Dodany: 26.02.2011 14:52|Autor: in_dependent

Książka: Książę Mgły
Ruiz Zafón Carlos

2 osoby polecają ten tekst.

Jego oniryczna wysokość


Z początków swego istnienia najczęściej pamiętamy wielką niewyraźną plamę. Łóżko ze szczebelkami, smaczny, słodki grysik w butelce z cumelkiem, miliony rozrzuconych klocków, puszystość zasypki oraz delikatne dłonie mamy, pachnącej świeżo i przyjemnie. Później są już niekończące się zabawy, inspirowane bogatą wyobraźnią oraz prawdziwe wyzwanie - wytrwanie kilku czterdziestopięciominutowych chwil bez ruchu, w pełnej koncentracji i skupieniu.

Dzieciństwo to nie tylko synonim nieograniczonych zabaw, beztroski, szczęścia, bezproblemowości, ale także czas pierwszych zawodów, nieszczęść, koszmarów. Każde dziecko ma własne strachy, które je nawiedzają, prześladują i które w końcu znikają pobudzone eksplozją emocjonalnej dojrzałości. Jednych przeraża muminkowa Buka, drugich czarownica wyłaniająca się z szafy, innych nieuchronność śmierci i odejścia najbliższych, a niektórych całkiem realna klęska - wojna.

Maksa nie dręczyły żadne wyimaginowane koszmary. Realne właściwie też nie. Nic dziwnego. Właśnie skończył trzynaście lat, stał się małym mężczyzną, a jego niewielki świat, ograniczony do rodzinnego miasta, domowych pieleszy, do tej pory niczym go nie zaskoczył, a wręcz jawił się mu jako urokliwy zakątek, w którym on i jego rodzina - dwie siostry oraz rodzice - powinni czuć się bezpiecznie.

Lecz oto dzień urodzin - z pozoru normalny, pełen radosnego oczekiwania - zrzucił na niewielkie, chłopięce barki dwie, całkiem abstrakcyjne, niespodzianki.

Wyjazd z domu, przeprowadzka, opuszczenie dotychczasowej rzeczywistości, ucieczka przed niebezpieczeństwem wojny, tragedia, ponury żart, koniec świata - te wszystkie określenia zakotłowały się w głowie Maksa, ostro zabulgotały i stały się nagle synonimiczne. Wprowadziły naszego bohatera w stan niezrozumienia i otępienia.

Niepokoju, bólu i poczucia bezsensowności nie zabił w chłopcu fakt, że przenoszą się do uroczego miasteczka, zamieszkają w domu przy plaży, gdzie na pewno będzie miał wielu nowych przyjaciół. Kieszonkowy zegarek z oryginalnym cyferblatem - prezent urodzinowy od ojca - nie był już tylko pięknym upominkiem, powodem do radości, ale ponurą i okrutną klepsydrą odmierzającą nieubłaganie czas do wyjazdu z domu. Do przeprowadzki w nowe, nieznane miejsce.

Mała rybacka osada nad zimnym Atlantykiem nie okazała się jedynie nudnym schronieniem, gdzie rodzina Carverów przetrwać miała upiorny rok '43 oraz pozostałe lata wojny, ale przede wszystkim miejscem bardzo intrygującym, skrywającym mroczną tajemnicę, której rozwiązanie pochłonęło Maksa bez reszty.

Dziwne, niewytłumaczalne zdarzenia zaczęły szybko dotykać całą rodzinę nastolatka - rodziców, siostry, Alicję i Irinę - a także jego nowego przyjaciela, wnuka miejscowego latarnika - Rolanda.
Pomiędzy kotem o dziwnym spojrzeniu, ogrodem z posągami cyrkowej trupy i elektryzującymi klechdami o Księciu Mgły zaistniał pewien wyraźny związek, który bohaterowie musieli poznać i zrozumieć, by móc stawić mu czoło. Konfrontacja świata realnego z fantazyjną rzeczywistością zasłyszanych legend spowodowała, że odkryli coś więcej niż zwykłe senne majaki - prawdziwą, nieokiełznaną magię.

W debiutanckiej baśni "Książę Mgły" Carlos Ruiz Zafón przeniósł mnie wehikułem czasu do lat II wojny światowej. Nie uczynił tego jednak po to, by pokazać mi okrucieństwo tamtych czasów, degenerację jednostki czy tragedię milionów. Subtelnie wprowadził mnie w świat trzynastoletniego chłopca porażonego niesprawiedliwością losu, ale wciąż ciekawego świata i żądnego przygód - typowego, zdrowego nastolatka.

Max jeździ rowerem po okolicy, przeszukuje nowy dom w nadziei odnalezienia skarbów, zafascynowany astronomią czyta dzieło Kopernika, po południu nurkuje z przyjaciółmi w okolicach wraku zatopionego statku, a w międzyczasie nakrywa starszą siostrę w dosyć intymnej sytuacji ze swoim najlepszym przyjacielem. Gdzieś tam od nadbrzeżnych skał odbijają się echa wojny, na którą Roland ma wyruszyć tuż po wakacjach.

Jednak w tej bardzo zwyczajnej, codziennej rzeczywistości, w tym powietrzu przesiąkniętym zapachem ryb i jodu czuć coś ponurego, złowieszczego. Czuć siłę, która domek na plaży, w to ciepłe, wilgotne lato przykrywa gęstą mgłą zwiastującą kłopoty i która bezwzględnie szarpie okiennicami z gwałtownością burzowego wiatru.

Na chwilę zatracamy się w bajkowym krajobrazie, ale szybko wyrywa nas z niego niepokój, niepewność, powoli rosnący strach. Co stanie się za chwilę?

W onirycznym transie przerzucamy kolejne strony, podążamy z Maksem do latarni, za bramę dziwacznego ogrodu, na dno morza i wciąż nie wiemy, co jest rzeczywistością, a co symptomem magii. Bardzo staramy się dotrzeć do prawdy, lecz szybko okazuje się, że układanka rozerwała się na części. Nic do siebie już nie pasuje. Nierealne puzzle wysypały się z aksamitnego woreczka i połamały się na cząstki, cząsteczki, które wtuliły się w plażowe wydmy.

Proza Zafóna sprawia, że Czytelnik staje się takim okruszkiem, cząsteczką, nic nieznaczącym ziarenkiem piasku. Mocno porażony plastycznością opisów, bogactwem i pięknem języka, niekonwencjonalną duszą każdego słowa opowiedzianej historii, trzymając w ręku niezbyt grubą książkę z zieloną okładką jest w stanie tylko głośno westchnąć: "genialne". I szybko powrócić do przerwanej lektury.


[tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1510
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: