Dodany: 18.02.2007 12:54|Autor: BzyRes

Książka: Ostatnie drzwi przed niebem
Koontz Dean R.

2 osoby polecają ten tekst.

Koontz nie dla początkujących


"Ostatnie drzwi przed niebem" to jedno z obszernych dzieł Deana Koontza, które w Polsce ugotowano na twardo w roku 2002, po czym odgrzano, tym razem na miękko, trzy lata później. Książka sygnowana logiem "Prószyński i S-ka", której wydruku zaprzestano, jest jak najbardziej do zdobycia. Często zalega w księgarniach, antykwariatach oraz w zbiorach prywatnych, kończących swój żywot w przeróżnych miejscach zbytu, np. na aukcjach internetowych. Czy warto wydać od kilku do kilkudziesięciu złotych na tę pozycję? Czy warto zapoznać się z treścią? Wielbicieli Koontza nie trzeba specjalnie przekonywać, gdyż ustawili się w kolejce po zakup książki zaraz po tym, jak ukazała się w oficjalnej sprzedaży. Jednakże z całą pewnością znajdą się tacy, którzy nie zetknęli się z jego twórczością organoleptycznie. I właśnie tej grupie czytelników pragnę zadedykować niniejszy tekst.

Parę słów o dostępnych wydaniach. Jestem zwolennikiem twardej oprawy, porządnego papieru i poręcznego formatu, aczkolwiek okazyjnie nabyłem wersję kieszonkową, która światło dzienne ujrzała w styczniu 2005 roku. Dlaczego postąpiłem wbrew upodobaniom? Bo cena była niska, bo książka była nowa, bo okładka lśniła. Bo się opłacało. Drogi czytelniku - jeżeli gotów jesteś cierpieć męki związane z wyginaniem palców i nadgarstków oraz nie zraża Cię czytanie z nosem osadzonym wewnątrz otwartej książki, śmiało pójdź w moje ślady. Natomiast jeżeli jesteś w stanie oczyścić sakwę z dodatkowych miedziaków, postaraj się o pierwotne wydanie, wygodne i opancerzone, które dostarczy Ci dokładnie tych samych atrakcji wynikających z treści, poszerzonych o komfort czytania. Ale zanim zdecydujesz się na zakup bądź wypożyczenie, daj się wprowadzić.

Należy wiedzieć, że "Ostatnie drzwi przed niebem" to pozycja będąca miksturą składającą się z kilku składników gatunkowych. Jest tu horror, thriller, jest science fiction. Na okrasę cała masa ozdobników, od psychologicznych, egzystencjalnych po humorystyczne. Fabularna całość pełnymi garściami czerpie z motywów autentycznych, o czym przekonasz się, studiując krótką notę od samego autora.

Zaczyna się niewinnie, acz intrygująco. Powoli. Koontz przedstawia osoby dwóch (pozornie) głównych bohaterek, posługując się poważnym tematem ujętym za pomocą żartobliwego dialogu. Boki zrywać. Poznajemy fizycznie zdegenerowaną Leilani oraz uroczą Micky, która, choć młoda, o atrakcyjnej powierzchowności, nosi ze sobą ciężki bagaż przykrych doświadczeń i zbyt często zagląda do kieliszka. Obydwie panie szybko nawiązują bezpośredni kontakt, kolejno odsłaniając przed sobą swoje sekrety. Leilani jest tu motorem napędowym fabuły, wiążąc nieumyślnie pozostałych bohaterów ze swoim przyszłym losem. Micky natomiast stanowi formę przejściową pomiędzy dawną Micky a przyszłą Micky. Jak to, formę przejściową? Przeczytaj, a się dowiesz.

Kaleka dziewczynka - pogodna, inteligentna i wygadana - szybko zyskuje sympatię i zaufanie sąsiadek, zwierzając się otwarcie z przerażających szczegółów swojego życia. Pisząc "przerażających", mam na myśli autentycznie przerażająco-odrażające fakty i mity, które szokują i wprowadzają ciekawość czytelnika na najwyższe obroty. Nie ma jak mocny wstęp o delikatnej, subtelnej wręcz formie.

Podczas wojażu przez kolejne stronice przyjdzie Ci poznać postaci mniej lub bardziej interesujące, z miażdżącą przewagą tej drugiej grupy. Byłem szczerze zachwycony finezją, z jaką autor przedstawił poszczególnych bohaterów oraz tym, jak umiejętnie kontynuował opowieść z uwzględnieniem ciągłego, błyskotliwego charakteryzowania postaci. Znalazło się miejsce dla prostacko opisanych prostaków, dla dziwacznie ujętych dziwolągów, dla społecznych wykolejeńców, a także dla zwyczajnie-niezwyczajnych person, których schematy zachowań znane są każdemu. Wszystkich łączy jedno - ultrarealistyczny sposób przedstawienia, namacalny dla każdego, mimo że mamy do czynienia z fikcją. Gromkie brawa i punkt dla Deana.

Nie samą obsadą żyje opowieść. Opowieść grozy, uściślając. No właśnie, czy znalazło się miejsce na grozę w całym tym zbiegowisku jaskrawych charakterów? Jak najbardziej. Miejscami włos jeży się na głowie. Bywają momenty, w których, chcąc nie chcąc, zamkniesz oczy, by w spokoju przyswoić kolejne, budzące trwogę fakty i przetrawić własne wizje. Miejscami autor błazeńsko, ale z gracją operuje ohydą, co dodatkowo absorbuje czytelnika, dodając kolorytu jego wyobrażeniom.

Mimo poczucia lęku towarzyszącego lekturze, przyznać muszę, iż akcja została poprowadzona nierówno. Bywa, że brakuje spójności. Nie tyle w treści, co w klimacie. Mrożąca krew w żyłach opowieść w jednej sekundzie potrafi stać się ckliwym przedstawieniem, by po chwili ukazać się jako kiczowaty spektakl za sprawą nadużywania przypadkowości. Dobra fantastyka, mimo umownej formy, nie powinna przyprawiać o wymioty nadmiarem wyciekającego kiczu. Niestety, "Ostatnie drzwi przed niebem" nie ustrzegły się bzdurnych rozwiązań, które psują atmosferę i mogą zniechęcić czytelnika do brnięcia w głąb fabularnej czeluści. Osobiście wytrwałem do końca, nie dając zwieść się zwątpieniu, za co jestem sobie wdzięczny. Jednocześnie nadmienię, że, w związku z powyższym, książki nie da się przeczytać jednym tchem. I mimo szczerych chęci bezustannego czytania, musiałem robić dłuższe przerwy, aby nie popaść w depresję.

Wielka szkoda, że przez większą część opowieści nie dzieje się nic, co tak naprawdę miałoby znaczący wpływ na jej zakończenie. Owszem, opisane wydarzenia wzbudzają zainteresowanie; niekiedy oczy wychodzą ze zdumienia przy bliższym kontakcie z pomysłowością autora, ale bez liku w tym wszystkim chaosu i emfatycznej nieliniowości. Bo królują przypadki, które zbiegają się do celu bardzo długo, by w jednym momencie otworzyć przed czytelnikiem drzwi, skrywające za sobą finał całej historii.

Emocjonujące zakończenie zawsze było domeną Deana Koontza. I nie inaczej jest w tym przypadku. Za sprawą szaleńczego tempa i gradobicia nagłych zwrotów akcji, którymi odznaczały się ostatnie rozdziały, o mało nie nabawiłem się arytmii serca. Czytałem z lekką zadyszką, daremnie powstrzymując oczopląs.

Odniosłem wrażenie, że tym razem autor celowo rozprawiał się ze złem przez czternaście leniwych rund, w ostatniej dając pokaz kunsztu w każdej postaci, aby w efekcie końcowym znokautować i zło, i czytelnika zarazem. Być może podświadomie staram się rozgrzeszyć Deana z tego, że przesadził z pewnymi elementami (wspomniana przypadkowość, szmira), a jeszcze innych wyraźnie brakowało (zaskoczenia, ujednoliconej atmosfery). Cóż, nikt nie jest doskonały.

Książka jest dziwna nawet jak na Koontza. Dokładnie tak dziwna, jak jej tytuł. Ale dziwna nie znaczy zła. I warto zapoznać się z jej treścią choćby z uwagi na rewelacyjne opisy postaci i sytuacji. Ze względu na klimat, który, mimo że nierówny, nazbyt zróżnicowany, wylewa się ze środka hektolitrami i nie pozwala się nudzić. I przede wszystkim, z uwagi na nieszablonowe zakończenie, w którym drzemie prawdziwa, uzasadniona wymowa utworu, otwierająca furtkę do zaprezentowania dalszych przygód bohaterów "Ostatnich drzwi przed niebem".

Dla mnie, wielbiciela Deana Koontza, "Ostatnie drzwi przed niebem" to pozycja bardzo dobra. Natomiast jeżeli dopiero pragniesz poznać jego twórczość, bądź świadomy, iż może nie przypaść Ci do gustu i zniechęcić do dalszego podróżowania po dorobku literackim Mistrza. Co prawda znajdziesz tu mnóstwo motywów charakterystycznych, które pozwolą Ci wyrobić sobie wstępną opinię o pisarzu, lecz miej na uwadze, iż może okazać się złudna. Lepiej byłoby zacząć od czegoś wybitnego i bardziej przystępnego - na dobry początek z czystym sumieniem pragnę polecić "Złe miejsce". "Ostatnie drzwi przed niebem" czytasz na własną odpowiedzialność.

Chcąc pozostać w przyjaźni z własnym subiektywizmem, ostateczną ocenę poddałem obiektywnym obróbkom, co sprawiło, że w moim prywatnym rankingu książka wypada aż bardzo dobrze, lecz jednocześnie tylko dobrze na tle pozostałych, które wyszły spod pióra Deana Koontza.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3769
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: