Dodany: 26.02.2007 13:01|Autor: Derufin

Lekcja historii III RP - ważna, choć raczej jednostronna


Czy ktoś Michnika kocha, czy nie kocha, nie straci, jeśli zapozna się z tezami książki Rafała A. Ziemkiewicza „Michnikowszczyzna”, choć pozycja ta ma liczne, czasem drażniące słabości. Wszystko to w ramach otwierania oczu po 15 latach, w których środowisko m.in. Michnika zawężało pole tematycznej debaty na temat współczesnej Polski.

Plusy ujemne

Żeby sobie ktoś nie pomyślał, iż stałem się wyznawcą „jaskiniowego antykomunizmu” lub innych skrajnie prawicowych (prawdziwych czy insynuowanych) zbrodni, zacznę od wyliczenia wad tej książki.

Dobrze, że RAZ przyznaje od razu, iż nie lubi Michnika. Ale i tak trudno jest znieść objawy tej jego niechęci. Grubą przesadą jest zresztą zasadnicza teza tej książki: że przez Michnika zmarnowaliśmy 15 lat: Zabrakło mi też wyjaśnienia, dlaczego tak wielu wybitnych intelektualistów i artystów dało się uwieść Michnikowi.

Po pierwsze: nie zmarnowaliśmy, nie jest potrzebna żadna IV RP, bez sensu jest porównywanie obecnych reformatorów do młodych oficerów z powstania listopadowego, których chcieli powstrzymać starsi, zadowoleni z niby-Polski pod rządami carskimi. Teraz tu rządzą Polacy, choć popełniali błędy, czasem karygodne i dlatego – jeśli już szukać analogii historycznych – można mówić o sanacji (choć lepiej bez Berezy Kartuskiej...).

Po drugie – Michnik jest ważną postacią, ale bez przesady... Sam RAZ zarzuca mu pychę, skłonność do przypisywania sobie zasług typu przekonanie Millera i Kwaśniewskiego do UE i twierdzi, że to absurdalne, a jednocześnie płacze, że Polska przegrała przez Michnika.

Przeszkadza też strona formalna – od razu ostrzegam. Wszystkie te wulgaryzmy NIC nie wnoszą, emocji w stylu Ziemkiewicza jest i tak nadmiar. A poza tym – dygresje! Ten człowiek chce napisać o wszystkim naraz, choć zastrzega się, że syntetyczne ujęcie ostatniego 15-lecia zrobili już ludzie bardziej kompetentni od niego (np. Staniszkis). Przez te dygresje książka puchnie, traci na dynamice i... denerwuje, gdy np. RAZ wymądrza się w sprawach Kościoła rzymskokatolickiego, bezrozumnie zarzucając „GW” walkę z tymże. Albo wychwala kolaborancki PAX, bo tam był jego wujek, mieszając z błotem środowisko „Znaku”, w którym było jednak paru odważnych ludzi (np. Stomma).

Pewną łatwizną intelektualną jest też ocenianie – np. stosunku Mazowieckiego do resortów siłowych – z takiej ahistorycznej, dzisiejszej perspektywy: mając naszą dzisiejszą wiedzę, pierwszy premier, z którego, pomimo jego błędów, nadal możemy być dumni, na pewno też postępowałby lepiej.

Plusy dodatnie

A teraz czas na garść uwag pozytywnych – zanim przejdę do szczegółowych wypisów z książki. Przede wszystkim – o autorze. Zbyt często publicyści prawicowi są wpychani do obozu PiS. W przypadku np. Michała Karnowskiego czy Piotra Semki jest to uprawnione, ale w odniesieniu do zdecydowanej większości dziennikarzy – nie. Dotyczy to większości publicystów „Dziennika” i pewnej części ludzi z „Rzepy” – w tym z pewnością Ziemkiewicza. RAZ bowiem jest krytyczny wobec PiS zarówno w tej książce, jak i w „Rz”. W efekcie stracił już swój program w TVP...

A teraz plus z gatunku tych, jaki to Stalin był dobry, bo tylko kopnął, a mógł zabić... RAZ nigdzie nie zarzuca Michnikowi uczestnictwa w czerwonej sitwie, w żadnych układach – choć twierdzi, że „GW” dostała środki na rozruch od czerwonych (jak ktoś już przypominał: słabiutkie by to były środki, skoro gazeta na początku wyglądała jak z powielacza, a dopiero z czasem się rozwinęła, dzięki swojej zawartości, a nie jakimś dobrym wujkom). Co najciekawsze – właśnie pychą i uporem tłumaczy trwanie przy błędnych wyborach i nieprzyznawanie się do błędów.

Jednakże najważniejsza korzyść z tej książki to przypomnienie – a dla mnie: odkrycie – wielu faktów z czasów III RP, a także z ostatnich lat PRL.

Plusy konkretne
(czyli omówienie niektórych wybranych faktów i tez)

Mazowiecki w swoim exposé skreślił słowo „kapitalizm” i zastąpił je „społeczną gospodarką rynkową”.

Skargi dołów Solidarności na palenie akt MSW, co i w 1990 roku było niezgodne z prawem, Mazowiecki odsyłał do Kiszczaka.

W 1989 r. PZPR przyznała sobie 13 mld zł dotacji z budżetu i 18 mld zł kredytu oprocentowanego na 3% przy kilkusetprocentowej inflacji.

Kuroń naciskał na Kiszczaka, aby milicja „wyrzucała siłą” młodzież okupującą komitety PZPR i siedziby PRON.

Mazowiecki naciskał na Kiszczaka, aby wreszcie mianował solidarnościowych wiceministrów w milicji i bezpiece.

Łysiak napisał, że znalazł w antykwariacie książkę Kuronia z odręczną dedykacją dla Kiszczaka.

Formalnie, według prawa obowiązującego w 1981 r., stan wojenny mogła wprowadzić tylko Rada Państwa.

Michnik nazywał populizmem postulat odebrana przywilejów emerytalnych – ale nie całych emerytur – ubekom.

Michnik pisał w czerwcu 1989 r., że wejście „ludzi z nomenklatury” do spółek akcyjnych sprawi, że staną się obrońcami nowego porządku.

W grudniu 1988 r. Sejm przyjął tzw. ustawę Rakowskiego – ustawę „o wolności i równości gospodarczej”, która każdemu dawała prawo prowadzenia działalności gospodarczej, a jedynym wymogiem był wpis do ewidencji, którego państwo nie mogło odmówić. Ale ustawa ta zmuszała przedsiębiorstwa państwowe do korzystania z pośrednictwa spółek nomenklaturowych.

„Komisja Rokity” ustaliła w 1991 r. listę 122 zabójstw, których dokonała ubecja. Sejm odrzucił wniosek, by konkluzje „raportu Rokity” uznać za propozycje całej Izby i przyjął wniosek UD, by oddać hołd ofiarom bezprawia. Raport z 1991 r. został opublikowany w roku 2005.

W „raporcie Rokity” opisano m.in., jak po czyimś „samobójstwie” w celi znaleziono ślady krwi na ścianach i obrażenia na ciele; ktoś popełnił samobójstwo, wyskakując z okna tyłem, albo podczas wizyty MO lub 20 minut po wizycie lekarza, który nie stwierdził skłonności samobójczych; jest też wielu topielców; zabito 82-letnią matkę Piesiewicza, księdza Kowalczyka w sfingowanym wypadku drogowym. Prokuratura umarzała sprawy.

Kozłowski wpuścił do archiwów SB/UB w 1990 r. „komisję Michnika”, która nie pozostawiła ani żadnej dokumentacji dotyczącej akt, które przeglądała, ani żadnego raportu.

Michnik zatrzymał w „GW” konfidenta Maleszkę, a Graczyka wyrzucił za odmienny pogląd w sprawie lustracji, wyrażony podczas wewnętrznego kolegium, choć Graczyk miał wtedy kłopoty rodzinne.

Plus końcowy

RAZ nie wierzy w szybkie dojście do lepszej, IV Rzeczpospolitej, ale III RP nazywa „kanałem”...

Kiedy po raz kolejny oglądaliśmy „Człowieka z marmuru”, moja żona stwierdziła, że lubi czasy, w których się urodziła. I ja się z nią absolutnie zgadzam: cieszę się z tego czasu i miejsca. I czekam na sanację, nie na rewolucję.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3978
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: apolinary 06.07.2007 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś Michnika kocha, ... | Derufin
Chciałem odnieść się tylko do jednego wątku widniejącej powyżej recenzji, a mianowicie do stwierdzenia: "(...) RAZ bowiem jest krytyczny wobec PiS zarówno w tej książce, jak i w „Rz”. W efekcie stracił już swój program w TVP... (...)".
Pozwolę się nie zgodzić z ujętą tu insynuacją, jakoby RAZ stracił rolę prowadzącego "Ring" za swoje "krytyczne" wobec PiS wypowiedzi. Tak się bowiem skłąda, że parę razy oglądałem wymieniony program i publicysta, o którym mówimy zaprezentował się w nim, powiedzmy delikatnie, poniżej poziomu wymaganego od osoby prowadzącej program polegający na prowadzeniu dyskusji z zapraszanymi gośćmi. Chodzi tu o pewną postawę, którą sam p. Ziemkiewicz określił, w wypowiedzi nt. jego odejścia z "Ringu", jako "miśkowatość".
To brak agresywnej, błyskotliwej, żywej postawy, a nie domniemane bezkompromisowe oceny PiS był przyczyną jego pożegnania się z programem.
Nie ma to, oczywiście, żadnego związku z recenzowaną książką, tym niemniej w toku narracji padła kontrowersyjna, przynajmniej moim zdaniem, uwaga, na którą poczułem się zobowiązany zareagować.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: