Dodany: 20.02.2007 01:13|Autor: Marylek

Historia dzieciństwa


"Historia Lisey" (która wcale nie jest jej historią) mogłaby pewnie być historią niejednego czytelnika. Bo każdy ma za sobą dzieciństwo. I każdy nosi w sobie tego dzieciństwa wspomnienie. Ale nie zawsze jest ono piękne i jasne.

"Historia Lisey" jest książką o tym, że wszystko, co nosimy w sobie, wszystko, czym jesteśmy w dorosłym życiu, ma swoje korzenie w dzieciństwie. Mało tego, sposób, w jaki usiłujemy kształtować siebie, pracować nad sobą, to, w jaki sposób sprzedajemy swój wizerunek na zewnątrz i jakimi środkami się przy tym posługujemy, też ma swoje źródło w dzieciństwie. Nie da się uciec od tego, co nas ukształtowało, nie da się być kimś innym, niż dzieckiem swojej rodziny. A więzi zadzierzgnięte w młodych latach są tak silne i trwałe, jak ślady minionej traumy. Nie do usunięcia. Wydobywające się spod powierzchni świadomości w postaci koszmarów, obsesji, lęków, w najmniej oczekiwanych chwilach.

King poruszał ten problem już w "Grze Geralda", choć tam dotyczył on jednej tylko osoby. Tutaj natomiast mamy dzieciństwo tak Lisey i jej sióstr, jak i jej męża Scotta. Nie poświęca im autor tyle samo uwagi, ale wpływają one na siebie wzajemnie, a raczej na losy ludzi związanych ze sobą codziennym życiem.

Nie jestem pewna, czy ta książka to horror. Bo jeśli tak, to horrorem bywa też nasza codzienność. A jeśli ma się dopiero kilka lat, można sobie nawet nie uświadamiać, że jest się bohaterem horroru. A jeśli uda nam się dorosnąć, to - och!, jakże wielu tricków można użyć, żeby stłumić, zamaskować, pogrzebać własne dawne lęki, obawy, psychozy. Gdy zaś jest się pisarzem, wszystko to można zużyć jako materiał wyjściowy do stworzenia poczytnej książki.

Jak to u Kinga, świat fantastyczny zdaje się wkraczać w znane nam realia. I jak to u Kinga - ucieczka w ten świat jest ucieczką od problemów napotykanych tutaj, w realnym życiu, od bólu, strachu, szaleństwa.

Myślę, że czytając "Historię Lisey" warto wyjść poza fantastyczno-horrorowy sztafaż tworzony przez Kinga. Zastanowić się, ile osadu nagromadziło się w nas samych.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5770
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: koko 26.11.2011 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Historia Lisey" (która w... | Marylek
Ładnie napisałaś, Marylko.
Ta książka zrobiła na mnie wielkie wrażenie i nawet trudno jest mi powiedzieć, dlaczego. Podejrzewam, że przez Scotta właśnie. Przez jego dzieciństwo i przez to w jaki sposób starał się oswoić jego traumę. Poruszał mnie i mały Scott, ze swoimi uczuciami do ojca i brata, i ten dorosły, w którym wciąż, jak w tyglu, kotłowały się przeżycia z dzieciństwa, nad którymi starał się zapanować. Ta złamazia... pamiętasz?
Nie nazwałabym tej książki horrorem mimo tego, co porusza się w cieniu, czego nie widać w pełni a o czym wiadomo, że jest przerażające. Dla mnie to książka o oswajaniu szaleństwa. O radzeniu sobie z koszmarem. I wiesz, Marylko, ja raczej nie kupuję książek, nie muszę mieć wielkiej biblioteki. Czasami jednak trafiam na książkę, którą - tak czuję - muszę mieć. Tak było z Tolkienem, z kolejnymi częściami Chrobrego. "Historię Lisey" też chciałabym mieć na półce, swoją.
Użytkownik: Marylek 26.11.2011 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ładnie napisałaś, Marylko... | koko
Och, Olu, mam zupełnie podobne odczucia! Zauważ też, że tam nie tylko Scott walczy ze swoimi traumami z dzieciństwa (swoją drogą, takie dzieństwo gorsze jest od najgorszego wymyślonego koszmaru), ale i Lisey - te jej siostry i ich wzajemne relacje, to jak rzutują one na ich dorosłe życie. I, wyobraź sobie, miałam tę książkę pożyczoną, ale po przeczytaniu tak długo o niej myślałam, tak międliłam ją w głowie, że w końcu kupiłam sobie swój egzemplarz! :)

Powiem Ci jeszcze, że to jedna z tych książek, których miłośnicy horrorów nie cenią zbyt wysoko - bo co to za akcja, której większość rozgrywa sie w głowie, w pamięci bohaerów. Tyle, że wszystko, co najważniejsze, zawsze tkwi w głowie. A Kinga pozornie tak łatwo zaszufladkować, gdy tymczasem książki takie jak ta pokazują, jak zwodnicze mogą być proste klasyfikacje.
Użytkownik: koko 29.11.2011 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, Olu, mam zupełnie po... | Marylek
Myślę, że Kinga za bardzo zaszufladkowano do skrzyneczki "horrory". Zaczęłam go czytać od "Lśnienia", fakt, odchorowałam to, bo mnie łatwo przerazić, ale tam najgorszy do zniesienia był klimat, atmosfera a nie to, co widział ten mały ze zdolnościami. I dla mnie King jest mistrzem klimatu, mistrzem nastroju. No i cenię go za celne opisywanie człowieka, tego, co mu się roi pod czupryną, osobowości, pokręcenia nawet.
A "Zielona mila"? A zbiór "Cztery pory roku"? Gdzie tu horror?
Nie lubię jedynie książek o ludziach z paranormalnymi zdolnościami. To do mnie nie przemawia. Chyba zniechęcił mnie opis, jak ktoś taki kazał na odległość innemu ktosiowi wsadzić rękę do młynka odpadków pod zlewozmywakiem...

Coś mi się widzi, że o "Historię Lisey" poproszę w liście do Dzieciątka... :)
Użytkownik: misiak297 20.12.2011 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: "Historia Lisey" (która w... | Marylek
No nie no! Do schowka!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: