękne syreny, tak często pojawiające się w literaturze i malarstwie igreków. Wodniki ze Szkocji i merkuny z Irlandii są mniej urodziwe, ale podzielają umiłowanie muzyki, wspólne dla wszystkich trytonów.
17.
Nad polskim morzem wiatr w kłosach zgrzyta,
Fale przechodzą w faliste żyta,
Rześka syrena w kłosy zniesiona
Płynie - dźwigając maki w ramionach
18.
W wojnie byłeś szczęśliwym, bądźże nim i w miłości, a jeśliś ciekaw, co się dzieje na dworze cezara, ja ci o tym od czasu do czasu doniosę. Siedzimy tedy w Ancjum i pielęgnujemy nasz niebiański głos, czujemy zawsze jednak nienawiść do Rzymu, a na zimę zamierzamy się udać do Baiae, aby wystąpić publicznie w Neapolis, którego mieszkańcy, jako Grecy, lepiej potrafią nas ocenić niż wilcze plemię zamieszkujące pobrzeże Tybru. Zbiegną się ludzie z Baiae, Pompei, z Puteoli, z Cumae, ze Stabiów, oklasków ni wieńców nam nie zbraknie i to będzie zachętą do zamierzonej wyprawy do Achai.
A pamięć małej Augusty? Tak! Jeszcze ją opłakujemy. Opiewamy hymny własnego układu tak cudnie, że syreny z zazdrości pochowały się w najgłębszych jaskiniach Amfitryty. Słuchałyby nas natomiast delfiny, gdyby im nie przeszkadzał szum morza. Boleść nasza nie uspokoiła się dotąd, pokazujemy więc ją ludziom we wszystkich postaciach, jakich naucza rzeźba, bacząc przy tym pilnie, czy nam z nią pięknie i czy ludzie umieją się na tej piękności poznać. Ach, mój drogi! Pomrzemy jako błazny i komedianci.
Są tu wszyscy augustianie i wszystkie augustianki, nie licząc pięciuset oślic, w których mleku kąpie się Poppea, i dziesięciu tysięcy sług. Czasem też bywa wesoło. Kalwia Kryspinilla starzeje się; mówią, że uprosiła Poppei, by wolno jej było brać kąpiel zaraz po niej. Nigidii Lukan dał w twarz posądzając ją o związek z gladiatorem. Sporus przegrał żonę w kości do Senecjona. Torkwatus Sylanus ofiarował mi za Eunice cztery kasztany, które w tym roku niewątpliwie wyścig wygrają. Nie chciałem! A tobie dzięki także, żeś jej nie przyjął. Co do Torkwata Sylana, ani domyśla się biedak, że jest już więcej cieniem niż człowiekiem. Śmierć jego jest postanowiona. A czy wiesz, jaka jego wina? Oto jest prawnukiem boskiego Augusta. Nie ma dla niego ratunku. Taki jest nasz świat!
19.
Syrenka wynurzyła się z wody do połowy ciała i gwałtownie, ostro zachlapała dłońmi po powierzchni. Igrek stwierdził, że ma piękne, wręcz doskonałe piersi. Efekt psuł jedynie kolor – brodawki były ciemnozielone,
a aureole wokół nich tylko nieco jaśniejsze. Zwinnie dopasowując się do nadbiegającej fali, syrenka wygięła się wdzięcznie, strzepnęła mokrymi seledynowymi włosami i zaśpiewała melodyjnie.
- Co – książe przechylił się przez burtę kogi – Co ona mówi?
- Odmawia – powiedział Igrek. – Mówi, że nie chce.
- Tłumaczyłeś, że ją kocham? Że życia sobie bez niej nie wyobrażam? Że chcę się z nią ożenić? Że tylko ona, żadna inna ?
- Tłumaczyłem.
- I co ?
- I nic.
- To powtórz.
Igrek dotknął warg palcami i wydobył z siebie rozedrgany trel. Z wysiłkiem dobierając słowa i melodyjkę, zaczął przekładać wyznania księcia.
Syrenka, kładąc się na wznak na wodzie, przerwała mu.
- Nie tłumacz, nie męcz się – zaśpiewała. – Zrozumiałam. Gdy mówi, że mnie kocha, zawsze ma taką głupią minę. Powiedział coś konkretnego ?
- Nie bardzo.
20.
Pani L., opiekunka jednego z tutejszych towarzystw dobroczynnych, prosiła Iksę o drugi koncert na rzecz tegoż towarzystwa. Iksa odmówiła, tłumacząc się tym, że pracuje nad większym utworem muzycznym i potrzebuje całego skupienia umysłu. Do listu jednak, który był wzorem uprzejmej odmowy, dołączyła taką samą sumę, jaką przyniósł pierwszy jej koncert. Łatwo zrozumieć, jakie wrażenie uczynił jej postępek w Warszawie. Dzienniki rozpisują się o tym dotychczas, wynosząc pod niebiosa artystkę i jej wspaniałomyślność. Naturalnie fortuna jej ojca, który jest istotnie bardzo bogaty, urosła w ich opowiadaniach w trójnasób. Nie wiem, skąd się wzięły w towarzystwie wiadomości, że Iksa wychodzi za mnie za mąż. Może powód do nich dała nasza dawna znajomość i zażyłość oraz przesadzone wieści o milionach artystki. Byłem z tego powodu trochę zły, ale po namyśle postanowiłem wieściom nie przeczyć, bo stawiają one mój stosunek do Anielki poza obrębem wszelkich podejrzeń.
Gdym był dziś na południowym przyjęciu u Iksy, pierwsza pani K. zbliżyła się do mnie z miną wielce dowcipną i przy kilkunastu osobach ze świata muzycznego i z naszego warszawskiego high-life'u rzekła na cały głos:
– Kuzynku, kto to w mitologii nie mógł się oprzeć śpiewowi syreny?
– Nikt się nie oparł, kuzynko – odpowiedziałem – z wyjątkiem Odysa, ale i ten oparł się tylko dlatego, że był przywiązany do masztu.
– A ty byłeś mniej przezorny?
Kilka osób przygryzło usta czekając mojej odpowiedzi, więc odrzekłem:
– Czasem i to nie pomaga. Ty wiesz najlepiej, że miłość rozrywa wszelkie węzły.
Pani K. zmieszała się mimo całej pewności siebie, ja zaś odniosłem jedno z takich małych zwycięstw, o których opowiada się po salonach z nieodłączną cytatą przysłowia: "Trafiła kosa na kamień!"
Czy ludzie powtarzają sobie, czy nie, że się żenię z Iksą, jest mi to obojętne, a nawet dla powodów, które wymieniłem, wolę, że tak mówią. Nie spodziewałem się jednak, że moje odwiedziny u Iksy skończą się nieprzyjemnie z powodu jej samej. Gdy ludzie porozchodzili się i zostałem tylko ze Ś., Iksa poczęła nam grać swój świeżo ułożony koncert, rzeczywiście tak wspaniały, że nie mogliśmy znaleźć dość pochwał; tymczasem, powtórzywszy na nasze żądanie finał, Iksa rzekła nagle:
– To jest pożegnanie – bo wreszcie wszystko na świecie kończy się pożegnaniem.
21.
Wielki W. jeszcze raz wysłuchał relacji X ze snu.
– Istotna jest tylko ryba – zaczął.
– Halibut – wtrącił X.
– Halibut.
– Co to mogło znaczyć, że Chrystus uderzył mnie rybą?
– To nie ma znaczenia. Nie chodzi tu o uderzenie, tylko o rybę. Pomyślmy... Pojawia się, kiedy pytasz Chrystusa, po czym poznasz ostatniego – i W. zmarszczył czoło, intensywnie rozmyślając.
– Jezus rzekł do Szymona: <
>. Dość oczywiste wobec tego jest, że ryba wyobraża sprawiedliwego – myślał głośno W.. – Ryba jest atrybutem płci męskiej, co by wskazywało na to, że ostatni sprawiedliwy jest mężczyzną. Dalej, ryba oznacza oziębłość płciową, zatem jest on ze 144 tysięcy tych, którzy z kobietami się nie splamili...
– Już wiem! – poderwał się nagle Van der Weert. – Tak! Tak! To nie był halibut! To była miruna!
– No i co?
– Jak to co?! Nie rozumiesz?! Miruna!!!
– No, miruna... – W. ciągle nie mógł zrozumieć nagłego wybuchu entuzjazmu u X.
– Miruna to ryba-kobieta. To znaczy, nie jest to pan ryba, tylko...
– No, rozumiem. I co z tego?
– Kobieta-ryba! Syrena! Wiem, kogo szukamy!
– Syreny? – niepewnie zapytał W.
– Jakiej tam syreny... – zirytował się X. – Marynarza z tatuażem, ze statku rybackiego!
22.
- Przyjechałem tu na tydzień i chcę ci zaproponować pewną grę.
- Mianowicie?
Zawahał się. Cholera, jak by to powiedzieć, żeby go z punktu nie wyśmiała. A może spróbować na sentymentalnie?
-Nazywa się… Powiedzmy, że się nazywa „xxxxxxx.”.
- Możesz się nie wysilać, nie umiem po angielsku.
- To znaczy „xxxxxxxx”. To z pewnego wiersza… Wyjeżdżają z rozmaitych stron, same na wielkim pustym oceanie, a mijając się we mgle, nagle słyszą swoje syreny.
- Poeta.
- Dają sobie znaki: „Niech ci nie będzie smutno. Nie jesteś sam. Jestem niedaleko ciebie”.
- Ale wymyślił, że niby ja jestem sama? Że mi potrzeba znaków? Dziękuję ci za twoją grę, baw się w nią z innymi.
„Bystra. Od razu złapała” - ucieszył się Y i stwierdził rzeczowo:
- Moja propozycja nie jest ani dla ciebie, ani dla mnie ryzykowna. Taka sobie umowa. Na tydzień. Tydzień przyjaźni, powiedzmy. Albo to się nam spodoba, wtedy mamy czas rozwinąć temat. Albo nie – i nie zobaczymy się więcej. Dzisiaj jest środa. We wtorek wieczorem jadę.
23.
To prawda, maszyna była duża, ale poruszała się powoli i kiepsko się nią manewrowało. Iksa spojrzała na kabinę kierowcy, w której oczywiście zobaczyła Ygreka, sprawnie przerzucającego bieg. Jego dłonie z szybkością błyskawicy przesuwały się po gałkach i lewarkach, popychając metalowego potwora coraz bliżej ku Iksie.
Wokół rozpętało się istne piekło. Sklepikarze wyli jak stado wilków do księżyca, słychać było syreny alarmowe pojazdów służb miejskich. Iksa nie miała jednak czasu, aby się tym martwić. Priorytet numer jeden – pozostać przy życiu. Ta sytuacja, choć przerażająca dla mieszkańców miasta, nie ruszała Iksy, która miała za sobą lata szkoleń i pracy w Wydziale Zwiadu SKR.
24.
Ochotnicza Straż Pożarna w X Y była tak dalece opanowana przez parafian Redwine’a, że na miejsce cudu przybyć miał sam wóz strażacki, jako jedyny pojazd choćby częściowo legitymujący się wspaniałością godną Tułacza z Kosmosu.
Syrena alarmowa ze szczytu remizy miała się przyłączyć do obłąkańczego pienia dzwonu. Pojedynczy ryk syreny oznaczał pożar łąki lub lasu. Dwa ryki oznaczały pożar w zabudowaniach. Trzy ryki oznaczały ugaszenie pożaru. Dziesięć miało obwieścić przybycie Tułacza z Kosmosu.
Woda sączyła się do środka przez spaczoną ramę okienną. Woda sączyła się spod obluzowanej dachówki, kapała przez szczelinę i błyszczącymi kropelkami osiadała na brzegu baldachimu ponad głową Redwine’a. Dobrotliwy deszcz kapał na wysłużony dzwon – przyszłego herolda wielkiej nowiny – ściekał wzdłuż sznura, nasączał przyczepioną u końca sznura drewnianą kukłę, odrywał się kroplami od stóp kukły i formował kałużę na kamienistej posadzce dzwonnicy.
Kukła była symbolem sakralnym. Obrazowała powszechnie potępianą postawę wobec życia, która to postawa należała już do przeszłości. Kukłę zwano malachem. Nie było domu ani biura, w którym wierni Redwine’a nie wywiesiliby malacha.
Istniał tylko jeden prawidłowy sposób wywieszania malacha. Za szyję. Stosowano w tym celu jedyny prawidłowy rodzaj węzła. Węzeł katowski.
25.
pomylona krąży
i śpiewa i śpiewa
w butach z krzywym obcasem
z jałowym łonem
zwiędłą piersią
pomylona syrena wyje
do obrzękłego nad miastem księżyca
26.
Staliśmy nad nim dobrą chwilę, niepewni, co robić, patrzyliśmy, jak przewraca się niespokojnie z boku na bok, jak mamroce przez sen niewyraźne słowa, jak zgrzyta zębami, sapie, aż w końcu w jakimś straceńczym odrzuca prześcieradło i oto nagle, na wielkim, gargantuicznym jego brzuchu, którego nie powstydziłby się wojak Szwejk, ujrzeliśmy malowidło: bezludną wyspę pośród bezkresnych oceanu fal, wokół której igrają złotowłose syreny. Imiona ich, zapisane sutterlinowskim pismem na rybich ogonach, falowały z rytmem fal oceanu i napiętej skóry. Nie zdążyliśmy odczytać nawet połowy z nich – Barba otworzył oczy i zamarł ze zdumienia.
27.
Przy stolikach ciągną piwo
Staromiejskie przednie typy,
Na ulicę płyną śmiechy
I rubaszne mkną dowcipy.
Wśród kundmanów się krzątają
Dwie dziewice, dwie syreny,
A na wszystkich patrzy czujnie
Oko „ciotki Magdaleny”.
28.
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony - armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym "Marsylianki"!
==========
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu