Dodany: 30.01.2011 22:15|Autor: Pennywise

Książka: Noc montera
Miller Arthur

1 osoba poleca ten tekst.

New York, New York


Arthur Miller. Autor „Śmierci komiwojażera”. Ta sztuka, którą widziałem w Teatrze Małym w Warszawie, gdzie główną rolę grał Janusz Gajos, pozostawiła mi niezapomniane wrażenia. Sięgając po te trzy opowiadania, zastanawiałem się, czy zrobią na mnie równie wyjątkowe wrażenie.

„Dziewczyna bez urody” to opowiadanie z elementami retrospekcji, pokazujące wewnętrzną przemianę Janice, dziewczyny bez urody. Nowy Jork, lata czterdzieste, w Europie trwa wojna, a w Ameryce niektóre środowiska są zafascynowane komunizmem i Stalinem. Zafascynowany jest też Sam, mąż Janice. Jego życie tak przepełnia ideologia, że wszystko jest jej podporządkowane. Janice czasami się zastanawia, czy przypadkiem trwanie tego małżeństwa nie jest uzależnione od zwycięstwa Sowietów. Zastanawia się, czy cały ten czas jest dla każdego stanem oczekiwania na coś, co będzie po wojnie i czy ona sama na coś takiego nie czeka. Podświadomie czuje, że musi skończyć z czekaniem, że stanie się kimś innym, że to, o czym warto myśleć, jest teraz, a czekanie jest tylko trwaniem. Trwaniem w tym dziwnym czasie i małżeństwie, gdzie chyba już nie ma przyszłości, jest tylko to, co było. I jest jeszcze ideologia Sama, która popycha go na wojnę, a w Janice powoduje jakąś zmianę. A później... później pojawia się ktoś, kto nie może zobaczyć Janice. Nie może jej zobaczyć, a dziewczyna bez urody jest zdumiona, że spotkała tego człowieka.

To piękna proza o poszukiwaniu egzystencjalnego spokoju, które kończy się wraz z pierwszym świadomie i prawdziwie dokonanym wyborem. To wybór, który dokonuje się tu i teraz, a nie w wyimaginowanej przyszłości, która dopóki nie nadejdzie, jest niczym. Wszystko inne, co istnieje poza wyborami, jest „przydarzaniem się”, lecz to, co się przypadkiem przydarzy, niekoniecznie będzie wolnością i szczęściem. Uroda może być złudzeniem i przemijaniem, może być ograniczeniem i ciężarem, lecz nigdy nie jest tym samym co duchowość, która trwa po śmierci, w tym, co człowiek pozostawił po sobie.

„Sława” to opowiadanie, które ma zaledwie jedenaście stron. Taka miniatura, dosłownie kilka chwil z życia pisarza Meyera Berkowitza, który właśnie osiągnął sukces, sławę i pieniądze. Jego sztuki grane są na Broadwayu, jego twarz jest znana z pierwszych stron gazet, a on spacerując po Manhattanie zastanawia się, czy jest w stanie napisać jeszcze jakąś sztukę. Myśli o konsekwencjach swojej sławy, a to, że jest rozpoznawany, zaczyna go wyraźnie męczyć. Odczuwa niechęć do ludzi, wstępuje do lokalu, siada przy barze i zamawia drinka. I właśnie wtedy dochodzi do spotkania. To krótka rozmowa, w której Meyer natychmiast rozprawia się ze swoim rozmówcą.

Arthur Miller był sławny, był mężem Marylin Monroe i na tych jedenastu stronach bezbłędnie i perfekcyjnie oddał mentalność, uczucia, myśli i oczywiście przyjemność bycia sławnym, jaką mają ludzie z pierwszych stron gazet.

„Noc montera”. Druga zmiana pracowników stoczni marynarki wojennej w Nowym Jorku czeka przed bramkami. Styczeń. O tej porze jest już ciemno, ludzie kulą się z zimna i czekają na obowiązkową kontrolę przed wejściem - trwa druga wojna światowa, a sabotażystów nie brakuje. Tony Calabrese, najlepszy w stoczni monter okrętowy, przechodzi przez bramki i idzie do swojego miejsca pracy. Tony ma czterdziestkę na karku i czuje się całkowicie niespełniony. Praca, lista płac, rutyna, harówka, przypadkowe małżeństwo – to jego życie, a Sinatra tylko otwiera usta i już jest wielki. Noce w stoczni bywają długie. Tony zamyka oczy i wspomina, jak to się w ogóle stało, że się ożenił. Miał zszarganą reputację, liczył na spadek po dziadku, zagrał rolę porządnego obywatela i to zrobił - dla pieniędzy. Spadek okazał się śmiesznie niski, a on już tkwił po uszy w tej historii. I nagle z tych rozmyślań w półśnie wyrywa go wezwanie do uszkodzonego niszczyciela. Na miejscu, po rozmowie z kapitanem okrętu, Tony podejmie decyzję kierując się tym, czym nigdy się wcześniej nie kierował.

Wszystkie trzy opowiadania mają elementy wspólne, pokazują bohaterów w przełomowych momentach życia, w sytuacjach, które decydują, kim się naprawdę jest. Miller w bardzo subtelny sposób pokazuje lęk swoich bohaterów, wewnętrzne zmagania o zachowanie własnego „ja”. W tych opowiadaniach jest mnóstwo uczuć i emocji, które pozostają w środku, nie są okazywane, a jednocześnie stanowią o osobowości bohaterów i tym, kim oni są, stanowią ich kwintesencję. Ten sposób narracji dosłownie wbija w sytuację bohatera i pozwala dokładnie go zrozumieć. Ta proza, w której każde słowo jest na swoim miejscu, każda myśl trafia dokładnie w sedno, potrafi przenieść czytelnika do Nowego Jorku lat czterdziestych. I nagle jesteśmy w stoczni marynarki wojennej, zacina zimny wiatr, w wątłym świetle stoczniowych lamp majaczy kształt uszkodzonego niszczyciela. Młot w dłoń! Fascynujące.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1008
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: