Dodany: 09.02.2011 08:34|Autor: wiplash
"Przybysz", czyli tramwajowe czytadło dumnie nazwane thrillerem
Książkę otrzymałem nie znając ani nazwiska autorki, ani jej poprzednich "hitów", o których jest mowa na okładce. Zabrałem się więc za czytanie bez jakiegokolwiek nastawienia na to, co mogę dostać. A dostałem niewiele...
Zanim zabrałem się za czytanie, sprawdziłem w internecie, kim jest Hilary Norman. Niestety, dowiedziałem się, że "Przybysz" jest już trzecią z kolei historią o detektywie policji w Miami - Samie Beckecie. Niezbyt mi się to spodobało, bo istniało ryzyko, że mogę dołączyć do bohaterów w samym środku akcji i nie mieć zielonego pojęcia, o czym mówią. Trudno, zdarza się i tak.
Szczęśliwie okazało się, że historia jest zupełnie nowa, więc ze spokojem zagłębiałem się w kolejne rozdziały. Akcja rozpoczyna się znalezieniem przez policję dryfującej łódki, a w niej - zwłok mężczyzny. Ciało jest zmasakrowane i dodatkowo oblane chemikaliami, które w zasadzie uniemożliwiają identyfikację ofiary. Do sprawy przydzieleni zostają detektywi Becket i Martinez. Na ich szczęście naocznym świadkiem tego morderstwa jest bezdomna starsza pani (Mildred), którą detektywi bardzo dobrze znają.
W tym samym czasie jesteśmy świadkami drugiej, równolegle toczącej się historii. W domu Sama Becketa pojawia się siostra jego żony - Claudia. Ma pewne problemy, o których na początku nie chce wiele mówić. Z czasem zdradza, że miała romans i ktoś szantażuje ją zdjęciami robionymi z ukrycia. Ma to pewien związek ze wspólną przeszłością obu sióstr...
Książkę czyta się lekko, przyjemnie i to jest jej jedyna mocna strona. Sama historia wydaje mi się dość banalna i przewidywalna, a dialogi postaci często irytują. A propos dialogów... Chcecie się dowiedzieć, ile razy w jednej książce bohaterowie mogą odpowiedzieć na pytanie "wzruszając ramionami"? Przeczytajcie "Przybysza".
Kolejną słabą stroną książki są rozmowy nawiązujące do poprzednich części cyklu. Bohaterowie kilkakrotnie wspominają jakieś wydarzenia w taki sposób, że czułem, iż omija mnie coś ważnego, choć chwilę wcześniej byłem przecież w samym środku akcji. Dziwne podejście autorki - albo wprowadza się czytelnika w pewne historie, albo nie nawiązuje się do nich w ogóle.
Podsumowaniem tej recenzji niech będzie jej tytuł. Książkę czyta się szybko (u mnie to były 3 wieczory), ale z powodzeniem sprawdzi się jako np. czytadło tramwajowe albo książka na plażę, bo nie wymaga od czytelnika zbyt wiele uwagi.
Moja ocena (w skali 1-6): 3
[Recenzję opublikowałem wcześniej w portalu Wiadomości24.pl w ramach akcji "Książka za recenzję"]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.