Dodany: 19.02.2011 10:37|Autor: lirael

Książka: Dawne sprawki
Delbanco Nicholas

2 osoby polecają ten tekst.

Sex, drugs. No rock and roll


Nigdy nie podkochiwałam się w żadnym nauczycielu ani wykładowcy. Może dlatego bohaterowie książki "Dawne sprawki" Nicholasa Delbanco wydali mi się tacy papierowi.

Kiedy opowieść się rozpoczyna, Paul Ballard, profesor filozofii na uniwersytecie Catamount, ma 35 lat, zaś jego studentka, Elizabeth Sieverdsen, jest seksowną dwudziestolatką. Paul i Beth nawiązują ognisty romans. Jest rok 1969 - czasy Flower Power i wolnej miłości, którą nasi bohaterowie łapczywie uprawiają, narkotykami wzbogacając swoje doznania.

Potem następują dramatyczne wydarzenia, które na długie lata rozdzielą kochanków. Autor sięga po bogaty repertuar tanich chwytów sprawdzonych w telenowelach (wypadek, utrzymana w tajemnicy ciąża, adopcja, poszukiwanie biologicznych rodziców, spotkanie kochanków po latach). Oczywiście nie zdradzę finału. Powiem tylko, że decyzje bohaterów są chwilami kompletnie irracjonalne.

Morał opowieści brzmi: za niefrasobliwość i beztroskę trzeba kiedyś zapłacić. Dominuje ponury determinizm. Podejmowane decyzje wpływają na nasze losy, więc kierowanie się nastrojem chwili i rozbuchanymi emocjami grozi niebezpieczeństwem. Niezbyt fortunny wydaje mi się przekład tytułu. "Sprawki" sugerują drobne grzeszki, tymczasem bohaterowie przeżywają poważne dramaty.

Aby uszlachetnić powieściową materię, polano ją filozoficznym sosem, sugerując, że mamy do czynienia z pozycją ambitną. Podobny cel miało zapewne osiągnąć motto z Villona. Niestety, mimo tych starań "Dawne sprawki" zieją intelektualną pustką. To przykre, że przedstawiciel amerykańskiej awangardy lat sześćdziesiątych napisał tak banalną, przewidywalną do bólu powieść.

Autor szczodrze inkrustuje swoją książkę bardzo dosłownym erotyzmem. Dość zaskakujący jest w tym kontekście dobór okładki. Nie jestem pewna, czy pensjonarskie, kwieciste giezłeczko pasuje do pikantnej powieści. Dodam, że florystyczne motywy nie mają nic wspólnego z akcją, co nie zmienia faktu, że są ładne.

Przekład "Dawnych sprawek" wprawił mnie w osłupienie. Styl jest czasami zdumiewającym konglomeratem archaizmów z lekkimi naleciałościami gwarowymi. Czy pod koniec lat sześćdziesiątych naprawdę tak mówili studenci i młodzi pracownicy naukowi?

"Wtenczas, kiedy odpowiadałaś na pytanie o demograficzną teorię Malthusa, zauważyłyście, jak się oblizywał?"[1]
"Lubił widok jej sutek wystoperczonych pod koszulką"[2].
"Więc czemu nie miałby zaproponować tej młódce, by jesienią podjęli swój romans?"[3]
"Przygotowałem ołówek, pogapiłem się trochę na pustą kartkę i po prostu odłożyłem ten przybór"[4].
"Przeto  p a m i ę t a m"[5].
"Uwielbiałem pracę naukową, samaś mi świadkiem"[6].
"Odwieziemy twój welocyped"[7] - chodziło o rower!
"Jaki obierzemy temat? Pogoda?"[8]
"Pogwałciciele cudzego terytorium"[9].

To nie wszystko. Dowiedziałam się, że istnieje rasa "retriever złocisty". To Królewna Śnieżka, nie Złotowłoska, odwiedziła dom trzech niedźwiadków. Elizabeth trzyma "krążek maciczny w szufladzie stolika przy łóżku"[10]. A poza tym Cortona we Włoszech jest wioską.

Na koniec zachowałam diamencik:

"Moją najsłabszą stroną (o czym wiesz najlepiej) jest trudność, z jaką przychodzi mi łatwość, zawiłość ścieżek, jakie mnie prowadzą do prostoty; oksymoroniczne pary przeciwieństw są dla mnie nader typowe"[11].

Dla mnie nader typowa jest alergia na pseudointelektualny bełkot. A ścieżki tym razem powiodły w nicość.


---
[1] Nicholas Delbanco, "Dawne sprawki", tłum. Łukasz Nicpan, wyd. Świat Książki, 1999, s. 15.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 32.
[4] Tamże, s. 65.
[5] Tamże, s. 70.
[6] Tamże, s. 73.
[7] Tamże, s. 94.
[8] Tamże, s. 108.
[9] Tamże, s. 130.
[10] Tamże, s. 35.
[11] Tamże, s. 76.


[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1498
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: